~ XI ~
Chyba popadłam w jakąś dziwną aurę.
Tesseract.
Eter.
Tesseract.
Loki!
A nie, jednak nie...
To tylko...
Początek bogów.
A na początku była ciemność.
A z niej wyłoniła się jasność.
Lecz z czasem... bogowie zaczęli ze sobą walczyć.
I tym sposobem...
Nastała wojna.
Wojna między bogami.
I śmierć.
Śmierć wielu zbłąkanych dusz, kuszonych przez lata potęgą władzy i świetlności.
Przeklęty Laufey!
Tak więc... nicość. Czekało na dusze ich wygnanie do wiecznej ciemności.
Śmierci.
[Proszę nie pytać, co tam jest w tle. To niespodzianka =)]
A więc tak - to jest dość stary rysunek, bowiem ma już koło 2 - 3 tygodnie (no, naprawdę stary xD), ale nie mogłam go znaleźć i... i. Byłam zarobiona innym rysunkiem =). Już za niedługo go wstawię, tylko muszę jeszcze odnaleźć i porozmawiać z _PixelFox_.
Zapraszam serdecznie do jej artbuka!
(Poprawnie napisane, na 100 % c: )
Kocham Was wszystkich i dziękuję, że jesteście, choć ja mam niezwykle mało czasu na internety...
Jest zbyt ładna pogoda, by marnować czas w domu. No niestety, ale zbyt bardzo kocham kolarstwo i pływanie, aby ciągle malować. A w dodatku - zostało już tylko 23 dni szkoły! Potem będę malować, ile zechcecie!
Trzymajcie się kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro