Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Siedziałam i gapiłam się w szybę, za którą kilku ludzi w białych kitlach skakało przy Bucky'm. Tony stał i patrzył się w monitory razem z Bruce'm, a Steve i Fury po prostu obserwowali wszystko uważnie, 'nadzorując sytuację'. Mi nie pozostało nic innego jak tylko usunąć się im z drogi i nie przeszkadzać, zwalniając przy okazji trochę miejsca. O co ten cały szum? Okazało się, że Andrew miał rację i Fury rzeczywiście chciał przeprowadzić jakieś testy. Nie mogłam im nijak pomóc, bo sama nie miałam na ten temat pojęcia, więc nie pozostało mi nic innego jak czekać. Nudziłam się okropnie i zaczynałam żałować, że w ogóle tu z nimi przyleciałam.

Wstałam i przeszłam kilka razy w tę i z powrotem pod ścianą. Muszę się czymś zająć, bo zaraz zwariuję z nudów. Ruszyłam przed siebie.

Chodziłam bez celu po korytarzach, aż w końcu wpadłam na Andrew. Mój przyjaciel trzymał w rękach jakieś skrzynie.

- Co ty wyprawiasz? - zapytałam, obserwując jak szatyn próbuje ustać na nogach, uginając się po ciężarem skrzyń.

- Muszę zanieść broń do magazynu - wysapał.

- Pomogę ci - powiedziałam zadowolona z tego, że wreszcie znalazłam jakieś zajęcie. Zanim Andrew zdążył cokolwiek powiedzieć, wysunęłam przed siebie ręce, a jedna skrzynia zawisła w powietrzu, uniesiona przez białą poświatę. 

- No to prowadź do tego magazynu.

Andrew ruszył przed siebie, a ja podążyłam za nim.
Po chwili się jednak zatrzymałam. Skrzynia dalej znajdowała się w tym samym miejscu.

- No chodź tu - mruknęłam sama do siebie i wykonałam gwałtowny ruch rękoma w swoją stronę. Trochę za gwałtowny, bo skrzynia błyskawicznie przeleciała nad moją głową, kiedy schyliłam się, żeby nie oberwać.
Uderzyła o ścianę, pozostawiając lekkie wgniecenie, ale na szczęście zdążyłam ją złapać zanim spadła na ziemię.
Odetchnęłam z ulgą, widząc, że wokół moich wyciągniętych dłoni, znów znajduje się biała energia.

- Nikt nie zauważy - skomentowałam wgniecenie w ścianie, napotykając wzrok Andrew.

- Ja niczego nie widziałem - zaśmiałam się na słowa szatyna.

Idąc dalej przyłożyłam dłonie do skrzyni i lekko ją pchałam, uważając jednak, aby utrzymać ją w powietrzu.

Po chwili byliśmy już w magazynie i odłożyliśmy skrzynie. Usiadłam na stosie, który znajdował się obok.

- Czy Barnes nie ma teraz robionych testów? - zapytał Andrew.

- Ma - odpowiedziałam krótko.

- Więc dlaczego cię tam nie ma?

- A co? To chyba nie przymus, nie? - jego pytanie wydało mi się dziwne.

- Nie... ale myślałem, że będziesz chciała przy tym być - stwierdził.

- Nie mam tam nic do roboty - wyznałam, a Andrew pokiwał głową na znak, że rozumie.

- Muszę wracać do pracy. Do zobaczenia później - pożegnał się. - Nie baw się bronią - krzyknął wychodząc, a ja się zaśmiałam.

Rozejrzałam się dookoła. Zeskoczyłam ze skrzyń, na których siedziałam i już miałam wyjść z magazynu, kiedy zauważyłam coś na podłodze. Podniosłam, jak się okazało, kawałek papieru i rozwinęłam go. Była to bardzo mała mapka - plan całego Helicarrier'a. Jedno miejsce było zaznaczone, a na dole znajdowały się cztery cyfry.

Andrew musiał to zgubić, kiedy stawiał tu skrzynię. Powinnam mu to oddać... ale chyba nie zaszkodzi jeśli najpierw sprawdzę, co tam jest. W końcu i tak nie mam nic lepszego do roboty, a kartka mnie zaintrygowała. Od razu mogłam stwierdzić, że dojście do miejsca zaznaczonego na kawałku papieru nie jest zbyt łatwe, a patrząc na jego położenie, pomimo moich licznych wędrówek po Helicarrierze, jeszcze nigdy tam nie byłam.

~*~

Po dość długim błądzeniu po korytarzach, w końcu udało mi się znaleźć miejsce, które było zaznaczone na planie. Dumna, że udało mi się tu dojść, co wcale nie było takie łatwe, szłam nie za długim korytarzem. Na końcu znajdowały się tylko jedne drzwi. Byłam coraz bardziej zaintrygowana całą sytuacją. 

W końcu znalazłam się przed drzwiami, które jak się okazało były zamknięte. Obok na ścianie znajdował się panel kontrolny. Spojrzałam jeszcze raz na kartkę, na dole znajdowały się cztery cyfry. Zmarszczyłam brwi. Warto spróbować. 

Wcisnęłam odpowiednie cyfry na panelu. Na ekranie pojawiła się informacja, że kod jest poprawny, po czym usłyszałam charakterystyczny dźwięk, oznaczający, że drzwi zostały odblokowane. Powoli weszłam do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. Stanęłam rozczarowana na jego środku. 

Biuro. Zwykłe biuro. Więc dlaczego tak trudno jest do niego dojść? I po co ten panel kontrolny z kodem? Może są tu jakieś tajne dokumenty? Nie to bez sensu, przecież takie rzeczy T.A.R.C.Z.A. trzyma gdzie indziej...

Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Zwykłe biurko zawalone jakimiś papierami, zwykły regał z kilkoma segregatorami i jakimiś duperelami. Zwykły fotel, zwykła kanapa, zwykły stolik, laptop. Najzwyklejsze biuro... 

Znów stanęłam na środku i po raz kolejny przeleciałam wzrokiem dookoła, kiedy usłyszałam jak drzwi się otwierają. Odwróciłam się natychmiast. Do pomieszczenia wszedł jasnowłosy mężczyzna. Zmarszczyłam brwi i zmrużyłam oczy, żeby lepiej mu się przyjrzeć, jednak jego twarz zobaczyłam dopiero kiedy na mnie spojrzał. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, przestając na chwilę oddychać. Moje oczy się zaszkliły.

O co tu chodzi? Przecież to nie jest możliwe. 

Bałam się wykonać jakikolwiek ruch. Stałam cała sparaliżowana.

- Alex... - usłyszałam lekko zachrypnięty głos i już wiedziałam, że to na pewno on. Zacisnęłam ręce w pięści. Wypuściłam szybko powietrze z płuc i znów zaczęłam oddychać. Pierwsze, na razie pojedyncze łzy zaczęły lecieć po moich policzkach. Czułam w sobie ogrom emocji, a co za tym idzie znajdującą się w moim ciele energię. Po głowie chodziła mi tylko jedna myśl: On żyje. 

- Wszystko ci wytłumaczę - oznajmił spokojnie. Podszedł o kilka kroków do przodu, ale ja się cofnęłam. - Ja... musiałem upozorować swoją śmierć.

Znów zamarłam. Nagły impuls przeszył moją klatkę piersiową. Serce boleśnie biło przyśpieszając swój rytm. Coraz więcej łez zbierało się w moich oczach.

Przez cztery lata myślałam, że najważniejsza osoba w moim życiu nie żyje i to z mojej winy, a on mnie po prostu okłamał? 

- Alex... - zaczęłam szybko iść do wyjścia, omijając go. - Alex! - krzyknął kiedy wybiegłam z pomieszczenia. 

Czułam, że nie wytrzymam, zbyt dużo emocji się we mnie kotłowało, a jednocześnie wciąż jakaś część mnie nie dowierzała. Cały czas powstrzymywałam energię, która wręcz rozsadzała całe moje ciało od środka. Nie mogę pozwolić, żeby teraz ze mnie uszła. Nie tutaj.

Biegłam coraz szybciej w stronę hangaru. Zdziwieni agenci oglądali się za mną. W pewnym momencie przebiegłam także obok Andrew, jednak nie zatrzymałam się, wręcz przyśpieszyłam, spodziewając się, że pobiegnie za mną. Musiałam być teraz sama, gdzieś daleko stąd.

Wpadłam jak burza do hangaru, wbiegłam do pierwszego, lepszego quinjeta i uruchomiłam maszynę. Całe moje ciało przechodziło dziwne uczucie. Resztkami sił powstrzymywałam energię kumulującą się w moim ciele. Wręcz czułam jak pojedyncze impulsy przeskakują między moimi palcami. Wzniosłam maszynę i wyleciałam z hangaru.

Narrator:

W tym samym czasie na sali treningowej, odbywał się trening sprawdzający umiejętności James'a Barnes'a. Podczas gdy mężczyzna walczył z wciąż przybywającymi robotami, które były dziełem Starka, reszta stała za szybą kuloodporną. Nagle zjawiła się także Maria Hill z nietęgą miną.

- Szefie - zwróciła się do Fury'ego. - Dziewczyna już wie.

- Co wie? - zapytał zdezorientowany Tony, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Dyrektor T.A.R.C.Z.Y szybkim krokiem opuścił pomieszczenie. - Fury! - krzyknął Stark i równie szybko wyszedł z pomieszczenia.

Bruce i Rogers spojrzeli na siebie zmartwieni. Banner zatrzymał program treningowy. Bucky wyszedł z sali.

- Co się dzieje? - zapytał widząc nieobecność reszty.

- Jeszcze nie wiem, ale dotyczy Alex - odpowiedział blondyn i wszyscy ruszyli śladem Fury'ego.

 ~*~

Fury razem z Marią wpadł do hangaru.

- Gdzie jest Brooke? - zapytał jednego z agentów.

- Przed chwilą odleciała jednym z quinjetów, sir.

- Cholera jasna. Hill spróbuj ją namierzyć - zwrócił się do brunetki. Ta w odpowiedzi kiwnęła głową i już jej nie było.

W hangarze zjawił się Tony.

- Co tu się dzieje Fury? Gdzie jest Alex?

- Twoja bratanica właśnie odleciała, zabierając nasz odrzutowiec.

- O co tu chodzi?

- Chyba pora abyśmy poważnie porozmawiali.

___________________________________

Cześć!

Spodziewaliście się takiego obrotu akcji w tym rozdziale?

Alex odkryła, że Ethan żyje, ale to dopiero początek...

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro