7
Rozgadałam się z Hoyą w szatni, zdobyłam się na szczerą rozmowę. Od początku on i Sunggyu byli jakoś dla mnie najbliżsi mimo, że często akurat na nich się wyżywałam. To tak z miłości! Chociaż ona nie była mi dana, mogłam ją wyczytać w różnych romansach, przeczytać książki do edukacji seksualnej. Ewentualnie obejrzeć romansidło czy jakiś film dla dorosłych. Jednak co to mi dawało? Puste definicje bez możliwości odczucia, ile razy patrzyłam na osoby o wiele młodsze ode mnie, które ukrywając się przed rodzicami całowali się w parku, albo co chłopcy, którzy ledwie wyjąkali, że chcą kupić prezerwatywy. Też raz kupiłam, nadal leżą na dnie walizki. Nie pozwoliłam Minhwanowi na taką bliskość, nie byłam na to gotowa, i dobrze zrobiłam.
Spojrzałam na zegarek, było już późno. Nie wiem, czy ktokolwiek się o nas martwił, może pomyśleli, że próbuję dać mocny wycisk Howonowi, albo go zabić. Miałam mieszane uczucia do tego zwierzania się akurat jemu. Mimo wszystko po tej rozmowie wiedział już więcej niż mój własny ojciec, którego nic oprócz jego kłamstwa nie interesuję, no i jeszcze jego sława jest na pierwszym miejscu.
- Może powiedz Jiran o sobie? - podsunął pomysł Hoya.
- Nie chce, żeby od razu wszyscy wiedzieli. I tak już za dużo osób wie. Gdyby ojciec dowiedział się, że od kiedy z wami jestem już trzy osoby wiedzą o moim kłamstwie. Cholera, jakby wiedział to by mnie zamordował! Zawsze powtarzał, że mam strzec tej informacji jak oka w głowie, bo nie wiadomo czy dana osoba się nie wygląda i cały misterny plan Kwona pójdzie na marne.
- O mnie się nie bój, nie wydam cię. Już od jakiegoś czasu podejrzewałem, że coś jest nie tak. W szczególności gdy ostatnio znalazłem w łazience paczkę tamponów za ubikacja.
- To mogły być Jiran!
- Taaa... Jak kupowaliśmy rzeczy do domu to ją pytałem jakoś czy woli podpaski czy tampony. Ostro zwyzywała tampony.
- Czyli już nawet kryć się nie potrafię... Naprawdę jestem taka łatwa do rozpracowania? Mam teraz zająć się dodatkowo jakimś nowym girls bandem, nawet nie wiem jakim.
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się. Tyle czasu udało ci się wytrzymać, to jeszcze trochę dasz radę. Najwyżej może w tym roku ogłosisz światu prawdę. - Mężczyzna usiadł obok mnie i objął ramieniem na pocieszenie.
- Jeśli nie zrobi tego ktoś przede mną. Co jeśli to wyda się przez przypadek. ktoś się domyśli. Zaczną pojawiać się spekulacje, ja nie będę mogła odgonić się od paparazzi czy nawet fanów, którzy będą zawiedzeni. Wiesz ile dziewczyn potrafiło mi wyznać miłość, i co ja im powiem? - Przepraszam, że nie jestem tym za kogo mnie macie, i chyba jesteście lesbijkami. Wiesz, że to będzie wtedy prawdziwa żałoba narodowa i koniec kariery dla mojego ojca i pewnie mojej? Nie uda mi się wybić na rynku jako dziewczyna!
* narrator 3 osobowy *
- Sung Jaemin proszona do gabinetu!
Odezwał się głos z jednego z zawieszonych prawie pod sufitem głośników. Nie były za często używane, tylko w nagłych wypadkach. Zdanie zostało powtórzone kilkukrotnie, aby na pewno dotarło do odbiorcy. Wspomniana osoba niechętnie podniosła się z ogromnej kanapy znajdującej się w pomieszczeniu przeznaczonym do odpoczynku.
- Wzywałaś, matko... - z pozoru była to malutka dziewczyna, ubrana w długą, czarną sukienkę ze złotymi wstążkami. Jednakże, był to młody mężczyzna, którego matka uwięziła w damskim świecie. Świecie pełnym peruk, doczepianych włosów, hodowania własnych, alby były długie oraz wkładek i push-upów.
- Mój drogi, nadszedł czas byś zmierzył się ze swoim ojcem. Trzeba ukazać światu jak bardzo kłamiemy. Nasz problem będzie mniejszy, nie jesteśmy tak popularni jak Kwon Jihoon i Jihyun. Chce ich zniszczyć, aby zapłacił za twoje życie. W końcu się uwolnisz.
- Co będę musiał zrobić?
- Odsłonić prawdę. Dam ci wszystkie dokumenty dotyczące waszej dwójki. Jihoon nie powiedział prawdy dla swojej córki - dlaczego tak jest, gdzie jest matka? Jutro polecisz do Korei, do Seulu.
*Jihyun pov*
Nowy girlsband, którym miałam się zaopiekować były Black Pink, niedawno zadebiutowały, a ich popularność rosła bardzo szybko. Gdy ja uczyłam się ich nawyków, ich chorób i imion - dostałam wytyczne od ojca, to w tym czasie Howon przeszukiwał mieszkanie, aby nikt inny narazie się nie domyślił. To byłoby uciążliwe tłumaczyć to wszystko każdemu oddzielnie.
Wyobrażałam sobie reakcje Infinite na wiadomość, że ich terrorysta jest kobietą i nie przepada za mężczyznami dlatego się nad nimi znęca. Jednakże z dnia na dzień moje serce przy nich miękło, oni byli zbyt kochani a zarazem uroczy.
W moich myślach pojawiał się zawieszony Sunggyu, który kręcił głową z dezaprobatą, jakby to był dla niego cios poniżej pasa. Gdy go takiego widziałam od razu w moich oczach zbierały się łzy. Tak jak Sungjong, który nie do końca zrozumiał co właśnie miało miejsce, jednak wiedział, że to oznacza koniec.
Zagryzłam wargi, a do pokoju wparował Woohyun. Jego też wiedziałam, że będę musiała zranić, a przecież to była taka kulka szczęścia, która codziennie promieniała coraz jaśniej. Ostatnimi czasy kryłam go przed chłopakami, gdy wymykał się na randki, albo po prostu odpocząć od reszty. W tym domu nie było za dużo miejsca dla tyłu osób, a jeśli chodziło o przestrzeń osobistą to tylko u mnie coś takiego istniało. Dowiedziałam się już, a nawet zobaczyłam na własne oczy, że zespół czasem, aby zaoszczędzić wodę bierze prysznic parami. Oni byli dla siebie jak bracia, byli jedną wielką rodziną.
- Jihyun, bo... - Woohyun zakłopotał się i podrapał po głowie.
- Znów randka?
- Jiran chce mnie wyciągnąć na zakupy akurat kiedy będzie trening...
- Tylko to? Jeny, myślałem że coś się dzieje. Nie ma sprawy, dzisiaj i tak miałem w planach zrobić wam niespodziewane wolne.
- Czyli mogę iść?
- Tak.
Po trzech sekundach od wyjścia Namu wykrzyczał, tak żeby każdy usłyszał, że mają wolne. A co ja się będę przemęczać i mówić każdemu po kolei, jak chłopak może się na coś przydać. Sungyeol i Dongwoo wbiegli do pokoju i wyściskali mnie. I wtedy zdałam sobie sprawę, że ja tez potrzebuje czyjejś bliskości. Zawsze odtrącałam wszystkich dookoła, starając się, żeby innym nie było przykro. Nie myślałam o sobie, o tym, że ja tez pragnę dotyku, że dawno nie czułam tego przyjemnego ciepła. Dlatego nie mówiłam już o swojej przestrzeni osobistej, o tym, aby zachowali kilka metrów.
Wyszło na to, że każdy porozchodził się w różne strony Seulu. Oczywiście Hoya, jako mój nowy ochroniarz postanowił nie opuszczać mnie na krok. To było kochane z jego strony, tak bardzo pragnął strzec mojej tajemnicy, o której ja zaczynałam zapominać.
- Może pójdziemy kupić ci coś kobiecego? - zapytał, gdy już mu się znudziło leżenie na kanapie.
- I niby gdzie bym miała to nosić? Po łazience i własnym pokoju? Daj spokój, tyle wytrzymałam bez takich rzeczy to i teraz dam radę. Poza tym, chce ciebie teraz wykorzystać.
- Mnie? - mężczyzna wytrzeszczył oczy, jakby zobaczył ducha zamiast mnie. Nie wiem, co sobie pomyślał, ale wiem tyle, że się mylił.
- Muszę opracować choreografię dla Black Pink i potrzebuje pomocnika, a z tego co zauważyłam, na ciebie zawsze mogę liczyć i jesteś bardzo dobrym tancerzem.
- Oczywiście...
Widziałam jak się zmieszał po tym co powiedziałam, jednak nie przejęłam się tym tylko rzuciłam w niego ręcznikiem, aby zaczął się zbierać. Ze stolika zgarnęłam kartkę i rozpisałam co chce ująć w nowym układzie. Taka mała ściąga.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro