1.
Siedziałam na kanapie w nowym apartamencie ze skrzyżowanymi rękoma i czekałam na pojawienie się zespołu. Spakowanie nie zajęło mi wiele czasu, nawet nie układałam ubrań, tylko wrzuciłam je w walizkę. Oczywiście mojego apartamentu ojciec miał nie sprzedawać, bo nie będę wieczność pracować z jednym zespołem, z którym nie wiadomo jak nam pójdzie. Ziewnęłam, wstając powoli z wersaliki, bo ile można czekać na kogoś, siedząc w miejscu. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam zdziwiona brew do góry, jeśli to był ktoś z INFINITE, to który debil dzwoni do własnego mieszkania.
Dzwonek zadzwonił jeszcze raz. Komuś zaczynało zależeć. Kolejny. Skierowałam się w tamtą stronę, nie patrząc przez judasza, otworzyłam drzwi. Podniosłam brew, widząc dziewczynę z mocnym makijażem i walizką w ręku.
- Pani to się chyba pomyliła — odrzekłam, spoglądając na jej czarne ubrania. Miała wysokie buty na obcasach, które nie wyglądały na lekkie.
- Nowa stylistka INFINITE oraz pomoc dla menadżera, przy okazji opiekunka do zespołów.
- CEO to się chyba nudzi, zatrudniając nowych ludzi.
- Tia Jiran, miło mi, ty jesteś...?
- Kwon Jihyun, nowy choreograf.
Dziewczyna przytuliła mnie, co było dość dziwne. Okazywała za dużo czułości na samym wstępie, chociaż wygład bardziej świadczył o tym, że jest oschła i jest typem samotniczki. A jednak pomyliłam się, chociaż co ja mam mówić o wyglądzie, gdy sama nie jestem tą osobą, za którą się podaje. Dziewczyna odstawiła walizkę obok mojej i zaczęła mówić do mnie o jej przeniesieniu i deportacji rodziców do Korei. Spędziła większość swojego życia w Czechach, przez co uprzedziła mnie o swojej zmianie zachowania. Miewała problemy z językiem koreańskim, zdążyła zapomnieć wiele słów. Tak samo było z kulturą tego kraju, to by świadczyło o jej powitaniu.
Dowiedziałam się, że mój ojczulek maczał trochę w tym swoje brudne łapska. Nasze relacje także opierały się na kłamstwach, chociaż wiedziałam o tym, że nienawidzi mnie, to udawało nam się od czasu do czasu zamienić parę normalnych zdań. Byłam tylko jego zabawką, którą wyciągał jak asa z rękawa, gdy coś się działo i trzeba było polepszyć swój wizerunek. Znałam jego układy z różnymi firmami, byłam mu potrzeba i to bardzo.
- Nie wiesz, kiedy wrócą, Jihyun-nim?
- Niedawno przyszedłem, nie mam pojęcia. Nikt mnie o ty nie poinformował. Trochę mnie zdziwiło to, że przydzielono kogoś jeszcze, w teorii ja miałem robić im za niańkę. Jednak jeśli sprawy tak wyglądają, to jest mi to na rękę.
Siadłam znów na kanapie, polubiłam ją, była bardzo wygodna, a ilość poduszek mnie aż zadziwiała. Kochałam poduszki, one były moją obsesją, niektórzy przestali się dziwić przez to, że za każdy razem, gdy wychodziłam po jakieś zakupy, wracałam z nowym jaśkiem. Zgarnęłam ze stolika długopis i czystą kartkę. Zaczęłam rozpisywać ogólny plan zajęć. Mieliśmy zacząć już tego dnia, a raczej wieczora.
- Zrób im małą kolację, będą padnięci, ale nie mogą się najadać przed snem. - spojrzałam na dziewczynę.
- Zastanawiam się, czy mam do ciebie mówić formalnie, czy nie...
- Jak ci wygodniej.
- Tak więc, oppa. Omo! Jak ja dawno kogoś tak nie nazywałam. Zapomniałam, jak to jest.
Posłałam w jej stronę miły uśmiech, bo co miałam zrobić. Bywałam miła, ale bardziej w stosunku do kobiet, a do mężczyzn ukazywała się ta wredna część mnie. Najgorzej było, gdy dziewczyny ze szkoły wyznawały mi zauroczenie, ciężko było mi je odrzucać, ale starałam się to robić tak, by odchodziły z uśmiechem, a nie w łzach. Sama bym nie chciała mocnego odtrącenia, dlatego tego nie robiłam. Rozmawiając z nimi, zamieniałam się z nimi miejscami, by poczuć się jak one. Mogłam tylko patrzyć jak moi znajomi zakochują się i wyznają uczucia, a potem chodzą wszędzie razem. Nie było mi to dane.
Przewyższałam wzrostem większość dziewczyn, co było dobre dla mojego ojca i nie musiałam nosić wkładek w butach. Metr siedemdziesiąt sześć, wiec byłam wzrostu młodych Koreańczyków.
Usłyszałyśmy, że ktoś otworzył drzwi i zaczął gramolić się do salonu, w którym przebywałyśmy. Właśnie skończyłam robić plan pierwszych zajęć, stawiając kropkę na końcu.
Do pomieszczenia wszedł Koreańczyk, który za bardzo nie ogarniał sytuacji. Patrzł się to na mnie okupującą kanapę i Jiran stojącą przy oknie. Ciężko było stwierdzić, czy on się nam przygląda, gdyż miał bardzo małe oczy.
- Przepraszam, ale kim jesteście? - wydusił z siebie.
- Kwon Jihyun, wasz nowy choreograf-wstałam i podeszłam do chłopaka, kłaniając się przed nim. Tak bardzo tego nienawidziłam. Kłanianie się przed mężczyznami...
- Tia Jiran, w sumie wszystkie obowiązki, od stylistki, przez pomoc menadżera po opiekunkę.
- CEO mówił tylko o Jihyunie. On miał wszystko robić, oprócz bycia stylistą.
- Ktoś był łaskawy i skrócił me męki. - przewróciłam oczami. - Gdzie reszta zespołu, bo powiedziano mi, że jest was dużo... Jaką pozycje pełnisz?
- Pewnie jeszcze w studiu siedzą. Jestem liderem i...
- Dobrze, na jutro rano widzę wasz dwutygodniowy harmonogram, w razie potrzeb dogadasz się z Jiran, a jak nie to z waszym menadżerem. Za godzinę jesteście w sali tanecznej w siedzibie Woollim.
Powiedziałam i wyszłam. Przekazałam to, co było trzeba, więc mogłam udać się do wspomnianego miejsca. W kieszeni ściskałam wcześniej zapisaną kartkę. Miałam pewne obawy co do tej roboty, do mieszkania z obcymi facetami i dziewczyną. Tatusiek podesłał mojego menadżera, by zostawił moje rzeczy w szafce. Szłam po szatni, szukając numerku pięćdziesiąt trzy, włożyłam kluczyk i wyjęłam workowate spodnie dresowe, tank topa i dużą bluzę rozpinaną. Ruszyłam do pomieszczenia obok, by zmienić dotychczasowe odzienie. W akademiku od szkoły muzycznej moi współlokatorzy dziwili się, że nie śpiewam pod prysznicem. Oni robili to notorycznie, bywało to irytujące, do tego fakt, że nie mogłam mieszkać u siebie, nie był za ciekawy.
Przygotowana do ćwiczeń wyjęłam z szafki mój futerał z płytami. Wiedziałam, że w sali był magnetofon, musiał być, inaczej ciężko byłoby z treningami. Oczywiście można byłoby korzystać z telefonu, ale zawsze w salach tanecznych były problemy z zasięgiem. Przejrzałam zapiski przy płytach i wybrałam jedna z przedziału „mocna rozgrzewka". Musiała być długa, inaczej każdy mógłby nabawić się kontuzji, a to nie wpływało korzystnie na moją pracę.
Zaczęłam własną rozgrzewkę, musiałam być w formie przed zespołem. Wyjęłam z lodówki butelkę wody, wstawił tu ją na moje życzenie. Bez schłodzonego napoju nie potrafiłam tańczyć. On mnie schładzał, on drażnił moją skórę, gdy wylewałam go sobie na głowę.
- Minuta spóźnienia, dziesięć minut dłuższa rozgrzewka — powiedziałam, gdy roześmiani członkowie zespołu weszli na salę. Zetrę te ich uśmieszki z twarzy, na pewno żaden choreograf nie wyciskał z nich aż tak mocno siódmych potów.
Chłopaki przebrali się i na mój rozkaz ustawili w rzędzie. Mierzyłam ich wzrokiem. Ktoś kiedyś powiedział mi, że spojrzeniem trafnie oceniam zdolności.
- Ty- wskazałam na chłopaka z małymi oczami, którego wcześniej widziałam. - Powiem ci, kiedy masz zejść i odpocząć.
Młody mężczyzna otworzył szerzej oczy, przez co można było je dostrzec. Już raz dostało mi się za nieodpowiednie traktowanie osób z chorobami serca, jednak przyjęłam to do siebie, dając im odpoczynek. Zdążyłam się zapoznać z ich kartami zdrowia, gdy siedziałam bezczynnie w dormie.
Podeszłam do magnetofonu i włączyłam go. Powiedziałam reszcie, by powtarzali moje ruchy. Zgłosiłam piosenkę i stanęłam przodem do lustra, a tyłem do nich. Z początku nie nadążali, przez co moja irytacja sięgała zenitu. Po półgodzinnym treningu, gdy oni sapali i ledwie oddychali, zarządziłam piętnastominutową przerwę, a dla lidera dwa razy dłuższą. Podałam im wody, czasem staram się być miła.
- To może przez ten czas się zapoznamy? - Zaproponował jeden z chłopaków, a reszta mu przytaknęła.
Westchnęłam i usiadłam między nimi. Wpatrywali się we mnie jak w obraz wybitnego malarza. Chrząknęłam, przez co jeden z nich się otrząsnął i zaczął się przedstawiać.
- Sungjong. Hyung, co się stało z naszym choreografem? - Człowiek aegyo, był bardzo uroczy i gdybym była kimś innym, to prędzej na niego bym wskazała, że to on jest kobietą.
- Miał problemy rodzinne. Jak wiecie, jestem Kwon Jihyun i to ja pełnię teraz jego funkcje, jak zdążyliście zauważyć, nie cackam się z gwiazdkami. Pracujecie albo wypadacie.
Reszta też się przedstawiła i kolejno zadawali pytania, bo stwierdzili, że, tak czy siak, ich poznam. Woohyun był smutny, przez to, że Jiran była sama w domu. Jest dorosła, na pewno sobie poradzi, a jak nie to bywa.
- Jak to jest być synem takiej ważnej osoby?
- Wychowanie się bez matki i teoretycznie bez ojca. Biegający wokół opiekunowie, którzy każdy postęp zgłaszali do ojca. Nie ciekawie. - Spojrzałam na zegarek na lewej dłoni. - Wracamy. Sunggyu jeszcze odpoczywasz.
- Hyung! Bo ja nie wiem, ile masz lat... - wymamrotał Sungjong.
- Dwadzieścia pięć. Dziewięćdziesiąty pierwszy rocznik.
Mężczyźni pokiwali na znak zrozumienia. Mnie nie obchodziły honoryfikatywny względem osób, które były mniej więcej w moim wieku, oczywiście do starszych zwracałam się, jak należy. Może i według niektórych powinnam zacząć być bardziej kulturalna, jednak nie czułam takiej potrzeby. Jak coś mi się odmieni, to zacznę je stosować.
Po jeszcze godzinnej rozgrzewce i dwóch godzinach ćwiczeń ich starych układów, z którymi zdążyłam się zapoznać poprzedniego dnia. Mimo małej ilości czasu przejrzałam ich teledyski, więc mogłam wszystko łatwiej ocenić.
- Yah! Nie obijać się. Dopiero co skończyliście promocję The Eye, a już nie pamiętacie ruchów. Brać się do roboty, bo nie wyjdziecie z sali!
Ja rozumiem zapomnieć choreografie sprzed sześciu lat, ale nie niedawno co opracowaną. Wkurzona zacisnęłam zęby. Podeszłam do stolika, pisząc po kartce, którą wcześniej zabrałam z ich dormu. Bez grafiku było ciężko cokolwiek napisać, chociażby mieli w środku nocy trenować, niech to robią. Muszą nadrobić zaległości i nie mogą spocząć na laurach. Niech mi nawet zasypiają na fanmeetingach w dzień, byleby ćwiczyli.
W apartamencie zastaliśmy Jiran rozmawiającą z menadżerem w kuchni, dziewczyna posłuchała mnie i zrobiła małą kolację. Niech cierpią. Przywitałam się delikatnym ukłonem z mężczyzną. Do niego akurat miałam szacunek, wiedziałam ile takie osoby robią, gdyż spędziłam za dużo czasu na rozmowach z moim. Gdy siedzieliśmy w jego altance, popijając mohito i oglądając filmy, siedzieliśmy blisko siebie, wyznał mi wtedy swoje uczucia i jakoś Kwon Ji Hoon się o tym dowiedział, przez co, dopóki nie dostanę zamiennika, on ma zakaz zbliżania się do mnie. Oczywiście wiedział o mnie, ale nie od samego początku. Minęło trochę czasu, a informacja o mojej płci wmurowała go w ziemie, nie mówił, nawet się nie ruszał przez pół godziny. Polubiłam go, co było dla mnie dziwne, dlatego zaakceptowałam warunek taty, byśmy się nie widywali, ale gdy powiedział o tym, że szuka mi innego menadżera, to byłam tak wkurzona i wygarnęłam mu, co o nim myślę. W sumie... O parę słów za dużo powiedziałam.
INFINITE rzuciło się na jedzenie przygotowane przez Azjatkę, jakby głodowali od wieków. Spojrzałam pytająco na dziewczynę.
- Oni tak zawsze — powiedział starszy mężczyzna.
Po dostaniu szczegółowego harmonogramu mogłam dokładnie zapisać ich treningu, które na dniach miały odbywać się w godzinach wieczornych.
___________________________________
Postanowiłam dodać dzisiaj nowy rozdział, bo tak. No i jest perspektywa Jihyun hehe :D
Najpierw obejrzałam sobie występ Infinite w Music Bank i no przepisuję późniejszy rozdział i tak słyszę no Weekly Idol się włączyło, patrze 180110 i jestem jak cococococo JUŻ?! TAK SZYBKO?! Lece oglądać, przepisze później XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro