Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6


Dzień trzeci.

Z perspektywy Briana.

-Widziałeś Aillen?- zapytałem chłopaka, który chodził z nią do klasy.

-Nie ma jej w szkole.- wzruszył ramionami i powrócił do pisania czegoś na swoim telefonie.

Kurde wiem, że nie ma jej w szkole, w końcu mamy razem lekcje. Myślałam, że się spóźni, ale już trzecia lekcja, a jej nie ma. I nie powiem, że się o nią nie martwię, bo się o nią martwię.

Gdy wczoraj odwoziłem ją i jej brata do domu zobaczyłem, że zbladła gdy zobaczyła samochód na podjeździe i była zdenerwowana. A rysunek Bena kazała wyrzucić do kosza.

Coś było nie tak i dobrze o tym wiedziałem. Ale ona nie chciała nic powiedzieć i mówiła, że wszystko w porządku.

Jeszcze tylko cztery lekcje i będę mógł do niej pojechać. Jestem pewien, że coś się stało.

Z perspektywy Aillen.

Ben nie może zasnąć wiec zrobiłam mu w nocy kakao i przeczytałam bajkę. Ale nawet to nie pomogło. Bał się i pytał co mi się stało ale odpowiedziałam mu, że nic. Pytał kim był mężczyzna, który krzyczał ale nie odpowiedziałam mu. Powiedziałam mu żeby się nie martwił i zasnął.

Ja też byłam i jestem śpiąca ale nie mogę teraz spać. Nie teraz gdy nie mam pewności, że jest bezpieczny.

Dzwonek do drzwi zadzwonił, a ja zadrżałam. Przykryłam szczelniej chłopca kołdrą i pocałowałam w czoło. Wolała bym żeby się teraz nie obudził bo dopiero co zasnął.

Zeszłam na dół i podeszłam na palcach do drzwi spojrzałam przez judasza i zobaczyłam Briana.

-Aill, wiem, że mnie słyszysz otwórz.- otworzyć mu czy nie?

Wzięłam głęboki oddech i schyliłam lekko głowę, tak żeby nie widział mojego policzka. Przekręciłam klucz i otworzyłam powoli drzwi. Chłopak od razu wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi I skierowałam się do kuchni, a on za mną.

-Chcesz coś do picia?- zapytałam nie patrząc na niego.

-Nie.- odpowiedział. Wyciągałam jedna szklankę i nalałam sobie soku pomarańczowego.

Przerzuciłam włosy na lewą stronę, tak żeby zasłaniały mój policzek i odwróciłam się w jego stronę.

-Dlaczego nie było Cię w szkole?- zapytał.

-Ben źle się czuje i zostałam z nim w domu.- odpowiedziałam cicho i spojrzałam na niego.

-Aillen?- zapytał.- Wszystko w porządku?- pokręciłam bezradnie głową i podniosłam głowę do góry. Chłopak gwałtownie wciągnął powietrze i wstał od stołu. Stanął przede mną i podniósł rękę, a ja zamknęłam oczy, nie wiedząc co chce zrobić.- Boisz się mnie?- zapytał, a ja otworzyłam oczy.

-Nie- odpowiedziałam.

-Kto cię uderzył?- zadał kolejne pytanie.

-Nie ważne- odpowiedziałam.

-Aillen- warknął, a ja zadrżałam.- Kto cię uderzył?- zapytał po raz kolejny.

-Brian, nie mogę ci powiedzieć.

-Boisz się go?- zapytał.

-Jego nie- prychnęłam.- Ale martwię się o Bena. Więc jeśli możesz, mów ciszej bo dopiero zasnął.

-Co się wczoraj stało?- zapytał. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.

-Brian, to na prawdę nic. Bywało gorzej.

-Bywało gorzej?- zapytał z oburzeniem.- On cię już wcześniej bił?- patrzyłam wszędzie byle nie na niego.- Aillen?

-Nie mieszaj się w to- powiedziałam.

-Dziewczyno on cię uderzył, a z tego co wnioskuję nie pierwszy i nie ostatni raz.- powiedział głośno.

-Nie chce o tym rozmawiać.

-Aillen...

-Nie Brian- przerwałam mu.- Nie mogę cię w to mieszać.- powiedziałam łamiącym głosem.

Chłopak objął mnie ramionami i przyciągnął do siebie, a ja się w niego wtuliłam.

-Dlaczego nie chcesz o tym porozmawiać?- zapytał po chwili.

-Bo to tajemnica i przeszłość. A do przeszłości nie powinno się wracać.

-Czasem trzeba, żeby zmienić przyszłości.- odpowiedział.

-Ale to nie takie proste.- powiedziałam i odsunęłam się od niego. Poczułam ogromne zmęczenie, ziewnęłam lekko a chłopak się zaśmiał, a ja się zaczerwieniłam.

-Spałaś w nocy?- pokręciłam przecząco głową, a on spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.- Zwariowałaś?

-Ben nie mógł zasnąć, a po za tym obawiam się że on tu wróci.

-Mała, musisz odpocząć.

-Nie mogę, bo on może tu wrócić. I co wtedy?

-Zostanę z tobą.

-Nie, napewno masz jakieś plany.- zaprotestowałam.

-Mam, zostać tu z tobą i dopilnować żebyś się przespała. Chociaż godzinkę.

-Ale...

-Nie ma żadnego ale.- przerwał mi.- Idziesz spać i koniec.

-Nie idę.- zaprotestowałam.

Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Pochylił się i przerzucił mnie przez ramię.

-Co ty robisz?- zapytałam

-Zaniosę cię do łóżka, żebyś sobie pospała. I nie kłóć się ze mną. Zostaję i koniec.

Uznałam, że nie ma sensu się z nim kłócić więc się poddałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro