Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Bucky:

Siedziałem na łóżku rozglądając się po całym pokoju. Jestem tu już tydzień, a dalej nie mogę się przyzwyczaić. Dwie ściany są jasno-beżowe, jedna brązowa, a ostatnia to właściwie nawet nie jest ściana, tylko ogromne okno. Meble zostały wykonane z jasnego drewna. Mam nawet własną łazienkę. W porównaniu z miejscami, w których ukrywałem się przez ostatnie miesiące jest to naprawdę luksus. 

Moja noga już prawie się zagoiła. Ta dziewczyna... Alex, naprawdę bardzo mi pomogła, zresztą nadal to robi. Próbuje przywrócić mi wspomnienia. Dalej nie mogę zrozumieć dlaczego chce mi pomóc. Próbowałem ją zabić - tyle wiem na pewno. Wszystko co pamiętam powinno zacząć się od momentu, kiedy stałem dokładnie naprzeciwko niej i otrzymałem rozkaz.

Zabij ją - powiedział Rumlow. 

Rozkaz to rozkaz. Pomimo, iż czułem, że nie powinienem tego robić, to jednak próbowałem. Wtedy na Syberii i jeszcze później w Nowym Jorku. Jednak kiedy walczyłem z nią w tym przeklętym wieżowcu, a ona nie pozwoliła mnie zastrzelić temu mężczyźnie i powiedziała, że mi pomoże miałem pewne prześwity pamięci. Powiedziałem, że muszę ją zabić, a ona jeszcze podała mi nóż. Zanim zdążyłem coś zrobić budynek się zawalił. Potem ukrywałem się i z czasem zacząłem coraz więcej pamiętać. Przypomniałem sobie jak ją porwałem i nie pozwoliłem Rumlow'owi jej zastrzelić. Jak ją torturował. Kiedy krzyczała i wiła się z bólu, a ja tylko stałem i się przyglądałem, bo przecież miałem rozkazy. Nie zrobiłem nic.

Więc dlaczego ona do cholery mi pomaga?! - to pytanie nie chciało opuścić mojej głowy, już od dłuższego czasu.

Nie mogłem i dalej nie mogę zrozumieć jej determinacji i waleczności, za każdym razem kiedy Rumlow próbował ją złamać. I momentu krytycznego, kiedy próbował wyczyścić jej pamięć, jak mnie dziesiątki razy wcześniej. Nie udało mu się, była silniejsza.

To wszystko co pamiętam z bycia Zimowym Żołnierzem. Powinienem pamiętać mniej, ale dzięki temu, że ona się postawiła i uszkodziła maszynę tą dziwną energią, wiem teraz to wszystko. 

Oprócz tego w głowie mam jeszcze wcześniejsze misje. Nie są to jednak wspomnienia zbyt dokładne, tylko zamazane, jakby zamglone obrazy. Wiem tylko, że zabijałem. Zabijałem dla Hydry.

Prócz życia Zimowego Żołnierza, pamiętam też kilka wcześniejszych rzeczy z życia Bucky'ego, chociaż można by je policzyć na palcach jednej ręki. 

Wiem, że bardzo lubię śliwki. Dowiedziałem się tego ostatnio, kiedy miałem okazję zjeść parę tych dobrych owoców. Przypomniałem też sobie wtedy, że mama Steve'a zawsze je kupowała i najczęściej jadłem je właśnie u niego w domu. Właśnie, Steve... Podobno jest moim przyjacielem. Nie pamiętam tego, ani żadnych innych wydarzeń z nim związanych, ale gdzieś głęboko odczuwam z nim pewną więź. Gdzieś w dalekich zakamarkach mojej głowy zapisało się to imię, właśnie to... widocznie dla mnie ważne.

Mam wielką nadzieję, że przypomnę sobie całą resztę swojego życia. Jestem pewien, że oni mi w tym pomogą...

~*~

Alex:

Siedziałam razem z Samem, Steve'm i Bucky'm w salonie. Oglądaliśmy razem film. Stwierdziłam, że wszystkim przyda się trochę relaksu. Ja i Sam opychaliśmy się popcornem, który znikał w błyskawicznym tempie. Film był z gatunku komedii romantycznej. Osobiście wolałam coś związanego z akcją, ale Steve i Sam uparli się, że będzie fajnie, argumentując się tym, że przecież akcji nam w życiu nie brakuje. W końcu się zgodziłam, chociaż szczerze mówiąc nie przepadam za romantycznymi scenami czy ludźmi, którzy się obściskują. Wszystko co związane z miłością, jakoś mnie odpycha i nie chodzi mi tu o relacje rodzinne... raczej partnerskie. Mój jedyny chłopak jakiego miałam i uważałam za bratnią duszę, zginął pod kołami samochodu, dlatego, że ja byłam wstawiona. Wiem, że nie powinnam się tak tym zadręczać i wciąż rozpamiętywać, ale nie potrafię. Czuję się całkowicie odpowiedzialna, za to co się wydarzyło. Przecież gdybym wtedy się nie upiła i nie zadzwoniła do niego w środku nocy, nic takiego nie miało by miejsca.

Otrząsnęłam się jakby z amoku, zdając sobie sprawę, że się zamyśliłam. Zaczęłam dalej jeść popcorn i wróciłam do oglądania filmu. Główna bohaterka właśnie wracała z jakiejś imprezy, kiedy zaczepiło ją dwóch facetów, którzy chcieli się z nią 'umówić', chociaż w rzeczywistości pewnie chcieli ją po prostu przelecieć. Stanowczo im odmówiła, ale nie chcieli się odczepić. I wtedy do akcji wkroczył rycerz na białym koniu. Mężczyzna, którego poznała na tej imprezie, oczywiście był on drugim głównym bohaterem, więc można się spodziewać, że po kilku śmiesznych wydarzeniach i przeciwnościach losu w końcu będą żyli długo i szczęśliwie. W każdym razie facet objął dziewczynę ramieniem i zaczął udawać, że jest jej chłopakiem, żeby namolni goście się oczepili.

- Co on robi? - zapytał Bucky, który najwidoczniej nie zrozumiał chytrej koncepcji. Ale co mu się dziwić, przez lata był przymusowym zabójcą i nawet nie wiedział jak się naprawę nazywa.

- Udaje, że jest jej chłopakiem, żeby ci gnoje się odczepili - wytłumaczyłam mu z pełną buzią.

- Język - powiedział Rogers, a ja wywróciłam oczami.

- Steve, mamy dwudziesty pierwszy wiek, musisz się w końcu pogodzić z faktem, że teraz ludzie nie są tak kulturalni jak w twoich czasach - ktoś musiał mu to w końcu powiedzieć w twarz.

- 'W twoich czasach' - powtórzył. - Czy ty sugerujesz, że jestem stary? - zapytał z udawanym oburzeniem, ale wiedziałam, że bawi go ta sytuacja.

- No wiesz, w sumie wyglądasz jakbyś był przed trzydziestką, ale spójrzmy prawdzie w oczy, masz około stu lat, ruchy już nie te same co kiedyś.

- Ooo tak uważasz? - zapytał, tym razem nie mogąc powstrzymać uśmiechu. - Zobaczymy co powiesz po jutrzejszym treningu.

- No to się wkopałaś - mruknął Sam.

Przez resztę filmu nikt już się nie odzywał. Najbardziej wciągnął się Bucky. Oglądał dokładnie wszystkie szczegóły, ale nie ma się co dziwić, w końcu ma dużo do nadrobienia.

Znosiłam dzielnie wszystkie całuśne i romantyczne sceny filmu, ale kiedy na koniec bohaterowie zaczęli sobie obiecywać, że będą ze sobą na zawsze, po prostu wstałam i wyszłam. Wiele mogłam znieść, ale nie takie obietnice. Podczas gdy ruszyłam do swojego pokoju, czułam na sobie wzrok innych. 


Bucky:

Ten film był interesujący. Nie zrozumiałem paru rzeczy, ale nie przejmowałem się tym za bardzo, wszystko jeszcze przede mną. Pod koniec filmu, zakochani wyznawali sobie miłość i składali obietnicę. W sumie nie wiem po co. Nie za bardzo pamiętam jak to jest kogoś kochać, czy choćby odczuwać sympatię. Steve niby jest dla mnie ważny, przynajmniej tak mi podpowiada moja głowa, ale niczego nie czuję. Dziewczyna wyszła z pomieszczenia. Po chwili Steve wstał i poszedł za nią. Nie rozumiałem o co chodzi. Na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Spojrzałem na jedyną osobę, która została w pomieszczeniu.

- O co chodzi? - zapytałem.

Mężczyzna spojrzał na mnie z lekką niechęcią, ale też poczuciem winy.

- Alex nie lubi takich filmów - wytłumaczył. - Mogliśmy wybrać coś innego...

- Dlaczego? - dopytywałem, a czarnoskóry westchnął.

- Miała kiedyś chłopaka, który obiecał, że jej nie zostawi, ale doszło do wypadku i chłopak umarł ratując Alex - powiedział, a ja nie dopytywałem o szczegóły, bo jestem pewien, że niczego więcej by mi nie powiedział.


Alex:

Stałam na tarasie i oparta o barierkę patrzyłam na panoramę miasta. Wiatr rozwiewał moje włosy, a w ręce trzymałam paczkę papierosów. Już od dłuższego czasu nie paliłam, ale teraz miałam wielką ochotę. Byłam zirytowana i smutna. W momencie, w którym zdecydowałam się jednak zapalić zjawił Steve. Spojrzał krytycznie na papierosy w moich dłoniach, a potem przeniósł wzrok na mnie. Ja w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami.

- Przepraszam - powiedział blondyn.

- Nie masz za co.

- Mam, nie powinniśmy cię namawiać na ten film, skoro nie chciałaś go oglądać.

- Zgodziłam się, a reszta to moja wina. Nie mogę o nim zapomnieć.

- To może i lepiej - spojrzałam na niego. - Twoja historia związana z nim nie jest smutna. Tylko jej zakończenie jest nieprzyjemne. Reszta to były przecież świetnie przeżyte chwile. Czy nie warto pamiętać o tych dobrych rzeczach, które się wydarzyły?

- Ale to boli Steve - mruknęłam.

- Bo się obwiniasz - stwierdził. - Musisz w końcu przestać. To nie była twoja wina, to nie ty kierowałaś tym pojazdem. Nic nie mogłaś zrobić i teraz też nie możesz. Czasu nie da się cofnąć, a to, że wkoło się obwiniasz nie przywróci mu życia. Możesz być mu tylko wdzięczna za to, że kochał cię tak bardzo, że poświęcił za ciebie życie - w moich oczach pojawiły się łzy. Steve podszedł i mnie przytulił, kiedy to zobaczył.

Po chwili odsunęłam się od niego. Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja odwzajemniłam gest.

- No, a teraz mi to oddaj - powiedział i odebrał mi paczkę papierosów.

- Ej - zaprotestowałam.

- Konfiskuję. Nikt nie będzie umyślnie zanieczyszczał sobie płuc na mojej warcie - powiedział i wymierzył we mnie palcem, robiąc groźną minę.

- Okej, weź je sobie - tym razem blondyn zmarszczył brwi, zastanawiając się czemu się poddałam. - Ale wisisz mi dziesięć dolarów - zaśmiałam się widząc jego minę i weszłam do środka.



________________________

Cześć i czołem

Rozdział trochę krótki i chyba mógł wyjść lepiej. Cóż mam nadzieję, że się Wam podoba. Wstawiłabym go wcześniej, ale jeszcze dzisiaj go dokańczałam... Tak pisanie rozdziałów do przodu poszło się walić... Mam tylko nadzieję, że dam radę napisać chociaż jeden naprzód, bo w te wakacje wyjeżdżam dwa razy, a nie chciałabym zawieszać opowiadania, nawet na krótki czas. Teraz będzie więcej czasu, więc może się uda. Trzymajcie kciuki :D

No i na koniec chcę Wam życzyć superowych wakacji i dobrze spędzonego czasu! Wreszcie się doczekaliśmy!

Do zobaczenia <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro