Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział 45•

Siedziałaś z brodą opartą na dłoniach i obserwowałaś przebieg meczu, faktycznie Shiratorizawa nie odpuściła sobie treningów po twoim odejściu i bardzo cię to cieszyło. Byli niesamowici, zarówno w ataku, bloku, jak i odbiorze. Do serwów też nie było się co przyczepiać, były bezbłędne i cholernie silne. Kolejny atak Wakatoshi'ego zakończył się zdobyciem przez niego punktu...Dziesiątego z kolei. Patrzyłaś na niego z podziwem i zachwytem, co widział Oikawa.

- Może to i lepiej, że do siebie wrócili? - Szatyn szturchnął Iwaizumi'ego - Ai wygląda na szczęśliwą.

- I to jest najważniejsze. - Hajime pokiwał głową - Ale teraz o tym nie myśl, najważniejszy jest mecz.

- Masz rację, trzeba się skupić na wygranej.

- Chłopcy... - Zaczęłaś, nie patrząc na nich - Obgadujecie mnie, gdy siedzę obok was? - Spytałaś rozbawiona - Trochę dyskretniej to róbcie.

Obaj siatkarze poczerwienieli ze wstydu i już więcej się nie odezwali. Koniec końców Karasuno przegrało obydwa sety i nieco przybici, zasiedli na ławkach. Wstałaś i ruszyłaś w stronę Ushijimy, który stał do siebie tyłem. Położyłaś mu dłonie na ramionach i stanęłaś na palcach, całując jego kark, ale zaraz wytarłaś usta dłonią.

- Ale się spociłeś. - Mruknęłaś, a on odwrócił się do ciebie - Trzymaj. - Rzuciłaś mu ręcznik na twarz.

- Dzięki. - Kiwnął ci głową i wytarł twarz oraz kark - I jak? Dobrze nam poszło? - Spytał, przyglądając ci się.

- Bardzo dobrze. - Uśmiechnęłaś się - Kiedy twoje serwy tak się poprawiły? - Usiedliście na parkiecie na przeciwko siebie.

- W dniu, w którym zerwaliśmy... - Zaczął, wzdychając i podniósł na ciebie wzrok - Byłem zdenerwowany i wyżywałem się na piłce. Jakoś tak wyszło - Wzruszył ramionami.

- Czyli, że wyszło ci na dobre, tak? - Podniosłaś dłoń i poczochrałaś jego fryzurę - Dobrze się spisałeś. Moje gratulacje.

- Dziękuję. - Zamknął oczy i westchnął.

- Teraz będzie chwila przerwy i Karasuno będzie grało przeciwko mojej drużynie. - Powiedziała, patrząc przez ramię na zawodników - Potem znów przerwa i wy będziecie grać przeciwko nam.

- Karasuno się nieźle zmęczyło, więc Aoba Johsai nie ma trudnego zadania.

- Nie powinieneś lekceważyć żadnego przeciwnika, mogą cię zaskoczyć.

- Skoro tak mówisz...

~•••~

- No cóż mogę powiedzieć... - Spojrzałaś na drużynę - Jest to mecz sparingowy, więc nie dołujcie się, jeśli coś pójdzie nie tak...Wszystkie błędy można poprawić. - Mówiłaś, a wszyscy cię słuchali - Jednakże życzę wam powodzenia i jak najwięcej asów serwisowych. - Uśmiechnęłaś się i przytuliłaś każdego z nich.

- Wygramy dla ciebie, Ai-Chan! - Iwaizumi poczochrał twoja fryzurę, na co zachichotałaś.

- Wierzę w to.

- Zawodnicy! Na boisko!

Jeszcze raz rzuciłaś miłe słowa w stronę chłopców i usiadłaś na ławce obok trenera, który czekał na rozpoczęcie meczu. Z początku gra była spokojna, ataki były delikatne, a serwy mało efektowne. No, było spokojnie, a przynajmniej do zdobycia pierwszego punktu. Punkt zdobyła Shiratorizawa, co zdenerwowało całe Aoba Johsai. Czerwona lampka zapaliła się u Oikawy i Iwaizumi'ego. Po piątym punkcie zaczęli grać bardziej agresywnie.

Wzięłaś głęboki wdech, obserwując jak Ushijima przebija się przez blok Iwaizumi'ego i Kyōtani'ego. Kolejny punkt dla Orłów, już szósty z kolei. Może i kondycja zawodników z Seijoh była bardzo dobra, ale brakowało im czegoś, co w tej chwili miała Shiratorizawa. Zaufanie. Każdy z drużyny Orłów był w pełni skupiony i pewny, że jego przyjaciel stoi w danym miejscu. W Aoba Johsai tego brakowało, co chwilę oglądali się za siebie w obawie, że danego zawodnika nie będzie w wyznaczonym miejscu. Byli zdezorientowani, ale i biła od nich determinacja.

W pewnym momencie Shirabu i Goshiki w tym samym czasie rzucili się po piłkę, a wtedy nieszczęśliwie zderzyli się ze sobą. Patrzyłaś na to wszystko ze skupieniem wymalowanym na twarzy, chłopcy się podnieśli, jednak czarnowłosy widocznie odczuwał duży ból. Gdzieś zrobili błąd, jakby w jednej sekundzie całe zaufanie zniknęło. Rozejrzałaś się, jednak wydawało się, że nikt nie zwrócił na to zbytniej uwagi.

- Zaraz wrócę, trenerze. - Wstałaś i skierowałaś się na drugą stronę boiska, obchodząc je wokół - Trenerze. - Zaczęłaś, przysiadając się do starszego mężczyzny.

- Oh...Witaj, Ai. Co cię do mnie sprowadza?

- Goshiki zderzył się przed chwilą z Shirabu...I... - Zerknęłaś na wspomnianego wcześniej zawodnika - Powinien trener go zdjąć, widać, że nie czuję się dobrze.

- Nie zauważyłem żadnych zmian, nie sądzę, by trzeba było go zdejmować. Przez to Shiratorizawa może przegrać, rozumiem, że dla ciebie teraz ważne jest zwycięstwo twojej drużyny, ale...Co ty robisz? - Spytał zdziwiony, gdy podniosłaś dłonie.

- Czas dla Aoba Johsai! - Krzyknął sędzia, wskazując na ciebie.

- Lepiej niech trener go o to zapyta, bo taki mały uraz może okazać się czymś większym, sama wiem to po sobie. I źle mnie trener zrozumiał, w tym meczu nie liczę na wygraną Seijoh, obie drużyny są dla mnie bardzo ważne. Przykro mi, że trener tak powierzchownie mnie ocenił, do widzenia. - Skłoniłaś się wpas i odeszłaś do swojej drużyny, zostawiając starszego mężczyznę ze zdziwieniem na twarzy.

Kiedy podeszłaś do chłopców, żaden z nich nie pytał o powód, dla którego wzięłaś czas. Uzupełnili płyny i przygotowali się psychicznie na dalszą grę, pierwszy set niedługo miał się zakończyć, niestety, ale niekorzystnie dla twojej obecnej drużyny. Przerwa dobiegła końca, a na boisko wrócili siatkarze, ku twojemu zadowoleniu Goshiki został na ławce. Martwiłaś się, żeby czasami naprawdę coś poważnego mu się nie stało.

- Kiedyś bardzo ucierpisz na swojej dobroci. - Trener Seijoh spojrzał na ciebie - Okazujesz zbyt wiele serca dla innych, przez co na pewno niektórzy będą chcieli to wykorzystać.

- Będę się tym martwić, gdy faktycznie się to stanie. - Powiedziałaś i oparłaś brodę na dłoni - Na razie najważniejszy jest mecz.

~•••~

Przymknęłaś oczy i spuściłaś głowę, gdy ostatni, zwycięski punkt przeszedł na stronę Shiratorizawy. Niby mecz sparingowy, ale dla chłopców był naprawdę ważny. Powoli się podniosłaś i rozłożyłaś ramiona, a przybity Iwaizumi stanął przed tobą, więc objęłaś go i przytuliłaś. Nie kłamiąc, spodziewałaś się takiego wyniku, było ci szkoda drużyny Seijoh, ale miałaś małą nadzieję, że jednak wygrają. Byli tak blisko zwycięstwa, poróżniły ich zaledwie dwa punkty, w obu setach.

- Tooru-San...Nie płacz teraz. - Uprzedziłaś go, gdy odsunęłaś się od Hajime, a on zgryzł policzek od środka - Byliście niesamowici, jak zwykle z resztą, te dwa punkty...Następnym razem wygracie.

- Przestań... - Zacisnął pięści i odsunął się od ciebie - To twoja wina! Gdybyś ich nie trenowała, wygralibyśmy z palcem w nosie! - Łzy spłynęły po jego policzkach, gdy na ciebie krzyczał.

- Tooru-San... - Zaczęłaś spokojnie, podnosząc dłonie - Nie daj się ponieść emocjom...Doskonale wiesz, że to nigdy nie wychodzi ci na dobre.

- Zamknij się! Mówię pieprzoną prawdę! Od początku powinnaś trenować tylko nas! - Patrzyłaś na niego ze spokojem, przywykłaś do jego humorków, ale nie spodziewałaś się jego późniejszych słów.

- Huh? Czyli, że byłam ci tylko potrzebna do treningów i wygranych? - Spytałaś, krzyżując ramiona pod biustem.

- Dokładnie tak! - Pojawiał głową i wytarł łzy wierzchem dłoni.

- Oikawa! - Upominał go Iwaizumi - Nie krzycz na nią!

- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Jestem kapitanem i mam tu więcej do gadania, niż ty!

- Tooru-San! Jak możesz tak mówić do własnego przyjaciela?! - Zdenerwowałaś się, a reszta drużyn przyglądała się tej scenie.

- Nie wtrącaj się, ty tym bardziej nie masz nic do gadania! Moja drużyna przegrała przez ciebie i doskonale o tym wiesz!

- Co proszę? - Spytałaś przez zęby - Twoja drużyna? Mówiłam ci coś na ten temat... - Zacisnęłaś pięści - Znów będziesz zachowywał się jak pieprzony, zadufany w sobie laluś, tak?! Drużyna nie należy do nikogo!

- Gówno prawda! Wiesz co?! - Spojrzał na ciebie zdenerwowany - Dla naszej drużyny byłoby lepiej, gdybyś odeszła! Pewnie powiedziałaś im wszystko, co było potrzebne, żeby nas zniszczyć!

- To nie jest prawda! - Próbowałaś się bronić - Nigdy bym tego nie zrobiła!

Oikawa zaśmiał się gorzko i posłał ci spojrzenie pełne pogardy, w tej chwili rządziła nim złość, sam nawet nie panował nad tym, co mówił.

- Jesteś naprawdę naiwna, ale nie potrafisz kłamać.

Pokręciłaś głową ze zrezygnowaniem i wzięłaś głęboki wdech, pomimo tego, iż miałaś świadomość, że to pod wpływem emocji, to zabolało cię to.

- Przepraszam. - Powiedziałaś głośno - Nigdy złego słowa o was nie powiedziałam, ale jeśli uważasz, że to moja wina, to ja nie zamierzam się kłócić...To naprawdę nie jest potrzebne. - Twój ton głosu z każdym kolejnym słowem stawał się coraz bardziej spokojny - Ale trochę mi przykro, że tak myślisz. Mniejsza o to, pożegnajcie się z resztą, niedługo musimy wyjechać. - Zwróciłaś się, tym razem do reszty i odeszłaś w stronę wyjścia z hali.

- Jejku...Wielki Król jest taki podły dla swoich poddanych. - Prychnął Tsukishima - Ale nie sądzę, by ta dziewczyna była na tyle głupia, by dać sobą pomiatać. - Westchnął i zerknął na Tobio - Hej, Królu, coś nie tak? - Spytał kpiąco.

- Nic. - Prychnął i odwracając się, odszedł.

- Wielki Król nie potraktował dobrze Ai-Senpai, tak nie można! - Zbulwersował się Hinata.

- Masz rację, Hinata. - Sugawara mu przytaknął.

- To jak ją potraktowałeś było podłe. - Warknął Iwaizumi - Włożyła tyle serca w naszą drużynę i tyle nam pomagała...Jesteś okropny, nie zależy ci na niczym innym, niż wygrana! - Pokręcił głową i odszedł.

Wakatoshi, który słyszał wszystko, postanowił za tobą pójść. Nie chciał zostawiać cię samej w takiej sytuacji, wyszedł i od razu rzuciłaś mu się w oczy. Stałaś przy ławce i patrzyłaś w gwiazdy,, gdyż było już bardzo późno.

- Ai. - Odwróciłaś głowę w stronę Wakatoshi'ego.

******************************************

A jednak! Dałam radę się wyrobić!

Uff.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro