#9 Ach, biedny, miły, rudy chłopak.
Budzik obudził mnie o 6:30 i wpadłam w panikę bo zostało mi tylko pół godziny do umówionego czasu.
Wczoraj do późna rozpakowywałam pudła i walizki więc pewnie dlatego zaspałam.... Ach! Głupia ja!
Zaczęłam biegać jak szalona bo za nic nie mogłam się spóźnić.
Ubrałam jakąś luźną, szarą bluzkę i starte dżinsy, a swoje długie blond włosy spięłam w wysokiego koka.
Wybiegłam z mieszkania o godzinie 6:58, cała zziajana o równej 7:00 byłam na parkingu. Pan Gin już na mnie czekał. Uśmiechnął się tylko.
Pojechaliśmy do wytwórni.
Po drodze menadżer przypominał mi wszystkie zakazy, które ledwo słuchałam. Cały czas rozmyślałam o Tae.
A może teraz powinnam go nazywać V? Chociaż.. chyba nazwę go po prostu kłamcą. Tak. To jest idealne określenie. Ale w sumie po co mam go jakkolwiek nazywać? Przecież rozmowa z idolami jest ZA.KA.ZA.NA. Ech...
-Słuchasz mnie?- zauważyłam, że menadżer wpatruje się we mnie.
Staliśmy właśnie przed wejściem do wytwórni.
-Tak. Oczywiście- skłamałam.
-Czyli wiesz co masz robić?
Kiwnełam głową.
-Najpierw musisz spotkać się z Song Ji Lee, główną fryzjerką, ona wszystko Ci wytłumaczy. Powodzenia- powiedział i wszedł do wytwórni.
Ale... Gdzie ja mam kurna iść!?
Również weszłam do wytwórni i udałam się przed siebie, w sumie niezbyt wiedziałam gdzie idę ale stwierdziłam, że i tak zaraz kogoś spotkam kto będzie w stanie pomóc mi dojść... dojść... gdzie ja tak właściwie mam dojść!? Song Ji Lee... Tak! Muszę znaleźć tą dziewczynę.
Chodziłam w kółko po korytarzu jak wariatka bo w sumie nie miałam czym się zająć.
-Hej!- usłyszałam czyjś głos.
Szybko się zatrzymałam i spojrzałam przed siebie. Zauważyłam uśmiechniętego, rudego chłopaka, który zmierzał w moim kierunku.
Tego samego rudego Azjatę mijałam wczoraj na korytarzu i widziałam później na sali wśród szóstki... A! Dobra czyli on też jest idolem. To teraz Ame spokojnie. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów.
Szybko skłoniłam głowę by uniknąć jego wzroku.
-Czy coś się stało?- zapytał.
Pokręciłam głową.
-Czyli wszystko ok?
Pokiwałam.
-Dobra to nie będę Ci przeszkadzał- lekko podniosłam głowę i zauważyłam jego uroczy uśmiech.
Chłopak skłonił się i odszedł w swoją stronę.
Ech, tylko go speszyłam. Biedny. Ale co ja poradzę? Po prostu no nie mogę się wyróżniać, ach, biedny, miły, rudy chłopak. Ajć! Miałam się przecież spytać! Ale... w sumie nie mogłam go o nic pytać... Boziu co ja teraz niby mam robić!? Pewnie znów muszę czekać.
-Cześć!- na szczęście nie musiałam długo czekać ponieważ kolejna osoba mnie zauważyła i zmierzała w moją stronę.
Tym razem była to dziewczyna. A, raczej niska kobieta. Obstawiam jej 30 lat ale jesteśmy w Azji więc wszystko możliwe.
Miała brązowe włosy splecione w wysoki warkocz, którego jedno pasmo było fioletowego koloru.
-Ty jesteś tą nową fryzjerką z Europy?- zapytała.
Przytaknęłam.
-O to idealnie! Właśnie cię szukałam. Nazywam się Song Ji Lee- uśmiechnęła się.
Tak! Jestem uratowana! Uff
-Nazywam się... proszę mi mówić Mel. Moje nazwisko jest zbyt trudne dla obcokrajowców- stwierdziłam.
-Dobrze Mel, więc chodźmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro