45
Tulę Victorię w swoich ramionach, a Alex prowadzi samochód, śmierć ojca bardzo ją zabolała, ale nie miałem innego wyboru. Alexander wprost powiedział, że albo mu pomogę i ją odzyskam lub już nigdy jej nie zobaczę. Nie mogłem z niej zrezygnować, więc musiałem przyjąć tę ofertę.
— Nie zrobiłbyś jej krzywdy? — pytam dla pewności. Mam nadzieję, że tak właśnie jest, lecz on zawsze był szalenie nieprzewidywalny, to jakby nie patrzeć jego rodzona siostra, ale skoro posunął się do morderstwa ojca to wszystkiego się po nim można spodziewać.
— Oczywiście, gdybym mu tak nie zagroził to on na pewno nie pozwoliłby nam jej zabrać. Weź nią trochę potrząśnij, bo nie podoba mi się, że tak długo jest nieprzytomna — no tak kładę dłoń na jej policzku i delikatnie ją klepie. Moja słodka.
Ciśnienie mi się ciągle podnosi na widok siniaka na twarzy mojej ślicznej. On ją bił, nie miał prawa tak postąpić i mam nadzieję, że niedługo będę miał możliwość go zabić.
Po kilku moich próbach Victoria powoli otwiera oczy. Bardzo zdezorientowany wzrok.
— Co się dzieje? — pyta płaczliwym głosem, a ja nic nie odpowiadam tylko mocniej ją do siebie przytulam. Przeżyje tą żałobę, ale później będzie już tylko lepiej. Sprawię by zapomniała o wszelkich niedogodnościach.
Wreszcie odzyskałem moje szczęście. I już nie pozwolę jej nigdy odejść.
Pov Victoria
Theo zanosi mnie do mojego pokoju, a ja nie mogę przestać płakać. Jestem na siebie wściekła, że nie zrobiłam czegoś by zapobiec zabójstwu mojego taty. Może gdybym inaczej z nim rozmawiała to on by nie postanowił mnie ukarać w tak okrutny sposób.
— Zostaw nas samych — mówi Alex do bruneta.
— Ale... — zaczyna Theo, ale mój brat spogląda na niego groźnie, więc ten szybko opuszcza mój pokój.
— To wszystko jest moją winą — siada na brzegu łóżka. — Po tym jak wygadałem się o Theo to przestraszyłem się, że on może ci coś zrobić i powiedziałem o wszystkim ojcu, bo miałem nadzieję, że on jakoś zareaguje. Nawet sam go namawiałem by cię odwiedził i sprawdził jak się masz. Nie miałem pojęcia, że to będzie miało raki skutek. Wybacz mi siostrzyczko — kładzie się obok mnie i mnie przytula. Jego głowa ląduje na moim ramieniu.
— To nie twoja wina tylko moja. Postanowił mnie ukarać, więc wybrał jeden z najbardziej okrutnych czynów jaki tylko mógł. W jaki sposób udało wam się mu mnie zabrać? — nie chce mi się wierzyć, że on tak po prostu odpuścił. Harry nigdy by nie zrezygnował z możliwości ciągłego dręczenia mnie. A jeszcze teraz gdy nie spełniłam jego oczekiwań odnośnie ciąży.
— Trzymałem cię w swoich ramionach i powiedziałem, z będzie musiał zabić nas oboje by odzyskać twoje martwe ciało. Oczywiście to były tylko groźby.
— Wiem.
— Nie musisz się niczym przejmować, już tu zostanę i będę się tobą opiekować tak jak ojciec. Postaram się rozwiązać twoje małżeństwo, ale jeśli się nie uda to też nic się nie stanie. Nie dopuszczę Stylesa do ciebie, on już nigdy się do ciebie nie zbliży.
— Odzyskasz tatę, nie chcę by on go zbezczescił — mówię i znowu wybucham płaczem. Nie potrafię tego powstrzymać. Mój tatuś.
— Tym się nie przejmuj, już ktoś z zakładu pogrzebowego go zabrał. Wszelkie formalności załatwiłem jak byłaś nieprzytomna. Musiałem działać szybko — przewracam się na plecy. Naprawdę do tej pory nie doceniałam Alexa. Ja nie potrafię teraz nic innego poza rozpaczaniem, a on szybko wziął się w garść i ma siłę się tym zajmować. Bez niego bym sobie na pewno nie poradziła.
— Dobrze, że mam ciebie i Theo, sama bym sobie nie dała teraz rady — chwytam go za rękę, bo potrzebuję teraz wsparcia i bliskości.
— Dałabyś, bo jesteś bardzo silna, ale pamiętaj, że mimo wszystko Theo to obca osoba i może cię zranić tak samo jak Harry. Bezgranicznie ufaj tylko mi, bo ja cię nigdy nie zdradzę.
Racja, tylko rodzina nas nigdy nie zawiedzie.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro