Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

  Siedziałam na kanapie w nowym apartamencie ze skrzyżowanymi rękoma i czekałam na pojawienie się zespołu. Spakowanie nie zajęło mi wiele czasu, nawet nie układałam ubrań, tylko wrzuciłam je w walizkę. Oczywiście mojego apartamentu ojciec miał nie sprzedawać, bo nie będę wieczność pracować z jednym zespołem, z którym nie wiadomo jak nam pójdzie. Ziewnęłam, wstając powoli z wersaliki, bo ile można czekać na kogoś, siedząc w miejscu. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam zdziwiona brew do góry, jeśli to był ktoś z INFINITE, to który debil dzwoni do własnego mieszkania.

Dzwonek zadzwonił jeszcze raz. Komuś zaczynało zależeć. Kolejny. Skierowałam się w tamtą stronę, nie patrząc przez judasza, otworzyłam drzwi. Podniosłam brew, widząc dziewczynę z mocnym makijażem i walizką w ręku.

- Pani to się chyba pomyliła — odrzekłam, spoglądając na jej czarne ubrania. Miała wysokie buty na obcasach, które nie wyglądały na lekkie.

- Nowa stylistka INFINITE oraz pomoc dla menadżera, przy okazji opiekunka do zespołów.

- CEO to się chyba nudzi, zatrudniając nowych ludzi.

- Tia Jiran, miło mi, ty jesteś...?

- Kwon Jihyun, nowy choreograf.

Dziewczyna przytuliła mnie, co było dość dziwne. Okazywała za dużo czułości na samym wstępie, chociaż wygład bardziej świadczył o tym, że jest oschła i jest typem samotniczki. A jednak pomyliłam się, chociaż co ja mam mówić o wyglądzie, gdy sama nie jestem tą osobą, za którą się podaje. Dziewczyna odstawiła walizkę obok mojej i zaczęła mówić do mnie o jej przeniesieniu i deportacji rodziców do Korei. Spędziła większość swojego życia w Czechach, przez co uprzedziła mnie o swojej zmianie zachowania. Miewała problemy z językiem koreańskim, zdążyła zapomnieć wiele słów. Tak samo było z kulturą tego kraju, to by świadczyło o jej powitaniu.

Dowiedziałam się, że mój ojczulek maczał trochę w tym swoje brudne łapska. Nasze relacje także opierały się na kłamstwach, chociaż wiedziałam o tym, że nienawidzi mnie, to udawało nam się od czasu do czasu zamienić parę normalnych zdań. Byłam tylko jego zabawką, którą wyciągał jak asa z rękawa, gdy coś się działo i trzeba było polepszyć swój wizerunek. Znałam jego układy z różnymi firmami, byłam mu potrzeba i to bardzo.

- Nie wiesz, kiedy wrócą, Jihyun-nim?

- Niedawno przyszedłem, nie mam pojęcia. Nikt mnie o ty nie poinformował. Trochę mnie zdziwiło to, że przydzielono kogoś jeszcze, w teorii ja miałem robić im za niańkę. Jednak jeśli sprawy tak wyglądają, to jest mi to na rękę.

Siadłam znów na kanapie, polubiłam ją, była bardzo wygodna, a ilość poduszek mnie aż zadziwiała. Kochałam poduszki, one były moją obsesją, niektórzy przestali się dziwić przez to, że za każdy razem, gdy wychodziłam po jakieś zakupy, wracałam z nowym jaśkiem. Zgarnęłam ze stolika długopis i czystą kartkę. Zaczęłam rozpisywać ogólny plan zajęć. Mieliśmy zacząć już tego dnia, a raczej wieczora.

- Zrób im małą kolację, będą padnięci, ale nie mogą się najadać przed snem. - spojrzałam na dziewczynę.

- Zastanawiam się, czy mam do ciebie mówić formalnie, czy nie...

- Jak ci wygodniej.

- Tak więc, oppa. Omo! Jak ja dawno kogoś tak nie nazywałam. Zapomniałam, jak to jest.

Posłałam w jej stronę miły uśmiech, bo co miałam zrobić. Bywałam miła, ale bardziej w stosunku do kobiet, a do mężczyzn ukazywała się ta wredna część mnie. Najgorzej było, gdy dziewczyny ze szkoły wyznawały mi zauroczenie, ciężko było mi je odrzucać, ale starałam się to robić tak, by odchodziły z uśmiechem, a nie w łzach. Sama bym nie chciała mocnego odtrącenia, dlatego tego nie robiłam. Rozmawiając z nimi, zamieniałam się z nimi miejscami, by poczuć się jak one. Mogłam tylko patrzyć jak moi znajomi zakochują się i wyznają uczucia, a potem chodzą wszędzie razem. Nie było mi to dane.

Przewyższałam wzrostem większość dziewczyn, co było dobre dla mojego ojca i nie musiałam nosić wkładek w butach. Metr siedemdziesiąt sześć, wiec byłam wzrostu młodych Koreańczyków.

Usłyszałyśmy, że ktoś otworzył drzwi i zaczął gramolić się do salonu, w którym przebywałyśmy. Właśnie skończyłam robić plan pierwszych zajęć, stawiając kropkę na końcu.

Do pomieszczenia wszedł Koreańczyk, który za bardzo nie ogarniał sytuacji. Patrzł się to na mnie okupującą kanapę i Jiran stojącą przy oknie. Ciężko było stwierdzić, czy on się nam przygląda, gdyż miał bardzo małe oczy.

- Przepraszam, ale kim jesteście? - wydusił z siebie.

- Kwon Jihyun, wasz nowy choreograf-wstałam i podeszłam do chłopaka, kłaniając się przed nim. Tak bardzo tego nienawidziłam. Kłanianie się przed mężczyznami...

- Tia Jiran, w sumie wszystkie obowiązki, od stylistki, przez pomoc menadżera po opiekunkę.

- CEO mówił tylko o Jihyunie. On miał wszystko robić, oprócz bycia stylistą.

- Ktoś był łaskawy i skrócił me męki. - przewróciłam oczami. - Gdzie reszta zespołu, bo powiedziano mi, że jest was dużo... Jaką pozycje pełnisz?

- Pewnie jeszcze w studiu siedzą. Jestem liderem i...

- Dobrze, na jutro rano widzę wasz dwutygodniowy harmonogram, w razie potrzeb dogadasz się z Jiran, a jak nie to z waszym menadżerem. Za godzinę jesteście w sali tanecznej w siedzibie Woollim.

Powiedziałam i wyszłam. Przekazałam to, co było trzeba, więc mogłam udać się do wspomnianego miejsca. W kieszeni ściskałam wcześniej zapisaną kartkę. Miałam pewne obawy co do tej roboty, do mieszkania z obcymi facetami i dziewczyną. Tatusiek podesłał mojego menadżera, by zostawił moje rzeczy w szafce. Szłam po szatni, szukając numerku pięćdziesiąt trzy, włożyłam kluczyk i wyjęłam workowate spodnie dresowe, tank topa i dużą bluzę rozpinaną. Ruszyłam do pomieszczenia obok, by zmienić dotychczasowe odzienie. W akademiku od szkoły muzycznej moi współlokatorzy dziwili się, że nie śpiewam pod prysznicem. Oni robili to notorycznie, bywało to irytujące, do tego fakt, że nie mogłam mieszkać u siebie, nie był za ciekawy.

Przygotowana do ćwiczeń wyjęłam z szafki mój futerał z płytami. Wiedziałam, że w sali był magnetofon, musiał być, inaczej ciężko byłoby z treningami. Oczywiście można byłoby korzystać z telefonu, ale zawsze w salach tanecznych były problemy z zasięgiem. Przejrzałam zapiski przy płytach i wybrałam jedna z przedziału „mocna rozgrzewka". Musiała być długa, inaczej każdy mógłby nabawić się kontuzji, a to nie wpływało korzystnie na moją pracę.

Zaczęłam własną rozgrzewkę, musiałam być w formie przed zespołem. Wyjęłam z lodówki butelkę wody, wstawił tu ją na moje życzenie. Bez schłodzonego napoju nie potrafiłam tańczyć. On mnie schładzał, on drażnił moją skórę, gdy wylewałam go sobie na głowę.

- Minuta spóźnienia, dziesięć minut dłuższa rozgrzewka — powiedziałam, gdy roześmiani członkowie zespołu weszli na salę. Zetrę te ich uśmieszki z twarzy, na pewno żaden choreograf nie wyciskał z nich aż tak mocno siódmych potów.

Chłopaki przebrali się i na mój rozkaz ustawili w rzędzie. Mierzyłam ich wzrokiem. Ktoś kiedyś powiedział mi, że spojrzeniem trafnie oceniam zdolności.

- Ty- wskazałam na chłopaka z małymi oczami, którego wcześniej widziałam. - Powiem ci, kiedy masz zejść i odpocząć.

Młody mężczyzna otworzył szerzej oczy, przez co można było je dostrzec. Już raz dostało mi się za nieodpowiednie traktowanie osób z chorobami serca, jednak przyjęłam to do siebie, dając im odpoczynek. Zdążyłam się zapoznać z ich kartami zdrowia, gdy siedziałam bezczynnie w dormie.

Podeszłam do magnetofonu i włączyłam go. Powiedziałam reszcie, by powtarzali moje ruchy. Zgłosiłam piosenkę i stanęłam przodem do lustra, a tyłem do nich. Z początku nie nadążali, przez co moja irytacja sięgała zenitu. Po półgodzinnym treningu, gdy oni sapali i ledwie oddychali, zarządziłam piętnastominutową przerwę, a dla lidera dwa razy dłuższą. Podałam im wody, czasem staram się być miła.

- To może przez ten czas się zapoznamy? - Zaproponował jeden z chłopaków, a reszta mu przytaknęła.

Westchnęłam i usiadłam między nimi. Wpatrywali się we mnie jak w obraz wybitnego malarza. Chrząknęłam, przez co jeden z nich się otrząsnął i zaczął się przedstawiać.

- Sungjong. Hyung, co się stało z naszym choreografem? - Człowiek aegyo, był bardzo uroczy i gdybym była kimś innym, to prędzej na niego bym wskazała, że to on jest kobietą.

- Miał problemy rodzinne. Jak wiecie, jestem Kwon Jihyun i to ja pełnię teraz jego funkcje, jak zdążyliście zauważyć, nie cackam się z gwiazdkami. Pracujecie albo wypadacie.

Reszta też się przedstawiła i kolejno zadawali pytania, bo stwierdzili, że, tak czy siak, ich poznam. Woohyun był smutny, przez to, że Jiran była sama w domu. Jest dorosła, na pewno sobie poradzi, a jak nie to bywa.

- Jak to jest być synem takiej ważnej osoby?

- Wychowanie się bez matki i teoretycznie bez ojca. Biegający wokół opiekunowie, którzy każdy postęp zgłaszali do ojca. Nie ciekawie. - Spojrzałam na zegarek na lewej dłoni. - Wracamy. Sunggyu jeszcze odpoczywasz.

- Hyung! Bo ja nie wiem, ile masz lat... - wymamrotał Sungjong.

- Dwadzieścia pięć. Dziewięćdziesiąty pierwszy rocznik.

Mężczyźni pokiwali na znak zrozumienia. Mnie nie obchodziły honoryfikatywny względem osób, które były mniej więcej w moim wieku, oczywiście do starszych zwracałam się, jak należy. Może i według niektórych powinnam zacząć być bardziej kulturalna, jednak nie czułam takiej potrzeby. Jak coś mi się odmieni, to zacznę je stosować.

Po jeszcze godzinnej rozgrzewce i dwóch godzinach ćwiczeń ich starych układów, z którymi zdążyłam się zapoznać poprzedniego dnia. Mimo małej ilości czasu przejrzałam ich teledyski, więc mogłam wszystko łatwiej ocenić.

- Yah! Nie obijać się. Dopiero co skończyliście promocję The Eye, a już nie pamiętacie ruchów. Brać się do roboty, bo nie wyjdziecie z sali!

Ja rozumiem zapomnieć choreografie sprzed sześciu lat, ale nie niedawno co opracowaną. Wkurzona zacisnęłam zęby. Podeszłam do stolika, pisząc po kartce, którą wcześniej zabrałam z ich dormu. Bez grafiku było ciężko cokolwiek napisać, chociażby mieli w środku nocy trenować, niech to robią. Muszą nadrobić zaległości i nie mogą spocząć na laurach. Niech mi nawet zasypiają na fanmeetingach w dzień, byleby ćwiczyli.

W apartamencie zastaliśmy Jiran rozmawiającą z menadżerem w kuchni, dziewczyna posłuchała mnie i zrobiła małą kolację. Niech cierpią. Przywitałam się delikatnym ukłonem z mężczyzną. Do niego akurat miałam szacunek, wiedziałam ile takie osoby robią, gdyż spędziłam za dużo czasu na rozmowach z moim. Gdy siedzieliśmy w jego altance, popijając mohito i oglądając filmy, siedzieliśmy blisko siebie, wyznał mi wtedy swoje uczucia i jakoś Kwon Ji Hoon się o tym dowiedział, przez co, dopóki nie dostanę zamiennika, on ma zakaz zbliżania się do mnie. Oczywiście wiedział o mnie, ale nie od samego początku. Minęło trochę czasu, a informacja o mojej płci wmurowała go w ziemie, nie mówił, nawet się nie ruszał przez pół godziny. Polubiłam go, co było dla mnie dziwne, dlatego zaakceptowałam warunek taty, byśmy się nie widywali, ale gdy powiedział o tym, że szuka mi innego menadżera, to byłam tak wkurzona i wygarnęłam mu, co o nim myślę. W sumie... O parę słów za dużo powiedziałam.

INFINITE rzuciło się na jedzenie przygotowane przez Azjatkę, jakby głodowali od wieków. Spojrzałam pytająco na dziewczynę.

- Oni tak zawsze — powiedział starszy mężczyzna.

Po dostaniu szczegółowego harmonogramu mogłam dokładnie zapisać ich treningu, które na dniach miały odbywać się w godzinach wieczornych.  

___________________________________

Postanowiłam dodać dzisiaj nowy rozdział, bo tak. No i jest perspektywa Jihyun hehe :D 

Najpierw obejrzałam sobie występ Infinite w Music Bank i no przepisuję późniejszy rozdział i tak słyszę no Weekly Idol się włączyło, patrze 180110 i jestem jak cococococo JUŻ?! TAK SZYBKO?! Lece oglądać, przepisze później XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro