Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

-Ahh, schowaj się szybko, Elarenie!
Krzyknęłam do niego. On patrzył na mnie swoim boskim wzrokiem. Jego oczy w kolorze zachodzącego nieba sprawiały, że tracę rachubę czasu.
Zapominam o całym świecie.

W jednej chwili usłyszałam cichy szmer. Przygniatane lekkim butem liście.

Legolas.

___________________________
-Lethien! Z kim rozmawiałaś?
Blondwłosy elf patrzył na mnie z niedowierzaniem. Myślałam tylko, co mam mu powiedzieć, żeby nie wyjść na kretynkę.

-Ja? Ehh, do siebie. Patrzyłam na niebo. Jest takie ciemnoniebieskie. Wygląda mi to na zachód słońca, mimo wczesnej godziny.
Te epitety nie były przypadkowe.
Nie wyczarowałam ich z rękawa.
Można się domyślić, czyje oczy opisywałam Legolasowi.
Elaren.
Jak mogę odmówić tym oczom pomocy?

-Niebo? Wcale nie jest takie ciemne.
Zaśmiał się. Jego dłoń poszukała mojej.
Zaatakowała mnie panika. Wpadłam w szał i furię, ale tym razem nie pozwoliłam sobie go zawieść.

Uścisnął lekko moją dłoń, patrząc w chmury.

Popatrzyłam na elegancki kielich, który mocno trzymał.
-Czy mogę się nareszcie napić?

Elf zarumienił się, wyciągając szybkim, nerwowym ruchem napój. Podając kielich, uśmiechnął się do mnie.
-Przepraszam, zagapiłem się.

-W niebo?

Legolas znów zrobił zalotną minę.

-W ciebie, Lethien.

_________________________
Próbowałam ukryć rumieniec. Ten elf sprawia, że zaczynam tracić panowanie nad sobą, a każdy wie, że w mojej obecnej sytuacji, kontrola jest niezbędna.

Nie odpowiadałam na chwilkę.

-Powiedziałem coś nie tak?

-Wręcz przeciwnie. To było bardzo miłe.
Zachichotałam.

Legolas stał w milczeniu. Wypuścił moją dłoń.

-Gdzie idziesz, książę?

Jego mina posmutniała.

-Mój ojciec wezwał mnie przed wieczorem na rozmowę. Nie wiem, w jakiej sprawie.
Zrobił jeden krok do tyłu.

-Więc idź. Ja poczekam.

-Nie czekaj na mnie, Lethien. Nie wiem, ile potrwa ta rozmowa. Sama dobrze znasz mojego ojca. Wiesz, jaki jest.

Gdy zobaczył, że przytakuję, zamrugał kilka razy, machając rzęsami i odszedł.

__________________________
Postanowiłam nie czekać na blondwłosego. Zdecydowanym krokiem udałam się w stronę komnaty. Nie zdążyłam nawet przekroczyć jej progu, a już usłyszałam dziewczęcy śmiech Diany.

-Lethien! Nareszcie możemy porozmawiać!
Krzyknęła uradowana.
O co może jej chodzić?

-Mów o co chodzi.

-Po pierwsze, wiesz, że w królestwie Thranduila są duże okna?

Wybuchłam śmiechem.

-Diana? Co ty takiego piłaś?
Zażartowałam.
Przyjaciółka odrzuciła swoje złote włosy do tyłu i zrobiła poważną minę.

-Lethien, nie udawaj. Widziałam was.

-Usiądź, proszę.
Wskazałam ręką na miękki fotel.
Diana spoczęła.

-Co masz mi do powiedzenia, kochana?
Zaśmiała się głośno.
To właśnie w niej lubiłam.
Mimo jej niesprzyjającego losu, zawsze potrafiła się uśmiechać.
To jeden z powodów, dla którego jest moją przyjaciółką.

Zaczęłam się gubić.
Wyrywałam włosy z głowy.
Prawie zaczęłam obgryzać paznokcie.
Przecież ona mnie wyśmieje, jak się dowie.

-Sama widziałaś jak było. Ale ja i książę to narazie nic poważnego, tylko przyjaźń.

Diana prawie spadła z fotela.
Na widok jej śmiechu, wbiłam zawstydzony wzrok w podłogę.

-Przepraszam cię za moją reakcję. Ale ja ciągle jestem w szoku, że moja jedyna przyjaciółka i syn króla się...

Popatrzyłam na nią ze wściekłym wzrokiem.

-...przyjaźnią.
Dokończyła.

Diana uszanowała moją decyzję i zakończyła ten temat.
Ale ciągle jest mi głupio, że ktoś już o nas wie.

Jakich nas?

Przecież my tylko trzymaliśmy się za ręce.

Chyba...

...

-Całymi dniami siedzisz w ogrodach. Co powiesz na mały pojedynek?
Zapytała, a ja uśmiechnęłam się na jej propozycję.

-Diana, ty nie umiesz walczyć!
Obniżyłam ton głosu, który ciągle się śmiał.

-Może wypadałoby się nauczyć, jak walczyć?

Popatrzyłam zaciekawionym wzrokiem.
Dobra, niech będzie.

-Wchodzę w to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro