Rozdział 16
Od wizyty u psychologa minęło już kilka dni, a ja mam wrażenie, że z każdym dniem lepiej panuję nad swoimi demonami. Czasami zdaję się, że znów zaczynają mnie pochłaniać i kierować na siebie całą moją uwagę, ale wtedy zdaję sobie sprawę, że tylko ja mogę nad nimi zapanować i świadomie kierować swoimi myślami. Bywa tak, że zapominam o tym i zaczynam zatracać się w złych myślach, tworząc z tego chlupiące bagienko, którym by nie pogardziła ani jedna świnka, ale później zbieram się w sobie i robię wszystko, by jak najszybciej wyskoczyć z tego tworu.
Przechodzę przez pusty bar i poprawiam wiosenne dekoracje. Jestem szczęśliwa, że dałam się namówić zespołowi na zmianę beżowych zasłon, na zasłony z motywem liści monstery. Zielony kolor ładnie współgra z drewnianymi dodatkami w postaci pojedynczych doniczek i wazonów.
Do moich uszu dobiega wesoły śmiech mężczyzn. Z zaplecza wychodzi Alek z Fabianem i nadal śmieją się ledwo stojąc. Alek podchodzi do wyspy barowej i opiera się na niej, nadal nie mogąc się uspokoić. Fabian zaś oparł się o ścianę i ociera łzy. Sam widok budzi we mnie uśmiech i mimo, że nie wiem o co chodzi, to słysząc kolejną salwę śmiechu, zaczynam śmiać się razem z nimi. Do baru wchodzi również Marta, nieco zdezorientowana rozgląda się po naszych twarzach, oczekując jakiś wyjaśnień.
- Uwaga, śmiech jest zaraźliwy! – wołam i próbuję się sama opanować.
- Okej.
- Poczekajcie – prosi Fabian i zaczyna się ogarniać. – Zaraz i Wy będziecie się skręcać ze śmiechu. – Chłopak bierze wdech i próbuję przygotować się do przemowy. – Rozpakowywaliśmy towar na zapleczu z Alim i zaczął dzwonić telefon stacjonarny. Jako, że byłem bliżej, Alek poprosił, żebym go odebrał. No i zadzwoniła babeczka z jakimś zaproszeniem na wystawę. Ali zaczął kręcić głową, więc ja nie wiele myśląc, nie chcąc być chamski dla tej miłej pani, wymyśliłem na poczekaniu wymówkę. I powiedziałem Och, bardzo ciekawe wydarzenie, niestety nie będę mógł uczestniczyć, bo jestem na wyjeździe i nie będzie mnie w tym terminie w okolicy. I w tej chwili widząc minę Alka zorientowałem się co zrobiłem, więc szybko się pożegnałem i rozłączyłem.
Patrzę na Martę, która powstrzymywała śmiech od usłyszenia wymówki Młodego i patrzy na mnie. Zaczynamy się śmiać.
- Masz rozmach! – woła Marta, klepiąc go po ramieniu.
- Dlaczego? – pyta zdziwiony Fabian.
- Zabierać telefon stacjonarny na wyjazd, nieźle!
- Pociesza mnie fakt, że ta pani mnie nie zna, a Wam i sobie zrobiłem dzień – mówi zadowolony z siebie.
- Oj zrobiłeś – przytakuje Alek.
Po kilku godzinach bar jest już pełny, a my uwijamy się jak mrówki. Cieszy mnie fakt, że Fabian tak dobrze odnalazł się w pracy u nas. Po drugie chłopak ma tak gadane, że zawsze kogoś namówi na coś dodatkowego do zamówienia. Czasami lubię patrzeć jak urabia kobiety. Wystarczy jeden uśmiech i są jego. Przy jednym stoliku widzę jak grupka młodzieży gra w grę karcianą. Postanawiam do nich podejść i zapytać czy czegoś nie potrzebują.
- Odwracamy! – woła zadowolony brunet rzucając jedną z kart na stolik. Patrząc na miny współgrających mam mieszane odczucia, jedni się krzywią, drudzy mają chytre uśmieszki. Na nowo układają karty w dłoniach i analizują co mają.
- Przepraszam czy mogę zabrać szkło? – pytam, widząc puste kufle odstawione na koniec stolika.
- Tak, dziękujemy! – Blondyn siedzący przy oknie podaje mi kufle.
- Co to za gra? – pytam widząc jak dalej toczy się rozgrywka. Trzech chłopaków i dwie dziewczyny rzucają karty na stosik z prędkością wyrzutni do piłek tenisowych, tak, że nie jestem w stanie rozgryźć o co w niej chodzi.
- UNO! – krzyczy rudowłosa i pokazuję jedną kartę. Reszta wydaje z siebie niezadowolone pomruki, ale nie blondyn siedzący przed nią.
- Uno, lubimy grać u Was bo macie fajny klimat i nikt nie krzyczy, jak poniosą nas emocje. – Tłumaczy blondyn, który podawał mi szkło. Zauważam, że w jego rękach nie ma kart.
- Wygrałeś?
- Tak.
- Gratulację.
- Dzięki.
- Podać coś jeszcze?
- Nie, dziękujemy. Może chciałaby Pani zagrać z nami w ostatnią rundę? – proponuję chłopak, a ja się zastanawiam.
- Kompletnie nie znam tej gry, więc strata czasu. Ale...
- Plus cztery Lisico! – woła zadowolony blondyn, a rudowłosa posyła mu gniewne spojrzenie.
- Mam pytanie – kontynuuję. – Jak myślicie, czy jakbyśmy kiedyś w barze zrobili wieczór gier byłoby zainteresowanie? – Próbuję wybadać grunt dla nowego pomysłu.
- Możliwe, to zawsze jakaś nowa forma rozrywki, a u nas za wiele się nie dzieję – podsumowuję szatyn ubrany w zieloną bluzę.
- Ja bym przyszła – zapewnia blondynka. – A oni ze mną. – Uśmiecham się na jej pewność w głosie.
- Dzięki. Miłego wieczoru – życzę i podchodzę do baru. – Zrobimy wieczór planszówek! – wołam podekscytowana. Marta z Fabianem patrzą na mnie jakbym urwała się z choinki.
- Planszówek? – pyta sceptycznie Marta.
- Jakich planszówek? O co chodzi? – dopytuję Alek stawiając tacę z czystym szkłem obok mnie.
- Zrobimy wieczór planszówek – wyjaśniam. – Pogadamy o tym po zamknięciu – proponuję widząc, że wyjaśnienie mojego pomysłu będzie potrzebowało więcej czasu niż myślałam.
Wszyscy przytakują i wracamy do pracy.
Po zamknięciu baru i ogarnięciu sali siadamy wszyscy przy jednym stoliku z fotelami.
Opowiadam o rozmowie z nastolatkami i skąd wziął się mój pomysł.
- Czemu nie? – rzuca Fabian.
- Ale jakie miały by być te gry? – dopytuję Marta.
- Myślę, że możemy na próbę przynieść to co mamy, ewentualnie coś popularnego dokupimy jak na przykład Uno.
- Można spróbować, zawsze to jakaś opcja na pozyskanie nowych klientów – analizuję Alek.
- Super! Pierwszych sześciu klientów mamy pewnych. – Klaszcze w dłonie i zacieram je.
- A my też będziemy mogli zagrać? – pyta niepewnie Fabian.
- Jeśli będzie mało klientów – prorokuję Alek.
- Damy Ci przepustkę Młody, do zbadania sytuacji.
- Będziesz naszym tajnym agentem – szepcze Marta, a reszta wybucha śmiechem.
- Będę jak Zorro!
- Tylko nie zapomnij maski – wyśmiewa się Alek.
- Nie zapomnę tak jak i telefonu z kablem na wyjazd! – mówi poważnie Fabian, przyprawiając nas o kolejną salwę śmiechu.
Hejka! ❤️
Z okazji dnia specjalnego wrzucam dwa rozdziały. Taki mały prezent ode mnie dla Was i może dla samej siebie.
Trzymajcie się!
Loretta-Mirel
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro