Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Harry wyjrzał na widownię, a jego ogarnęła wielka duma, kiedy jego oczom ukazał się tłum ludzi. I oni wszyscy przybyli, aby wysłuchać jego Louisa. Uśmiechnął się i szybko podszedł za kulisy do szatyna. Obserwował, jak mężczyzna nerwowo krąży po garderobie i raz po raz coś sprawdza. Był w swoim świecie, przez co od razu nie dostrzegł Stylesa, ale w końcu ich spojrzenia się spotkały, a na twarzy Lou pojawiło się zaskoczenie.

- Harry?

- Cześć, LouBear.

Starszy podszedł do niego i mocno przytulił. Tego mu było trzeba.

- Stęskniłem się. Ale co ty tutaj robisz. Nie miałeś być na widowni?

- To nie moja wina, że nie umiem wytrzymać bez ciebie - szepnął mocniej obejmując Tomlinsona.

- Kocham cię. Ale musisz już zmykać na miejsce, bo zaraz wychodzę.

- Ja ciebie też.

Harry pocałował go na szczęście i niechętnie zostawił mężczyznę samego. Za pomocą ochrony szybko dostał się na widownię dla części VIP. Już po chwili ujrzał Louisa, który z uśmiechem wyszedł na scenę i zaczął machać do fanów. Był z niego tak bardzo dumny. A cały jego blask zyskał na sile, kiedy stanął przed mikrofonem, a wszyscy usłyszeli pierwsze słowa Kill my mind. Nie potrafił się powstrzymać od śpiewania z całą widownią piosenki, której tekst znał już na pamięć.

- Doncaster, jak się bawicie?! - krzyknął Louis, gdy ostatnie dźwięki gitary rozmyły się z piskami fanów.

Harry uśmiechnął się na wspomnienie czasów, kiedy jeszcze wspólnie całą piątką występowali na scenie. Brakowało mu tego.

- Wspaniale was wszystkich tutaj widzieć - kontynuował Louis. - Wow, pierwszy koncert mojej trasy... Brzmi poważnie, nie? Dziękuję z całego serca za przybycie i mam nadzieję, że humory dalej będą wam dopisywać! Szczególnie, że będzie to szczególny dzień... - dodał tajemniczo. Nawet z tej odległości miał wrażenie, że widział zdezorientowaną minę Stylesa. Puścił oczko do mężczyzny, a w tym czasie rozległ się kolejny krzyk fanów. Właśnie zaczęło grać Too Young.

Wszyscy bawili się na koncercie, szatyn miał świetny kontakt z publicznością. Wykonywał piosenki ze swojej płyty, przeplatając je z tymi nagrywanymi z One Direction. Niestety wciąż tajemnicze zdanie Louisa nie dawało spokoju Harry'emu. W końcu odwrócił się w stronę przyjaciela.

- Liam, co on kombinuje?

- Nie mam pojęcia - skłamał Payne. Na szczęście było na tyle ciemno, że nikt nie dostrzegł tego uśmiechu na jego twarzy.

- Doncaster jesteście cholernie niesamowici! A teraz piosenka z dedykacją dla pewnej szczególnej osoby, która jest dzisiaj z nami - powiedział, po czym zaczął śpiewać We made it. Cały czas wpatrywał się w Stylesa, a w jego oczach zalśniły łzy. Musiał na chwilę je zamknąć, zanim był zdolny cokolwiek powiedzieć, kiedy skończył się utwór. W końcu wziął wdech i spojrzał na widownię. - Wspomniałem że jest to piosenka dla szczególnej osoby... - zaczął się przechadzać po scenie, żeby rozchodzić stres. - Jesteśmy ze sobą już... cholera, ta osoba wytrzymuje ze mną, aż dziesięć lat! A ja siebie zaczynam mieć dość po tygodniu...

- Chwila, co on robi?! - zdziwił się Harry. - Chce się ujawnić? - spytał z nadzieją.

- Wiecie że nawet wziąłem ślub? - Zaczął się śmiać, słysząc krzyki. - Tak, też jestem w szoku! Choć może ta osoba zasługiwała na większe przyjęcie oraz oświadczyny, niżeli takie w ukryciu jakbyśmy popełniali zbrodnię. A miłość to chyba nic złego, prawda?

- Prawda! - krzyknęli fani.

- Wiem, że wiele razy spieprzyłem, dlatego jeszcze bardziej się stresuję, jak ta osoba zareaguje na moje słowa, ale chyba nie mogę tego przeciągać w nieskończoność - odchrząknął niepewnie i odwrócił się w stronę bruneta. - Mam nadzieję, że nie zbłaźnię się teraz przed tymi ludźmi ale... - sięgnął do kieszeni po pudełeczko - Harry Edwardzie Stylesie, czy zdecydujesz się spędzić ze mną resztę swojego życia, znosić moje humorki, bałaganiarstwo, błędy oraz dni kiedy nie przypomnę ci minimum dziesięć razy, jak bardzo cię kocham i teraz oficjalnie przed tymi wszystkimi ludźmi zgodzisz się wyjść za mnie i może odnowić przysięgę?

Mężczyzna nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Fani krzyczeli, Liam popychał go w stronę przejścia, a Louis czekał klęcząc na jednym kolanie. Ktoś z ochroniarzy pomógł mu przedostać się na scenę.

- Zgadzasz się? - spytał Louis jeszcze raz.

- Tak, Lou...

Tomlinson uśmiechnął się szeroko, a w oczach po raz kolejny zagościły mu łzy. Zdrżacymi rękami wyciągnął pierścionek z pudełka i założył go na palec mężczyzny. Harry pocałował szatyna, który przyciągnął go bliżej i ułożył ręce na jego biodrach.

- Kocham cię - wymamrotał między pocałunkami. Fani płakali, krzyczeli, zespół grał spokojną melodię, ale oni tego nie słyszeli, skupieni tylko na sobie.

- Ja ciebie też i to bardzo.

Tomlinson odwrócił się w stronę tłumu i przyciągnął ukochanego do swojego boku. Harry zarumienił się i oparł o ramię szatyna.

- Ten mężczyzna jest mój! Tak się cieszę - szepnął do ucha młodszego.

- Nie tylko ty.

- A kto jeszcze?

- Rozejrzyj się po stadionie - odparł brunet i wskazał na tłum ludzi.

- Myślałem, że ty - prychnął.

- Ja najbardziej.

- Ach tak?

- Mhm - odparł i krótko pocałował niższego mężczyznę.

- W takim razie na pewno dasz się zaprosić na kolację po koncercie?

- A gdzie mnie zabierzesz? I kto zostanie z Frieddim?

- Myślę że Liam nie będzie miał nic przeciwko zostania niańką...

- Pewnie zamiast on to niańką zostanie Maya - zachichotał.

- Shh - przyłożył palec do ust i również zaczął się śmiać. Dopiero po chwili przypomina sobie o fanach. - Właściwie chciałbym coś zaśpiewać  ale to zależy od Harry'ego - powiedział do mikrofonu.

- Co takiego?

- Zaśpiewasz ze mną?

Styles rozchylił szeroko usta i rozejrzał po widowni.

- Ja?

- Tak, ty, skarbie. Proszę? - Chwycił młodszego za rękę i uśmiechnął się.

- Postaram się, ale wiesz, że ja mam dużą tremę.

- Ty? Kochanie nikt na tym świecie, ani nawet innym nie ma piękniejszego głosu.

- Ale ja zawsze się denerwuje na scenie.

- Będę z tobą tak? Proszę ten jeden raz!

- No dobrze - w końcu Harry skapitulował.

Tomlinson uśmiechnął się szeroko i krótko pocałował Stylesa.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu mogę to zrobić przed tłumami ludzi.

- Mm... - zamruczał brunet. - A co będziemy śpiewać?

Nagle zespół w tyle zaczął grać Little things. Młodszy uśmiechnął się szeroko, pamiętając, że jest to ich piosenka. Wykonywali ją wspólnie, nawet nie słysząc krzyków fanów, skupieni tylko na sobie i swojej miłości. Louis potrzebował chwilę po skończeniu piosenki, żeby przypomnieć sobie o wciąż trwającym koncercie. Co też Harry z nim robił! Objął mężczyznę w pasie i szczęśliwy odwrócił się w stronę tłumu.

- Dziękujemy wam za przybycie!

- Udało ci się skarbie - szepnął Styles.

- Nam się udało.

- Tobie, bo się ujawniłeś.

- Dzięki tobie.

Harry spojrzał zdezorientowany na Tomlinsona i uśmiechnął.

- A co ja takiego robiłem?

- Jesteś przy mnie, kochasz i sprawiasz  że chcę być lepszym człowiekiem.

- Bo taki jesteś.

Louis uśmiechnął się szeroko i po raz kolejny tego wieczoru pocałował bruneta. Pragnął, żeby ta chwila nigdy się nie kończyła.

- Doncaster byliście niesamowici! Dziękuję wam za wszystko, do zobaczenia niebawem! Zróbcie hałas dla tego pięknego mężczyzny!

Zeszli ze sceny w akompaniamencie głośnych krzyków i pisków fanów. Styles wziął głęboki wdech, wciąż nie mogąc się uspokoić po tylu emocjach. Zresztą Louis wcale nie był lepszy.

- Witaj nowe życie.

- Tak, witaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro