•Rozdział 36•
- Znalazł papiery?
- Tak. - Burknęłaś z twarzą w poduszkach.
- I pomyślał, że to twoje?
- Tak.
- Zezłościł się? - Zadał kolejne pytanie, siadając na krześle obrotowym.
- Tak.
- I wyrzuciłaś go z pokoju, bo zezłościł ciebie?
- Tak.
- No to nieźle. - Pokiwał głową, wzdychając.
- Nieźle? - Spytałaś przez zęby, podnosząc się na łokciach - Ty wiesz jaką on mi awanturę zrobił?
- Dobra, dobra. Przepraszam. - Podniósł dłonie w geście obronnym.
- W ogóle...Na cholerę chowałeś swoje papiery do mojej szafki?! - Spytałaś zdenerwowana.
- U mnie nie było już miejsca!
- To beznadziejne wytłumaczenie! Mogłeś je sobie położyć gdzieś na stole, czy coś, a nie u mnie! Przez ciebie się z nim pokłóciłam, idiota! - Rzuciłaś w niego papierami - Wypad! Zjeżdżaj stąd! - Wyrzuciłaś go z pokoju i zacisnęłaś pięść.
Wzięłaś telefon w dłonie i napisałaś kilka wiadomości do swojego chłopaka, a następnie usiadłaś na łóżku i czekałaś. Czekałaś na wiadomość. W końcu twój telefon zadzwonił, odebrałaś od razu.
- Halo?
- Musimy porozmawiać. Teraz.
- O-Oke... - Nie zdążyłaś dokończyć bo chłopak się rozłączył.
Wybiegłaś z domu w skarpetkach, chcąc to wszystko jak najszybciej wyjaśnić. Nie byłaś w stanie zrozumieć, jak on mógł nawet pomyśleć, że mogłaś go zdradzić? Nigdy byś tego nie zrobiła, za bardzo go kochałaś! Stanęłaś w miejscu, gdy zobaczyłaś poważną minę zielonowłosego. Chciałaś podejść i go przytulić, przeprosić, że musiał się tyle stresować, ale on...Odsunął się. Zdziwiona opuściłaś dłonie i zamrugałaś kilkukrotnie.
- Waka-Chan... - Zaczęłaś, ale on ci przerwał.
- To koniec.
Zmarszczyłaś brwi i rozchyliłaś usta, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Co? Jaki koniec? O czym ty mówisz? - Spytałaś, łapiąc go za dłoń.
- To co słyszałaś, Ai. Między nami koniec. - Powiedział, wyrywając swoją dłoń.
- Ale dlaczego?! - Spytałaś zdruzgotana - Przecież już ci tłumaczyłam, to nie moje papiery! Ja...Ja nie miałam zamiaru nigdzie wyjeżdżać! Nie zdradziłam cię! - Potok słów wylał się z twoich ust z prędkością karabinu maszynowego.
- Ai, daj spokój i się nie tłumacz. - Westchnął głośno.
- Nigdy nawet nie spojrzałam na innego, tak, jak na ciebie. Przecież ja nic nie zrobiłam! Kocham cię! - Krzyknęłaś, patrząc na niego z obawą.
- Dobrze wiesz, że związek oparty na kłamstwie jest niczym i nie ma przyszłości.
- Na kłamstwie? O czym ty do cholery mówisz?!
- Mogłaś chociaż powiedzieć wcześniej, że ci się znudziłem.
- Co? Kompletnie cię nie rozumiem! - Rozłożyłaś ramiona na boki.
- Usłyszałem od pewnej osoby, że ostatnimi czasy zaczęłaś spotykać się z Oikawą.
Całkowicie cię zamurowało, że niby ty i...Oikawa? Że co do cholery? Przecież to było niemożliwe! Traktowałaś go tylko i wyłącznie jako przyjaciela, nic więcej!
- Przecież to mój przyjaciel. Jak ja niby miałam się z nim spotkać, skoro...Ja go nie widziałam od trzech miesięcy!
- Posłuchaj, nie chce się z tobą kłócić. Jak mamy się rozstać, to przynajmniej w pokoju, a nie w kłótni. - Skrzyżował ramiona na torsie.
- Ja się na to nie zgadzam! Jeszcze kilka godzin temu wszystko było w porządku, a teraz nagle coś ci się odwidziało?! Może jeszcze powiesz, że nigdy mnie nie kochałeś?!
- Tak. - Spojrzał na ciebie z powagą - Dokładnie tak.
Ushijima spodziewał się kolejnego wybuchu złości z twojej strony, ale ty po prosto stałaś. W krótkich spodenkach, luźniej bluzce i skarpetkach. Wtedy też, niespodziewanie niebo zrobiło się nieco ciemniejsze, a z niego zaczęły spadać płatki śniegu. Nie były to delikatnie płatki, zaczęło mocno pruszyć, ale to nie było teraz dla ciebie ważne. Szok ogarnął chłopaka, gdy w kącikach twoich oczu zaczęły zbierać się łzy.
- Jeśli mnie nie kochałeś... - Zaczęłaś, wyciągając powietrze z sykiem - To dlaczego zrobiłeś mi nadzieję? - Twój głos zaczął się łamać - Udawałeś, że mnie kochasz tylko po to, żeby zobaczyć jak bardzo naiwna jestem, tak?!
- Nie, chciałem prawdę mówiąc, zmusić się do miłości. Zobaczyć, czy jestem w stanie kochać, ale niestety. Te pocałunki, czułe słówka i gęsty...To nie moje klimaty.
- Jesteś podły. - Wytarłaś łzy, nie chcąc pokazywać przed nim swojej słabości - Czyli to wszystko dla ciebie nic nie znaczyło?
Pokręcił głową. Spuściłaś głowę, zaciskając powieki. Kiedy podniosłaś wzrok, zobaczył w twoich oczach zdeterminowanie. Złapałaś go za kark i schyliłaś do siebie, wpijając się w jego usta.
- Ai, to nie ma sensu. - Powiedział, gdy się od niego odsunęłaś.
- Okej...Rozumiem. - Odwróciłaś się i na sekundę zatrzymałaś.
Uśmiechnęłaś się sztucznie do siebie, a następnie odeszłaś. Ushijima patrzył jak odchodzisz, znikasz za furtką, a następnie za drzwiami swojego domu.
- I jak? Szybko wybiegłaś z domu, pogodziłaś się z Wakatoshim? Oi, siostra? - Hayato wyszedł z kuchni, a gdy zobaczył twoje zaczerwienione oczy.
- Nii-San... - Zawyłaś i wtuliłaś się w jego tors.
Mężczyzna nic już nie powiedział, jedynie objął cię ramionami i westchnął.
W tym momencie do domu ktoś zapukał, Hayato krzyknął głośne "Proszę", a do środka wszedł Seitaro.
- Ohayo! - Powiedział radośnie, ale zaraz uśmiechnął zszedł mu z twarzy, gdy zobaczył sytuację w której obecnie się znajdowałaś - Co się stało?
W odpowiedzi zaczęłaś głośniej płakać, na co czarnowłosy się wzdrygnął. Odchrząknął i odważył się podejść, położył dłoń na twojej głowie i pogłaskał cię po niej. Na oślep sięgnęłaś dłonią w bok i przyciągnęłaś chłopaka swojego brata do was, przytulając teraz ich obu.
- Sei-Chan, zajmij się nią na chwilę...Muszę gdzieś zadzwonić. - Hayato na chwilę cię zostawił i wyszedł z telefonem przy uchu.
- Powiesz mi, co się stało? - Kubota potarł twoje plecy, a drugą dłoń trzymał na czubku twojej głowy.
- Chłopak ze mną zerwał. - Wychlipiałaś, mocząc bluzę mężczyzny.
- Jakim trzeba być debilem, żeby zostawić taką wspaniałą dziewczynę. Wiesz...Jakbyś chciała, to zawsze z Hayato możemy zrobić mu jakiś żart. - Odsunęłaś się od niego i spojrzałaś zapłakanymi tęczówkami na niego - No powiedz, nie chciałabyś zobaczyć jak dzieje mu się coś zabawnego? - Spytał z uśmiechem.
Kąciki twoich ust drgnęły, a on się roześmiał radośnie.
- Wyobraź sobie tego chłopaka w różowych włosach, taką farbę nietrudno podrzucić, a efekt jest cudowny!
- Oi, Onee-San. - W pomieszczeniu pojawił się Hayato - Za dwie godziny będziemy mieć gości. Ogarnij się nie co, bo widzę, że już ci lepiej.
- Oh...Dobrze. - Powiedziałaś, przecierając oczy wierzchem dłoni - To ja może...Pójdę na górę...Do pokoju. - Tak jak powiedziałaś, tak też zrobiłaś.
Usiadłaś na łóżku i wzięłaś telefon dłonie, akurat wtedy dostałaś wiadomość.
Oikawa :
Przygotuj jakiś smutny film i dużo chusteczek, niedługo będziemy.
Podniosłaś brwi zdziwiona, ale koniec końców na twoich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Zawsze mogłaś na nich liczyć i to widocznie się nie zmieniło. Opadłaś plecami na łóżko, gdy zabolał cię brzuch. Skrzywiłaś się nieco, czując zawroty głowy, ale postanowiłaś to zignorować. Myślałaś, że to tylko przez stres.
******************************************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro