69
— Chodźmy już stąd — mówi do mnie Nero. — Stoimy tu już ponad godzinę. Pochowaliśmy dziecko i nie ma tu już więcej do roboty.
Nic mu nie odpowiadając idę w stronę domu. Nie mam tu już nic do roboty.
— Jak zabijemy tę kretynkę? — pyta mnie brunet dołączając do mnie.
— Nie jestem pewna czy chcę jej śmierci — wiem, że już dawno powinnam jej rozwalić głowę o ścianę, ale coś mnie przed tym powstrzymywało.
— Ale tego właśnie teraz jest ci potrzeba, musisz uwolnić swoje emocje. Popatrzeć na ból i cierpienie tej, która chciała cię dręczyć. Musi odpowiedzieć za to co wygadywała. Przecież zarzuciła ci, że chciałaś się pozbyć dziecka, zabić część siebie — czuję jak wzrasta we mnie gniew. Tak, ona zasługuje na karę.
— Jutro urządzimy jej piekło na ziemi, ale dziś muszę odpocząć, czuję się jakbym zaraz miała upaść —po tych przeze mnie wypowiedzianych słowach Nero kolejny raz bierze mnie na ręce.
— Zaniosę cię do mojego pokoju, bo sam muszę ogarnąć tą masakrę u ciebie. Później położę się na kanapie w salonie. A z samego rana spróbuję się pozbyć kilku ludzi, których zostawił twój mąż i pozbędziemy się tej kretynki. Opracuje szczegółowy plan co jej zrobimy — już wiem, że to będzie straszne. Sadyzm Nero jest wprost przerażający.
— Okej — nie sprzeciwam my się, bo i tak czuję jak powieki same mi opadają. Jestem tak zmęczona pewnie przez tę utratę krwi.
Nero zanosi mnie do swojego pokoju, a ja przykrywam się kocem i zasypiam. Nie jest mi jednak dany długi sen, bo zostaje z niego wybudzona przez gwałtowne potrząsanie moim ramieniem. Otwieram oczy i widzę przed sobą Harry'ego.
Kurwa, to chyba jakiś zły sen.
— Opowiesz mi do cholery co tu się dzieje? I dlaczego śpisz w pokoju tego tu — wskazuję na Nero, który stoi na nim. Brunet ma nieciekawą minę.
— Potrzebowałam zmiany, więc postanowiłam się tu położyć — nie mam pojęcia co on dokładnie wie, więc nie mam zamiaru się specjalnie podkładać.
— Maddy do mnie dzwoniła — oczywiście, że ta suka to zrobiła. Szkoda, że jej nie poderżnęłam gardła. Teraz mam za tę swoją dobroć. — Podobno wy oboje jesteście kochankami. Czyżbyś znowu próbowała zrobić ze mnie idiotę? — pociąga mnie do pozycji stającej, a z moich ust wyrywa się krótki krzyk bólu.
— Jak już pewnie zauważyłeś to ta kretynka mnie nie znosi i tylko czeka mnie by oczernić, jakbym chciała być z Nero to na pewno bym do ciebie nie przyjeżdżała. Chyba nie zapomniałeś, że sama dysponuje sporym majątkiem.
— To co to ma wszystko znaczyć? Tylko powiedz coś rozsądnego zanim zabije was oboje, bo mam dość, że ty ciągle znajdujesz sobie innych — Harry'ego w ogóle nie przekonały moje słowa.
— Vicky powiedz mu prawdę, przecież nie jesteś winna temu co się stało — mówi Nero z odrobiną strachu w głosie. Ma rację. I tak się dziwię, że Harry jeszcze go nie zastrzelił. — Możliwe, że od razu poczujesz się trochę lepiej.
W to akurat już nie wierzę.
— Mów Torii, bo tracę cierpliwość — zaczyna mną potrząsać.
— Straciłam twoje kolejne dziecko — łzy zaczynają spływać mi po policzkach. — Nawet nie wiedziałam, że byłam w ciąży, te testy, które wtedy kazałeś mi zrobić musiały być zepsute — Harry puszcza moje ramię. Najwidoczniej nawet już nie chce mnie dotykać.
— Wyjdź stąd — mówi do Nero, a ten szybko wykonuje polecenie. — Jak to się stało?
— Tak jak wcześniej, najpierw mnie bolało, krwawiłam, a później był skurcz i dziecko ze mnie wypadło. Nero zawoził mnie do szpitala by sprawdzili czy coś we mnie nie zostało, ale poroniłam w całości. Pochowałam je w tym samym miejscu co poprzednie — Harry siada na brzegu łóżka i wpatruje się w podłogę. Trwa to dłuższą chwilę.
— Czemu po mnie nie zadzowniłaś? Rzuciłbym wszystko i przyjechał ci pomóc. To ja powinienem być przy tobie w tych chwilach.
— Nie zamierzałam ci nawet o tym mówić — komunikuje i zostaje na mnie skierowany jego wściekły wzrok.
— Jakim prawem chciałaś to przede mną ukrywać?!
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro