Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

           Od wizyty u psychologa minęło już kilka dni, a ja mam wrażenie, że z każdym dniem lepiej panuję nad swoimi demonami. Czasami zdaję się, że znów zaczynają mnie pochłaniać i kierować na siebie całą moją uwagę, ale wtedy zdaję sobie sprawę, że tylko ja mogę nad nimi zapanować i świadomie kierować swoimi myślami. Bywa tak, że zapominam o tym i zaczynam zatracać się w złych myślach, tworząc z tego chlupiące bagienko, którym by nie pogardziła ani jedna świnka, ale później zbieram się w sobie i robię wszystko, by jak najszybciej wyskoczyć z tego tworu.

Przechodzę przez pusty bar i poprawiam wiosenne dekoracje. Jestem szczęśliwa, że dałam się namówić zespołowi na zmianę beżowych zasłon, na zasłony z motywem liści monstery. Zielony kolor ładnie współgra z drewnianymi dodatkami w postaci pojedynczych doniczek i wazonów. 

 Do moich uszu dobiega wesoły śmiech mężczyzn. Z zaplecza wychodzi Alek z Fabianem i nadal śmieją się ledwo stojąc. Alek podchodzi do wyspy barowej i opiera się na niej, nadal nie mogąc się uspokoić. Fabian zaś oparł się o ścianę i ociera łzy. Sam widok budzi we mnie uśmiech i mimo, że nie wiem o co chodzi, to słysząc kolejną salwę śmiechu, zaczynam śmiać się razem z nimi. Do baru wchodzi również Marta, nieco zdezorientowana rozgląda się po naszych twarzach, oczekując jakiś wyjaśnień.

 
- Uwaga, śmiech jest zaraźliwy! – wołam i próbuję się sama opanować.

 
- Okej.

 
- Poczekajcie – prosi Fabian i zaczyna się ogarniać. – Zaraz i Wy będziecie się skręcać ze śmiechu. – Chłopak bierze wdech i próbuję przygotować się do przemowy. – Rozpakowywaliśmy towar na zapleczu z Alim i zaczął dzwonić telefon stacjonarny. Jako, że byłem bliżej, Alek poprosił, żebym go odebrał. No i zadzwoniła babeczka z jakimś zaproszeniem na wystawę. Ali zaczął kręcić głową, więc ja nie wiele myśląc, nie chcąc być chamski dla tej miłej pani, wymyśliłem na poczekaniu wymówkę. I powiedziałem Och, bardzo ciekawe wydarzenie, niestety nie będę mógł uczestniczyć, bo jestem na wyjeździe i nie będzie mnie w tym terminie w okolicy. I w tej chwili widząc minę Alka zorientowałem się co zrobiłem, więc szybko się pożegnałem i rozłączyłem.

 
Patrzę na Martę, która powstrzymywała śmiech od usłyszenia wymówki Młodego i patrzy na mnie. Zaczynamy się śmiać.

 
- Masz rozmach! – woła Marta, klepiąc go po ramieniu.

 
- Dlaczego? – pyta zdziwiony Fabian.

 
- Zabierać telefon stacjonarny na wyjazd, nieźle!

 
- Pociesza mnie fakt, że ta pani mnie nie zna, a Wam i sobie zrobiłem dzień – mówi zadowolony z siebie.

 
- Oj zrobiłeś – przytakuje Alek.

 
Po kilku godzinach bar jest już pełny, a my uwijamy się jak mrówki. Cieszy mnie fakt, że Fabian tak dobrze odnalazł się w pracy u nas. Po drugie chłopak ma tak gadane, że zawsze kogoś namówi na coś dodatkowego do zamówienia. Czasami lubię patrzeć jak urabia kobiety. Wystarczy jeden uśmiech i są jego. Przy jednym stoliku widzę jak grupka młodzieży gra w grę karcianą. Postanawiam do nich podejść i zapytać czy czegoś nie potrzebują.

 
- Odwracamy! – woła zadowolony brunet rzucając jedną z kart na stolik. Patrząc na miny współgrających mam mieszane odczucia, jedni się krzywią, drudzy mają chytre uśmieszki. Na nowo układają karty w dłoniach i analizują co mają.

 
- Przepraszam czy mogę zabrać szkło? – pytam, widząc puste kufle odstawione na koniec stolika.

 
- Tak, dziękujemy! – Blondyn siedzący przy oknie podaje mi kufle.

 
- Co to za gra? – pytam widząc jak dalej toczy się rozgrywka. Trzech chłopaków i dwie dziewczyny rzucają karty na stosik z prędkością wyrzutni do piłek tenisowych, tak, że nie jestem w stanie rozgryźć o co w niej chodzi.

 
- UNO! – krzyczy rudowłosa i pokazuję jedną kartę. Reszta wydaje z siebie niezadowolone pomruki, ale nie blondyn siedzący przed nią.

 
- Uno, lubimy grać u Was bo macie fajny klimat i nikt nie krzyczy, jak poniosą nas emocje. – Tłumaczy blondyn, który podawał mi szkło. Zauważam, że w jego rękach nie ma kart.

 
- Wygrałeś?

 
- Tak.

 
- Gratulację.

 
- Dzięki.

 
- Podać coś jeszcze?

- Nie, dziękujemy. Może chciałaby Pani zagrać z nami w ostatnią rundę? – proponuję chłopak, a ja się zastanawiam.

 
- Kompletnie nie znam tej gry, więc strata czasu. Ale...

- Plus cztery Lisico! – woła zadowolony blondyn, a rudowłosa posyła mu gniewne spojrzenie.

 
- Mam pytanie – kontynuuję. – Jak myślicie, czy jakbyśmy kiedyś w barze zrobili wieczór gier byłoby zainteresowanie? – Próbuję wybadać grunt dla nowego pomysłu.

 
- Możliwe, to zawsze jakaś nowa forma rozrywki, a u nas za wiele się nie dzieję – podsumowuję szatyn ubrany w zieloną bluzę.

 
- Ja bym przyszła – zapewnia blondynka. – A oni ze mną. – Uśmiecham się na jej pewność w głosie.

 
- Dzięki. Miłego wieczoru – życzę i podchodzę do baru. – Zrobimy wieczór planszówek! – wołam podekscytowana. Marta z Fabianem patrzą na mnie jakbym urwała się z choinki.

 
- Planszówek? – pyta sceptycznie Marta.

 
- Jakich planszówek? O co chodzi? – dopytuję Alek stawiając tacę z czystym szkłem obok mnie.
- Zrobimy wieczór planszówek – wyjaśniam. – Pogadamy o tym po zamknięciu – proponuję widząc, że wyjaśnienie mojego pomysłu będzie potrzebowało więcej czasu niż myślałam.
Wszyscy przytakują i wracamy do pracy.

 
Po zamknięciu baru i ogarnięciu sali siadamy wszyscy przy jednym stoliku z fotelami.
Opowiadam o rozmowie z nastolatkami i skąd wziął się mój pomysł.

 
- Czemu nie? – rzuca Fabian.

 
- Ale jakie miały by być te gry? – dopytuję Marta.

- Myślę, że możemy na próbę przynieść to co mamy, ewentualnie coś popularnego dokupimy jak na przykład Uno.

 
- Można spróbować, zawsze to jakaś opcja na pozyskanie nowych klientów – analizuję Alek.

- Super! Pierwszych sześciu klientów mamy pewnych. – Klaszcze w dłonie i zacieram je.

 
- A my też będziemy mogli zagrać? – pyta niepewnie Fabian.

 
- Jeśli będzie mało klientów – prorokuję Alek.

 
- Damy Ci przepustkę Młody, do zbadania sytuacji.

 
- Będziesz naszym tajnym agentem – szepcze Marta, a reszta wybucha śmiechem.

 
- Będę jak Zorro!

 
- Tylko nie zapomnij maski – wyśmiewa się Alek.

 
- Nie zapomnę tak jak i telefonu z kablem na wyjazd! – mówi poważnie Fabian, przyprawiając nas o kolejną salwę śmiechu. 

      Hejka! ❤️
Z okazji dnia specjalnego wrzucam dwa rozdziały. Taki mały prezent ode mnie dla Was i może dla samej siebie.
Trzymajcie się!

Loretta-Mirel

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro