Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41

Filip

-W co ja się ubiorę? - stanąłem przed szafą pełną bluz i dresów. Nie przepadałem za elegancją, więc ilość moich ładniejszych ubrań wręcz sięgała zera. Niestety, ale na sylwestra raczej nie założę szortów. Miałem mały problem.

- Masz pełno ubrań, a ja nie mam nic. - mruknął Dominik. Ale jestem głupi. Zamiast zainteresować się moim skarbem użalałem się nad ciuchami.

- Promyczku, może pójdziemy do sklepu? Kupimy coś sobie. - zaproponowałem chłopakowi, który stał owinięty puchatym szlafrokiem zabranym z mojej łazienki.

- Nie wydawaj na mnie tyle pieniędzy, coś wykombinuje z tego co mam, ewentualnie coś ci podkradnę. Tobie też znajdę ubranie. - uśmiechnął się i podszedł do ogromnego mebla zapełnionego wszystkimi kolorami jakie byłem w stanie wymienić. - Na razie i tak jeszcze nie idziemy na imprezę. Masz, załóż sobie to i zajmij się pracą. Zlecenia są ważne. - rzucił we mnie szarym kompletem dresu i zaczął buszować wśród półek. Zaraz..

- Skąd wiesz czym się zajmuje? - zdziwiłem się, przecież nigdy nie zaglądał w mojego laptopa.

- Któregoś dnia, jak się kąpałeś, zadzwonił twój telefon. Odebrałem go, bo myślałem, że to jakiś twój znajomy. Jednak jakiś pan po drugiej stronie zaczął krzyczeć, że jego zamówienie miało być gotowe na wczoraj, a dalej go nie ma. Powiedział, że ci ufa i daje jeszcze na to tydzień, bo dane tej firmy są ważne. Jeżeli się nie mylę to masz na to jeszcze trzy dni. Po tym telefonie się domyśliłem o co chodzi, tym bardziej, że zawsze ukrywasz przede mną swoją pracę. Nie mam nic przeciwko, tylko kłopotów se nie narób. A! I nie martw się, nikomu nie powiem. - mówiąc to wszystko nawet na mnie nie spojrzał tylko wciąż siedział z nosem w ubraniach. Jest niesamowicie inteligentny. Wcale się nie dziwię, że Alan powiedział o tym, jak dobrym uczniem był mój promyczek.

- Zadziwiasz mnie coraz bardziej z dnia na dzień. - uśmiechnąłem się i szybko ubrałem. Wychodząc z pokoju, gdy mijałem Dominika, cmoknąłem go jeszcze w skroń i poszedłem wykonać zaległe roboty.

...

- Filip! Mógłbyś zamknąć oczy? Chce ci się pokazać. - usłyszałem głos chłopaka, który był w korytarzu. Posłusznie wykonałem prośbę i czekałem na jego ruch. - No dobra, już możesz otworzyć. - uchyliłem powieki, a przede mną stała cudowna istotka, inaczej nazwać go nie mogę.

- O mój boże..- szepnąłem i wstałem, aby podejść do tego pięknego aniołka.

Dominik

Filip zaczął iść w moją stronę i śmiało mogłem stwierdzić, że spodobał mu się mój wygląd. Złapał moje biodra, po czym kolejny już raz zlustrował mnie od góry do dołu. Uśmiechnąłem się szczerze na jego reakcje, tego oczekiwałem. Chociaż ubrany byłem raczej zwyczajnie i monotonnie, to miało jednak swój urok. Prosta czarna koszula i tego samego koloru spodnie, uzupełniał to tylko jakiś, wyglądający na drogi, pasek z szafy bruneta.

- Wyglądasz cudownie.. nawet nie wiem co powiedzieć. Nieziemsko! Jakim cudem masz tak dobre poczucie stylu. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że można robić takie rzeczy. - starszy z zafascynowaniem zaczął chodzić wokół mnie i oglądać z każdej strony.

- Spokojnie, bo zaraz się na mnie rzucisz, jak tak dalej będzie ci ślinka lecieć. - zaśmiałem się, bo to już było komiczne, przecież nie miałem na sobie nic takiego.

- Gdyby nie te szwy, już dawno leżałbyś na tej kanapie. - wyszeptał wprost do mojego ucha, na co ciało zareagowało porządnym dreszczem, a to najprawdopodobniej ucieszyło Filipa.

- Nie zapędzaj się tak ogierze. Daj mi wrócić do zdrowia.- zarumieniłem się. On czasami jest taki zawstydzający. 

- Jeszcze w nocy błagałeś o pieszczoty. Poza tym, sam mi mówiłeś o zaleceniach lekarza. Już nie pamiętasz?- ciągle szeptał przy okazji zahaczając wargą o delikatny płatek, który był moim wrażliwym punktem, co jeszcze bardziej doprowadzało mój organizm do rozkoszy. A gdyby tego było mało, jego dłonie wylądowały na moim tyłku. - Te spodnie idealnie ci go podkreślają. Cieszę się, że je wziąłem w sklepie. - ręce brązowookiego zaczęły wędrować w górę aż do talii, w końcu jedna uniosła się do szczęki i odwróciła moją twarz w jego stronę, wtedy ujrzałem ten uśmiech. Podły uśmiech. - To co kochanie, może trochę się spóźnimy na imprezę? - zapytał w momencie, w którym już miałem dość tych podniecających tortur.

- Nigdy w życiu.- prychnąłem i wyrwałem z uścisku chłopaka, choć tak bardzo tego nie chciałem. - Idziemy na czas, a nawet przed czasem, masz się pogodzić z Sylwią. W dodatku jak zobaczysz tego drania, to go pogoń, a jak stanie na mojej drodze.. ojj nie życzę jemu tego, mam nadzieje, że Sylwia ma jakieś duże, ciężkie patelnie, bo zamierzam mu..

- Już dobrze kociaku, uspokój się.- parsknął na mój plan skrzywdzenia Rafała. - Coś na to zaradzę, tylko uważaj na siebie, dobrze? Nie chce, żeby stała ci się jeszcze większa krzywda niż teraz. I tak jesteś wystarczająco poszkodowany. - zmartwiony pogłaskał mnie po policzku, był uroczy.

- Miło mi, że się tak martwisz, ale jakoś nie zamierzam się od ciebie oddalać, a z tobą będę bezpieczny, no nie? A co do tego idioty, to nie bój się i tak znajdę gdzieś tłuczek na niego. - oświadczyłem i pociągnąłem starszego do sypialni, gdzie czekał jego komplet na dzisiejszy wieczór. To nic, że była dopiero czternasta. U Sylwii planowaliśmy być około siedemnastej, żeby Filip mógł z nią porozmawiać na spokojnie, a jeszcze wcześniej chcieliśmy wstąpić do sklepu po jakieś jedzonko i alkohol, nie pójdziemy tam z pustymi rękoma.

...

- Hej Lipa! - w progu krzyknął brunet, po czym w mgnieniu oka pojawiła się przy nas dziewczyna.

- Hejka DOMINIK. - specjalnie zaakcentowała, iż wita się tylko ze mną. Najwyraźniej dalej była zła na przyjaciela.

- Oj już się tak na niego nie fochaj, pogadajcie. - przytuliłem ją i zabrałem od Filipa siatki z naszym prowiantem. Zostawiłem ich, aby mieli trochę prywatności, w końcu mieli porozmawiać we dwójkę. Poszedłem w stronę aneksu, który był zaraz przy salonie. Na moje nieszczęście zauważyłem na kanapie tego niedorajdę. Niech się gówniarz nauczy, że z Dominikiem się nie zadziera. -  Cześć, gamoniu. - posłałem mu fałszywy uśmiech, po czym zajrzałem do jednej z pierwszych szuflad. - O! FILIP! MAM TŁUCZEK! - krzyknąłem na tyle głośno, żeby chłopak mnie usłyszał, nie wiedziałem gdzie się teraz znajdują, więc musiałem być pewny, że usłyszał.

Filip

- Możemy? - spytałem starszej, nie chciałem się z nią kłócić.

- Masz pięć minut. Chodź. - westchnęła i skierowała do swojego pokoju, gdzie na spokojnie mogliśmy usiąść. 

- Chce.. - zanim zdążyłem spleść jakieś sensowne zdanie usłyszeliśmy krzyk.

- O! FILIP! MAM TŁUCZEK! - zdecydowanie muszę się streszczać, żeby ten dzieciak nie zrobił nikomu krzywdy, szczególnie sobie.

- Mniejsza..- podrapałem się po karku i zacząłem swoją kwestię.- Chce cię przeprosić. Dowiedziałem się, że ostatnio nie było u ciebie za dobrze, że mnie potrzebowałaś. Jestem twoim przyjacielem i nie powinienem cię tak olewać, ale też postaraj się mnie zrozumieć. To dla mnie coś nowego. Miłość jest ciężka i nie do zrozumienia. Nie wiem, co mam robić, jak się zachowywać? Dopiero z tym zaczynam. Jedyne co wiem o uczuciach, to miłość do rodziny i przyjaciół. Nie umiem się określić, nie umiem wprost powiedzieć, co czuje. Tyle lat byłem zamknięty w sobie, a nagle wparował do mojego życia Dominik i uczę się wszystkiego od nowa. To niemożliwe, że tak szybko mnie zmienił, że tak szybko go pokochałem, ale to najwyraźniej on jest mi pisany. Przykro mi, że jestem zagubiony, że nie umiem tego wszystkiego pogodzić, ale musisz mi wybaczyć. Mnie nie miał kto uczyć miłości, byłem sam, wiesz co się działo. Przepraszam, że się nie odzywałem. Obiecuje, że to się zmieni. - spojrzałem na brunetkę, musi zrozumieć.

- Wybaczę ci, ale pomóż mi. - dziewczynie zaszkliły się oczy, a ja od razu przylgnąłem do niej ciałem. Nie chce, żeby płakała.

- Wiem. Wiem już, że cię krzywdzi i obiecuje, że już nigdy tego nie zrobi, dopilnuje tego.

- Dziękuje..- wyszeptała, a ja pogłaskałem jej plecy. Ona potrzebowała po prostu wsparcia, jako jej przyjaciel miałem obowiązek dawać tego od siebie jak najwięcej.

- Chodźmy. - wstałem i skierowałem się do salonu. Oby Dominik zostawił ten tłuczek w spokoju.

$$$

tadaaaa! wróciłam! witam witam i o zdrowie pytam. dawno mnie tu nie bylo co? juz teraz wracam na amen. nie pozwole sie rozproszyc i nie dopuszcze zeby ktos mnie odciagal od pisania bo to kocham. przepraszam za taka dluga przerwe ale mialam troche problemow i nie dawano mi czasu na pisanie. teraz juz wszystko pogodzilam ze soba i nie dam wejsc se na glowe. juz was nie zostawie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro