Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•4•

-Cameron. - powiedział tylko tyle i wyszedł.

Stoję osłupiała patrząc w miejsce gdzie stał przed chwilą szarooki. Cameron, to jest jego imię. Czy on wie jak ja mam na imię? Wie w ogóle kim jestem? Spoglądam na zegar wiszący na ścianie w kuchni i dostrzegam, że za sześć minut będzie dwudziesta druga.

Cicho westchnęłam i skierowałam się do swojej sypialni. Z szafy wyciągnęłam krótkie, dresowe spodenki i zwykłą, czarną koszulkę. Poszłam do łazienki, aby po ciężkim dniu wziąć ciepłą i spokojną kąpiel.

***

Dzień w dzień to samo. Codziennie Cameron przychodzi pod kawiarnie albo w weekendy pod mój blok. Szczerze to nie czuję się bezpieczna. Jeszcze sporo rzeczy nie wiem na jego temat. Jedyne co wiem to jak ma na imię. Okazało się, że jednak szarooki wie więcej o mnie niż myślałam. Co jest trochę przerażające.

Jest sobota rano, a ja siedzę w brudnych dresach przed telewizorem, pożeram całe pudeło czekoladowych lodów i oglądam jakąś komedię romantyczną. Też chcę takiego chłopaka jak te wszystkie laski w filmach.

Strasznie boki nie brzuch. Wczoraj na dodatek dostałam okresu. Normalnie pięknie. Ile ja bym dała, aby mieć okres przez jakieś dwa-trzy dni i nie mieć przy tym bólów brzucha. Ale życie i tak mnie już nienawidzi, więc i tego mi nie pożałowało.

Kiedy mam po raz kolejny wziąć do ust łyżkę pełną lodów po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka. Przewróciłam oczami i wygrzebałam się z mojego cieplutkiego kocyka. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam za nimi szarookiego z szerokim uśmiechem.

-Czego? - warknęłam już bardzo zirytowana. Nie dość, że boli mnie brzuch tak bardzo, że mam ochotę się zabić to jeszcze on zatruwa mi powietrze. I uprzedzając pytania- nie, nie boję się go już tak bardzo jak w tedy. Nadal czekam na jego wyjaśnienia ale na razie nie naciskam.

-Lubię ten twój entuzjazm. - powiedział i wyminął mnie wchodząc do mieszkania.

-Pewnie, możesz wejść. - powiedziałam sama do siebie i przewróciłam oczami zamykając drzwi.

-Naomi jest sprawa. Bardzo, bardzo ważna. - Cameron rzadko kiedy jest tak poważny chodź znam go nie całe trzy tygodnie.

-Jaka? - zapytałam siadając obok niego na kanapie ponownie przykrywając się kocem.

-Pamiętasz jak mówiłem ci, że może stać Ci się krzywda i to nie z mojego powodu? - zapytał wpatrując się w moje oczy. Przytaknęłam delikatnie głową nie wiedząc co powiedzieć.

-Muszę ci powiedzieć prawie całą prawdę. - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.

-Dlaczego prawie?

-Ponieważ to nie czas na całą prawdę.

-To powiedz ten kawałek prawdy.

-Wiem, że bardzo mało o mnie wiesz ale to tylko dla twojego dobra. W Dallas jest pewna grupa przestępcza, która handluje żywym towarem i nie tylko. Kiedyś jako szesnastolatek współpracowałem z nimi. Potrzebowałem w tedy pieniędzy, a to był jedyny sposób by je łatwo zarobić. Ale wracając, szefem tego całego gówna jest niejaki William Fings. Ma dwadzieścia cztery lata i jest bardzo niebezpieczny. Ktoś tobie bardzo bliski prawdopodobnie z nim współpracuje, dlatego proszę uważaj na siebie. - kiedy to powiedział zmarszczyłam brwi.

-Co? Ktoś mi bliski może z nimi współpracować? Niczego nie rozumiem. - on tylko westchnął i spuścił wzrok.

-Ten facet, którego zabiłem to właśnie jeden z ludzi Willa. Może to zabrzmieć naprawdę dziwnie ale w pewnym stopniu muszę cię pilnować.

-Czekaj, czekaj. Teraz to ja już zupełnie nic nie rozumiem. Wychodzi na to, że ktoś bliski zadaje się z jakąś tam mafią, grozi mi niby niebezpieczeństwo, a ty mnie doskonale znasz i jesteś jakby moim ochroniarzem? - od tych wszystkich informacji zaczęła boleć mnie głowa, więc wstałam ponownie zrzucając koc i poszłam do kuchni po jakąś tabletkę na ból głowy. Słyszałam za sobą kroki, więc Cameron pewnie podąża za mną. 

-Można tak powiedzieć, że jestem tak jakby twoim prywatnym ochroniarzem, dlatego musisz wszędzie jeździć ze mną lub ja z tobą. Nie ma innego wyjścia. Na każdym kroku może Ci się coś stać. - tego było już za wiele. Będę się czuła jakbym miała rzep przyklejony na dupie. Zero prywatności. ZERO!

-A co? Może jeszcze do domu mi się wprowadź. W tedy będziesz mieć mnie na oku dwadzieścia cztery na siedem. - za chwilę normalnie zacznę wrzeszczeć. Mam tego wszystkiego już dość.

-Na razie nie ma takiej potrzeby. - myślałam, że się przesłyszałam.

-Na razie? Na razie?! Na razie to ty wypierdalaj mi z mojego mieszkania. Nie chcę cię na razie widzieć tutaj. Zrozumiano? - sąsiedzi z dołu mnie chyba zabiją za te krzyki. Ale na razie chuj mnie to obchodzi. Wykorzystałam okazję, że brunet stoi do mnie przodem i wypchnęłam  go z mieszkania. Zamknęłam jak najszybciej drzwi na klucz aby nie mógł wejść.

Pukał jeszcze.. Wróć.. Walił jeszcze pięścią w drzwi z jakieś siedem minut ale to i tak nic nie da. Wyłączyłam telewizor i położyłam się na kanapie przykrywając kocem. Jak przez te wszystkie emocje będę miała dłużej okres to chyba rozjebie wszystko. I tak oto po chwili zasnęłam.

Pov's Cameron

Wyrzuciła mnie z domu. Jak to dziwnie brzmi. To nie jest mój dom no ale ja chcę jej tylko pomóc. No w sumie to muszę to zrobić.

Dam jej dziś spokój. Niech ochłonie od tych wszystkich emocji. Musi się przygotować na gorsze wiadomości. Ale jeszcze nie na to czas.

***

Od autorki:

Okej muszę przyznać, że to chyba najdłuższy rozdział jaki póki co napisałam.

Dziękuje za sprawdzanie rozdziałów suicidesilence_01.
Tak w ogóle zapraszam do niej na konto. Również ma wspaniałe książki♥

Przepraszam za jakiekolwiek błędy♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro