Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

Anthony Stark w zbroi Iron Man'a właśnie leciał nad obrzeżami Nowego Jorku, ze swoją bratanicą, kiedy przed oczami pojawiła mu się informacja o połączeniu, a stworzona przez niego sztuczna inteligencja się odezwała.

- Panie Stark, dyrektor T.A.R.C.Z.Y chce z panem rozmawiać.

- Rozłącz - odpowiedział krótko.

- Pan Fury nalega, sir.

Brunet wywrócił oczami.

- No dobra - westchnął. - Masz pół minuty - powiedział, kiedy mężczyzna był już na linii.

- Gdzie jesteś Stark? - dało się słyszeć głos Nick'a i tym razem nie był tak spokojny jak zazwyczaj.

- Na Honolulu, o tej porze roku mają naprawdę świetną pogodę, nie wiedziałeś? - odpowiedział, lądując jednocześnie na lądowisku Avengers Tower. - Jak ci się wydaje, gdzie mogę być?! - jego ton głosu nagle diametralnie się zmienił.

- Moi ludzie znaleźli odrzutowiec i niezłą demolkę w środku lasu...

- O rety, przysłałeś pomoc? - przerwał mu brunet, wchodząc do środka w zbroi. - Wiesz, to naprawdę słodkie, w sensie wielki uczynek i tak dalej... ale jednak, no wiesz... trochę za późno!

- Znalazłeś dziewczynę? -zapytał zniecierpliwiony tą konwersacją Fury.

- Czy naprawdę muszę odpowiadać na to oczywiste pytanie?

- Świetnie, przyleć z nią na Helicarrier i...

- Pół minuty minęło - przerwał mu znowu mężczyzna i rozłączył się. - Będzie mi paplał nad uchem - mruknął do siebie zirytowany i położył szatynkę na kozetce w pomieszczeniu lekarskim, po czym wyszedł ze zbroi.

- Jarvis, wybierz numer do doktora Bannera - rozkazał, biorąc do ręki małe urządzenie. Na jego ekranie pojawił się odpowiedni numer, a po chwili dało się słyszeć głos mężczyzny.

- Halo, Tony?

- Ta, wiem, że pewnie świetnie się tam bawicie, ale może zawinąłbyś naszych dziadziusiów i wrócił do wieży, co?

- Jasne, ale... Coś się stało? Z Alex wszystko w porządku?

- Potrzebuję pomocy przy badaniach - odpowiedział brunet. Zamknął oczy i przetarł twarz dłonią, ciesząc się, że nie prowadzi rozmowy wideo i że Banner nie może zobaczyć jego twarzy.

- Oczywiście, już lecimy - zapewnił Bruce i zakończył rozmowę, a Stark zaczął przygotowywać sprzęt.

 ~*~

Dwadzieścia minut później cała trójka wylądowała na Avengers Tower. Wszyscy opuścili quinjeta, wchodząc do środka.

- Może mi ktoś wyjaśnić - przy wejściu powitała ich Natasha z Bartonem. - Dlaczego Alex leży nieprzytomna na dole, a Stark nie chce z nami rozmawiać niczym obrażona nastolatka? - zapytała.

- Mieliśmy małe problemy na Helicarrierze... - odezwał się Banner.

- Na pięć minut nie można was zostawić samych - stwierdziła kobieta.

- Eee... Steve wam wszystko wytłumaczy, ja muszę iść pomóc Tony'emu - powiedział Bruce i już go nie było.

Zjechał windą na niższe piętro i szybko wszedł do pomieszczenia medycznego. Zastał tam nieprzytomną dziewczynę i Starka majstrującego coś przy jednym z monitorów.

- Nie mówiłeś, że jest nieprzytomna - zauważył Banner.

- Bo nie jest - powiedział brunet i odwrócił się w stronę przyjaciela. - Sam zobacz - wskazał na monitor i odszedł kawałek dalej robiąc mu miejsce.

- Śpi? - zdziwił się Bruce.

- Tak to wygląda.

- Nie, zobacz - tym razem Banner pokazał coś na monitorze. - To bardziej jak coś, pomiędzy snem, a utratą przytomności...

~*~

W salonie, już od dłuższej chwili panowała cisza. Romanoff i Barton siedzieli skonsternowani, zastanawiając się nad tym co przed chwilą usłyszeli. Do kompletu brakowało tylko Thora, który wybył nad ranem i jeszcze nie wrócił.

- Nie rozumiem - wyznał Bucky po chwili. - Dlaczego to zrobił? - zapytał bardziej siebie, niż siedzących dookoła niego.

- Ja rozumiem - odezwał się Steve, a Bucky spojrzał na swojego przyjaciela. - Chciał ją chronić - wyjaśnił.

- Trochę mu nie wyszło - zauważył Barnes.

- Wiesz, w sumie to przed Hydrą ją obronił - zauważyła rudowłosa. - No, przynajmniej na tyle na ile mógł - dodała patrząc na niego znacząco, przez co została obrzucona wrogim spojrzeniem.

- Ale przed prawdą już nie zdołał - dodał Steve, wpatrzony w tylko sobie znany punkt. To, że po części rozumiał chłopaka, wcale nie oznaczało, że nie był na niego zły. Szatynka była dla niego praktycznie jak rodzina i czuł się za nią odpowiedzialny.

- W każdym razie, gdybym był na jego miejscu, w obecnej sytuacji, trzymałbym się z dala od Starka, przynajmniej na kilometr - powiedział Clint.



Ethan znajdował się jednak znacznie dalej niż kilometr. Dalej był na Helicarrierze i jak na razie nic nie wskazywało na to, aby jeszcze długo tam pozostał. Przynajmniej taką miał nadzieję. Czuł się okropnie i ostatnim czego teraz chciał, było siedzenie w pracy, przez którą w sumie to wszystko się zaczęło.

Była jednak jedna rzecz, która w obecnej sytuacji, mogła go jeszcze przez chwilę zatrzymać, a była nią zauważona w koszu, zgnieciona kartka, na której było zaznaczone jego biuro, a na dole znajdował się kod otwierający drzwi. Blondyn nie miał problemu z rozpoznaniem charakteru pisma. Ścisnął mocniej, trzymaną w ręku kartkę i pogiął ją przez to jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Ruszył przed siebie szybkim krokiem.

Po chwili wpadł do magazynu, w którym znajdował się Andrew.

- Możesz mi to wyjaśnić?! - zapytał wściekły, ciskając kawałek papieru na półkę, na której szatyn akurat układał jakieś pudła. Przerwał na chwilę i wziął do ręki kartkę zaciskając usta. - Dlaczego jej to dałeś?!

- Nie dałem jej tego...

- Przestań kłamać! - przerwał mu wściekły blondyn.

- I kto to mówi?! - Andrew także się zdenerwował. - Chcesz wiedzieć jak było?! - zapytał i nie czekając na odpowiedź zaczął mówić dalej. - Nie mogłem już tego wszystkiego znieść! Tych całych kłamstw, ciągłego ukrywania prawdy. Alex zapytała się mnie ostatnio czy wszystko w porządku, a ja znowu musiałem ją okłamać! Bo nic nie jest w porządku. Nie chciałem, żeby to się tak potoczyło, ale nie dałeś mi wyboru. Nie miałem pojęcia, że tak na to wszystko zareaguje, ale chciałem żeby wreszcie poznała prawdę. Kilka lat temu obiecałem ci, że jej nie powiem, więc podrzuciłem jej tą głupią kartkę. To ona dokonała wyboru i poszła do twojego biura.

- Nie dałeś jej wyboru.

- Słucham? To ty nie dałeś jej wyboru, ukrywając się przez parę lat i udając trupa!

- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty mnie zdradziłeś - stwierdził Ethan.

- Przestań tak mówić, dobrze wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi, ale Alex też jest moją przyjaciółką. Jestem między młotem a kowadłem!

- Po prostu mnie zdradziłeś - blondyn prychnął i wyszedł z pomieszczenia.

Andrew stał zaciskając pięści ze złości.

- Kiedy stałeś się takim egoistą? - zapytał, chociaż wiedział, że Ethan już go nie słyszy.


*kilka godzin później*

Alex:

Czułam jak mrowi mnie całe ciało. Ręce, nogi i twarz lekko mnie piekły, a głowa pękała z bólu. Otworzyłam powoli oczy, które zaraz zmrużyłam z powodu jasnego światła. Wpatrywałam się chwilę w biały sufit. Uświadomiłam sobie, że kiedy straciłam przytomność byłam w lesie... Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pomieszczeniu. Po dłuższej chwili wpatrywania się w rzeczy dookoła mnie, stwierdziłam, że jestem w pomieszczeniu medycznym w Avengers Tower.

Do mojego ciała były podłączone różne kabelki, a obok miarowo pikały jakieś maszyny. Byłam lekko otępiała, więc wszystko co robiłam zajmowało dwa razy więcej czasu niż zwykle. Zaczęłam powoli odpinać podłączone do mnie kable. 

Kiedy już byłam wolna, zsunęłam się z siedzenia, sprawdzając stabilność moich nóg. Jeszcze przez chwilę opierałam się o mebel, a kiedy poczułam, że pewniej stoję na nogach ruszyłam powoli do wyjścia.

Bucky:

Przez resztę dnia zastanawiałem się nad sprawą Alex. Próbowałem zrozumieć dlaczego ten chłopak tak postąpił. Wiedziałem na pewno jedno - chciał ją ochronić przed niebezpieczeństwem. Przed Hydrą... w tym też przede mną... Ale czy to jakieś usprawiedliwienie? Przecież mógł to zrobić inaczej. Mniej boleśnie. 

Moje rozmyślania przerwał dźwięk powolnych kroków. Ktoś wszedł do salonu. Podniosłem wzrok i zobaczyłem Alex. Wstałem zdziwiony z kanapy. Jeszcze kilka godzin temu była nieprzytomna, a Stark i Banner robili wszystko, żeby dowiedzieć się co jej dolega.

Przyjrzałem jej się dokładniej. Twarz i ręce były pełne zadrapań, włosy całe poczochrane. Wyraz twarzy miała beznamiętny, oczy lekko przekrwione i zaszklone, najwyraźniej od długiego płaczu. Było widać, że jest słaba. Sprawiała wrażenie jakby zaraz miała się przewrócić. Podszedłem więc do niej i pomogłem jej utrzymać równowagę, jedną ręką obejmując ją w pasie, a drugą podtrzymując jej ramię. Krótkie spojrzenie skierowane w moją stronę było jej jedyną reakcją. Doprowadziłem ją do kanapy i pomogłem jej usiąść. Zachowywała się dziwnie. Była jakby nieobecna.

Usiadłem obok, ale nie zdążyłem nawet nic powiedzieć, bo do pomieszczenia wbiegł Stark. Kiedy zobaczył Alex odetchnął z ulgą.

- Wszędzie cie szukałem - powiedział. - Dlaczego wstałaś? - zapytał, ale dziewczyna nie odpowiedziała. - W każdym razie... trzeba wyjaśnić kilka spaw, chodź.

Szatynka powoli podniosła się z kanapy.

Tony:

Zaprowadziłem Alex do sali konferencyjnej, gdzie znajdował się już Bruce.
Usiedliśmy wszyscy przy końcu długiego stołu.
Wziąłem głęboki oddech. Ta rozmowa z pewnością nie będzie należała do najprzyjemniejszych, ale muszę ją przeprowadzić.

- Wiemy od Nick'a co zaszło na Helicarrierze - zacząłem powoli, dokładnie przyglądając się dziewczynie. - Domyślamy się też, co wydarzyło się w lesie... - powiedziałem, przywołując w myślach masakrę, jaką tam zobaczyłem. Nie miałem pojęcia, że Alex jest do tego zdolna.

- Posłuchaj, wiem, że nie chcesz teraz z nami rozmawiać i wolałabyś zostać sama - wtrącił Banner. - Ale chcemy ci tylko coś wyjaśnić... - spojrzał niepewnie w moją stronę.

- Jak wiesz twoja moc powstała przez zmieszanie serum Hydry i tego, które wynalazł twój ociec - zacząłem. - Twoja moc jest najsilniejsza kiedy odczuwasz silne emocje i niestety, jeszcze nie zawsze to kontrolujesz. Rozumiem, że kiedy dzisiaj dowiedziałaś się... O TYM, byłaś bardzo wzburzona. Na skutek tak wielu silnych emocji, w twoim ciele zebrało się dużo energii, którą potem rozładowałaś. Niestety twój organizm tego nie wytrzymał. Skoczyło ci ciśnienie i temperatura. Twoje serce zaczęło pracować na wyższych obrotach, nienaturalnie szybko. To wszystko dlatego, że twój organizm próbował zlikwidować czynnik, który go osłabiał. Zachowywał się jakby wykrył wirusa - wytłumaczyłem. - Nie może jednak się przed tym bronić, bo twoja moc wynika ze zmutowanych komórek, które są nieodłączną częścią twojego organizmu. Wtedy, w lesie, doszło jakby... do przeciążenia. Przez to zapadłaś w pewien... dziwny stan. To było coś pomiędzy snem, a utratą przytomności. Stało się tak, ponieważ twój organizm nie miał już energii, zamiast jednak odzyskiwać siły - jak dzieje się to podczas snu, dalej produkował przeciwciała, żeby zwalczyć wirusa.

- Podaliśmy ci specjalne leki i zrobiliśmy wszystko, żeby wyciągnąć cię z tego stanu - odezwał się Bruce. - Nie wiemy jednak czy wszystko wróciło już do normy i czy ta sytuacja się nie powtórzy, więc...

- Chcemy, żebyś w najbliższym czasie nie używała swojej mocy i starała się panować nad emocjami - wtrąciłem. Oboje przyglądaliśmy się szatynce. Miała taki sam wyraz twarzy jak na początku, a jej spojrzenie było tak samo nieobecne.

- Okej - mruknęła tylko, po czym wstała i wyszła z sali.

________________________

Cześć 👋

Oto jest kolejny rozdział. Parę spraw się wyjaśniło. Jestem ciekawa jakie są Wasze odczucia po przeczytaniu tego. Piszcie śmiało w komentarzach 😉

Mam też dla Was nie za przyjemną wiadomość. Jak na pewno wiecie (chyba nie ma kogoś kto by nie zauważył) zaczęła się szkoła. W tym roku jestem w trzeciej gimnazjum i pomimo, iż minął dopiero tydzień, już wiem, że ten rok będzie ciężki. Przede mną projekty, konkursy, zajęcia dodatkowe no i oczywiście pełno nauki oraz starań, aby świadectwo na koniec roku wyglądało jak najlepiej. W związku z tym najprawdopodobniej rozdziały będą pojawiały się nieregularnie. Nie zawieszam opowiadania, bo pisanie go i świadomość, że Wam się podoba, sprawia mi ogromną radość, chcę jednak, żebyście wiedzieli, że rozdziały będą dodawane nieregularnie. Będę jednak robiła wszystko co w mojej mocy, aby wstawiać je co tydzień.

Życzę Wam w tym roku szkolnym dużo sukcesów oraz motywacji do nauki.

Do zobaczenia 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro