Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Kita odwróciła wzrok, nie chcąc patrzyć w oczy Sunie. Chłopak był tak przerażająco spokojny i uważny, że każde słowo mógł wykorzystać na swoją korzyść.

- Boję się większości mężczyzn.

Powiedziała w końcu, co zaintrygowało Rintarou. Chłopak widział nawet najmniejsza jej reakcje.

Zaczęła niespokojnie oddychać.

- Coś się stało? - Spytał spokojnie - Musi być jakiś powód.

Sakusa czuła się przytłoczona przez to wszystko.

- Potrzymaj to. - Mruknął, podając dziewczynie swój telefon i zaczął szukać czegoś po kieszeniach bluzy - Mów śmiało, ja cię słucham. - Dodał, nie zaprzestając poszukiwań w odmętach kieszeni.

Kita nie chciała zwierzać się Sunię, ale gdzieś w głębi siebie czuła, że to może być jedyna osoba, która jej pomoże.

- Nasi rodzice trzy lata temu się rozwiedli... - Mruknęła, wbijając wzrok w ziemię - Mama zostawiła ojca przez jego agresywne zachowanie względem nas.

Blokujący zrobił dosyć dziwną minę. Wszystko nagle stało się dla niego jasne. Dosłownie wszystko. Nie potrzebował już nawet dalszych słów Kity, ale widział, że chciała się komuś wygadać. Pozwolił jej na to.

- Co prawda Kiyoomi tego tak bardzo nie odczuł, w końcu on zawsze umiał się postawić i... - Wzięła głęboki wdech - Po prostu...Ojcu łatwiej było wyładować złość na mnie, niż na nim.

Rintarou słuchał jej, czuł wszystkie emocje, jakie przez nią przebiegały. Gniew, smutek, jednak najbardziej wyczuwał u niej żal. Żal za to, co się stało, żal do jej ojca, do tej całej sytuacji, do jej dzieciństwa.

W końcu nieoczekiwanie, po policzku Kity spłynęła jedna łza. Gdy to zauważyła, zaskoczona szybko ją otarła i wzięła parę głębokich wdechów.

Widział, jak ciężkie jest dla niej wypowiedzenie choćby kilku zdań na temat tej przykrej sytuacji. Więc dalej nie nalegał. Usiadł bliżej i przyciągnął ją do siebie, przytulając.

Czarnowłosa wtuliła się w siatkarza i zacisnęła zęby, próbując nie płakać. Choć z perspektywy trzeciej osoby mogło być to niezrozumiałe zachowanie, to Kita w głębi siebie mocno cierpiała.

Tłumiła w sobie wszelkie emocję, ukrywając je za warstwą pięknego, a zarazem fałszywego, uśmiechu.

W ten uśmiech wierzyli wszyscy. Wszyscy, poza Rintarou.

~

Kiyoomi wywrócił oczami, gdy słyszał denerwujący głos Kou. Miał powoli dosyć ich wymiany zdań, była męcząca i nic nie wnosiła.

- Słuchaj, irytujesz mnie. - Odezwał się w końcu Sakusa - Nie dość, że narobiłeś wcześniej problemów, to jeszcze teraz wracasz i pogarszasz stan Kity.

Czarnowłosy westchnął, nie dając ponieść się emocjom. Liczył się spokój i opanowanie. Te cechy zawsze działały na prowodyra całego zajścia, niczym płachta na byka.

- Tylko ją niszczysz. Ona potrzebuje normalnego chłopaka, a nie jakiegoś patałacha z problemami psychicznymi. Więc załatwmy to po dobroci, spieprzaj stąd i więcej nie pokazuj mi się na oczy.

Kou spojrzał na Atakującego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Po chwili jednak delikatnie się uśmiechnął i podniósł dłonie w geście uspokajającym.

- Niech wam będzie. Zrozumiałem i odejdę.

Shinsuke zmarszczył brwi, zaskoczony uległością blondyna. Coś ewidentnie było na rzeczy.

- Sory za problemy, a teraz spadam. Bardzo się spieszę.

Chłopak odwrócił się na pięcie i szybko odszedł. Pozostała dwójka spojrzała na siebie, zaintrygowana zachowaniem agresywnego nastolatka.

~

Suna obserwował reakcję Kity.

- Więc? Co ty na to? - Spytał, delikatnie pocierając jej plecy dłonią.

- Nie wiem, nie chcę cię w to mieszać. Powinnam sama sobie z tym poradzić. - Przetarła twarz dłońmi.

- I tu jesteś w błędzie, Kita.

Dziewczyna podniosła na niego pytający wzrok.

- Myślisz, że dasz sobie z tym radę sama, a to przecież nie takie proste. Ktoś cię skrzywdził i pozostawił po sobie traumę, jeśli dalej będziesz brnąć w tym sama, odrzucając pomoc innych, to nigdy się jej nie pozbędziesz.

- Ja po prostu nie chcę obciążać przyjaciół.

- Nie obciążasz. Gdybym nie chciał, to miałbym głęboko w dupie ciebie i to czy sobie poradzisz, czy nie. - Parsknął, krzyżując ramiona na torsie - Za bardzo przejmiesz się innymi, ignorując i zaniedbując własne potrzeby.

Niebieskooka pokiwała głową, uświadamiając sobie, że Rintarou ma stuprocentową rację. Jednak choć on mówił prawdę, to ciężko było jej zmienić swoje podejście do tego ot tak.

- Co do twojego...Chłopaka. - Suna użył określenia Kou ze słyszalnym obrzydzeniem w głosie - Czemu go nie zostawisz? Chłopak nie powinien cię tak traktować.

- Ja...Po prostu wierzę, że jeśli ktoś obiecuję zmianę, to naprawdę to zrobi.

- Naiwna jesteś. - Mruknął zdegustowany jej sposobem życia, po czym westchnął - Niemniej jednak, według mnie powinnaś się postawić i od niego odejść.

- Nie chcę, żeby zrobił mi krzywdę. - Powiedziała cicho, zawstydzona swoją bezradnością.

Rintarou zapaliła się czerwona lampka w głowie.

- Skrzywdził cię? - Spytał ostrożnie.

- Ja...

Kita urwała, gdy ktoś gwałtownie pociągnął ją do góry. Wydobyła z siebie cichy pisk, ale zaraz ucichła. Spojrzała nieco w górę, na Kou.

- Idziemy. - Rzekł stanowczo i trzymając dziewczynę mocno w pasie, skierował się w kierunku wyjścia z terenu hali głównej.

Suna nie zrobił nic. Powoli wstał, obserwując odchodzącą dwójkę.

Po krótkiej chwili skierował się do środka budynku, gdzie dosyć szybko znalazł całą czwórkę.

- Gdzie Kita?

Suna spojrzał na Kiyoomiego. Blokujący westchnął.

- Kou ją zabrał.

- Pozwoliłeś mu na to?! Jesteś poważny?! - Osamu doskoczył do chłopaka i złapał go mocno za ramiona - A jak coś jej się stanie?!

- Puść mnie i ochłoń. - Mruknął czarnowłosy - Nic jej nie będzie. - Spojrzał gdzieś w bok - Chyba...

Kiyoomi wyciągnął z kieszeni bluzy telefon i wybrał numer do siostry. Niestety, jedyne co usłyszał w komórce to powiadomienie o wyłączonym urządzeniu.

- Ma wyłączony telefon. - Sakusa westchnął i przeniósł wzrok na Sunę - Powiedz...Co dokładnie się stało?

~

Kita siedziała w salonie i patrzyła, jak zdenerwowany Kou chodzi od jednego końca pomieszczenia do drugiego.

Zerknęła kątem oka na swój telefon, który leżał wyświetlaczem do dołu, na parapecie. Kou zabrał jej go i wyłączył w chwili, gdy ten ledwie zdążył zadzwonić.

Blondyn usiadł na fotelu, naprzeciw nastolatki. Sakusa potarła dłońmi swoje uda, gdy wzrok Kou zaczął działać na nią zastraszająco. Był zły i doskonale było to widać.

- Masz mi coś do powiedzenia?

Wzdrygnęła się, słysząc jego poważny ton głosu. Nie odpowiedziała. Wbiła wzrok w swoje dłonie, mając nadzieję, że po prostu chłopak sobie pójdzie i zostawi ją w spokoju.

- Zapytałem o coś!

Zacisnęła powieki, delikatnie kuląc się na kanapie.

- Jesteś z siebie zadowolona?!

Pokręciła szybko głową, zaprzeczając. Kou wstał i zaciskając mocno szczękę, skierował się do parapetu.

- Wychodzę. - Burknął, zabierając jej telefon - Z tobą rozliczę się później.

Chwilę później mogła usłyszeć jedynie trzaśnięcie drzwiami i dźwięk przekręcanego kluczyka w drzwiach. Przełknęła głośno ślinę i poczuła, jakby w jednej chwili wszystkie emocje z niej zeszły.

*kilka godzin później*

- Irytuje mnie już to. Dalej nie mam z nią kontaktu. - Mruknął Kiyoomi, siedząc w domu w salonie.

Znajdowali się tam również bliźniacy, Shinsuke, Rintarou i Toshie, która o dziwo przyszła pogodzić się z Kitą. Niestety, ale czarnowłosej w domu nie zastała.

Wszyscy siedzieli i głowili się nad tym, gdzie Kita mogła przebywać. Suna siedział wygodnie na fotelu i rozmyślał, patrząc tępo w ścianę.

Przejechał językiem po zębach i nagle wpadł mu do głowy pomysł. Mozolnie odsunął dłoń od twarzy i spojrzał na Shinsuke.

- Daj mi telefon.

Kapitan zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co chodzi Sunie.

- Po co?

- Daj telefon. Już. - Powiedział nieco za ostro, ale Kapitan tego nie skomentował.

Podał mu urządzenie, a wszyscy przebywający w salonie, przyglądali się Rintarou z zaciekawieniem.

Chłopak szybko wybrał na telefonie Kapitana swój numer. W myślach bił się po twarzy za to, że od razu na to nie wpadł.

- Shinsuke? - Usłyszał pod drugiej stronie.

Suna nagle się ożywił.

- Tutaj Suna. Gdzie jesteś?

********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro