Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Jestem matką i wiele zrobię dla swojego szczeniaka

Udało wam się wbić tyle gwiazdek, że wrzucam wam kolejny💙 Dziękujemy 💚 Dzieje się w tym rozdziale i to naprawdę sporo 👀

Louis trzymał omegę w swoich ramionach, byli po koncercie, a alfa odsypiał całe zmęczenie. Z Harrym blisko siebie było to dużo prostsze i bardziej efektywne.

Niemal jęknął słysząc swój telefon, który wibrował przez przychodzące połączenie. Wtulił się mocniej w swojego chłopaka i starał się nie zwracać uwagi na urządzenie.

- Odpoczywaj kochanie - szepnął brunet, nie zaprzestając bawienia się włosami partnera - Może to nic ważnego, jesteś zmęczony... - szeptał, żeby nie rozbudzić partnera.

Mruknięcie Louisa go zadowoliło, a połączenie się zakończyło. Długo się nie nacieszyli, ponieważ telefon alfy ponownie zaczął wibrować. Ktoś nie ustępował.

- Pieprzony telefon, kto mnie nęka o tej porze - warknął i bardzo niechętnie sięgnął po urządzenie - Pieprzony idiota, specjalnie dzwoni do mnie, wie że jestem zmęczony. Zawsze po koncercie śpię do dwunastej minimum - wcisnął telefon pod poduszkę.

Nie wytrzymał kiedy, połączenie przyszło po raz kolejny.

- Czego do kurwy chcesz? Jestem po koncercie i wiesz o tym dobrze. Pali się coś czy co? - warknął Tomlinson.

Harry trzepnął bok swojego partnera, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. Nie podobały mu się emocje oraz zachowanie starszego.

- Louis powiedz dlaczego fani nazywają ciebie i Harry'ego Larry i jesteście w światowych trendach na Twitterze? I dlaczego ludzie piszą o pierdolonych zaręczynach?! - Dan nie szczędził na swoim podopiecznym.

- Spałem, więc skąd mam niby wiedzieć? Harry też spał, ale ktoś zadzwonił i postanowił nam przerwać odpoczynek - trochę opanował się, spoglądając na omegę - Nigdzie przecież nie pokazywaliśmy się nawet razem. W czasie próby Harry mi podał witaminy i tyle.

- No jak widzisz, nie tylko to. Fanki spostrzegły sygnet na palcu Harry'ego oraz to, że zamiast pracować siedział z twoją rodziną na widowni! Co wy wyprawiacie?! - unosił się, co i Harry słyszał, mimo że kawałek dalej leżał.

- Harry chciał zobaczyć koncert, sam mu to zaproponowałem. Stał z moimi rodzicami, bo wiesz jaki potrafi być tłum. Pierścionek to domysły fanów. Nie moja wina, że ubrali sobie to w historię Dan - przepychał się słownie z managerem.

- Masz to wszystko uprostować jutro na Twitterze, albo ja sam to za ciebie zrobię - z tymi słowami rozłączył się. Nie przyjmując nie do swojej wiadomości.

- Gnojek - alfa odrzucił telefon i opadł na łóżko, przecierając przy tym swoją twarz - Nawet nie chce patrzeć co się dzieje na Twitterze czy instagramie.

- Ja też nie, bo jeśli będzie tak jak z twoimi ustawkami... - na samą myśl się wzdrygnął. Nie chciał dostawać mady hejtu. Był delikatną omegą.

- Ty tym bardziej odpuść wchodzenie tam. Połóżmy się jeszcze, potrzebuje twojego zapachu i chwili na uspokojenie się, bo mam ochotę rozszarpać Dana - powiedział szczerze.

- Nie możesz tego zrobić, bo mnie wtedy opuścisz i kto będzie mnie bronił przed innymi? - przeczołgał się do szatyna, chwilę potem leżeli w sporej splontaninie.

- Wiem, ale cholera. Kompletnie nie pomyślałem, że ludzie mogą coś sobie dopowiedzieć, przez to że stałeś z moimi rodzicami - westchnął - Tyle lat w tym siedzę i popełniłem taką gafę.

- Louis... A ty ciągle chcesz mnie ukrywać? - zagryzł dolną wargę, chowając twarz w karku alfy.

- Nie chce, ale wiem jakie warunki ci postawi Dan, a on jeszcze niestety pracuje ze mną. Dopóki nie będę miał nowego managera z którym wszystko będę miał ustalone od górnie w sprawie naszego związku, chce żebyś był bezpieczny - wyznał.

Brunetowi to wystarczyło, aby ten się uspokoił w pewnym sensie. Wierzył, że może być jeszcze dobrze. Musi.

🐾🐾🐾🐾

- Dan tu jedzie... - rzucił Louis, kiedy wszyscy razem siedzieli w salonie.

Szatyn zdążył przejrzeć social media i widział sporo zdjęć kiepskiej jakości, gdzie Harry stał z jego rodziną. Nawet przewinęło mu się zdjęcie z próby, gdzie uczestnicy mieli zakaz używania ich, a jak widać ochrona nie podołała zadaniu. A fotografia konkretnie przedstawiała ozdobę na palcu Stylesa. Jeden z fanów nawet odnalazł spod czyjej ręki sygnet został zrobiony, przez co plotki jeszcze mocniej wybuchły.

- Czemu jedzie tu? Przecież dziś mieliśmy spędzić czas razem, bez pracy żadnego z nas - Jay zmarszczyła czoło.

- Napisał żebym przyjechał do biura, a ja w delikatny sposób napisałem, żeby spadał bo nie mam dziś czasu - wyjaśnił.

- Louis... - Harry westchnął - Takimi ruchami kopiesz sobie bardziej grób. Nie chcę kolejnych zamieszań - omega poprawiła na swoim kolanie bawiącego się Ernesta.

- Naprawdę mam już go dość, nie zależy mi już nawet na jakichkolwiek relacjach z nim. Dosłownie czekam, aż umowa się skończy. Napisałem do jednego kumpla z branży odnośnie managera, bo współpracował z kilkoma - alfa miał naprawdę wszystkiego po dziurki w nosie.

- Tylko kogoś bardziej rozsądnego Louis. Masz narzeczonego, niedługo pewnie będą szczenięta w drodze - Dan dawał rady pierworodnemu - Omegi ciężko przeżywają gniazdowanie oraz kilka tygodni po porodzie.

- Tato spokojnie. Wszystko w swoim czasie. Skończę trasę najpierw, a potem będziemy organizować całą resztę - Louis czasami zapominał, że ich zaręczyny były tak naprawdę fikcją.

- Otworzę - Jay przekręciła oczyma i puściła córkę, wstając z kanapy.

Dan perfidnie dobijał się do mieszkania, choć nie było to konieczne.

Ojciec bliźniaków wziął je i postanowił zabrać je do ich pokoju, żeby tam się bawiły. Zero stresu dla szczeniaków.

- Już się przestraszyłem. - prychnął szatyn - Nie chcesz iść do bliźniaków? Nie chce żebyś niepotrzebnie się denerwował, a mój manager bywa... Specyficzny - skrzywił się piosenkarz i spojrzał na swojego chłopaka.

- Przecież już trochę znam Dana. Nie chcę uciekać Lou. Będę przy twoim boku - omega złapała pewnie dłoń Louisa i spojrzała czule na partnera.

- Nie chce nawet słyszeć, że to wszystko było niechcący. Śmiem twierdzić, że zrobił to umyślnie, za to jakie decyzje ja wcześniej podjąłem - glos managera przebił się przez mieszkanie.

- Uważaj jak rozmawiasz z moją mamą - Louis podniósł się gwałtownie, a Harry złapał go mocno za dłoń, żeby nie rzucił się na managera.

- Louis. Spokojnie - poprosił.

- Cały Twitter aż huczy od zdjęć i domysłów ludzi. Ochroniarz, który nie przypilnował próby i zdjęć już wyleciał - oznajmił - Jestem niemal pewny, że zrobiłeś mi to na złość...

- To narzeczony naszego syna nie może stać z nami, o co ci chodzi. On jest naszą rodziną, no prawie, ale nie masz prawa nam zakazać spotkań - ojciec Louisa powiedział, łapiąc swoją żonę i przybliżając do siebie na bezpieczną odległość.

- Narzeczony? - parsknął śmiechem rozbawiony - A to niby od kiedy? Nic mi o tym nie wiadomo... Co ja mam teraz zrobić z tą całą sytuacją? Ludzie już wyczaili Harry'ego, wiedzą że jest pomocą medyczną w naszym teamie.

- Ale ja jestem narzeczonym Louisa, nie rozumiem co w tym śmiesznego - Harry wystawił swoją dłoń do przodu, a piękny sygnet zabłyszczał - Od dość dawna, tak właściwie.

Managera wcięło dosłownie, nie wiedział jak skomentować ich wybryk. Nie był w stanie ustać w miejscu, nie było wyjścia z sytuacji w której się znaleźli. Louis dumny z siebie ucałował czoło bruneta i objął go w pasie. Omega chętnie wtuliła się w drugie ciało.

- Nie mówiliśmy ci, ponieważ nasi bliscy tylko znali prawdę - dopowiedział piosenkarz - Więc nie masz co grać.

- I co? Chcecie się może jeszcze ujawnić oficjalnie dla fanów? Światowej klasy piosenkarz i pomoc medyczna. Świetna promocja dla ciebie Louis - wyśmiał to Dan.

- Lepsza niż manager Louisa Tomlinsona dobierający się do jego narzeczonego, co wywoła większy skandal? - Louis ponownie ruszył w stronę mężczyzny. Tym razem ojciec go powstrzymał - I nie waż się źle przyrównywać Harry'ego.

- Proszę bardzo Louis, czysta trasa. Od teraz zero promocji. Zero wywiadów. Nie musisz z nikim wychodzić. Zadowolony? Ja już nie będę się o nic martwił, a sam nie zdecydujesz, bo radia czy stacje telewizyjne piszą do mnie - to była zdecydowanie zemsta.

- Ty...

- Sam na tym stracisz i to duże pieniądze - Harry nie mógł się nie wtrącić - A za kilka tygodni stracisz też stały dochód, bo największy klient ucieknie do konkurencji.

- To nie tak, że nie jestem na to gotowy. To dzięki mnie wybiłeś się tak daleko. Wiec bez problemu złapię nowego klienta. Nie stracę dużo, umowa to kwestia tygodni - doskonale był świadomy co go czeka.

Nagle po salonie rozniósł się głos od początkowych słów Dana. Wszyscy przenieśli wzrok na Jay, która trzymała w górze telefon.

- Jesteś pewien? Jestem matką i wiele zrobię dla swojego szczeniaka - nagranie mogło zrujnować karierę Dana.

- Czy to jest jakiś pieprzony żart? Widzę że w tej rodzinie potraficie posługiwać się tylko i wyłącznie szantażem. Już wiem po kim to Louis odziedziczył - manager zaśmiał się z bezsilności.

- Myślisz się. Jesteśmy rodziną i rodzina nie pozwala, aby ktoś z premedytacją ranił członka niej - ojciec Louisa odpowiedział.

- Jesteście siebie warci, ja nie mam siły na was. Wychodzę - machnął rękami i na pięcie odwrócił się i ruszył do wyjścia, był kompletnie bezradny.

- No Jay, nie spodziewałem się tego po tobie - Harry spojrzał z dumną na matkę swojego chłopaka - Prawdziwa wilczyca z ciebie.

- O dzieci zawsze się walczy, zobaczysz jak sam zostaniesz matką. Zupełnie inaczej się patrzy na takie rzeczy - uśmiechnęła się dumna z siebie.

- Dziękuję mamo, kto wie w co on by mnie jeszcze wpakował - Louis potrzedł do rodzicielki i ją objął z całych sił, całując ją też w policzek.

Atmosfera zrobiła się lżejsza oraz bardziej ckliwa. Bliźniaki w końcu mogły wrócić do salonu, gdzie Louis puścił im bajkę. Mogli wrócić do spędzania wspólnego czasu. Harry jeszcze bardziej przyczepił się do piosenkarza, czasem instynktownie składając to pocałunek na jego żuchwie, to na policzku. Alfa nawet nie chciał wypuścić bruneta z ramion, jego zapach go uspokajał. Lubił mieć pewność, że omega jest bezpieczna. Do tego jego rodzina, która dawała mu najlepsze wsparcie na świecie.

🐾🐾🐾🐾

Nim się obejrzeli, jechali dalej w trasę. Manager Louisa bez słów pracował na najlepszych obrotach, wiedząc że to jego ostatnie dni i uwolni się od uciążliwego klienta. Louis i Harry mieli kompletny spokój, żyli w swojej bańce, a plotki na temat ich związku czy zaręczyn pozostały bez komentarza. Ludzie dalej snuli swoje domysły, ale alfa lubił czasami czytać je. Nikt nie musiał wiedzieć, że czasem celowo podjudzał plotki ze swojego drugiego konta. Z drugiej strony przygotowywał właśnie fanów do jego prawdziwego związku. Kilka papparazi próbowało podejść Louisa, aby w nerwach powiedział wszystko. Jednak ochrona Harry'ego była ważniejsza i trzymał w sobie całą cierpliwość świata, aby nie odpowiedzieć im nieprzyjemnie.

Przyszedł też czas na wywiad we Włoszech. Niby poszególne pytania były ustalone, jednak nie ufał już w stu procentach Danowi. Nie miał dlaczego to robić. Louis radził sobie dobrze, wszelkie pytania o płytę, trasę czy utwory, były dla niego pestką. Nie raz już na nie odpowiadał, więc pozwalał sobie na małe żarty pomiędzy wypowiedziami.

- Naszym ostatnim pytaniem... Jest, czy ta omega - na ekranie pojawiło się wiele prywatnych zdjęć Harry'ego, które w posiadaniu miał tylko on - Jest kimś ważnym dla ciebie? Dużo plotek chodzi, a fani czują się zdezorientowani.

Louis poczuł buzującą w żyłach krew. Harry miał być bezpieczny, a teraz został wystawiony dosłownie lwom na pożarcie.

- Nie sądzę, że to jest pytanie, na które powinienem odpowiadać. To jest moja prywatna sprawa, kim on jest i czemu stał z moją rodzina w trakcie koncertu - powiedział dość lodowato

- Według naszego źródła ta z pozoru urocza omega zawładnęła twoim sercem. Mamy jeszcze więcej zdjęć... - przerwała, przez gwałtowne wstanie Louisa.

Tomlinson w tamtym momencie zakończył wywiad, nie chciał powiedzieć więcej, ta kobieta nie była temu winna. Szczególnie jeśli chodziło o zdjęcia. Szatyn potrafił być naprawdę impulsywny. Piosenkarz bez słowa opuścił miejsce nagrywek i dość prędko znalazł się przy swoim samochodzie. Z tego roztargnięcia nawet nie zaszczycił fanów wzrokiem. A ci czekali specjalnie na niego przed budynkiem. Mogli podziękować jego managerowi, zazwyczaj nie traktował w ten sposób fanów. To oni dawali mu motywacje do tworzenia dalej oraz tak naprawdę opłacali jego rachunki kupując bilety na trasę czy płyty. Kompletnie nie wiedział co ze sobą poczynić. Wiedział, że Harry teraz sobie szaleje po mieście w swoim dniu wolnym od pracy. W końcu sam go co do tego przekonał. Miał tylko nadzieje, że nie będzie miał problemów, przez to że ktoś go rozpozna i zacznie wypytywać. Dan był perfidny i wyrachowany w swoich ruchach. Ale zastał ostatni tydzień. A raczej jego końcówka i koniec. Sam już był po ważnych rozmowach. Miał też w głowie konkretnego kandydata na stanowisko jego managera.

Mieli podobne poglądy, a do tego miał naprawdę dobre znajomosci jeśli chodziło o promocje. Był tez skłonny przejąć prace razem z teamem, który Louis zgromadził wokół siebie. Dotarł przypadkowo do baru. Po dłuższym zastanowieniu wszedł do środka, z portfelem głęboko osadzonym w kieszeni.

Mimo dość młodej pory, sporo osób już piło. Podszedł do lady, po czym usiadł na wysokim krzesełku. Spojrzał na tablice na ścianie, gdzie było wypisane wszystko co tego dnia akurat serwowali. Dziękował sobie w myśli, że wszystko zostało opisane w jego języku. Inaczej miałby przejebane.

- Wódkę z redbulem poproszę - odezwał się, unoszac dłoń w górę.

- Mocna rzecz jak na tak wczesną porę - komentował barman, który na szczęście nie poznał go albo przynajmniej nie dal po sobie tego poznać.

- Czasem trzeba, wiesz co? Zrób od razu dwa - poprosił, wiedząc że jeden za szybko zejdzie. Drugi zapewne też.

Barman zgodnie z prośbą alfy zrobił dwa drinki, które po chwili stały przed nosem Louisa. Miały złoty kolor oraz dużo lodu, przez co można było pisać palcem po szklance. Upił łyka, który zmienił się w kolejny i kolejny. W tle słyszał głośną muzykę, ale sam był skupiony na swojej przyjemności i zapomnieniu. Czas mijał, a on tylko zmienił kieliszki. Nie musiał długo czekać, aby poczuć przyjemne szumienie w głowie oraz poczuć rozluźnienie w mięśniach. Tak właśnie działał alkohol. Jego telefon wibrował, ale to zignorował. Nie miał ochoty nawet spojrzeć kto do niego dzwoni.

Z lekkimi zawrotami wstał i zaszedł na parkiet, gdzie tańczyło kilka osób. Kompletnie niczym się nie przejmował, cieszył się chwilą i odreagowywał stres, który go dopadł. Na ostatniej porządnej imprezie był jeszcze przed związkiem z Danielle. Zaraz jakiś chłopak dołączył do jego tańca, a on automatycznie położył dłonie na jego biodrach, ich ciała co jakiś czas delikatnie się ocierały o siebie, a oddechy przyjemnie mieszały. Muzyka zagłuszała wszystko dookoła, nie słyszał obcego języka, ani niczego oprócz niej. Jednak coś nie pasowało mu w chłopaku przy nim, jego kształty nie były takie jakie powinny. Nim się obejrzał, połączył swoje wargi z omegą, niemal od razu przechodząc do głębszej pieszczoty. To było niespodziewane, ale jego głowa kompletnie wyłączyła myślenie. Wzdrygnął się dopiero, kiedy poczuł dłonie chłopaka pod swoją koszulką. Odsunął się automatycznie, a jego serce zaczęło szaleńczo uderzać o klatkę piersiową.

Właśnie zdradził Harry'ego.

Zaczął przeciskać się przez tłum, potrzebował wyjść na świeże powietrze. Było mu duszno i nie mógł złapać poprawnego oddechu. Lekkie zawroty głowy od alkoholu, też nie pomagały mu. Nie mógł wrócić do hotelu wynajętym samochodem, więc spróbował jakoś złapać taksówkę, jego z nikąd pojawiający się ochroniarz wiele pomógł. Miał ochotę zwrócić zawartość żołądka, nie wiedział czy to było spowodowane całowaniem tego chłopaka w klubie czy zbyt dużą ilością alkoholu. Kompletnie nie pamiętał podróży do hotelu, dróg które mijali. Jak przez mgłę zapisało mu się w pamięci przejście korytarzami do wynajętego pokoju na tą i następną noc. Przeszukiwał kieszenie stając tuż przed drzwiami do pokoju jego i Harry'ego. Szukał karty wejściowej, ale kompletnie nie mógł jej zlokalizować, dosłownie tracił nadzieje na dostanie się do pokoju. W końcu odnalazł plastik i dostał się do pomieszczenia, niemal od razu podbiegł do niego zmartwiony Harry.

- Louis! Dlaczego nie odbierałeś... Wiem, co się stało... Przykro mi kochanie, choć nie wiem jak tam odnalazły się moje prywatne zd... Jesteś schlany...

- Przepraszam. - nie potrafił ruszył się ze swojego miejsca, nigdy wcześniej nie czuł się tak źle jak w tamtym momencie, nie potrafił okłamać Harry'ego.

- Nie rozumiem, zgodziłeś się na to? - zmartwiony położył dłonie na policzkach szatyna i spojrzał głęboko w jego czy - Zrobiłeś to Lou?

Pokręcił głową, ale w jego oczach pojawiły się łzy. Gula w gardle nie pozwalała mu wydusić słowa z siebie. Wiedział, że Harry będzie na niego wściekły, ale zasłużył sobie na to.

- W takim razie... Za co mnie przepraszasz? - zabrał dłonie z ciała partnera, mina zrzedła na jego twarzy.

- Ja nie wiem jak to się stało... Wkurzyłem się... Piłem drinki i nagle byłem na parkiecie i on... - zaczął oddychać szybciej.

- Co on, kim on jest? - zielone oczy przestały błyszczeć, a właściciel ich jakby wiedział co alfa ma w zamiarze powiedzieć.

- Omega w klubie - wydukał - On mnie pocałował, ja wypiłem za dużo. Nie potrafię kłamać, szczególnie jeśli chodzi o ciebie. Byłem tak wkurzony na ten wywiad.

- Och - potarł się za bolące ramię i bez słowa ruszył w stronę ich łóżka, na którym usiadł zgarbiony - Oddałeś to?

- Harry... Jestem pijany i jest mi niedobrze. - ledwo utrzymywał się w jednym miejscu - Możemy porozmawiać rano?

- Jasne - prychnął i spojrzał na chwilę na starszego, a złość minęła, widząc jak naprawdę blady się zrobił.

Wstał prędko i złapał dłoń Louisa i pociągnął go do łazienki w dosłownie ostatnim momencie. Alfa opadł na kolana i rzeczywiście zwrócił wszystko co miał w żołądku. Nawet kiedy już miał wrażenie, że nic tam nie ma, odruch wymiotny wracał i wracał. Nie miał siły na jakiekolwiek ruchy. Brunet starał mu się jakoś pomóc, czując zmartwienie. Jego dłoń delikatnie masowała dół pleców Tomlinsona.

Nie było mowy, że teraz go zostawi w takim stanie.

🐾🐾🐾🐾

Louis jęknął kiedy uchylił oczy i dotarli do niego światło. Jego głowa bolała niemiłosiernie, a żołądek był całkowicie zaciśnięty. Nie było opcji, aby ten dzień był w jakikolwiek sposób dobry. Koło jego strony łóżka leżały dwie tabletki i butelka wody. Nie musiał się nawet zastanawiać, kto mu to przyszykował. Sięgnął po pigułki i wpakował je sobie do ust, ledwo podniósł się aby napić się wody, po czym z powrotem opadł na łóżko. Dłonią próbował odnaleźć mniejsze ciało, ale się zdziwił, czując pustkę obok siebie. Harry'ego nie było przy nim. Wszystkie wspomnienia z nocy wróciły do niego, co sprawiło jeszcze większy ból głowy. To nie miało skończyć się w taki sposób, chciał tylko napić się i wyluzować.

Jego pomysł okazał się tym najgorszym. Najgorzej, że nie mógł teraz za wiele myśleć, póki kac choć minimalnie nie zmaleje. Każdy ruch powodował dyskomfort i dolegliwości. Nigdy wcześniej nie odczuwał tego aż tak mocno. Ale wiedział, że sam sobie na to zasłużył przez własną głupotę. Nie chciał nawet gdybać, już wystarczało mu to wszystko do "szczęścia". Nie chciał pogorszyć swojej sytuacji. Leki zaczęły działać po ponad trzydziestu minutach, dały lekką poprawę, ale nie całkowitą. Szatyn był na siłach, aby pójść do toalety i ogarnąć się. Harry'ego dalej nie było w ich apartamencie. Ku jego zaskoczeniu omega wróciła do niego kilka kolejnych minut później, bez słowa kładąc przed Louisem jedzenie na tacy. Troszkę mu zajęło dogadanie się z kucharzem.

- Nie musiałeś, nie jestem pewny czy dam radę cokolwiek zjeść - przyznał się, jego żołądek na raz prosił o jedzenie i zaciskał się na jego myśl.

- To twój wybór. Ja ci płynów nie podam - odpowiedział spokojnie, odwracając się plecami do mężczyzny.

- Bardzo jesteś na mnie zły? - spytał nie potrafiąc spojrzeć nawet na swojego chłopaka, o ile mógł go jeszcze tak nazywać.

- Nie dlaczego? Przecież to normalne, że twój chłopak z problemami idzie się nachlać i przelizać z inną omegą - powiedział sarkastycznie i finalnie spojrzał na starszego - Jesteś samolubem, nie pomyślałeś o tym, co mi może się stać, że to moje zdjęcia nagle znalazły się pod celownikiem milionów osób. Zdjęcia, które tylko ty miałeś.

- Nie wiem skąd oni je mieli. Telefon mam cały czas przy sobie - przyciągnął nogi do klatki piersiowej - Przecież nikomu nie wysłałbym naszych prywatnych zdjęć. Nawet moim rodzicom nic nie przesyłałem. Ten chłopak wziął mnie z zaskoczenia. Wpadłem potem w panikę.

Harry prychnął na to, czując w środku żal, złość oraz przykrość. Nie sądził, że najbliższa mu osoba, trzeba zaznaczyć że pierwsza taka, go skrzywdzi tak mocno.

- Masz słabe wytłumaczenie.

- Wiem, ale jest mi naprawdę przykro. Wiem, że zwykłe przepraszam to zdecydowanie za mało. - przełknął głośno ślinę - Nie zasłużyłeś na to, a ja zrobiłem prawdopodobnie największą głupotę w swoim życiu. Brzydzę się zdradą, wiec aktualnie też sobą.

- Dobrze, że chociaż tyle wiesz - przeszedł do okna i odsłonił zasłony - Na zewnątrz czekają twoi fani. Miałem dziś z tobą zwiedzać... - przypomniał mężczyźnie - Jeśli mam taką nienawiść otrzymywać Louis, to nie wiem, czy chcę siedzieć w tym miejscu. Nie czuję się bezpiecznie.

- Rozumiem, nie chciałem żeby w ten sposób wszystko wyszło. Byłem wkurzony, że decyzja została podjęta za nas. Wiem ze Dan maczał w tym palce, bo kto inny... - warknął pod nosem.

- A ty dołożyłeś cegiełki swoim zachowaniem zrzucając na mnie, na nas bombę - wrócił do Louisa i zsunął z palca ozdobę - Oddaję. Twoi rodzice myślą, że zerwałem zaręczyny.

- Zostaw go, zrób z nim cokolwiek chcesz. - pokręcił głową - Rozmawiałeś już moimi rodzicami? - zdziwił się.

- Twój wyskok jest w internecie, ba w gazetach pewnie też - odłożył na szafkę nocną sygnet - Jay od razu do mnie zadzwoniła.

Sięgnął po swoją torbę i wpakował na szybko do niej ostatnie rzeczy.

- Naprawę przepraszam Harry, jest mi wstyd i przykro. Nie zasługuje na ciebie - przetarł dłońmi twarz, był wrakiem człowieka w tamtym momencie.

- Czuć, jakbyś robił z siebie ofiarę Louis i to mi się nie podoba - ułożył pasek od torby na swoim ramieniu - Tym razem to ja wyglądam jak bezlitosny alfa, choć to moja reakcja obronna.

- Mam cały czas kaca, nie mam siły, a głowa mnie ćmi. Wiem że to jest  cholernie zła wymówka, ale jest prawdziwa w tym momencie - przyglądał się ruchom omegi.

- W takim razie powodzenia w powrocie do siebie - zostawił kartę od pokoju - Cześć.

- Kurwa - jęknął i opadł całkowicie ma łóżko.

Nie mógł podarować sobie, tego co zrobił. Musiał porozmawiać z Danem i ze swoimi rodzicami. Nie mógł też wszystkich obwiniać, wiedząc że spora część winy należy do niego. Byłby głupcem, bieląc się z rzeczy, co sam ze swojej woli zrobił. Większość dnia przeleżał w łóżku, dopiero w porze obiadowej, dopił resztę swojej wody i zapalił papierosa. Czuł się zdecydowanie lepiej, wiec postanowił tez zjeść zimne już śniadanie, które przyniósł mu Harry.

Mimo wszystko i tak nic nie mogli już poprawić tego dnia.

🐾🐾🐾🐾

Harry mimo całej sytuacji dzielnie wykonywał swoją pracę. Ręka go wciąż bolała, a siniak nie chciał schodzić, co utwierdzało go w tym, jak jego wilcze ja było zranione. Pomagał aktualnie Louise, która miała zawroty głowy i to nie był pierwszy taki przypadek, od kiedy byli w trasie. Mierzył jej ciśnienie oraz podał chłodną wodę.

- Louise. Nie chcę cię martwić, ale muszę o to zapytać - powiedział delikatnie, ze zmartwionym wzrokiem - Myślałaś o możliwej ciąży?

- Przeszło mi to przez myśl, ale odwlekam to mocno. Nie chce stracić tej pracy, a podróżowanie będzie ciężkie - skrzywiła się - A nawet niemożliwe. Oprócz zawrotów głowy nic innego się nie dzieje.

- Załatwię ci testy, a ty się nie martw - poprosił, kończąc swoje badanie - Masz lekko podwyższone ciśnienie. Nic niepokojącego.

- Już mi lepiej, pooddychałam i napiłam się wody - skinęła - Mogę wrócić do pracy spokojnie. Będę wdzięczna za pomoc, dałabym radę sama, ale ciagle odsuwam to od siebie.

Brunet ścisnął drobną dłoń i schował sprzęt do pokrowca i potem do torby. Z westchnięciem postanowił przejść się do Dana, wiedząc że tylko on może mu pomóc.

Poprawił swoje długie loczki i wydostał się z jednego pomieszczenia. Witał po drodze z miłym uśmiechem innych współpracowników.

- Dan? - Harry po zapukaniu kilka razy w drzwi od małego gabinetu, wszedł do środka, przymykając delikatnie powłokę.

- Słucham Harry? - oderwał się od swoich dokumentów i spojrzał na omegę.

Dalej nie był zadowolony, że brunet wybrał piosenkarza. Z nim miałby dużo lepiej, niż z Tomlinsonem. Nie musiał długo czekać nawet na błąd ze strony szatyna. Nawet mocno zastanawiał się czy może go jakoś wykorzystać na swoją korzyść.

- Przyszedłem z małą prośbą - zaczął Styles, wchodząc bardziej w głąb do środka, jego serce szybciej zabiło - Chodzi o jedną osobę z załogi i póki nie będę pewien wyniku, nie powiem ci o kogo chodzi - zaznaczył na pierwszym miejscu.

- Rozumiem, rozumiem że jesteś związany z medycyna i obowiązuje cię tajemnica - potwierdził alfa - O jaką prośbę chodzi Harry? Jak mogę ci pomoc?

- Musisz załatwić testy ciążowe, najlepiej kilka o wiarygodnym wyniku - odpowiedział zgodnie z prawdą, patrząc pewnie w oczy alfy.

- Testy ciążowe, a to ciekawe. Ciąża i dziecko to bardzo ciężkie zajęcie. Nie sądzę, że kontynuowanie trasy będzie możliwe. Wiemy obaj jak to jest w takim przypadku - stwierdził.

- Jeszcze nic nie jest potwierdzone - przypomniał automatycznie - Kiedy się dowiemy, czy jest ciąża, wtedy będziemy myśleć. Choć sam jako pielęgniarz odradzam takich męczących podróży.

- W porządku Harry, myślę za jakieś dwie godziny maksymalnie będzie wszystko załatwione. Będziesz mógł działać w tym temacie. Mimo wszystko chciałbym wiedzieć, jeśli testy będą pozytywne - spojrzał na bruneta.

- Nie martw się, w tej sytuacji nie mam zamiaru milczeć. W końcu to niewinne szczenię - cofnął się o dwa kroki - Dziękuję i będę czekał na testy - złapał za klamkę i wydostał się z gabinetu, od razu za sobą zamykając.

Nie zdążył dobrze zrobić kroku, jak poczuł czyjąś dłoń na nadgarstku, uścisk był dość pewny. Nie spodziewał się tego, tym bardziej ze na korytarzu było zupełnie cicho. Niebieskie oczy wlepiały się w niego.

- Louis, puść - powiedział automatycznie, czując jak palce zaciskają się na bolącej skórze - Louis - powtórzył, kiedy alfa pociągnął go w tylko sobie znaną stronę.

To co wcześniej zobaczył w niebieskich tęczówkach, było przerażające. Wylądowali w jakimś pustym pomieszczeniu, które szatyn za nimi zamknął.

- Co to było? Harry... Wszystko słyszałem... - powiedział, kręcąc głową.

- Nie ładnie podsłuchiwać, nie wiesz o tym? - wyrwał swoją dłoń i spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na starszego - Skoro podsłuchiwałeś, to chyba wiesz, po co są testy ciążowe.

- Przechodziłem obok i akurat usłyszałem, mówiliście głośno - przewrócił oczami - Wiem dobrze do czego są testy ciążowe i to dlatego jestem przerażony.

- Nie powinieneś być przerażony, to tylko badanie sprawdzające, czy nosisz szczenię - kompletnie nie rozumiał Louisa. Dość dyskretnie masował swoją bolącą rękę.

- Czyli to dla ciebie nic? Raczej bez powodów takich rzeczy się nie sprawdza - zauważył, a jego alfa najeżył się.

- Dlaczego ciąża miała by być dla mnie problemem? Naprawdę dziwnie się zachowujesz... - nagle coś do niego doszło, a on automatycznie się skrzywił - Myślisz, że jestem w ciąży z Danem.

- Nie wiem z kim i co, ale pytałeś o testy ciążowe, a on dopytywał o inne rzeczy i mówił że nie będzie możliwości kontynuowania trasy - dosłownie panikował w środku.

- Nie powiem ci o kogo chodzi - mruknął z maską na twarzy - Nie mogę tego zrobić, ale na pewno nie wpadłem w ramiona innego. Nie jestem taki.

- Po prostu rozmowa brzmiała jakbyś ty podejrzewał ciąże, a mój alfa spanikował, a ja za nim - wyznał - Mimo wszystko moje uczucia względem ciebie nie wygasły.

- Jesteśmy w takiej sytuacji, nie innej. Musisz zrozumieć, że mogę sobie znaleźć innego alfę - uprzytomnił mężczyźnie spokojnym głosem - Nie jesteśmy już razem.

- Skreślisz mnie tak po prostu? Popełniłem błąd, którego cholernie żałuję. Gdzieś w głowie, chciałem odwrócić uwagę mediów i fanów od ciebie. Chociaż zrobiłem to w najgorszy możliwy sposób. - wyrzucił z siebie.

- Kiedy ty to robiłeś, ja zostałem zaatakowany przez jednego z twoich fanów - wypuścił w końcu to z siebie i podwinął rękaw koszuli - Cholernie cię wtedy potrzebowałem, byłem na skraju ataku paniki. Ty ignorowałeś moje telefony.

- Coo!? Oh... - spojrzał na nieprzyjemny ślad na skórze zielonookiego - Nie sądziłem, że będą zdolni do takich rzeczy ledwo po tym wywiadzie - wolno wysunął dłoń w stronę urazu omegi.

- A co do nas, boję się, że ponownie to zrobisz przy cięższym momencie - niepewnie pozwolił starszemu na mały dotyk.

- To był pierwszy raz, szybko nie tknę alkoholu. Nawet będąc singlem nie wyskakiwałem na jednonocne przygody ani nic takiego - czuł skruchę - Jestem na siebie wściekły, bo skrzywdziłem jedną z ważniejszych osób w moim życiu.

Harry zagryzł dolną wargę. Ostatnie tygodnie bez alfy były trudne, ale zarazem uczące. Bał się tylko ponownego zranienia, chyba nie przetrwałby tego jeszcze raz. Dotyk alfy wywołał znajomy prąd w jego ciele. To wszystko było tak znajome, a jednocześnie obce. Chciał odsunąć się i delektować dalej przyjemnym dotykiem.

- Mieszasz mi w głowie - odważył się powiedzieć, mrugając kilkukrotnie.

- Wiem, ale tęsknie za tobą. Za tym co stworzyliśmy. Za tym że nasi rodzice myśleli, że jesteśmy narzeczonymi. Za spaniem w jednym łóżku, za pocałunkami... - był w stanie wymieniać w nieskończoność.

- Pocałuj mnie głupku - poprosił cicho, nie mogąc dłużej wytrzymać.

Chciał ponownie czuć się kochanym, choć na małą chwilę. Nie trzeba było dwa razu powtarzać szatynowi, połączył ich usta, przypierając lekko omegę do ściany. Czekał na ten znak i doczeka się go. Nie było w tym niczego delikatnego, gwałtownie smakowali siebie, przekazując sobie wzajemnie wszystkie uczucia, które kłębiły się w nich. To była kumulacja wszystkich emocji, które zbierały się od niefortunnego wywiadu. Louis naprawdę żałował tego czynu i chciał pokazać omedze, że jest w stanie wzbudzić w nim ponownie zaufanie. Ich pieszczotę przerwał głos, któregoś z pracowników, który szukał Tomlinsona. To był czas na koncert, a piosenkarz się już spóźniał dwie minuty.

- Kurwa koncert - momentalnie przypomniał sobie, że powinien już śpiewać pierwszą piosenkę - Cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz - złożył ostatni pocałunek na wargach bruneta.

Harry nim zdążył się odezwać, został sam. Pokręcił głową i przyłożył delikatnie dłoń do swoich warg.

Czuł się cholernie pogubiony, a musiał wracać do swoich obowiązków.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro