Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział 51•

- Muszę panią osłuchać, więc prosiłbym, by zdjęła pani koszulkę.

Pokiwałaś głową i zdjęłaś górną część ubrania, zostając w spodniach i staniku sportowym. A wtedy nagle cię olśniło, przez co zrobiłaś się okropnie czerwona. Na twoich plecach, karku i talii było kilka malinek.

- Niech pan tego nie komentuje. - Mruknęłaś zażenowana, przykładając sobie ręcznik do ust.

- Nie miałem nawet zamiaru. - Parsknął rozbawiony - Proszę wziąć głęboki wdech...A teraz wydech... - Rozległo się pukanie do drzwi - Jeszcze raz...Wdech...I wydech. Dobrze, możesz założyć koszulkę.

Zrobiłaś, co polecił i w myślach zabijałaś Ushijime za taki wstyd.

- No dobrze...Proszę, niech pani usiądzie. - Zajęłaś miejsce przed biurkiem lekarza - Przeprowadziliśmy kilka badań, jednak większość wyszła negatywnie.

- Większość? Które z nich wyszło pozytywnie? - Spytałaś zdziwiona.

- Wykryliśmy u pani nadkrwistość. - Wziął w dłonie papiery.

- Nadkrwistość? - Podniosłaś brwi.

- Tak, wszystkie objawy, które pani podała...Pokrywały się z objawami tej choroby, ale spokojnie. Nie jest to choroba złośliwa, jednak musimy być przygotowani na to, że u niewielkiego stopnia chorych pacjentów, przez nadkrwistość powstaje białaczka.

Wzięłaś głęboki wdech i przetarłaś twarz dłońmi.

- Proszę się nie załamywać, przeprowadziliśmy odpowiednie badania i prócz nadkrwistości, nie choruje pani na nic poważniejszego. - Pokiwałaś głową - Tak, jak pani prosiła, nic nikomu nie powiedziałem.

- Czy będę przyjmować jakieś leki na to? - Spytałaś, krzywiąc się.

- Co tydzień będzie pani przychodziła na pobieranie krwi, będziemy jej odejmować stopniowo i z początku niewiele. Twój organizm będzie musiał się do tego przyzwyczaić.

- Rozumiem, a ta nadkrwistość to coś takiego, że mam...Za dużo krwi?

- Dokładnie.

- Ale nigdy wcześniej coś takiego mi się nie działo, kiedy się skaleczyłam...Wszystko było w porządku, żadnych potopów nie było.

Lekarz delikatnie się zaśmiał.

- A kiedy pani ostatni raz się skaleczyła?

- Um...Rok temu. - Spuściłaś zrezygnowana głową.

- No widzi pani, jak już mówiłem, nie ma tu czym się stresować, to tylko pobieranie krwi. Sądzę, że wtedy objawy delikatnie się zmniejszą.

- No dobrze.

- Widzę, że niechętnie pani tutaj siedzi. Wszystko wyjaśnione, przepiszę pani leki i zapraszam za tydzień.

- Bardzo dziękuję. - Lekarz wyprowadził cię z pomieszczenia, gdzie od razu powitał cię Ushijima, mocno przytulając.

- I jak?

- Wszystko dobrze, jestem zdrów jak ryba. - Uśmiechnęłaś się do niego szeroko i również objęłaś.

Lekarz przeszedł obok was i ruszył ku następnemu pacjentowi. Ty za to wytłumaczyłaś Wakatoshi'emu i jego mamie, że wszystko jest w porządku i że takie rzeczy się zdarzają, co na szczęście ich uspokoiło. Pojechaliście do domu, a potem znów znaleźliście się w pokoju twojego chłopaka.

- Na pewno wszystko jest w porządku? - Spytał, otwierając szafę.

- Tak, nie masz się o co martwić. Wszystko jest dobrze. - Położyłaś się na jego łóżku, dalej co jakiś czas dociskając do ust ręcznik.

- Cały czas leci ci krew z ust? Musiałaś się porządnie walnąć. - Podszedł do ciebie - Pokaż. - Sięgnął dłonią do twojej twarzy, ale odsunęłaś się.

- Nie, nie wygląda to zbyt dobrze. Będzie lepiej, jeśli nie będziesz tego oglądał. - Spuściłaś wzrok.

- Może chcesz coś do picia? - Pokręciłaś przecząco głową - Zimno ci? - Znów pokiwałaś na nie.

- Ushi, przestań zachowywać się przy mnie, jak przy dziecku. Jestem... - Chłopak odsunął gwałtownie ręcznik od twojej twarzy i pocałował cię.

Natychmiast do odepchnęłaś.

- Normalny jesteś? Co ty, w wampira się bawisz? - Spytałaś zirytowana.

- Marudna się zrobiłaś.

- Marudna? Czy ty wiesz, jak ten lekarz na mnie patrzył, gdy zobaczył te malinki? - Twoja powieka drgnęła.

- Chociaż miał świadomość, że jesteś zajęta. Nie narzekaj. - Wywrócił oczami i położył się obok ciebie.

Przerzuciłaś mu nogę przez biodra i położyłaś głowę na jego piersi, a potem wzięłaś w dłoń telefon i zaczęłaś oglądać filmiki, żeby poprawić sobie humor.

- Co oglądasz? - Spytał, zaglądając w ekran twojego telefonu.

- Oglądam sobie...To i owo. - Mruknęłaś, przyglądając się grze reprezentacji Japonii w piłce nożnej - Ciebie raczej takie coś nie interesuje.

- Niby nie, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek.

- Czy ty coś chcesz? - Odsunęłaś się i usiadłaś, przyglądając się chłopakowi.

- A skąd. - Zaprzeczył - Po prostu... - Nie wiedział co powiedzieć.

- Spać mi się chce. - Mruknęłaś, ziewając i wyłączyłaś telefon.

- Możesz iść spać. - Mruknął łapiąc cię w pasie i położył na sobie.

- Nie...Dzisiaj Seitaro miał przyprowadzić braciszka, a ja miałam się nim zająć. Za chwilę będę musiała wrócić do domu.

- Jeśli chcesz, to mogę ci pomóc. - Zaproponował.

- Z tego co kiedyś widziałam, to nie masz ręki do dzieci. - Zeszłaś z niego - Ale skoro chcesz, to chodź.

Naszykowaliście się, wyszliście i długo nie minęło, a siedziałaś w swoim salonie i czekałaś na chłopczyka. Oglądałaś jakiś denny film, gdy usłyszałaś drzwi i tuptanie małych stópek.

- One-Chan! - Krzyknął chłopczyk i skoczył na kanapę, a następnie na ciebie i mocno przytulił.

- Cześć młody. - Uśmiechnęłaś się, głaszcząc chłopca po głowie.

- A to kto? - Spytał, patrząc na Ushijime.

- To... - Zerknęłaś na zielonowłosego - Mój chłopak.

- Co? - Spytał zdziwiony, a jego dziecięce oczy się zmrużyły - Nie lubię go.

Parsknęłaś cicho śmiechem i pokręciłaś głową, chcąc zsadzić chłopca ze swoich kolan. On jednak postanowił pokrzyżować nieco twoje plany i mocniej cię przytulił, a następnie potajemnie pokazał Ushijimie język. Ten zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co chodzi dziecku.

- Ai-Chan...Zrobisz mi herbatki? - Spytał wesoło, a ty pokiwałaś energicznie głową i wyszłaś z salonu do kuchni, wtedy chłopcu zszedł uśmiech z twarzy i przeniósł wzrok na Ushijime - Zostaw Ai-Chan w spokoju. - Odparł w pełni poważny.

- Huh? O co ci chodzi?

Czarnowłosy podszedł do siatkarza i łapiąc a poły jego bluzy, zniżył go do siebie.

- Słuchaj...Ai-Chan mi się podoba, więc zostaw ją w spokoju.

- Nie, to ty mnie posłuchaj. - Wakatoshi delikatnie go odepchnął - Ai jest ze mną od kilku miesięcy, a jakiś młodszy gnojek mi jej nie odbierze. Ile ty masz w ogóle lat, gówniarzu?

- Trzynaście. - Prychnął - Jeszcze zobaczymy, kogo Ai-Chan woli. - Powiedział i odwrócił się, biegnąc w stronę kuchni.

- Boże, co za dzieciak. - Prychnął, przecierając twarz dłońmi.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro