18
Nagły dzwonek telefonu zakłócił ciszę panującą w pokoju Starka. Głośne dźwięki jednej z piosenek AC DC przerwały błogi sen geniusza. Tony obudził się gwałtownie niemal spadając z łóżka i nie bardzo wiedząc co się dzieje. Kiedy w końcu odkrył, że hałasy, które prawie przyprawiły go o zawał serca dochodzą z telefonu, sięgnął po urządzenie. Bez zastanowienia, natychmiast odebrał połączenie, nie patrzą nawet kto dzwoni.
- O co chodzi? - zapytał zmęczonym i jeszcze nierozbudzonym głosem.
- Mam dla was nową misję - odezwał się Fury po drugiej stronie.
- I musisz mnie budzić o tej godzinie? Nie wiem czy wiesz, ale wczorajszy dzień dał mi się we znaki - wymruczał niezadowolony Stark.
- Przylećcie wszyscy za godzinę na Helicarrier - rozkazał Nick. - Omówimy szczegóły.
- Posłuchaj - zaczął brunet, którego trochę otrzeźwiły słowa dyrektora T.A.R.C.Z.Y. - Nie jestem pewien czy to dobry pomysł kazać Alex walczyć w tym stanie. Ona...
- Wiem - przerwał mu mężczyzna, a Tony zmarszczył brwi zachodząc w głowę skąd Fury się dowiedział. - Zostawiam tę decyzję tobie. Do zobaczenia za godzinę - powiedział i rozłączył się.
Brunet westchnął i przetarł twarz dłonią.
- Świetnie - mruknął patrząc na zegar i widząc, że urządzenie wskazuje godzinę piątą trzydzieści osiem. - Jarvis obudź wszystkich.
- Tak jest, sir - odezwała się sztuczna inteligencja.
- I przypomnij mi, żebym zmienił sobie dzwonek w telefonie - dodał po chwili.
Avengers po kolei wchodzili do quinjeta. Wszyscy wyglądali nie najlepiej, z powodu niewyspania, najgorzej jednak prezentowała się szatynka, który wyglądało tak samo kiepsko co wczoraj, a nawet gorzej. Widać było, że sen wcale nie poprawił jej kondycji, fizycznej jak i psychicznej.
- Wsiadaj Barnes - powiedział Tony do szatyna, a kiedy ten posłał mu pytające spojrzenie, wyjaśnił. - Nie zostawię cię samego w wieży.
James przewrócił oczami i wszedł do odrzutowca. Zaraz za nim szła Alex, Tony jednak zatrzymał ją zanim weszła do środka.
- Jeśli nie chcesz nie musisz lecieć - powiedział łagodnie. - Rozumiem, że możesz nie mieć siły, czy...
- Dam sobie radę - przerwała mu dziewczyna, lekko zachrypniętym głosem i wyminęła go. Stark westchnął i podążył za nią.
- Gdzie Alex? - zapytał dyrektor T.A.R.C.Z.Y kiedy zobaczył wszystkich oprócz dziewczyny w sali konferencyjnej.
- Została w quinjecie - odpowiedziała Natasha, a kiedy Nick rzucił jej pytające spojrzenie, wyjaśniła. - Nie chciała tu wchodzić.
- Nie dziwię się - mruknął Stark. Fury jednak nie usłyszał jego uwagi i kontynuował.
- Mam dla was nowe zadanie...
- Szósta rano to za wcześnie na zwalczanie zła - burknął zmęczony Clint.
- To standardowa misja. Jak zwykle - przejęcie i zniszczenie jednej z baz Hydry.
- To ta, jak się zapowiadało, grubsza afera w Europie? - zapytał Sam.
- Nie, to całkowicie inna sprawa. Pojedyncza baza, jak zwykle dobrze ukryta wśród gór. Jednak tym razem Barnes poleci z wami - oświadczył Fury. Na twarzach wszystkich malowało się zdziwienie, łącznie z wywołanym.
- Ale... - chciał wtrącić Stark, jednak dyrektor mu przerwał.
- Wszystkie testy wypadły pozytywnie, więc jest na to gotowy. Jego pomoc na pewno się przyda.
Nikt nie oponował, tylko Steve wyglądał jakby się czymś martwił. Po przekazaniu jeszcze kilku informacji dotyczących misji, wszyscy zaczęli się zbierać. Rogers, wychodząc z sali, był ostatni. Zanim jednak opuścił pomieszczenie Fury go zatrzymał.
- Wiem co ci chodzi po głowie - powiedział, patrząc na jego zamyśloną twarz. - Uważajcie na niego, nie chcemy, żeby znowu trafił w łapska Hydry.
Blondyn przytaknął i dołączył do reszty.
Alex:
Siedziałam w quinjecie czekając na chłopaków i Natashę. Nie chciałam wchodzić na pokład Helicarrier'a. W głowie wciąż miałam mętlik i nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Czułam się okropnie. Jakby ktoś wziął wszystkie moje uczucia i zmiętosił je, jak tylko się dało, a potem oddał mi z powrotem.
Po kilkunastu minutach siedzenia i gapienia się w ścianę, w końcu usłyszałam odgłos kroków. Spojrzałam w stronę wejścia do odrzutowca, jednak nie zobaczyłam tam żadnego z Avengersów. Stał tam Andrew.
Wstałam i w pod wpływem impulsu chciałam podejść i go przytulić, zaraz jednak przystanęłam, kojarząc fakty.
Przecież kartka, którą znalazłam należała do niego. Dobrze znał ten pokój, specjalnie oddalony od innych. Dobrze wiedział kto w nim pracuje.
- Wiedziałeś - wyszeptałam przerażona. - Przez cały czas wiedziałeś... - odwróciłam się, czując jak do oczu napływają mi łzy.
- To nie tak jak myślisz - powiedział. - Naprawdę, chciałem ci powiedzieć wcześniej....
- Od kiedy to wiesz? - zapytałam, czując jak łzy spływają po moich policzkach.
Andrew nie odpowiedział.
- Od kiedy?! - krzyknęłam odwracając się w jego stronę.
- Od czterech lat - powiedział cicho.
Serce boleśnie zacisnęło mi się w piersi. Odwróciłam się i zaczęłam kręcić głową, jakbym chciała zaprzeć jego słowom. Zaprzeczyć temu, że on też okłamywał mnie przez tyle czasu.
- Jak mogłeś? - zapytałam szlochając i ukucnęłam na ziemi, czując jak zaczyna kręcić mi się w głowie.
- Alex, nic nie jest? - zapytał Andrew, widząc, że łapię się za głowę.
- Idź stąd... proszę - wyszlochałam i zacisnęłam powieki.
Usłyszałam jeszczy tylko wolne, niepewne kroki i zostałam sama.
Po chwili, kiedy przestało mi się kręcić w głowie, wstałam powoli z podłogi i wytarłam twarz w bluzkę. Muszę się ogarnąć, zanim wróci reszta...
~*~
Narrator:
Qunjet wylądował wśród drzew za małym wzniesieniem. Baza, która była celem zebranych w środku osób, znajdowała się po drugiej stronie małej górki.
- Okej. Standardowa taktyka - zaczął Kapitan. - Clint, Natasha i Sam, my pozbywamy się straży i oczyszczamy drogę do środka. Potem wkraczacie wy - zwrócił się do reszty.
- Jasne - przytaknął Stark.
- Do dzieła - powiedział blondyn i chwycił tarczę.
~*~
Po całej bazie rozszedł się przeszywający powietrze alarm. Na korytarzach natychmiast rozbrzmiał stukot butów. Wszyscy agenci właśnie zmierzali na dwie, przeciwległe strony budynku, z których zostali zaatakowani, uprzednio tracąc wartowników.
W zachodnim skrzydle - Kapitan, Falcon, Zimowy Żołnierz i Alex, a we wschodnim - Iron Man, Hulk, Thor, Czarna Wdowa oraz Hawkeye. Oczywiste było, że agenci mieli skupić większość swojej uwagi na grupie Iron Mana.
Walka od pierwszych minut była bardzo zacięta. Było widać, że tym razem Hydra nie podda się tak łatwo i że jest dobrze przygotowana
- Stark - odezwał się Rogers.
- Jak zwykle w samym środku - odpowiedział mężczyzna, wpatrując się w hologram budynku, który wyświetlił mu się przed oczami, w środku hełmu.
Oczyszczając sobie drogę, grupa prowadzona przez Kapitana, pokonała kilka korytarzy.
- Zostańcie tu i blokujcie drogę - rozkazał blondyn, po czym razem z czarnoskórym zniknął za zakrętem, za którym znajdowała się sterownia.
Szatynka, wraz z towarzyszącym mu mężczyzną, odwróciła się w przeciwną stronę, słysząc już odgłosy nadbiegających przeciwników.
Kiedy zza ściany wybiegli agenci, zrobiła kilka zgrabnych ruchów, unikając tym samym pocisków posłanych w jej stronę. Szatyn także unikął ostrzału, jednak on zasłonił się metalowym ramieniem.
Obydwoje ruszyli do przodu nacierając na przeciwników. Pomimo tego, że pierwszy raz widział ją w prawdziwej akcji, a nie na trenigu, patrząc na nią kątem oka, Bucky z łatwością mógł stwierdzić, że w jej ruchach jest coś bardzo agresywnego. Odkąd wrócili do odrzutowca, jeszcze na Helicarrierze, widział, że coś jest nie tak i nie miał wątpliwości, że podczas ich nieobecności coś się wydarzało.
Szatynka zadała przeciwnikowi mocny cios w brzuch, a kiedy ten pochylił się pod wpływem uderzenia, kopnęła go w kolano, tak, że Barnes mógł usłyszeć odgłos łamanej nogi. Wrogi agent upadł na ziemię głośno krzycząc z bólu. Tymczasem im dalej posuwała się walka, tym bardziej zacięcie dziewczyna walczyła, a na jej twarzy widniała determinacja i złość. James jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie, ale miał przeczucie, że nie tak zawsze walczy i wiedział, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
- Alex uspokój się! - próbował przekrzyczeć wir walki Barnes, powalając jednocześnie na ziemię swojego przeciwnika.
Dziewczyna jednak nic nie zrobiła sobie z jego słów i dalej brnęła naprzód z wściekłością wypisaną na twarzy. Jej szczęka była mocno zaciśnięta, a ciało wykonywało szybkie, zgrane i mocne uderzenia. Barnes starał się nie spuszczać jej z oka, jednak było trudno połączyć to z walką, szczególnie, że wrogich agentów wciąż przybywało. Mężczyzna właśnie walczył z grupą, która otoczyła, kiedy szatynka zaczęła tracić siły. Wszystkie ciosy zadawane z coraz większą złością i siłą, skutecznie wyczerpały jej zapas energii.
Między palcami zaczęły przeskakiwać jej białe wyładowania, które przy uderzeniu odpychały przeciwników. Dziewczyna widząc ilość wrogów, których wciąż przybywało i czując narastającą złość, podeszła do ściany. Wokół jej rąk zmaterializowała się biała energia. Szatynka z całych sił jakie jej zostały, uderzyła w szary beton. Biała poświata rozeszła się aż po sam sufit, a beton się zatrząsł. Ściana i sufit zaczęły się walić, spadając na agentów Hydry.
Przerażony James spojrzał w stronę dziewczyny. Błyskawicznie dostrzegł białą energię, wokół dłoni Alex. Kiedy szatynka znów wyciągała ręce przed siebie, doskoczył do niej i objął od tyłu, uniemożliwiajac jej jakikolwiek ruch.
- Alex nie wolno ci używać mocy! - krzyknął starając się, żeby usłyszała go pomimo hałasu.
- Puść mnie! - wrzasnęła dziewczyna i zaczęła się wyrywać. Nie przyniosło to jednak skutku, bo ramiona mężczyzny zacisnęły się jeszcze mocniej i o ile ze zwykłego uścisku dziewczyna zdołałaby się uwolnić, o tyle nie miała szans z metalową ręką Barnes'a.
Brooke zaczęła się denerwować jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Jej oczy zaczęły co chwilę zmieniać barwę z brązowej na białą.
- Alex! Nie wiem co tam się dzieje, ale masz się natychmiast uspokoić! - w komunikatorze odezwał się stanowczy głos Starka.
- Wszyscy mnie tylko okłamujecie! - krzyknęła i w tym samym momencie jej tęczówki trwale zaświeciły się na biało, a energia odrzuciła Jamesa, sprawiając, że z ogromną siłą uderzył o betonową ścianę, po czym spadł na ziemię. Mężczyzna jęknął z bólu, czując, że z pewnością właśnie połamał sobie niejedno żebro.
Zza gruzu wyłonił się agnet z bronią, jednak został szybko unieszkodliwiony przez niebieską wiązkę, wystrzeloną z reaktora.
Iron Man błyskawicznie wylądował i złapał swoją bratanicę od tyłu, po czym z rękawa jego zbroi wysunęła się mała strzykawka. Natychmiast ukuł dziewczynę w szyję i odsunął się.
Jej tęczówki zamigotały i znów zrobiły się normalne, a energia przestała przebiegać po jej ciele. Szatynka upadła na podłogę oddychając ciężko.
- Tony? - w komunikatorze odezwał się głos Steve'a.
- Wstrzyknąłem jej środek uspakajający - oznajmił Iron Man i spojrzał jak Barnes, z wielkim bólem, próbował podnieść się z podłogi. - Kończcie to i zawijajmy się stąd.
___________________________
C
ześć 👋
Udało mi się wstawić rozdział, mam nadzieję, że się cieszycie 😃
Ostatnio dosyć dużo pojawiało się tekstu pisanego z narracji trzecioosobowej.
Mam do Was pytanie: Jaką narracje wolicie? Trzecio czy pierwszoosobową?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro