Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Age of Ultron.

Zostałam odrzucona prosto na stojące nieopodal krzesło i razem z nim wylądowałam na ziemi.
Podniosłam się jednak szybko, chcąc zobaczyć co się stało.

Może energii było tak dużo, że doszło do jakiegoś spięcia i kołyska wybuchła?, myślałam.
Zmieniłam jednak szybko zdanie, widząc czerwonego mężczyznę, który właśnie wstawał z klęczek.
Wszyscy obecni w pomieszczeniu, przyglądali mu się szeroko otwartymi oczyma, w oczekiwaniu na to co zrobi.

On rozglądał się wokół, a kiedy jego wzrok spoczął na Thorze, jego oczy lekko się rozszerzyły i rzucił się na boga. Odinson odepchnął go, zmieniając jego trajektorię lotu. Zrobił to jednak z taką siłą, że czerwony humanoid wybił szybę laboratorium i przeleciał przez salon.
Zmierzał prosto na kolejną szybę, tym razem prowadzącą na zewnątrz, lecz nagle zatrzymał się, jakby ktoś wcisnął pauzę.
Unosząc się trzy metry nad ziemią, wpatrywał się uważnie w nocną panoramę Nowego Jorku.

Czekaliśmy w napięciu na jego kolejny krok, gotowi do ataku, ale sekundy mijały, a on dalej wpatrywał się w widok za oknem. Dopiero po dłuższej chwili, obrócił się, lewitując w powietrzu i podleciał w naszym kierunku, stając na podłodze.
Thor odłożył swój młot i podszedł w jego kierunku.

 Przepraszam...  odezwał się głosem Jarvisa, czerwony humanoid. Jego ciało nie było gołe (jeśli można to tak nazwać), ale teraz pokryło się pewnego rodzaju kombinezonem  To było... dziwne. Dziękuję  zwrócił się do Thora. Przyjrzał mu się dokładnie, po czym przymknął oczy, a z jego ramion jak na zawołanie wyrosła peleryna, identyczna do tej, którą miał na sobie blondyn, tyle że żółta.

 Thor  odezwał się tym razem Kapitan  przyłożyłeś do tego rękę?

 Miałem wizję. Wielki wir wysysający nadzieję ze świata, a w środku to coś  oznajmił bóg, wskazując na kamień znajdujący się na czole Jarvisa. W sumie nie byłam pewna czy mogłam go tak nazywać. Czy sztuczną inteligencję, wsadzoną do wydrukowanego ciała, które po części miało świadomość robota chcącego zgładzić ludzkość, a moc czerpało z jakiegoś kamyka, można nazywać jej starym imieniem?

To pytanie zabrzmiało tak absurdalnie, nawet w mojej głowie, że aż zmarszczyłam brwi. Tymczasem rozmowa toczyła się dalej.

 Co? Ten kryształ?  zapytał Banner.

 Kamień umysłu  doprecyzował Thor.  Jeden z sześciu kamieni nieskończoności. Najpotężniejsze w kosmosie źródło niszczycielskiej siły.

Jego słowa nieco mnie otrzeźwiły i przestałam rozmyślać nad zagmatwanym pytaniem, które powstało w mojej głowie. I tak już postanowiłam, że będę tego czerwonego pana nazywać Jarvisem.

 To czemu pomogłeś je...

 Bo Stark ma rację  przerwał Kapitanowi Odinson.

 Uu... no faktycznie koniec świata  mruknął Banner.

 Avengers nie pokonają Ultrona  oznajmił Thor.

 Nie beze mnie  dorzucił Jarvis.

 A czemu ta twoja wizja ma głos Jarvisa?  zapytał Steve.

 Bo to Jarvis, tylko z nową matrycą. Następna wersja  wydukał Tony, który brzmiał wyjątkowo spokojnie. Oboje zaczęli się przyglądać Jarvisowi, który do nich podszedł, a w oczach swojego wujka z łatwością dostrzegłam dobrze znany mi błysk.

 Potąd mam tych waszych nowości...

 Sądzisz, że jestem dzieckiem Ultrona?  zapytał Jarvis Rogersa.

 A nie jesteś?

 Nie Ultronem. Ani nie Jarvisem...  muszę przyznać, że na te słowa zrobiło mi się nieco przykro.  Jestem... Ja jestem...  oznajmił nieJarvis, jakby zaskoczony odkryciem tego faktu. 

Czy to znaczyło, że moja ulubiona sztuczna inteligencja przestała istnieć? Z pewnością zmieniła formę. Należałoby więc zmienić formę zwracania się do niego, choć dopadła mnie nostalgia na myśl o tym, że oryginalny Jarvis już nie wróci i przypomniały mi się wszystkie rzeczy, przez które razem z nim przeszłam.

 Zajrzałam ci w umysł i widziałam destrukcję  powiedziała Wanda. Od dłuższego czasu razem z bratem siedzieli tak cicho, że niemal zapomniałam o ich obecności.

 O, czyli każdemu włazisz do głowy wbrew jego woli?  warknęłam.

 Zajrzyj znowu  odparł humanoid.

Clint zaśmiał się sarkastycznie i stanął obok mnie.

 Jej aprobata mało mnie obchodzi.

Wanda zerknęła na nas, ale nic nie powiedziała. A może nie zdążyła, bo znów zaczął mówić Thor.

 Ich moce, nasze koszmary, Ultron  wyliczał  to wszystko dzieło kamienia umysłu, a to dopiero ułamek jego potęgi... lecz po naszej stronie.

 Na pewno?  zapytał Steve.  Jesteś? Po naszej stronie.

Teraz znów wszyscy przyglądali się nieJarvisowi. On przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.

 To nie jest takie proste  rzekł w końcu.

 Lepiej to wyprostuj i to szybko  mruknął Barton.

 Stoję po stronie życia, a Ultron nie... on chce jego końca.

 Na co jeszcze czeka?  zapytał Stark.

 Na was.

 Gdzie?

 W Sokovii. Zabrał tam Natashę  powiedział Clint.

 A jeżeli się mylimy  założył Bruce  i jesteś stworzonym orzez Ultrona potworem...

 To co wtedy?

Atmosfera nieco się zagęściła. NieJarvis rozejrzał się po naszych twarzach i zaczął wyjaśniać.

 Nie chcę walczyć z Ultronem. Jest niezwykły... i bardzo cierpi, ale ten ból może spopielić świat. Dlatego muszę go zniszczyć  wszystko, co stworzył, każdy ślad jaki zostawił w sieci. Musimy działać szybko i żadne z nas nie zrobi tego w pojedynkę.

Wszyscy przyglądaliśmy mu się z uwagą, kiedy mówił.

 Może i jestem potworem  stwierdził po chwili.  Gdybym był, nie wiedziałbym o tym. Jestem inny niż wy... i inny niż chcieliście. Szanse, abyście mi zaufali są nikłe, ale musimy ruszać  oznajmił i podał Thorowi jego młot, podnosząc go ze stołu.

Odinson, spojrzał na młot, na nieJarvisa i znowu na młot. Nastała chwila zawieszenia, podczas której wszyscy zdębieli, po czym Thor odebrał swoją własność i przejechał wzrokiem po naszych twarzach. NieJarvis ruszył ku wyjściu, a my śledziliśmy jego sylwetkę niemal z brodami na podłodze.

 No... w drogę  powiedział Thor. Podchodząc do Starka poklepał go po ramieniu i rzucił "gratulacje", po czym podążył za humanoidem.

 Zbieramy się  oznajmił Steve.  Bierzcie sprzęt.

Wszyscy zaczęli się rozchodzić, jedynie Rogers, który wciąż był przebrany po misji, został w pomieszczeniu.
Patrzyłam z zaciśniętymi zębami na bliźniaki, które oddalały się razem z resztą.
Blondyn dopiero teraz zauważył moją obecność. Najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu takiej okazji.

 Po co ich tu przyprowadziłeś?  zapytałam.

 Mogą nam bardzo pomóc.

 Już wystarczająco zrobili. Szczególnie Wanda  wycedziłam.

 Daj spokój, Alex, to jeszcze dzieciaki...

 Przez te "dzieciaki" zniknął James!  krzyknęłam.

 Myślisz, że nie wiem? Nie zastanawiam się czy gdybym nie był mniej skupiony na misji to zdołałbym go powstrzymać?

 Nie rozumiesz...!

 A właśnie, że świetnie rozumiem! Myślisz, że tylko tobie na nim zależy?!  krzyk w wykonaniu Steve'a był tak efektowny i tak rzadko się zdarzał, że pod jego wpływem mnie zatkało.  Ja też najchętniej rzuciłbym wszystko i natychmiast rozpoczął poszukiwania, ale tak się nie da. Los milionów ludzi zależy dzisiaj od nas. Jak mógłbym postawić swoje życie nad ich? Trzeba zniszczyć Ultrona i osobiście wolę mieć tę dwójkę u swojego boku niż na przeciw, kiedy staniemy do walki. Jeśli nie możesz tego zaakceptować, to przypomnij sobie, że im szybciej pokonamy Ultrona, tym szybciej zaczniemy szukać Bucka. Powinno ci zależeć na ich pomocy, bo z nimi szybciej uda nam się pozbyć tego szaleńca.

 Steve, ty chyba zapominasz, że to przez nią James w ogóle wpadł na pomysł ucieczki! To ona ponownie namieszała mu w głowie!

 Nie, nie zapominam! Sam dalej nie wiem jak do tego doszło... W quinjecie wszystko było w porządku. Tak samo, kiedy wyszliśmy na zwiad. Nie miał żadnego zaniku pamięci, ale to bez sensu... dlaczego miałby wtedy uciec?  zastanawiał się Kapitan.

Ja wiedziałam. Wiedziałam doskonale co, a raczej kto był powodem jego zniknięcia. I nie była to Wanda. Ona była przyczyną jego stanu psychicznego. Natomiast powodem, przez który uciekł byłam ja i jego miłość do mnie, pomieszana z poczuciem winy i strachem przed skrzywdzeniem mnie.

 Czy jest coś o czym nie wiem?  zapytał Rogers, przyglądając mi się uważnie.

 Nie...

 Alex.

 No przecież mówię, że nie! Mógłbyś nie obracać kota ogonem? Nie odciągniesz mojej uwagi od Maximoff  oznajmiłam, zwinnie zmieniając temat.

Steve westchnął i potarł nasadę nosa, najwyraźniej zmęczony tą konwersacją.

 Nieważne... To nie jest pora na pogaduszki  stwierdził i ruszył do wyjścia.  Radzę ci się przebrać w coś mniej... zniszczalnego  powiedział i wyszedł.

Poczułam się naprawdę dziwnie. Ostatni raz, kiedy tak kłóciłam się ze Steve'em, i to na poważnie, datował się chyba jeszcze na czasy mojego buntu, przed poznaniem Jamesa.

Nie powiem, poczułam się osamotniona. Bucky uciekł, Nat została porwana, a ze Steve'em się pokłóciłam.
Trójka jednych z najbliższych mi ludzi przestała mnie wspierać, a ja już zaczęłam zachowywać się ofensywnie, najwyraźniej przez jakiś dziwny wewnętrzny instynkt obronny.
Oczywiście na ten czas został mi jeszcze Tony, ale on miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie i nie mogłam mu narzucać niańczenia mnie i pocieszania.
Sama powinnam w końcu wziąć się w garść i skupić się najpierw na pokonaniu spaczonego robota, chcącego unicestwić pół ludzkości...

Ruszyłam więc, za radą Steve'a, po coś co nadawałoby się na strój. Rzadko bywałam w magazynie, gdzie trzymaliśmy sprzęt, bo zazwyczaj żadnego nie potrzebowałam. Z tego powodu nie miałam pojęcia czego i gdzie szukać. Chodziłam więc od półki do półki i przerzucałam rzeczy, które się w nich znajdowały. Humor miałam okropny, a wyraz twarzy zapewne jeszcze gorszy.

Podczas, gdy ja przebierałam w różnego typu ubraniach i broniach, do pomieszczenia weszły bliźniaki.
Spojrzałam na nie krzywo i wyjęłam spodnie, na które właśnie się natknęłam, a które wydały mi się odpowiednie.
Oni również zaczęli przeszukiwać półki.

— Kto zrobił tu taki bajzel?  usłyszałam głos chłopaka.

 Czy to nie oczywiste?  odpowiedziała Wanda.  Kiedy ma się za wujka milionera, nie trzeba szanować rzeczy.

Zacisnęłam zęby tak mocno, że aż dziw, że nie pękły. Wyszarpnęłam z półki parę butów, odwróciłam się i siląc się na spokojny ton, odparłam:
 Może wtedy bardziej szanuje się ludzi.

Wanda posłała mi równie nieprzyjemne spojrzenie co ja jej, ale powstrzymana przez brata, nie skomentowała.
Ja również nie brnęłam dalej w tą rozmowę. Nie chciałam, aby Steve wściekł się na mnie jeszcze bardziej za wywołanie bójki.

 Wybierz solidne buty, Pietro. Nie wiadomo ile czasu zajmie nam pokonanie Ultrona...

Prychnęłam, otwierając kolejną szafkę.

 Jakiś problem?  zapytał chłopak.

 Skądże.

Właśnie sięgałam po kolejne ubranie, kiedy śmignęło i przede mną pojawił się blondyn.

 Jeśli chcesz coś powiedzieć, zrób to teraz. Wolę mieć pewność, że konflikty podczas walki nie doprowadzą do mojej "przypadkowej" śmierci z rąk "sojuszników".

 Uwierz mi, jest bardzo wiele rzeczy, które chciałabym teraz powiedzieć  oznajmiłam, sięgając ponad jego ramieniem ponownie do szafki  ale...

Nie dokończyłam, bo mebel został zatrzaśnięty dosłownie z szybkością światła.

 Więc mów  nalegał chłopak. Nawet nie zauważyłam jak blisko siebie staliśmy przez aktualną sytuację. Nasze nosy niemal się stykały, a spojrzenia toczyły walkę.

 Skoro tak bardzo chcesz  odparłam.  Otóż bawi mnie i niezmiernie dziwi wasze nagłe zaangażowanie w pomoc zniszczenia Ultrona. Jeszcze wczoraj staliście po jego stronie i pomagaliście mu realizować jego plany. Po drugie twoja kochana siostrzyczka namieszała nam wszystkim w głowie i nawet nie masz pojęcia jakie problemy to spowodowało  wycedziłam.

 Wiem doskonale. Twój chłopak zwiał  poczułam jak wszystko zaczyna się we mnie trząść na lekki ton, jakim to powiedział.  Nie wiem z kim miał wcześniej do czynienia, ale możesz mi wierzyć, że to nie jest wina mojej siostry. Telekineza nie powoduje trwałych skutków...

 Znalazł się specjalista od głowy  prychnęłam. Chciałam go wyminąć, ale mi na to nie pozwolił.

 Proponuję się tak nie denerwować. Złość szkodzi urodzie.

Odepchnęłam jego ręce i używając energii, utorowałam sobie drogę, sprawiając, że przygrzmocił w szafki. Wanda już była gotowa pospieszyć mu na pomoc, ale powstrzymał ją gestem dłoni.

 Proponuję zachować cenną energię, którą marnujesz na tą rozmowę na czas walki  oznajmiłam i zabierając co chciałam, opuściłam magazyn.

Wychodząc, usłyszałam rozmowę Tony'ego ze Steve'em.

 Mała szansa, żeby nam się udało  oznajmił Stark.  Jeśli choć jeden jego żołnierzyk przetrwa, to koniec naszej misji i nas.

 I tak nie mam planów na wieczór  odparł blondyn.

 Ja zaatakuję go pierwszy. Iron Man to główna nagroda.

 To prawda  zgodził się nieJarvis, który akurat przechodził obok.  Ciebie nienawidzi najbardziej.

Tony powiódł za nim wzrokiem i wtedy zobaczył mnie. Opuścił na chwilę Steve'a i podszedł do mnie.

 Jak tam? W porządku?  zapytał.

Miałam ochotę odpowiedzieć, że nic nie jest w porządku, ale zdobyłam się na "bywało lepiej".

 Widzę, że znalazłaś sobie strój  powiedział Tony, patrząc na rzeczy, które znajdowały się w moich ramionach.

 Powiedzmy, że Steve mnie zainspirował  mruknęłam.  A propos inspiracji  trzeba wymyślić jak go nazwiemy  wskazałam głową na czerwonoskórego mężczyznę, który rozmawiał z Thorem.

 Skoro już inspirujemy się Steve'em, to może Wizjazaproponował brunet.

Vision  powtórzyłam, chcąc sprawdzić jak zabrzmi to w moich ustach.  Może być. Choć i tak, będzie mi brakować Jarvisa.

 Wiem, mi też  westchnął Stark. Z magazynu wyszły bliźniaki. Tony musiał zauważyć grymas, który pojawił się na mojej twarzy. - Uwierz, że ja też nie skaczę pod sufit, wiedząc, że musimy z nimi współpracować, ale nie musisz ich lubić. Mają nam tylko pomóc w walce.

 Oby zaangażowali się w nią tak bardzo, jak w pomoc Ultronowi.

 Wiem, że jest ci ciężko z powodu Barnesa...

— Możecie wszyscy przestać robić mi psychoanalizę?  przerwałam mu.  Jak już mówiłam nie ufam im, bo współpracowali z Ultronem, żeby NAS zabić. I tak  Wanda namieszała Jamesowi w głowie za co mam ochotę ją udusić, a poza tym jej braciszek jest cholernie wkurzający...

 Zauważyłem, arogancki smarkacz  przytaknął Tony.  Ale wiesz co? Przypomina mi ciebie sprzed kilku lat.

 Dzięki  sarknęłam.

 To nie miał być komplement. Ostatnie czego nam teraz trzeba to zdeterminowany dzieciak, zdolny do robienia głupot.

 Ponownie dziękuję za to niebezpośrednie podsumowanie mojej osoby.

 Daj spokój. Wiesz, że cię kocham  rzucił Tony, jakby właśnie nie przyznał się do swoich uczuć, tylko mówił o jutrzejszej pogodzie.  A teraz idź się przebrać i przyjdź szybko do quinjeta. Mamy plan do obgadania i szaleńca do pokonania.









_____________________

Ważne info!

Skończył mi się zapas rozdziałów, więc kolejne mogą się niestety pojawiać nieregularnie. Będę jednak próbowała pisać i aktualizować na bieżąco. Mam nadzieję, że jak dotąd Wam się podoba. Czy ktoś jeszcze będzie tęsknił za duetem Alex x Jarvis i rzeczami, które czasem razem odstawiali? Mi szczerze mówiąc zrobiło się trochę przykro, kiedy pisząc ten rozdział, dotarło do mnie, że Jarvis już więcej się nie pojawi... ;(

P.S. Mam nadzieję, że załapaliście grę słów przy zmianie imienia nieJarisowi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro