Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział 78•

Kiedy szłaś z Ushijimą przez park, nagle obok ciebie przeleciał Kiseki. Cały brudny z resztą. Puściłaś dłoń Wakatoshi'ego i przebiegłaś parę metrów, łapiąc za ubłoconą smycz psa. Gwałtownie go pociągnęłaś, przez co się zatrzymał. Spojrzałaś na brudnego szczeniaka, a następnie na zielonowłosego.

- Mogłem się spodziewać, że tak to się skończy. - Mruknął, podchodząc do ciebie - Teraz pozostaje tylko pytanie, gdzie Tendō?

- Pewnie go szuka. - Westchnęłaś - Jaki ten chłopak jest nieogarnięty.

- Zadzwonię do niego. - Wakatoshi wyjął telefon i wybrał numer do czerwonowłosego.

- Chyba nie będziesz musiał. - Podążałaś wzrokiem za blokującym, który również do najczystszych nie należał - Tendō! - Zawołałaś chłopaka.

Spojrzał w waszą stronę i odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że trzymasz szczeniaka...No, już trochę nie wyglądał, jak szczeniak. Taki duży szczeniak. Uważnie go obserwowałaś, gdy do was podchodził.

- A ciebie co, napadli? - Spytałaś z podniesionymi brwiami - Wyglądasz, jakbyś z wojny wrócił. Dosłownie.

- Aaa... - Potarł dłonią kark - Bawiłem się z Kiseki i...On wbiegł do błota, chciałem go wyciągnąć, ale się poślizgnąłem...Wtedy Kiseki zaczął po mnie skakać i jakoś tak wyszło, że...Jesteśmy cali brudni.

Twoja powieka delikatnie drgnęła.

~•••~

Wytarłaś z twarzy błoto, przez to, że Kiseki zdzielił cię brudnym ogonem w twarz. Dokładnie wtarłaś szampon w jego sierść i zaczęłaś go delikatnie drapać palcami po całym ciele. Siedział spokojnie i przymykał oczy, a ty co jakiś czas wzdychałaś, gdyż ubrudził się tak bardzo, że trudno było go domyć.

- Pomóc ci? - Spytał Tendō, zaglądając do łazienki.

- Ty lepiej siedź na dupie i się nie ruszaj. Jeszcze byś się wężem od prysznica udusił. - Powiedziałaś, łapiąc za słuchawkę prysznicową.

- No przepraszam. - Usiadł na zamkniętym sedesie.

- Mhm, nie przeszkadzaj mi. Chce go umyć porządnie.

Spłukałaś dokładnie szampon z sierści Kiseki, a potem wylałaś na rękę kolejną porcję szamponu. Zawsze myłaś go dwa razy, przez co miał taką fajną, miękką w dotyku sierść. Jeżdżąc dłońmi po jego ciele, ściągałaś pozostałą wodę. Kiedy się ze wszystkim uwinęłaś, pociągnęłaś go delikatnie za obrożę, a on wyskoczył z wanny na chodnik. Kazałaś mu usiąść, gdy sięgałaś po ręczniki.

Osuszyłaś go delikatnie i sięgając po suszarkę, włączyłaś ją. Kiseki wystawił język i zadarł głowę do góry, by ciepłe powietrze nie wiało mu w mordkę. Po skończeniu wszystkiego, wygoniłaś go z łazienki, Tendō też i zaczęłaś sprzątać. Całkiem szybko ci to poszło, umyłaś sobie jeszcze twarz i wrzuciłaś ręczniki do osobnej miski, by później je wyprać.

- Już jestem. - Otrzepałaś dłonie z niewidzialnego kurzu, wchodząc do pokoju.

Kiedy nie usłyszałaś żadnej odpowiedzi, spojrzałaś w miejsce, gdzie był Wakatoshi, zanim poszłaś umyć psa. Zerknęłaś na łóżko, gdzie siatkarz sobie słodko spał. Akurat wtedy wpadł świeżo wykąpany pies i wskoczył do niego na łóżko, kładąc się nad jego głową. Uniosłaś w zdumieniu brwi i postanowiłaś się przebrać, gdyż twoje ciuchy po konfrontacji z brudnym psem, były całe mokre.

Zdjęłaś z siebie koszulkę i rzuciłaś ją na krzesło, stojące pod ścianą. Wyciągnęłaś z szafy bluzę zakładaną przez głowę i szybko ją założyłaś. W tym czasie Ushijima przekręcił się na drugi bok i wyczuwając coś ciepłego nad głową, przesunął się wyżej na łóżku, kładąc głowę na brzuchu psiaka. Ten jakby nic sobie z tego nie robiąc, ułożył się wygodniej i rozłożył bardziej na miękkich poduszkach. Widząc to, na twojej twarzy zagościł delikatny uśmiech.

Przebrałaś też spodnie i zabierając je oraz mokrą koszulkę, wróciłaś znowu do łazienki. Zostawiłaś ubrania i postanowiłaś się położyć. Oczywiście Ushijima przygarnął cię do siebie, gdy tylko położyłaś się u jego boku. Zamknęłaś oczy, a Kiseki widocznie zazdrosny o ciebie, ułożył się między wami i polizał cię po brodzie. Parsknęłaś cichym śmiechem i pogłaskałaś psa po pysku.

~•••~

- To nie jest dobry pomysł. - Jęknęłaś żałośnie, gdy Tendō odpalał petarde.

Ten czerwonowłosy, nadpobudliwy debil wyciągnął cię na dwór, by wypróbować nowe petardy, które ostatnio nabył. Przyglądałaś się mu z irytacją.

- Dobrze, odpalaj je sobie, ale jak ci łapy urwie, to ja ich nie będę zbierać! - Pokazałaś na niego palcem.

- Ktoś będzie musiał. - Parsknął śmiechem i odpalił petarde, nakrywając ją metalowym garnkiem, po czym podbiegł do ciebie.

Czekałaś i czekałaś, aż usłyszałaś głośny i naprawdę mocny huk, a garnek wyleciał wysoko do góry. Zrobiłaś sobie z dłoni daszek i obserwowałaś, jak naczynie leci coraz wyżej i wyżej, aż w końcu zaczęło spadać. Podążałaś za nim wzrokiem i dostrzegłaś, że dość dziwnie leci, bo wprost na Tendō.

- Oi, Satori...Weź się odsuń, bo ten garnek zaraz ci przywali. - Powiedziałaś, ale chyba widocznie zbyt cicho, bo Tendō nie ruszył się o krok.

Dopiero gdy naczynie było naprawdę blisko niego, postanowił zerwać się do ucieczki. Niezbyt mu to wyszło. Usłyszałaś huk i blokujący leżał prosto, niczym kłoda na ziemi z rękoma wyciągniętymi przed siebie. Skrzywiłaś się i podeszłaś do niego.

- Mówiłam. - Westchnęłaś i przewróciłaś go na plecy - O tyle dobrze, że jesteś przytomny. - Złapałaś się za nasade nosa - Ale dalej trzymam się zdania, że jesteś lekkomyślnym idiotą.

- Moja głowa. - Jęknął, łapiąc się za wcześniej wspomniane miejsce - Boli jak diabli.

- Jak to mówią, głupota boli. - Uśmiechnęłaś się złośliwie i pomogłaś mu wstać - Chodź, idziemy do domu. Przyłożę ci...

- Nie, nie bij mnie. - Wywróciłaś na jego słowa oczami.

- Nie dałeś mi dokończyć. Przyłożę ci lód go głowy, ale guza i tak będziesz miał.

Pozbierałaś resztę jego petard, ale garnek zostawiłaś, gdyż przez petarde mocno się nagrzał. Zaprowadziłaś go do domu, gdzie powitał was Semi z pytającym wzrokiem.

- Błagam cię, nie pytaj. - Pokręciłaś głową - Ale możesz przynieść worek z lodem.

- No dobrze. - Posłusznie wstał i poszedł do kuchni.

Usadziłaś Satori'ego na kanapie akurat w chwili, gdy zadzwonił twój telefon. Zostawiłaś na chwilę Tendō i odbierając, wyszłaś na zewnątrz.

- Tak, słucham?

- Dzień dobry, z tej strony Yoshiaru Aokisu.

- Oh...Dzień dobry, trenerze. - Przywitałaś się niepewnie.

- Jak pewnie się spodziewasz, dzwonie w sprawie twojego podania odnośnie przyjęcia do drużyny.

- Trochę panu z tym zeszło. - Mruknęłaś do siebie.

- Taaak... - Przeciągnął, a następnie westchnął - Czekaliśmy, aż zwolni się odpowiednie miejsce dla ciebie i faktycznie tak się stało. Chciałabyś jeszcze dołączyć?

- Myślę, że tak.

- Oh...To świetnie! Wiesz, treningi byłyby raz w tygodniu, zważywszy na to, że większość z drużyny ma studia i dużo nauki...Ale po zakończeniu studiów ilość treningów by się zwiększyła, nawet do czterech tygodniowo, plus wyjazdy drużynowe na sparingi i tym podobne.

- Tak, tak, rozumiem, mógłby pan przejść do rzeczy?

- Oczywiście! Dzwonie w sprawie meczu sparingowego, którego rozegramy za dwa miesiące. Jeśli wygramy pierwsze pięć meczy, awansujemy do ćwierćfinałów i takie tam...Potem półfinały, finały i wiesz...

- Tak, wiem. - Wywróciłaś oczami - Do rzeczy trenerze, do rzeczy.

- No dobra, dobra! Ja tak mam, że się rozgaduje, no! Słuchaj! Będziesz grała na pozycji napastnika, po strój możesz zgłosić się po jutrze, wszystko wtedy na spokojnie ci wytłumaczę i...To chyba tyle.

- Tak trudno było? - Wypuściłaś powietrze ze świstem - Dobrze, dziękuję i do zobaczenia.

- Ale chwila, jeszcze nie skończ... - Nie zdążył, bo się rozłączyłaś.

- Jeju, jeszcze chciał coś gadać? - Podniosłaś brwi.

Ostatecznie wzruszyłaś ramionami i wróciłaś do środka, gdzie Semi śmiał się z głupoty Tendō.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro