31. Suga
W klasie był Jin.
Kim Seokjin.
Mój stary przyjaciel.
Nie.
Fałszywy przyjaciel.
Nie zwróciłem na niego uwagi. W końcu, po co? Stary dziad, drań, świnia i jełop.
Zacisnął dłonie w pięści i odwróciłem wzrok.
Nie zmienił się nic, a nic. Ten sam ciemnowłosy chłopak, ten sam kształt twarzy... Nic.
Dzień przebolałem. Z siniakami wewnętrznymi, ale można powiedzieć, że jest okej.
Kiedy stałem na dziedzińcu i rozmawiałem z kolegą o szkole, przypomniał mi się Jimin. Nie miałem pojęcia jakie było hasło do Wi-Fi w akademiku, a matka zapłaciłaby setki za rachunek gdybym korzystał z internetu "darmowego". To cudzysłowie powinno być większe.
-YOONGI!- kiedy to usłyszałem... nawet nie mam pojęcia co poczułem. Chyba szok. Nie znałem tego głosu dobrze, ale wystarczająco, żeby rozpoznać, że należy do Park Jimina. Odwróciłem głowę w stronę dobiegającego dźwięku.
Na schodkach zobaczyłem Jimina.
Który chwilę później z ogromnym uśmiechem biegł w moją stronę. W ostatniej chwili złapałem go aby nie upadł.
I po raz drugi w swoim życiu trzymałem w swoich ramionach kogoś kto nadawał sens mojemu istnieniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro