Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

- Sam daj spokój - jęczę zrezygnowana. Ten debil od dobrych dziesięciu minut, czyli od kiedy Brian zamknął drzwi pokoju na klucz, stoi za tą drewnianą powłoką i albo śpiewa zboczone piosenki, albo mówi zboczone rzeczy.

Chowam twarz w poduszkę i jęczę po raz kolejny. Jestem po prostu bezsilna w stosunku do tego debila. Słuszę obok siebie śmiech Briana. Czuję jak materac się ugina więc przekręcam głową.

- Jak ten idiota zaraz stąd nie pójdzie to załatwie mu takie paranormal aktivity czy jak to się tam nazywa, że do końca życia będzie srał w majtki - wrzeszczę warcząc.

- Słyszałem - odpowiada Sam zza drzwi.

- Bo miałeś słyszeć - odkrzykuję i spowrotem kładę na poduszcze głowę, którą uniosłam aby lepiej mnie usłyszał.

- Sam - słyszę głos Casmira. - Twój kolega czeka na dole mówi, że to coś pilnego.

- No kurwa, teraz? - słyszę zrezygnowany głos przyjaciela. - To jeszcze nie koniec kochani - zapewnia i słyszę jak ochodzi.

- Otwórzcie drzwi. Muszę z wami porozmawiać - Brian wstaje z łóżka i podchodzi do drzwi. Rosjanin wchodzi do środka zamyka za sobą drewno i podchodzi bliżej. Siadam na łóżku, a kilkanaście centymetrów ode mnie o ścianę stoi oparty brunet.

- Słucham cię - mówię i rękoma wykonuję gest, który ma pokazać mu, że jestem otwarta na wszelkie informacie.

- Kwatera główna jest pod dość dobrą ochroną, ale nie mogę powiedzieć, że w stu procentach jesteś bezpieczna. Nie przerywaj mi - unosi dłoń do góry, gdy otwieram usta. - Uprzedzam twoje pytanie, Ben jest pod bardzo dobrą ochroną, przydzieliłem do ochrony nad nim kilku najlepszych ludzi. Więc o niego nie musisz się martwić. Martwić musisz się o siebie. Wiem jak nie nawidzisz przyzwoitek dlatego żadnego z moich ludzi nie przydzielę ci do całodobowej ochrony. Będzie cię pilnował Brian - odwraca głowę w stronę chłopaka. - Za chwilę pójdziesz ze mną do składowni broni. Trochę cię wprowadzę i sobie pogadamy - znów powraca wzrokiem na mnie. - Załatwiłem wszystkie sprawy związane z twoją szkoła i przedszkolem Bena. A co do ciebie - spoglada na Briana. - Sorry stary ale to musisz załatwić sam. Dostaniesz potem telefon, którego nie można namierzyć i tylko z niego będziesz mógł korzystać. Gdybyście czegoś potrzebowali to mówcie, dajcie znać. Wiecie gdzie mnie szukać. Chodź za mną - kiwa głową w stronę Briana.

Brunet odpycha się nogą od ściany i wychodzi za Casmirem. Wzdycham cicho i podnoszę się z łóżka. Wychodzę z pokoju i idę w stronę pokoju Bena. Mam nadzieje, że chłopiec czuje się dobrze, wszystko z nim porządku i nic mu nie jest. Jest jeszcze mały, a już i tak przez wiele przeszedł. Przez Damona ciągle co jakiś czas musimy zmieniać miejsce zamieszkania. W jednym roku zdarzyło się to nawet co kilka miesięcy. Ben jest jeszcze mały, potrzebuje stabilności, miłosci, troski i opieki. Sama nie potrafię mu tego dać. Sama jestem jeszcze dzieckiem, nie potrafię mu tego wszystkiego dać, a w szczególności gdy mam na karku prześladowcę.


Z perspektywy Briana.

- Karabin M4A1 z celownikiem hybrydowym, pojemność magazynka 30 naboi, jedna z najpopularniejszych broni wśród uzbrojenia USA - mówi pokazując jedną z broni. Odkłada karabin i bierze do ręki pistolet. Unosi go i obraca w palcach, sądząc po jego ruchach, tym jak się z nią odnosi i ile o niej wie to jest całkiem niezły w te klocki. - Pistolet Five-Seven z latarką, 20 naboji, 9mm - opisuje. - Łap - mówi i rzuca. Łapię pistopet w locie. Oglądam go i wyciągam magazynek. - Wszystkie są opróżnione i po jednym egzemplażu bo tylko do ogladania i poznawania. Dopiero za tamtymi drzwiami są naładowane i z pełnym wyposarzeniem - wskazuje na drzwi za mną. - Chodź, tylko najpierw odłóż ten - wskazuje na pistolet, który trzymam w dłoni.

- Jasne - mówię i odkładam go tam skąd wziął go Casmir.

- Wybierz sobie któryś z tych o mniejszym kalibrze i chodź za mną - skinam głową na słowa Rosjanina i podchodzę do szafki. Wybieram jeden z pistoletów i idę dalej za mężczyzną w stronę kolejnych drzwi. Strzelnica jest dość dużych rozmiarów.

- Robi wrażenie - komentuję i odbieram od niego słuchawki.

- Muszę zobaczyć jak strzelasz. Musisz robić to celnie - skinam głową i zakładam wcześniej odebraną rzecz na uszy. Staję przy barierce. Wyciągam przed siebie dłonie z pistoletem i celuję w jedną z dziesięciu tarczy. Przyciskam spust i czekam z opuszczeniem broni aż pocisk trafi w zamierzany cel. - Nieźle - komentuje z uznaniem, gdy pocisk trafia w sam środek. - Spróbuj do kolejnej. Nie chcę żeby o życiu Aillen decydował przypadek. Muszę mieć pewność, że umiesz posługiwać się bronią i nie chybisz. - Robię krok w bok. Rozstawiam nagi na szerokość ramion (mniejwięcej), wyciągam dłonie przed siebie i przyciskam na spust. Pocisk trafia dosłownie na lini ostatniego okręgu. Wypuszczam powietrze z ulgą. - Spróbuj jeszcze. Aż przejdziesz do końca - skinam głową i po kolei wykonuję strzały do kolejnych obiektów. Wszyatkie zostają przestrzelone w środek lub na jego lini. -Strzelałeś już wcześniej?

- Swego czasu wujek miał strzelnice. Na wakacjach często tam przebywałem więc mnie co nieco uczył - wzruszam ramionami i odkładam słuchawki na stolik. - Do tego czasem z kolegami chodziliśmy na paint-ball - dodaję.

- Okej - skina głową. - Na dzisiaj to tyle, jutro z rana staw się przed drzwiami do magazynowni. Szef ochrony cię przetestuje i odpowiednio dobirze broń do twoich umiejętności - wychodzę za nim ze strzelnicy i przechodzę do składowni broni. Rosjanin staje przy jednej z szaf. Otwiera ją i wysówa jedną z szuflad. - A na ten czas masz to - odwraca się w moją stronę i podaje mi pistolet.- P226, potocznie zwany...

- SIG Sauer - przerywam mu.

- Dokładnie - skina głową. Zasówa szufladę i zamyka szafę. - Możesz już iść - kieruję się w stronę wyjścia ale zatrzymuje mnie jego głos. - Jeszcze jedno - odwracam się w jego stronę i spoglądam pytająco. - Nie wchodź tutaj bez mojej zgody lub zgody ochroniarza najwyższych rang. Każdy ma identyfikator więc będziesz znał ich stopnie. Schowaj broń tak żeby Ben jej nie znalazł i nie baw się nią przy niej, bo ona tego nie znosi- skinam głową na znak, że rozumiem. Domyślam się, że chodzi mu o Aillen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro