Rozdział 1
Myślę sobie trudno, to koniec. Niech pochłonie mnie ciemność...
Jednak budzę się w dość dziwnym miejscu, wokół mnie jest tylko altana przyozdobiona w drobne kwiaty. Co się dzieje? Co jest grane?!
Przepraszam, zapomniałam się przedstawić. Na imię mi Lethien, co w pierwotnym języku elfickim znaczy Zielony Liść. Jestem wdzięczna swoim rodzicom za to imię, mimo, że teraz ich nie ma. Nie pytaj, bo nie wiem gdzie są. Pewnego dnia wyjechali na bitwę i zniknęli. Elfowie z wioski mówili mi, że żyją. Nie wierzyłam w żadne ich słowo. Jestem elfką, mieszkanką Lothlorien i wojowniczką. Pani Galadriela pozwoliła dostrzec mi w swoim zwierciadle losy rodziców, którzy jak się okazało zostali porwani przez orków. To właśnie dlatego chcę pomóc zniszczyć ich jak i ich pana- Saurona.
Myślę, że więcej o mnie dowiesz się w swoim czasie.
__________________________
-Gdzie jestem? -mówię bardzo cicho do blondwłosego elfa, który próbuje zabandażować mi nogę.
-Aj, nie ruszaj się. -powiedział jasnowłosy elf unikając odpowiedzi na pytanie.
-A więc zapytam raz jeszcze. Gdzie. Ja. Jestem?! -wykrzyknęłam do niego, ale on zlekceważył moje pytanie i uśmiechnął się szyderczo. Nie wytrzymałam i spróbowałam kopnąć nogą, którą mi bandażuje. Jednak nie dałam rady i krzyknęłam z bólu.
-Spokojnie, zaraz ci wszystko wytłumaczę. Nie wierć się, bo się wykrwawisz. -powiedział elf i lekko przytrzymał moją nogę. Przekrzywiłam ją zaciskając pięści, a on popatrzył mi głęboko w oczy. Odwzajemniam wzrok i tonę w błękicie jego oczu. Postanowiłam go posłuchać i odczekać, aż rana zostanie dobrze odkażona.
___________________________
-Mógłbyś mi już wytłumaczyć? -pytam znudzona po godzinie patrzenia się w okno.
-Widzę, że nie jesteś za cierpliwa. -uśmiechnął się.
-Po prostu chcę wiedzieć, kto mnie uratował. -mówię bardzo spięta starając się nie ruszać zbytnio rannym kolanem. Jasnowłosy elf podchodzi bliżej mnie i siada tuż obok.
"Co on robi? "
-Myślę, że takie dziewczynki nie powinny chodzić na wojny. -odpowiedział chcąc mi najwyraźniej dokuczyć, ale mnie to nie rusza. Uderzam go w ramię i zaczynam się śmiać. Pierwszy raz od czasu bitwy, gdy emocje opadły i mogę się uspokoić.
-Uważaj, bo pójdę na skargę do twojego przełożonego, albo co gorsze do króla. -odpowiedziałam szczęśliwa, że ktoś chce ze mną rozmawiać.
-Chyba się łatwo nie poddajesz, ale skąd możesz wiedzieć, kim jest tu król? -zapytał mnie a teraz nie miałam pomysłu na odpowiedź.
-W każdej wiosce jest król. U mnie w Lothlorien... -chciałam dokończyć, ale on mi przerwał.
"Za kogo on się uważa?!"
-A więc jesteś z Lothlorien. Dobrze, powiem ci, gdzie jesteś. To Mroczna Puszcza, napewno dobrze ci znana. A królem tutaj jest mój ojciec. -ciągnął.
-A zatem jesteś księciem... -"czy chciał pokazać mi swoją wyższość?"
-Nieistotne.... Opowiedz mi coś o sobie. -gdy mówił, jego wzrok był skierowany gdzieś w podłogę, a ja wykorzystałam okazję i patrzyłam się wtedy na niego.
-Po co, jeżeli nie znam twojego imienia? -pytam rozbawiona całą sytuacją. Ja, zwykła elfka jakich dziś pełno rozmawiam z jakimś księciem? Co się dzisiaj dzieje....
-Zapomniałem,
jestem Legolas.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro