Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•2•

Cały wczorajszy dzień przesiedziałam w domu. Bałam się gdziekolwiek wyjść. Czuje się jak w jakieś pułapce. Może on nie wie gdzie mieszkam ale jednak wolę być czujna.

Jutro poniedziałek czyli następny tydzień pracy. Dobrze, że weekendy mam wolne. Jak się nie mylę pracuje dzisiaj Hannah. Jakoś nigdy nie gadałyśmy razem gdyż ona tylko sobie dorabia właśnie w weekendy. Z tego co mi wiadomo to zbiera na studia, bo chce być niezależna.

***

Rano obudził mnie budzik. Przetarłam oczy ręką i założyłam na stopy moje mięciutkie kapcie. Wolnym krokiem szłam w stronę łazienki. Umyłam zęby, uczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Z szafy wyciągnęłam zwykłe czarne jeansy oraz białą koszulkę na krótki rękaw. Na stopy wciągnęłam klasyczne vansy i poszłam do kuchni.

Zjadłam szybkie śniadanie i zaczęłam zbierać się do pracy. Za jedenaście minut mam autobus. Przed wyjściem z domu upewniłam się jeszcze czy na pewno zgasiłam światła i pozamykałam okna. Gotowa do wyjścia zakluczyłam drzwi i zeszłam po schodach.

***

Równo o jedenastej razem z Killy otwarłyśmy kawiarnię. Z rana nigdy nie było wielkiego ruchu, więc nie miałyśmy też dużo pracy. Blondynka poszła na zaplecze a ja wyszłam aby wyrzucić śmieci. Gdy otwierałam klapę kubła poczułam za sobą czyjąś obecność.

Piękny zapach męskich perfum  drażnił moje nozdrza. Udawałam niewzruszoną na jego obecność. Gdy skończyłam czynność poczułam jego oddech na szyi.

-Mam do ciebie pewną sprawę. - gdy usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos całe moje ciało się spięło.

-W c..czym m..mam ci pomóc? - zaczęłam się jąkać.

-Kiedy kończysz pracę?

-O dwudziestej pierwszej.

-Dobrze, będę na ciebie czekać. -powiedział i tak po prostu odszedł. Otrząsnęłam się i wróciłam do środka, bo Killy zacznie się niecierpliwić. Gdy weszłam na zaplecze dziewczyna  właśnie gasiła papierosa. Co jest bardzo dziwne, bo rzadko co kiedy ją z nim widziałam.
Coś musi być na rzeczy.

-Hej co się stało? - podeszłam do niej, ukucnęłam i położyłam swoje dłonie na jej kolana.

-Nic.

-Przecież widzę. - jest coś nie tak, bo nie chce spojrzeć mi w oczy.

-Jak ciebie nie było dzwonił Spenser. - widziałam jak jej oczy się zaszkliły.

-Po co dzwonił? - nie żebym była ciekawska ale Killy wie, że zawsze może mi się wygadać. Gdy chciałam coś dodać spojrzała w moje oczy. Mogłam wyczytać z nich smutek i żal.

-Nao, on ze mną zerwał, dla innej. - gdy to powiedziała mocno się we mnie wtuliła i zaczęła płakać.

-Ćśś.. Wszystko będzie dobrze. On nie był ciebie wart. - tak naprawdę nie wiem co mu odbiło, że zerwał z Killy. Byli wręcz idealną parą.

-Za tydzień miała być nasza kolejna rocznica. - jej oczy były już całe czerwone i spuchnięte. Po chwili mogłam usłyszeć jak drzwi kawiarni się otwierają. No nic trzeba pracować.

-Dobra słuchaj. Ty weź się jakoś ogarnij a ja zajmę się przez ten czas klientami. - powiedziałam i wyszłam z zaplecza.

Cały dzień Killy chodziła przygnębiona. Naprawdę jest mi jej żal ale jak nie ten to inny. Dziś skończyłyśmy pracę szybciej niż w piątek. Równo o dwudziestej pierwszej zamknęłyśmy lokal. Prawie zapomniałam,że szarooki miał na mnie czekać po pracy. Gdzie mam iść? Zostać, czy iść już w stronę domu? Może jednak poczekam.

***

Od autorki:

No to następny rozdział. Jak zawsze dziękuje suicidesilence_01 za sprawdzanie rozdziałów.

Rozdziały będą dodawane tylko w tedy kiedy będą gotowe!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro