Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Stałam wgapiając się w mężczyznę przede mną. W moim ciele nagle wezbrała się mieszanka emocji. Negatywne jak i pozytywne uczucia wręcz rozsadzały mnie od środka, a moje serce boleśnie biło w piersi. 

- Alex, spokojnie - usłyszałam zmartwiony głos Steve'a i dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, że kilka rzeczy, które stały najbliżej oraz potłuczone kawałki szkła, unoszą się w powietrzu, otoczone białą energią. Spróbowałam się uspokoić, ale dopiero po chwili przedmioty opadły z powrotem na swoje miejsce.

- Chyba musimy porozmawiać - stwierdził Andrew. Nie byłam w stanie odpowiedzieć, po prostu spojrzałam na niego znacząco i ruszyłam z powrotem do swojego pokoju. Słyszałam za sobą jego kroki.

Dopiero kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju, a drzwi zostały zamknięte, odwróciłam się w jego stronę.

- Wróciłem - oznajmił. Zacisnęłam usta w wąską linię. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale w sumie nie miałam zamiaru tego robić. Zamierzałam najpierw poczekać na jego wyjaśnienia. W sumie dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez te wszystkie miesiące on nawet do mnie nie zadzwonił. Nie wysłał głupiej wiadomości. Po prostu wyjechał sobie z dnia na dzień, bez słowa wyjaśnienia, odcinając się ode mnie. A ja czułam się jakby on też zszedł już z tego świata.

Po chwili ciszy odezwał się ponownie.

- Przepraszam... przepraszam, że tak długo mnie nie było. Wiem, że w ogóle się nie odzywałem przez ten cały czas i wiem, że masz do mnie wielki żal, że bardzo to przeżyłaś, ale teraz jestem. Przyszedłem, bo uważam, że należą ci się wyjaśnienia.

Dalej milczałam. Miałam skakać z radości, bo po kilku miesiącach wreszcie powie mi o co chodzi?

- Posłuchaj Alex, tak naprawdę... wcale nie wyjechałem z Nowego Jorku - moje serce zacisnęło się boleśnie. - Byłem tutaj cały czas. Pracowałem... to znaczy pracuję dla T.A.R.C.Z.Y. Kilka miesięcy temu Hydra zaczęła węszyć i musiałem przenieść się bezpośrednio do bazy, żeby lepiej cię chronić, przykrywka barmana już nie wystarczała - moje oczy lekko się zaszkliły. Zaczęłam się zastanawiać czy cokolwiek wiem o swoim przyjacielu. Szatyn podszedł do mnie. - Alex... - zaczął, ale ja go spoliczkowałam. Po mojej twarzy zaczęły lecieć łzy. Andrew spojrzał na mnie zdziwiony. Patrzyłam na niego z wyrzutem, ale po chwili wskoczyłam na niego, rękami obejmując go za szyję, a nogami w pasie, z moich ust wydobył się szloch. Teraz był jeszcze bardziej zdezorientowany, niż wcześniej.

- Tak długo cię nie było, idioto - wychlipiałam. - Zniknąłeś z dnia na dzień, a teraz zjawiasz się znikąd i mówisz, że pracujesz dla Fury'ego - ścisnęłam go mocniej, a on pogładził mnie po włosach.

- Wiem mała, ale teraz już jestem i nigdzie się nie wybieram.

Steve:

- Czemu tak długo ich nie ma - mruknął znowu Stark.

- Spokojnie, daj im porozmawiać Tony - odpowiedziałem, chociaż sam trochę się niecierpliwiłem. Szczerze mówiąc bałem się jak zareaguje Alex. Jeszcze niedawno nie mogła się pozbierać, a teraz, wreszcie powoli wszystko zaczynało wracać do normy. Byłem pewien, że Tony'ego dręczy to samo. To dlatego oboje nie byliśmy przekonani co do ich spotkania.

- Kto z kim rozmawia? - do kuchni wszedł Bucky.

- Do Alex przyszedł przyjaciel - odpowiedziałem i spojrzałem na Bucky'ego. Pod oczami miał wory i nie wyglądał za dobrze. Już miałem zapytać czy wszystko w porządku, ale zadał kolejne pytanie.

- To źle?

- Wiesz... zostawił ją w niezbyt dobrym stanie i bez wyjaśnień.

- Powie mi ktoś w końcu o co chodzi w tej historii? Ostatnio Sam mówił, że jakiś jej przyjaciel umarł. 

Spojrzeliśmy po sobie z Tony'm. W końcu i tak by się dowiedział...

Alex:

Paręnaście minut później, po krótkiej rozmowie i wyjaśnieniu paru spraw, pożegnałam się z Andrew. Ruszyłam z powrotem w stronę kuchni. Zanim jednak weszłam do pomieszczenia, usłyszałam jak Steve opowiada moją historię Bucky'emu. Stanęłam pod ścianą i słuchałam jak Rogers opowiada o wypadku, w którym zginął Ethan. Trochę posmutniałam, ale nie miałam mu tego za złe. Naprawdę uważałam, że Bucky ma prawo znać moją historię tym bardziej, że ja niedawno, w muzeum, poznałam jego. Poczekałam, aż skończą i dopiero wtedy weszłam do pomieszczenia. Oczy zebranych natychmiast powędrowały w moją stronę. Steve wstał z krzesła, a Tony podszedł bliżej mnie.

- Alex...? - Stark próbował odczytać coś mojej twarzy.

- Hej, spokojnie - ich reakcja była trochę przesadzona. - Przecież się tam nie biliśmy, wszystko jest w porządku - uspokoili się trochę. - No dobra, tylko raz dałam mu w twarz - wyznałam szybko, a im miny trochę zrzedły.

- Co zrobiłaś? - wydukał Rogers.

- No... dałam mu w twarz. Ej! Nie patrzcie tak na mnie... - cała trójka dziwnie się we mnie wpatrywała. Tony miał lekko uniesione brwi, Steve natomiast zmarszczone, a Bucky uśmiechał się dziwnie pod nosem. - No... zasłużył sobie...

~*~

Steve:

Przez resztę dnia Alex była spokojna. W sumie, aż za bardzo. Wydaje mi się, że bardzo ucieszyła się z tego, że ona też odzyskała swojego przyjaciela. Ja jednak miałem pewne wątpliwości. Jeśli ten chłopak znowu ją zrani, może znieść to o wiele gorzej. Starałem jednak nie zaprzątać sobie głowy nieprzyjemnymi myślami i po prostu cieszyć się razem z nią.

Dzień przebiegał naprawdę spokojnie, aż do wieczora. Już prawie zapomniałem o ostatnich numerach jakie wycięli sobie Sam i Alex, jednak szatynka była o wiele bardziej pamiętliwa niż ja. Kiedy tylko wszedłem do salonu wiedziałem, że coś się święci. Nie mogłem nie zauważyć błądzącego po twarzy dziewczyny tajemniczego uśmiechu.

- Może coś obejrzymy? - zaproponowała Wilsonowi. Ten się zgodził i po chwili trzymał w ręce pilota. Włączył telewizor, ale ekran zrobił się granatowy.

- Hmm... Co jest? Zepsuł się? - Sam podszedł do telewizora i delikatnie w niego postukał. Na ekranie momentalnie pojawił się jakiś potwór, który zaczął krzyczeć. Podskoczyłem w miejscu, tego się nie spodziewałem. Sam przestraszony krzyknął i odskoczył od telewizora, przewracając się na podłogę. To był chyba... zombie. Tak! Teraz pamiętam, widziałem niedawno niezbyt udany film z podobną kreaturą. 

Alex zaczęła się śmiać, a Wilson spojrzał na nią z wyrzutem.

 - Teraz już ci się nie podobają potwory, co?- zapytała retorycznie, nie przestając się dumnie uśmiechać.

- Bardzo śmieszne, ha ha ha - rzucił oburzony. - To jeszcze nie koniec... - mruknął pod nosem, podnosząc się z podłogi.
Pokręciłem zrezygnowany głową. Kiedy to się skończy?





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro