Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11


"- Nie dasz rady, nie dasz rady...- krzyczeli kibice, a ja stałam i przygotowywałam się do rzutu wolnego.

Nagle sala rozpłynęła się i znalazłam się w moim starym domu. Stałam w salonie ze spuszczoną głową, a łzy spływały po mojej twarzy. Nagle do pomieszczenia wszedł mój ojciec, w dłoni miał kawałek żarzącego się metalu. Pisnęłam cicho gdy zaczął się do mnie zbliżyć z perfidnym uśmiechem ma twarzy.

-To nauczy cię posłuszeństwa.- powiedział z szyderczym śmiechem. Złapał mnie za ramię i odwrócił tyłem do siebie.- To nauczy cię, że mi się nie sprzeciwia, że masz robić to co ci każe i nie pyskować. To nauczy cię posłuszeństwa i pokory.- przyłożył gorący metal do mojej skóry. Zaczęłam się mu wyrywać i krzyczeć głośno. Szarpałam się i wierciłam na każde możliwe strony, ale to tyko pogarszało sytuację."

-Kurwa, Aillen obudź się.- usłyszałam głos chłopaka i poczułam, że trzyma mnie za ramiona i lekko mną potrząsa. Otworzyłam powoli oczy i usiadłam na łóżku. Nie przejmowałam się jego obecnością. Zaczęłam szlochać. To co mi się śniło było przerażające i takie rzeczywiste, jak gdyby działo się na prawdę. Ten metal, czułam jak by naprawdę przykładał go do mojej skóry.- Aillen- wypowiedział moje imię chłopak, ale nie zwróciłam na to uwagi. Położył dłonie na moich biodrach i przeciągnął mnie na swoje kolana.- Już dobrze, jestem przy tobie nic ci się nie stanie.- Zaczął mówić i głaskać mnie jedną dłonią po plecach, a drugą mnie przytrzymał.- Nikt cię nie skrzywdzi nie pozwolę na to. To był tyko sen, nikt nic ci nie zrobi.- mówił, a ja wsłuchiwałam się w jego słowa. Jego głos był taki kojący. Powoli zaczęłam opanowywać oddech i przestawałam płakać. W końcu po długiej chwili oddychałam już normalnie i już nie płakałam.

-Przepraszam.- powiedziałam i chciałam zejść z nóg chłopaka ale przytrzymał mnie. Odgarnął z mojej twarzy kosmyki włosów, które na nią opadły i założył mi je za ucho.

-Co ci się śniło?- zapytał z troską w głosie. Pokręciłam przecząco głową i spojrzałam na niego ze strachem. Znów zaczęłam mieć kłopoty z oddychaniem.- Spokojnie- powiedział chłopak i przyciągnął mnie do siebie.- Nic ci się nie stanie. Jestem przy tobie nikt cię nie skrzywdzi, nie pozwolę na to.- Znów zaczęłam normalnie oddychać co było dla mnie wielką ulgą.

-Dziękuję.- wyszeptałam.

-Za co?- zapytał zdziwiony.

-Za to, że jesteś.-powiedziałam.

-Zawsze będę.- wyszeptał.

-Wszyscy tak mówią, a potem i tak odchodzą.- powiedziałam cicho.

-Nie myśl o tym. Postaraj się zasnąć. Jutro czeka nas ciekawy dzień.- powiedział chłopak i położył nas na łóżku.

Przyciągnął mnie do siebie, a ja nie protestowałam. Potrzebowałam teraz czyjejś obecności. Leżeliśmy na łyżeczkę, przez co nie bardzo było mi wygodnie.

-Nie wygodnie mi.- powiedziałam po chwili.

-Połóż się tak żeby było ci wygodnie.- powiedział chłopak i położył się na plecach. Przekręciłam się w jego stronę i położyłam głowę na jego piersi. Rękę przerzuciłam przez jego brzuch i wtuliłam się w niego.

-Powiedziałaś, że jak się do ciebie zbliżę to zwalisz mnie z łóżka.- przypomniał chłopak i wplątał palce w moje włosy.

-No właśnie jak ty się do mnie zbliżysz, a nie jak do ciebie. Ale jeśli tak bardzo chcesz spać na podłodze to mogę cię zwalić.- powiedziałam z małym uśmiechem.

-Nie tak jest dobrze, śpij.

Zasnęłam w jego ramionach z poczuciem bezpieczeństwa, co w pewien sposób mnie przeraziło ale też dało ukojenie.

Żebym tylko się nie zakochała- pomyślałam jeszcze zanim zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro