Rozdział 24
- Huh? Ale jak to? - Spytała zrezygnowana Kita - Mieliście dzisiaj przyjechać. - Mruknęła smutna.
- Przepraszam, ale to nie my o tym zadecydowaliśmy. - Odrzekł Samu, opierając się wygodniej na fotelu.
W tym samym momencie Tsumu rozmawiał z Toshie i przeżywał to bardziej, niż ktokolwiek inny.
- Tsumu, czy możesz przestać drzeć mordę?! - Wydarł się na niego szarowłosy, aż poczerwieniał od złości na twarzy.
Kita mimowolnie się uśmiechnęła. Zaczęła jeszcze bardziej tęsknić za bliźniakiem, co powodowało u niej dziwny skręt w żołądku.
Kiedy bliźniacy rozmawiali ze swoimi, dziewczynami, w międzyczasie również krzycząc na siebie, do ich domu zawitał niespodziewany gość.
- Daj chwilę, pójdę sprawdzić, kto to. - Chłopak nie rozłączając się, odłożył telefon do kieszeni spodni.
Atsumu widząc, jak jego brat wychodzi, również za nim poszedł. Szarowłosy otworzył drzwi i zaniemówił.
- Kto przyszedł?!
Szybkie kroki po schodach Atsumu rozeszły się po całym domu. Przybiegł do brata i zajrzał mu przez ramię.
Na jego twarzy widoczny był zachwyt pomieszany z szokiem.
- Kita-San! - Zawołali i rzucili się starszemu koledze na szyję.
Shinsuke mógł stwierdzić, że nie spodziewał się tak energicznej reakcji z ich strony, ale zrobiło mu się bardzo miło.
Poklepał ich po plecsh z delikatnym uśmiechem.
A Kita i Toshie postanowiły się rozłączyć i nie przeszkadzać im w rozmowie. W końcu mogły zadzwonić potem.
~
Atsumu naciągnął czapkę na uszy i potarł zmarznięte dłonie. Kiedy Inarizaki przekroczyło próg budynku, otoczyło ich przyjemne ciepło.
Na zewnątrz brakowało jedynie śniegu, temperatura była naprawdę niska.
- Widzieliście gdzieś kogoś z Itachiyamy? - Spytał Kita, rozglądając się za wcześniej wspomnianymi osobami.
- Idę do automatu! - Zawołał Atsumu i ruszył w losową stronę, by znaleźć maszynę.
Po niedługiej chwili naprzeciw drużynie Inarizaki wyszedł Motoya. Uśmiechnął się na ich widok i podszedł, witając się w pierwszej kolejności z Kapitanem.
- Miło mi was widzieć. Dziękuję, że przyjechaliście. - Szatyn przywitał siatkarzy z Hyogo bardzo ciepło - Chodźcie śmiało, zaprowadzę was do szatni.
Nastolatkowie ruszyli za Libero spokojnym krokiem, rozglądając się wokół. Faktycznie po hali kręciło się sporo drużyn, jak i osób zainteresowanych meczami.
Atsumu zatrzymał się przed automatem i wrzucił pieniążki, po czym wystukał numer. Patrzył, jak sprężyna powoli zaczyna się kręcić, a jego ulubiony napój spada na dół.
Mlasnął leniwie i schylił się po niego, po czym, już z napojem w dłoni, odwrócił się.
Jak wielkie było jego zdziwienie, gdy ktoś popchnął go na automat i docisnął do niego dłonią. Zamrugał zszokowany i podniósł wzrok.
- Chyba jeszcze w życiu mnie tak agresywnie nie przywitałeś. - Burknął, patrząc na wściekły wzrok Sakusy - O co tym razem masz do mnie problem?
- Miałem spuścić łomot Osamu, ale skoro się napatoczyłeś, to nie będę narzekał. - Warknął czarnowłosy.
- O co ci chodzi?
- Nie wiem, w co wy się bawicie, ale nie pozwolę wam skrzywdzić ani Kity, ani Toshie. - Sakusa ścisnął jeszcze mocniej bluzę blondyna - Zrozumiałeś?
- Przecież nikt ich nie chce skrzywdzić. - Atsumu zaśmiał się nerwowo i uniósł dłonie w geście obronnym - Ja naprawdę nie wiem, co cię tak zdenerwowało, ale mogę poręczyć za nas obu, że nie robimy żadnych głupich rzeczy na boku.
- Widziałem co innego. - Siatkarz Itachiyama uniósł dumnie głowę, patrząc gniewnie na Miye - I widziałem to bardzo dokładnie.
Kiedy zacisnął szczękę, Tsumu słyszał, jak zazgrzytały mu zęby. Nie ukrywał, że był nieco zlękniony postawą Kiyoomiego, a przecież nie chciał się z nim bić.
- Macie tupet, żeby odpierdalać takie rzeczy, kiedy nie ma ich w pobliżu.
Atsumu czuł, że sytuacja robi się coraz to bardziej nieciekawa. Złapał Kiyoomiego za nadgarstek i odepchnął od siebie.
- Posłuchaj, Kiyoomi-Kun. - Odezwał się w końcu po dłuższej ciszy - Nie wiem, co zobaczyłeś albo co usłyszałeś, ale nic się nie wydarzyło. Jestem czysty, mój brat też.
Sakusa zdezynfekował swoje dłonie, przyglądając się rozgrywającemu wrogo.
- Naprawdę uważasz, że gdybyśmy mieli kogoś na boku, to tak bardzo byśmy się starali o-
- Już wystarczy. - Przerwał mu - Nie będę dłużej słuchał twoich perfidnych kłamstw.
- Dlaczego nie dasz sobie nic wytłumaczyć?
Sakusa zrobił krok w stronę brązowookiego.
- Wiedziałem, że będą z wami same problemy, wy parszywe Lisy. - Wywarczał, a Atsumu ponownie uderzył plecami w automat.
Zirytowany postawą Sakusy wobec niego, złapał go za fraki i odepchnął od siebie.
***
Osamu ruszył na poszukiwania brata razem z Motoyą, który zaoferował mu swoją pomoc. Przechadzali się po wszelkich zakamarkach głównej hali, aż nie usłyszeli rozmowy dwójki nieznanych im ludzi.
- Słyszałeś? Podobno Sakusa z Itachiyamy pobił się z rozgrywającym Inarizaki. - Powiedział z entuzjazmem jeden z nich.
- Serio? O matko...Nie chciałbym tego zobaczyć, oboje są przerażający nawet kiedy zwyczajnie stoją. - Dodał drugi z chłopaków, robiąc kwaśną minę.
- Ale wybrali sobie dobre miejsce, do tego automatu raczej nikt już nie chodzi. Chciałem ich rozdzielić, ale ostatecznie spękałem. - Parsknął śmiechem.
Osamu i Motoya spojrzeli na siebie, po czym ruszyli biegiem na tyły hali.
- Z drogi! - Zawołał Motoya, a dwóch siatkarzy z Nekomy odsunęło się szybko na bok.
Motoya z pośpiechu niemalże nie zderzył się z Tanią, która przebrana już w strój sportowy, szykowała się do rozgrzewki.
- Uważaj trochę może, co?! - Zawołała zdenerwowana, ale kiedy rozpoznała Motoye, jej wyraz twarzy stał się zmartwiony - Ej, gdzie się tak spieszysz?!
- Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać, to ważne! - Odkrzyknął jej naprędce.
Postanowiła pobiec za nimi.
I tak oto, całą trójką wpadli do miejsce, w którym Atsumu i Sakusa toczyli ze sobą zażartą walkę.
Motoya natychmiast złapał swojego kuzyna za ramiona i odciągnął do tyłu, to samo z Atsumu zrobił szarowłosy.
A Tania stała i próbowała zrozumieć, co tak właściwie zobaczyła. Owszem, Kiyoomi bardzo często był uszczypliwy i drwił z ludzi, ale nie przypuszczała, że mógłby kogoś pobić.
Nie chciała jednak wtrącać się. Skoro chłopcy byli w stanie ich zatrzymać, to jej pomoc była chwilowo zbędna.
Minęło parę dobrych minut, aż uspokoili wkurzonych siatkarzy. Osamu posadził brata pod ścianą i spojrzał na niego. Nie był bardzo poturbowany, miał tylko zaczerwieniony policzek i lekko rozwaloną wargę.
Motoya ściągnął maseczkę Sakusy i spojrzał na jego twarz, ta pozostała nienaruszona przez bójkę. Jedynie knykcie i łokcie nastolatka były widocznie pościerane.
- Co w was wstąpiło? - Spytał zaskoczony Motoya, przytrzymując kuzyna w miejscu - Kiyoomi, to do ciebie niepodobne!
Sakusa parsknął drwiącym śmiechem i przeniósł wzrok na Osamu. Szarowłosy wyczuł, że coś jest nie tak.
- No proszę...Kolejna gnida właśnie się pojawiła. - Odparł ochrypniętym głosem - Zatłukę cię za twoje lepkie łapska! - Warknął i wyszarpał się z uścisku Komoriego.
Nim zdążyli zareagować Osamu dostał solidnie w twarz. Obaj siatkarze przewrócili się, szarpiąc.
Motoya dalej nie rozumiał wściekłości brata, jednak w tej chwili go to nie interesowało. Musiał zażegnać ten spór.
- Już wystarczy, Kiyoomi.
Sakusa spojrzał przez ramię na Tanie, która złapała go za nadgarstek. Pociągnęła go delikatnie, a on nie protestował.
Drugą dłoń ułożyła na jego klatce piersiowej. Czuła, jak nienaturalne szybko biło jego serce, był wściekły. Popchnęła go i cofnęła o parę metrów, zrównując z nim kroku.
- Zamiast rzucać się na kogoś z pięściami, może wytłumacz, dlaczego zrobiłeś się taki agresywny?
Kiedy nie uzyskała odpowiedzi, zmrużyła powieki.
- Zapytałam o coś. - Szturchnęła swojego ukochanego w ramię - Odpowiedz z łaski swojej.
Sakusa przeniósł na nią swój wzrok i jakby za sprawą magicznego zaklęcia, złagodniał.
- Co się stało, Kiyoomi? - Spytała zmartwiona, dotykając jego policzka.
- To się stało. - Warknął i wyciągnął z głębokiej kieszeni dresów pogniecione zdjęcie, po czym rzucił nim w bliźniaków - Cholerne Lisy!
Tania spojrzała na fotografie, po czym przeniosła wzrok na dwóch braci. Zrobiło jej się ich szkoda. Przejechała językiem po zębach, a Motoya podniósł zdjęcie.
Przeskanował je wzrokiem.
- I o to zrobiliście tyle zamieszania? - Spytał brązowowłosy, po czym westchnął, podnosząc swój spokojny wzrok - Moglibyście wytłumaczyć, o co chodzi z tym zdjęciem?
Bliźniacy jeszcze nigdy w życiu nie usłyszeli tak chłodnego tonu głosu u Libero Itachiyamy.
~
Kiedy wszelkie niespójności zostały wytłumaczone, Kiyoomi znacznie ochłonął.
Na miejscu znalazły się również Kita i Toshie, które widząc, że ich chłopcy mieli poobijane twarze, przestraszyły się nie na żarty.
- Osamu, co się stało? - Spytała zmartwiona Kita, łapiąc delikatnie jego twarz w dłonie.
- Wszystko okej, nie bój się. - Pogłaskał ją po głowie, widząc jej wyraz twarzy - Trochę się posprzeczaliśmy.
Toshie trzymając za ramię Atsumu, spojrzała wnikliwie na kuzyna i brata. Oni byli w trakcie rozmowy na temat zainstniałej sytuacji, ale jakby wyczuli złą aurę rudowłosej, spojrzeli na nią.
- Co im zrobiliście? - Spytała groźnie.
- Ja jestem czysty. - Motoya podniósł dłonie ku górze - Palcem go nie pstryknąłem.
Przeniosła wzrok na Kiyoomiego, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo zdenerwowana Kita do niego dopadła.
- Kiyoomi, ty jesteś niepoważny! - Zawołała, podchodząc do niego żwawym krokiem - Ja wiem, że ich nie lubisz, ale żeby aż tak?! - Wskazała dłonią na bliźniaków.
Sakusa obserwował ją znudzonym wzrokiem, a kiedy nic nie powiedziała, zagarnął ją do siebie ramieniem.
- Przytulas nie sprawi, że ci wybaczę. Wielokrotnie ci już powtarzałam, że nie powinieneś się bić. Z nikim.
Toshie sięgnęła dłonią do swojego plecaka i wyciągnęła z niej wodę utlenioną.
- Czy ty masz wszystko w tym plecaku? - Zdziwił się Osamu, patrząc na nią.
- Noszę to na takie właśnie wypadki. - Burknęła, patrząc na nich karcąco.
Wyjęła również czysty wacik i nasączyła go, po czym podeszła i odkaziła wargę swojego ukochanego.
Syknął parę razy, ale nie szarpał się. Toshie wyrzuciła zurzyty wacik, który zdążył przybrać kolor delikatnego różu.
- Jak się czujesz? - Spytała widocznie zmartwiona jego stanem.
- Mama zawsze mówiła, że pocałunek anioła leczy rany. - Uśmiechnął się delikatnie, ale od razu poczuł ból - Nie będę miał nic przeciwko, jeśli jeden z nich mnie wyleczy.
- W życiu nie słyszałam bardziej tandetnego tekstu. - Zaśmiała się, nieco się rozluźniając - Ale doceniam twoje starania, Atsumu.
Osamu zamrugał zdziwiony, gdy Kita zmierzyła go dziwnym wzrokiem.
- Co?
- Nic, patrzę co jest nie tak z twoją twarzą. - Walnęła prosto z mostu - Chyba masz krzywy nos. - Zmarszczyła brwi, mrużąc oczy.
- Nie, akurat on jest krzywy od zawsze. - Wskazał palcem na swoją część ciała.
- Ale teraz jest bardziej, do tego leci ci krew. - Przyłożyła mu chusteczkę do node najdelikatniej, jak tylko była w stanie - Może jest złamany?
- Chyba nie...
***
Pod stopy Atsumu przytoczyła się piłka. Siatkarz pochylił i złapał ją jedną dłonią, podnosząc.
Kiedy się wyprostował, spojrzał wprost w brązowe oczy znanego mu siatkarza.
- Yaho, Atsumu-Kun! - Zawołał wesoło brązowowłosy, podchodząc do niego spokojnym krokiem - Dawno się nie widzieliśmy!
- Tooru-Kun... - Zlustrował go wyzywającym wzrokiem - No popatrz, jakoś twoja osoba całkowicie wypadła mi z głowy.
- Niemiły, jak Iwa-Chan! - Zawołał z bóle w głosie, jednak po chwili się uspokoił.
- Nie pochlebiaj mi. - Parsknął rozbawiony blondyn - Widziałeś rozkład tabel?
- Pewnie, że tak. - Tooru oparł jedną dłoń na biodrze - Zetrę twoją drużynę na proch. - Rzekł pewny siebie.
- Co mówiłeś? - Atsumu nadstawił ucho drocząc się z zaprzyjaźnionym siatkarzem - Krajowe chyba tego nie usłyszały.
- Ty gnoju. - Zaśmiał się Oikawa, klepiąc po plecach Miye.
Chłopcy wybuchli śmiechem i pogrążylisie w rozmowie. Tsumu dowiedział się o wyjeździe kolegi do Argentyny i wcale nie krył zainteresowania.
Pogadali jeszcze chwilę, aż Atsumu zauważył coś w oddali. A raczej kogoś.
- Hmm? - Atsumu podszedł bliżej stojącego z założonymi rękami Oikawy - Co to za gość, podrywający moją dziewczynę? Chyba od ciebie, ale z daleka nie widzę twarzy. - Mruknął z zaciekawieniem.
Oikawa zerknął na niego, po czym wrócił do gapienia się na swojego kouhaia.
- To tylko Yahaba. - Mruknął były rozgrywający Seijoh.
- Yahaba, mówisz? - Blondyn potarł brodę w zamyśleniu - Czy to czasami nie jest-
- Ta, to właśnie on. - Przerwał mu brązowowłosy jakby przewidział, co Miya chcę powiedzieć - Jest raczej nieszkodliwy, ciągle stara się poderwać menadżerki, ale jakoś nigdy nie widziałem, że zrobił jakikolwiek postęp.
Atsumu słuchał go z zainteresowaniem.
- Zwykle kończy się po krótkiej rozmowie. - Wzruszył ramionami - Szybko się nakręca na nowe znajomości, ale równie szybko traci zainteresowanie. - Parsknął z rozbawieniem - Ale chyba twoją dziewczyną bardziej się zainteresował.
Nastała cisza między nimi, podczas której z nie krytą bezczelnością przyglądali się Shigeru.
Chłopak czuł to i tak, jak do wzroku Oikawy zdążył przywyknąć, tak obserwacja rozgrywającego Inarizaki bardzo dała mu w kość. Nie przypuszczał nawet, że trafił na jego dziewczynę.
Wkrótce na horyzoncie pojawiła się również Kita, szukająca swojej kuzynki. Keidy tylko do nich odeszła, Yahaba odzyskał swoją wcześniejszą werbe i na nowo zyskał zainteresowanie, tym razem obiema dziewczynami.
Kiedy rozgrywający tak stali i oceniali podryw Yahaby, który co się oszukiwać, nie był skuteczny, zawędrował do nich Osamu, niemogący nigdzie znaleźć swojej kobiety.
- Oi, Tsumu, widziałeś gdzieś Kitę? - Spytał wprost, zatrzymując się pomiędzy siatkarzami.,
- Właśnie w tym momencie jest podrywana przez innego chłopaka. - Zakomunikował mu bliźniak - I nie jestem nim ja. - Wyszczerzył się blondyn.
- Ara ara...Który to? - Spytał znudzonym głosem.
Oikawa kiwnął głową w stronę stojącej trójki.
- Że...On? - Spytał z drwiącym uśmieszkiem, lustrując Yahabe wzrokiem - Kto to? - Zaśmiał się.
- To tylko Yahaba. - Odparł Tooru, przekrzywiając głowę na bok.
- Tak, tak, tylko Yahaba. - Tsumu pokiwał głową, robiąc przy tym dzióbek z ust i przybierając identyczną pozę, co były Kapitan Seijoh.
Osamu zmarszczył brwi na ich słowa, ale postanowił więcej o nic nie pytać.
I koniec końców cała sprawa zakończyła się na tym, że kontynuowali swoje bezczelne ocenianie podrywu Yahaby, tym razem również w towarzystwie Osamu.
- Hmmm...Toshie nie poderwiesz w ten sposób. - Mruknął Atsumu, choć Yahaba nie mógł tego usłyszeć.
- A Kite prędzej zrazi tym poklepywaniem po głowie. - Dodał Osamu - Pewnie gdzieś tutaj czai się już Kiyoomi, to go zaraz przyatakuje.
Oikawa przysłuchiwał się ich wymienie zdań, sam próbując się nie roześmiać. Był to naprawdę zabawny widok.
- Nie jesteście zazdrośni? - Spytał z zaciekawieniem.
Chłopcy ucichli na moment i spojrzeli na niego obojętnym wzrokiem.
- Przecież to tylko Yahaba. - Odparli jednocześnie.
Oikawa pokiwał głową i uśmiechnął się dziwnie.
Wtedy na horyzoncie ukazał się nie kto inny, jak maniak czystości, Kiyoomi Sakusa.
Atsumu i Osamu już zacierali ręce, więc gdy tylko czarnowłosy przechodził niedaleko, pociągnęli go do ich małego kółeczka obgadywania Yahaby.
- Kiyoomi-Kun, słuchaj! - Zawołał Atsumu, ale zaraz jego dystans został zwiększony.
- Znowu chcesz dostać? - Spytał groźnie, dalej zdenerwowany As.
- Nie, nie, nic z tych rzeczy. - Blondyn podniósł dłonie w geście obronnym - Chcę cię poinformować, że ktoś właśnie dotyka swoimi brudnymi łapami twoją siostrę.
Sakusa rozejrzał się leniwie, a jego wzrok spoczął na dziewczynach i rozgrywającym.
- Nic więcej nie mów. - Siatkarz Itachiyamy minął ich, chowając dłonie do kieszeni spodni - A więc wybrałeś śmierć, ty brudna siatkarzyno. - Burknął do siebie groźnym tonem.
- Przeraża mnie, ilekroć stoję obok niego. - Przyznał Oikawa, odprowadzając wzrokiem Sakuse.
- Da się do niego przywyknąć. - Odparł Osamu, zwracając na siebie uwagę brata i Tooru - Wydaje się okropnym chamem... I w sumie taki jest, ale ma też swoje dobre strony. - Wzruszył ramionami.
- Fakt, bardzo martwi się o swoją rodzinę i by za nią zabił. Dosłownie. - Atsumu wskazał na swoją obitą twarz - No i często dam wyciąga swoje wnioski, zamiast coś wytłumaczyć.
- To jego sprawka? - Zaciekawił się były Kapitan.
- Trochę się poszarpaliśmy rano. - Potarł kark dłonią - Choć w sumie trochę nam się należało. - Syknął pod nosem - Ale przyznaję, nie wiedziałem, że umie się bić. - Zaśmiał się.
- Mhm...Nie powiem, ciekawy facet. - Mruknął Tooru.
~
Atsumu stał ze zirytowaną miną i słuchał, jak jego ukochana prowadzi żywą konwersacje z Shigeru.
Miya westchnął, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę swojej kobiety. Toshie jednak nie reagowała, tłumacząc swojemu rozmówcy powody przeprowadzenia meczy charytatywnych oraz kto z kim będzie zmierzyć się podczas tych dwóch dni.
Kiedy Yahaba zerknął na Atsumu, dosłownie na moment, od razu tego pożałował. Rozgrywający stał z założonymi rękoma, mierząc go pogardliwym wzrokiem.
Toshie zauważyła mine Yahaby i odwróciła się do swojego chłopaka. Twarz Atsumu natychmiast rozświetlił uroczy uśmiech.
- Kochanie, nareszcie na mnie zwróciłaś uwagę! - Zawołał szczęśliwy.
- Cały czas mam świadomość twojej obecności. - Przyznała od razu - Coś nie tak?
- A skąd. - Wymusił w jej stronę kolejny uśmiech i pochylił się do niej - To wcale nie tak, że mam ochotę zatłuc tego gnoja, który cie podrywa. Wcale, a wcale. - Ostatnie zdanie wręcz wycedził.
Wyprostował się, a rudowłosa zmierzyła go swoim przenikliwym wzrokiem.
- Dobrze, skoro ci to nie przeszkadza. - Wzruszyła ramionami i odwróciła się, wracając do rozmowy z rozgrywającym Aoby.
Atsumu przymknął oczy i czuł, jak żyłka na czole zaczyna mu nieprzyjemnie pulsować od zdenerwowania.
Skarbie, jesteś tak pociągająco inteligentna, ale teraz boli mnie serce, kiedy nie zrozumiałaś tej aluzji.
Zapłakał w myślach z rozpaczy.
- A co z tą drużyną? - Spytał Shigeru, podchodząc bliżej rudowłosej i wskazując palcem na papiery, które trzymała w dłoniach. Zerknął na nią.
Ty gnoju, podejdź do niej krok bliżej, a cię powieszę za jaja.
Atsumu zacisnął szczękę, uwydatniając swoją żuchwę. Jego usta lekko się ścisnęły, ukazując zdenerwowanie blondyna.
Jednak okazało się, że Yahaba nie musi bliżej podchodzić. Atsumu, po kilku kolejnych sekundach stracił swoją cierpliwość.
Po prostu podszedł do zielonookiej, złapał ją w pasie i wziął na ręce, po czym odszedł od nachalnego gracza Seijoh.
- Hm? Myślałam, że wytrzymasz dłużej. - Parsknęła rozbawiona nastolatka.
- Nie irytuj mnie kobieto. - Burknął i kilkadziesiąt metrów dalej odstawił ją na równe nogi - Nie będę się tobą dzielić.
- Jesteś zabawny, kiedy robisz się zazdrosny. - Trąciła palcem jego zadarty nosek.
- Ha? Co takiego cię, bawi? - Spytał, starając się udawać groźnego.
Przystanął, dalej trzymając ją za nadgarstek.
- Mówiłam? Uroczy. - Zaśmiała się, chcąc dotknąć jego twarzy.
- Nie dotykaj mojej twarzy tą ręką, zarazki Yahaby mogą źle wpłynąć na moją twarz. A co, jeśli zbrzydnę?
- Osamu na pewno miałby niezły ubaw. - Parsknęła, opuszczając dłoń - A Kiyoomi więcej okazji do żartów z ciebie.
- Doprawdy pocieszające. - Rzekł sarkastycznie i odwrócił głowę w bok, gdy Toshie objęła go - Teraz to spadaj do Yahaby.
- Mogę? - Droczyła się z nim.
- Nie. - Odburknął i zerknął na nią kątem oka, po czym od razu odwrócił wzrok.
Westchnął, próbując być dzielny i nieustępliwy. Komori zaczęła delikatnie jeździć palcami po jego karku, uważnie wpatrując się w jego twarz.
- Uh...Jak ja nie nienawidzę tego, że nie potrafię się na ciebie złościć. - Odwrócił się i pocałował ją, łapiąc mocno w talii.
Toshie mruknęła zadowolona i zakręciła sobie na palcu jedno z krótkich pasem jego blond włosów.
- Atsumu... - Zaczęła uroczym głosem, gdy się od niego odsunęła.
- Hm? - Złożył kolejny, słodki pocałunek na jej policzku.
- TERAZ BĘDZIESZ ŁYSY, HAHAHA! - Zawołała, głośno się śmiejąc, przez co siatkarz chwilowo ogłuchnął - Dotknęłam twoich włosów tą ręką! - Wykrzyczała, pokazując mu swoją lewą dłoń.
Miya zrobił groźną minę i spróbował ją żartobliwie kopnąć w pośladki, ale rudowłosa zdążyła szybko uciec.
~
- Pewnie, że cię pamiętam. - Kita uśmiechnęła się łagodnie - Jesteś rozgrywającym z Seijoh, prawda? Oikawa... - Zastanowiła się chwilę - Tooru?
- Bezbłędnie. - Uśmiechnął się do niej zniewalająco.
- Gratuluję dzisiejszych meczy, choć to dopiero początek, ale pokazaliście poziom. - Przyznała z podziwem, splatając dłonie za plecami.
- Ty jesteś z Inarizaki? - Spytał niepewnie, na co czarnowłosa pokręciła głową.
- Itachiyama. - Poprawiła go.
- Och tak, wybacz. Skojarzyłem cię z bliźniakami z Inarizaki, wybacz. - Machnął parokrotnie dłonią.
- Dobra, Yahaba, Yahabą, ale o niego to już jestem zazdrosny. - Burknął Osamu, przechodząc ze swoim bratem niedaleko rozmawiającej dwójki.
- No to idź do niej, co za problem? - Spytał, nie rozumiejąc jego wahania - Jeśli ci nie pasuje to, to ją stamtąd zabierz.
- Sądzisz, że to będzie okej?
- No na pewno, jak będziesz tak stał, to za wiele nie osiągniesz.
- Nie wkurzy się?
- A kogo to obchodzi? Ten typ jest zajebiście przystojny, oczywiście nie tak, jak ja, ale jednak. - Pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów.
Osamu zmierzył go spojrzeniem, które jak żadne inne wyrażało obrzydzenie.
- Jeśli kiedykolwiek pomyślę, że jednak nie jesteś taki narcystyczny, to przypomnę sobie tą sytuację i nie zmienie swojego zdania na twój temat. - Mruknął ostrożnie i powolnie.
- Hmm? Jakiś problem? - Spytał groźnie Atsumu, opierając dłonie na biodrach - A może nie zgadzasz się z moim zdaniem, co?
- Niby z jakim? - Zaśmiał się złośliwie Osamu - Spójrz na siebie, przygłupie i spróbuj powtórzyć, że jesteś zajebisty. Chętnie posłucham tych kłamstw.
- Każdy wie, że to ja jestem tym bardziej urokliwym bliźniakiem. - Warknął, podchodząc do brata jeszcze bliżej.
- Och, tak? Zaraz jak ci spuszczę wpierdol, to już nie będziesz taki, śliczniutki. - Burknął Osamu, łapiąc brata agresywnie za koszulkę.
Kita spojrzała w bok i widząc, co się zapowiadało, zrobiła duże oczy i odchrząknęła.
- Um, wybacz, ale chyba mnie tam potrzebują. - Przeprosiła Tooru i odbiegła w stronę bliźniaków, który wywołali już niemałe zainteresowanie.
Dziewczyna wbiegła pomiędzy nich i położyła im dłonie na klatkach piersiowych, zwiększając między nimi dystans.
- To nie czas na bójki, okej? - Spojrzała po nich ze zmarszczonymi brwiami.
- Kita! - Atsumu, złapał ją za ramiona, mocno potrząsając - Który z nas jest bardziej urokliwy?!
Dziewczyna zamrugała szybciej, kompletnie oszołomiona tym pytaniem. Patrzyła dużymi oczami na blondyna, który bardziej widocznie oczekiwał jej odpowiedzi.
- Kita, ty się jeszcze zastanawiasz?! - Osamu złapał ją za ramię i przyciągnął na swoją stronę - Jestem twoim facetem!
- Ja... - Zaczęła, nieco przestraszona ich zachowaniem - Trochę za mocno mnie trzymasz...
Osamu patrzył na nią dosyć ostro, czego raczej po nim się nie spodziewała.
- No mów!
- N-Nie, nie chodzi o to! Po prostu...
- Każdy wie, że Kita tak naprawdę uważa mnie za przystojniejszego bliźniaka. - Atsumu wyszczerzył się, denerwując tym, jeszcze bardziej Osamu.
Szarowłosy zacisnął szczękę, a Sakusa słyszała, jak zazgrzytały mu zęby.
Poczuła, jak zadrżały jej nogi. Spuściła wzrok i spojrzała na nie, trzęsły się niczym galaretka.
- O-Osamu... - Zaczęła łagodnym głosem, chcąc dotknąć jego ramienia - Daj mi dokoń-
- Zrozumiałem. - Prychnął, a Kita wpadła bokiem na Atsumu.
Blondyn i Sakusa spojrzeli na siebie niezrozumiale. Tsumu był zaskoczony tym, że jego bliźniak tak szybko odpuścił, a Sakusa...Ona całkowicie była w szoku. Nie miała pojęcia, co się działo.
- Sobie spędzaj czas z lepszym bliźniakiem. - Odwrócił się i odszedł od nich.
Atsumu puścił ramię Kity, gdy odzyskała równowagę i przyjrzał się jej. Była blada niczym ściana.
- Wszystko okej?
Dziewczyna złapała się za ramię i potarła je kilkukrotnie.
- Kita?
Dziewczyna jakby wyrwana z zamyśleń, spojrzała na Atsumu.
- Tak?
- Wszystko w porządku? - Powtórzył.
- Um...Tak, wszystko okej. - Uśmiechnęła się łagodnie - Przepraszam, ale pójdę za Osamu. - Odbiegła w stronę, gdzie zniknął szarowłosy.
- Przepraszam! - Zawołała, gdy przez przypadek uderzyła kogoś barkiem.
Przebiegła przez kilka naprawdę długich korytarzy w poszukiwaniu Osamu, ale jak na złość nigdzie nie mogła go znaleźć.
Minęła sprintem Tanie, która szła powolnie z Kiyoomim. Para rzuciła jej ciekawskie spojrzenie.
- Nie wtrącaj się. - Mruknęła blondynka, gdy tylko Kiyoomi drgnął w przeciwną stronę - To ich sprawa.
Sakusa westchnął i ruszył przed siebie, starając się nie odwracać. Poczuł ciepło, które rozlało się po jego palcach. Zerknął w dół i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w smukłą dłoń Tanii.
Rosjanka uśmiechnęła się pogodnie do niego i poczuł, jak potarła kciukiem jego dłoń.
- Będzie dobrze. Kita to duża dziewczyna, da sobie radę.
Kita wybiegła na chłodny dwór. Oparła dłonie o zgięte kolana, głośno dysząc. Odwróciła głowę w bok i spostrzegła siedzącego na murku siatkarza.
- Osamu! - Podbiegła do niego i stanęła przed nim z czerwonymi od wysiłku policzkami.
Złapała jego twarz w dłonie i zmusiła, by na nią spojrzał. Jego leniwe spojrzenie nic nie wskazywało. Wpatrywał się w nią bez słowa.
- Po co tu przyszłaś? - Spytał podirytowany - Idź sobie posiedź z moim głupim bliźniakiem.
Kita zrobiła kwaśną minę i bez słowa po prostu go przytuliła.
- Przecież wiesz, że to ciebie kocham, nie jego. - Powiedziała, przykładając skroń do jego głowy - Przepraszam, że nie mogłam się wysłowić...Troszkę się was przestraszyłam.
Osamu zgryzł policzek od środka, po czym niepewnie złapał ją w pasie. Pociągnął ją do siebie i usadził na swoim kolanie.
- Przepr-
- Nie przepraszaj. - Przerwał jej, chowając twarz w jej włosach - To nie twoja wina, to ja byłem zazdrosny.
Sakusa pogłaskała go po głowie delikatnie, a chwilę potem ucałowała czubek jego głowy.
- Nie chcę żebyś myślał, że... - Zaczęła niepewnie, gładząc jego włosy - Ty mi się podobasz, okej?
Osamu przymknął powieki, ciesząc się bliskością Kity. Było mu wstyd, że zachował się jak głupi dzieciak.
- Kita... - Mruknął dziwnym głosem - Jesteś na mnie zła?
- Skąd. - Zaprzeczyła od razu - Nie jestem zła.
- Na pewno? - Przytulił ją mocniej.
- Nie przejmuj się. - Ucałowała jego skroń i spojrzała na niego - Masz śliczne oczy, wiesz?
- Tak sądzisz? - Mrugnął mozolnie.
- Zawsze się uspokajam, kiedy w nie patrze. - Potarła jego chłodnie policzki.
Nie odpowiedział, zamiast tego wpatrywał się w nią w ciszy, dumając nad swoim zachowaniem. Było mu wstyd.
- Chodźmy do środka, dobrze? - Zeszła z jego kolana i złapała go za dłoń, ciągnąc do siebie - Chodź...Masz mecz do rozegrania. Drużyna bez ciebie nie będzie taka sama.
Osamu podniósł się z westchnieniem i powoli poszedł z nią do wnętrza budynku. Patrzył na jej bladą dłoń.
Spuścił wzrok i splótł ich palce razem.
~
- I jak, wyjaśniliście sobie wszystko? - Atsumu zainteresował się, przechadzając się z bratem korytarzami.
Mecze na ten dzień dobiegały już końca, ostatni, z nich rozgrywali Fukurodani i Nekoma.
- Ta, już wszystko jest okej. - Odrzekł, wyciągając z klubowej bluzy portfel.
- Kup mi coś. - Mruknął do niego blondyn - Nie bądź ciota.
- Nie. - Osamu zatrzymał się przy automacie i kupił tam jedną puszkę napoju - Nie patrz się na mnie, pasożycie. Nie będę tracił na ciebie moich pieniędzy.
- Ale ty jesteś kurwa skąpy. - Parsknął śmiechem blondyn - Tylko ciekawe po kim.
- Jestem oszczędny. - Poprawił go, patrząc na chłopaka z ukosa - Nie tracę pieniędzy na bezużyteczne rzeczy i osoby. - Uśmiechnął się drwiąco.
Atsumu oniemiał, łapiąc się teatralnie za serce.
- No wiesz ty co? Tak własnego brata obrażać? - Spytał fałszywie zaskoczony.
- Um, moglibyście się przesunąć? Chciałabym coś kupić.
Odwrócili się i spojrzeli na stojącego przed nimi Yahabe. W tamtej chwili chłopak pożałował, że w ogóle się odezwał.
Jednak stwierdził, że skoro już było za późno, to nie może po prostu się odwrócić i odejść.
- Przesuniecie się, czy nie? - Spytał spokojnie.
- Kojarzę cię skądś. - Mruknął Osamu, mrużąc powieki - Oh, już wiem, skąd. Podrywałeś moją dziewczynę. - Stwierdził, wkładając dłonie do kieszeni spodni.
- Twoją dziewczynę? - Zmarszczył brwi, najwidoczniej zaskoczony - Nie przypominam sobie tego.
- Kita Sakusa. - Mruknął, przypominając rozgrywającemu z Seijoh - Dalej ci nie świta?
- Nie wspominała, że ma faceta. - Yahaba uniósł jedną brew ku górze, był przyzyzwyczajony do rozmów z chłopakami dziewczyn, które często zaczepiał.
Osamu zrobił zirytowaną minę, co od razu zauważył jego brat.
- Daj spokój, Samu. - Bliźniak klepnął go w plecy i delikatnie popchnął - Chodźmy, przecież to tylko Yahaba.
Minęli go, rozmawiając ze sobą.
- Fakt, to tylko Yahaba.
Shigeru zrobił minę, jakby patrzył na skończonych idiotów i odprowadził ich wzrokiem.
- Widziałeś jego minę? - Spytał rozbawiony Atsumu, obejmując brata ramieniem - Kretyn. - Zaśmiał się.
- A daj spokój, irytuje mnie już. Jeszcze raz go zobaczę przy Kicie i pożałuję.
×××
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro