Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

  Można powiedzieć, że jeszcze trochę utykam, ale nie takie rzeczy się przechodziło w życiu. Siła, siła i jeszcze raz siła. To z nią dochodzę do pałacu Puszczy. Nawet nie zdążyłam przekroczyć progu Leśnego Królestwa, a już podchodzi do mnie dwóch strażników. Mężczyzna i kobieta. On, z jasnymi włosami, które błyszczą się złociście w słońcu, a ona z długimi za pas kruczoczarnymi. Co znów?

-Jak się nazywasz?
Pyta mnie elfka.

-Lethien. Mogę wiedzieć o co chodzi?
Pytam przerażona i onieśmielona jednocześnie. Mogłabym śmiało powiedzieć, że mnie zaatakowano.

-Król przyniesie ci do pokoju listę obowiązków, którym będziesz musiała sprostać, by móc tu zostać.

-Rozumiem, że mam pracować?
Rzuciłam do elfów ostrym tonem.
Co to ma być? Ja się tak nie dam traktować.

I nagle myślę, że mam fatamorganę. Znowu on, Legolas.

________________________
-Książę, dobrze, że jesteś. Ta dziewczyna sprzeciwia się rozkazowi króla.
Oskarżył mnie strażnik, a ja spojrzałam na Legolasa niewinnym wzrokiem, co szybko zauważył.

-Nic mi nie wiadomo o rozkazie króla.
Oznajmił.

-Dostaliśmy informację, że dziewczyna bezprawnie mieszka tu od kilku dni. Jeżeli chce być mieszkanką Puszczy dłużej, powinna pracować, jak każdy z nas.

Legolas zmierzył wzrokiem moją ranną nogę i posłał mi miły uśmiech.
Ahhh....

-Lethien, wyjdź proszę.
Na znak Legolasa opuściłam pomieszczenie.

________________________
Po krótkim czasie elf przychodzi do mnie. Co znów?...

-Jaką pracę mam wykonywać?

-Nie będziesz pracować, Lethien.
Mówiąc to, zrobił krok do przodu, a ja do tyłu.

-Jak to?

-Nastąpiła pomyłka.

-Legolasie, nie musiałeś....
Ciągnęłam dalej.

-Nie musisz mi dziękować.
   I odszedł z dumną miną.
_________________________

"Bufon.
Albo nie.
On jest... cudowny.
Też nie.
Ehh...
jestem mu wdzięczna. "

Zapisałam te swoje poematy na kartce papieru z elfickimi zdobieniami. Siedziałam teraz w swojej komnacie. Nagle podchodzi do mnie Diana.

-Słyszysz mnie?!
Krzyknęła do mnie.

-Co... coś mówiłaś?

-Zaplotłam warkocz. Pytałam się, czy wygląda dobrze.
Diana widząc moje bazgroły zaczyna się śmiać.

-Tak. Jest cudowny.
Jak Legolas.

-Nawet na niego nie spojrzałaś. Powiedz mi, o czym tak rozmyślasz, Lethien!

-To długa historia, ale jak zwykle rolę odegrał Legolas.
Diana najwyraźniej zaciekawiła się, szybko rozplątała długi warkocz i usiadła obok mnie. Zaczęła czytać słowa z kartki. Szybko wyrwałam jej to z rąk.

-Mogłabyś zająć się swoimi sprawami, Diana?...

-A może wyjaśnisz mi, kto to jest tym szpanerem o którym pisałaś?

   Ale ona jest uparta, nie da za wygraną. Musiałam jej wytłumaczyć wszystko ze szczegółami.

...

-Chyba cię polubił, jeżeli cię tak obronił.
Słuchając tego wstałam z wrażenia z krzesła. Jak zwykle Diana ma paranoje.

-Nie chcę tego słuchać.
Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Diana na znak zrozumienia przytaknęła i odeszła. Chyba zrozumiała, że jeszcze nie czas na takie rozmowy.

Ja też postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Cudowna była natura Mrocznej Puszczy. Ogromne drzewa, sięgające do nieba i świeżo pachnące lasy. Szum Leśnej Rzeki i delikatny wiatr rozwiewający włosy.
Wszystko to czułam jednego wieczoru.

W oddali dostrzegam elfa, z ciemnymi włosami do ramion o jasnozielonych końcówkach. Ma bystre oczy, których wzrok jest wbity w trawę. Siedzi na niej, lecz gdy zauważa, że podchodzę bliżej- wstaje i ucieka. Biegnie przed siebie.
Kto to był?
    I dlaczego przede mną uciekł?...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro