Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dobrze ci w krótkich.


Po rozdziale zapraszam do What's up Tic-Tacs?

______

Powoli odchodziły od niej resztki snu. Pierwszym co zaczęła czuć był okropny ból głowy. Miała wrażenie, że coś napiera na jej czaszkę od wewnątrz i zaraz rozsadzi jej głowę.
Ponadto nie mogła się ruszyć, a wokół wciąż panowała ciemność. A może to ona wciąż nie otworzyła oczu?

Uchyliła powieki, ale wciąż widziała tylko ciemność. Zmarszczyła brwi i po krótkiej szamotaninie ściągnęła z siebie koc, który całą ją zasłaniał.

Oczy omal nie wyszły jej z orbit, kiedy zobaczyła jak wyglądał salon - istne pobojowisko.

Zmarszczyła brwi i z wielkim wysiłkiem próbowała przypomnieć sobie co się wczoraj wydarzyło.

- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł - powiedział po raz kolejny brunet.

- Przestań marudzić. Zachowujesz się jak nadopiekuńcza kwoka - stwierdziła dziewczyna, pchając swojego wujka w stronę windy z torbą na ramieniu.

Na twarz mężczyzny wstąpił grymas niezadowolenia z powodu określenia, jakiego użyła jego bratanica.

- Bardzo śmieszne - bąknął, stojąc już w windzie i obracając się w stronę szatynki. Ta przekazała mu torbę, przewieszając ją przez jego ramię.

- Przestań się zamartwiać i skup się na tym, żeby poukładać sprawy z Pepper - doradziła Alex.

- Wcale się nie zamartwiam - burknął, a drzwi zaczęły się zamykać.

- Do zobaczenia!

- Nie urządzaj imprez! - krzyknął jeszcze Stark, zanim winda całkowicie się zamknęła i ruszyła na dół.

Dziewczyna klasnęła w dłonie i obróciła się na pięcie w stronę czterech mężczyzn.

- To kto ma ochotę na imprezę? - zapytała z szerokim uśmiechem.

- Przecież Stark powiedział...

- Daj spokój, Thor. Ty myślisz, że co on robił, jak miał w młodości wolną chatę?

Alex zaśmiała się w duchu, przypominając sobie, że chciała zorganizować imprezę, niestety ten plan trochę nie wypalił.

Clint był u swojej dziewczyny (co właściwie wszystkich zdziwiło, bo nigdy o niej wspominał), a Natasha i Bruce gdzieś wyjechali. Szybko okazało się, że właściwie żadne z nich nie miało jakoś szczególnie wielu znajomych, żeby zaprosić ich na imprezę. Więc wtedy, ona wpadła na pomysł, żeby zrobić babski wieczór. 

BABSKI WIECZÓR. 

Tymczasem była jedyną kobietą, wśród czwórki mężczyzn.

Nie miała pojęcia jak ich do tego przekonała, ale później Thor przyniósł jakiś trunek i właściwie wszystkim było to obojętne. Jak zwał tak zwał...

- Co? - zapytał Sam, myśląc, że się przesłyszał.

- Babski wieczór - powtórzyła szatynka. 

- Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale do takiego czegoś są potrzebne dziewczyny.

- No proszę, zawsze chciałam to zrobić - dziewczyna wydęła wargi.

- Nie - stwierdził Wilson.

- Sam...!

- Nie zgadzam się - protestował mężczyzna, a przyglądający się całej sytuacji Steve i Bucky nie wiedzieli czy mają się raczej śmiać czy płakać.

- Co powiecie na dobry trunek? - wtrącił ni z gruszki ni z pietruszki Thor.

- Świetny pomysł, przyjacielu - stwierdził Bucky.

I już po chwili cała piątka przyglądała się kolorowej cieczy.

- Jak myślicie jaki to kolor? - zapytała Alex.

- Chyba pomarańczowy - stwierdził Barnes.

- Mi to przypomina bardziej brązowy - powiedział Sam.

- Mówisz tak tylko dlatego, żeby się z nim nie zgodzić - zauważyła szatynka.

Odinson nie zważając na kolejną kłótnię przyjaciół, odkorkował butelkę i wlał napój do pięciu kieliszków, jeśli można tak nazwać asgardzkie naczynia wielkości kuflów do piwa...

- Dlaczego ja mam tak mało? - zapytał obrażony Wilson.

- To nie dla zwykłych śmiertelników.

- Spokojnie mam mocną głowę - zapewnił Sam, a Thor wzruszył ramionami i dolał mężczyźnie więcej.

Alex spojrzała na Wilsona, który leżał w dziwnej pozycji na fotelu. Mężczyzna nieco przecenił swoje możliwości, bo już po wypiciu połowy tego co dostał zaczęło mu odwalać...

- Wiecie co? - zapytał Wilson lekko bełkocząc. - Strasznie lubię banany... Mają takie dobre pestki!

- Banany nie mają pestek, Sam.

- No to jadasz jakieś dziwne banany, Steve. Przecież każdy przyzwoity kot wie, że banany mają pestki - prychnął mężczyzna.

- Jaki kot? - zapytał rozbawiony James.

- Każdy przyzwoity... - odpowiedział Wilson i zamilkł, zapatrzywszy się w jakiś punkt w przestrzeni.

- Żyjesz, Sam? 

Mężczyzna przeniósł wzrok na szatynkę. Wyraz jego twarzy był nieodgadniony.

- Tak bardzo was kocham! - krzyknął i rzucił się Bucky'emu, który siedział obok niego, na szyję.

Cała czwórka wytrzeszczyła oczy, patrząc na Sama, który wtulał się w Jamesa.

- Zabierz mu już ten alkohol... - powiedział Barnes, a Alex kiwając powoli głową, zabrała ze stołu naczynie, które należało do jej przyjaciela.

- Przeklęte przyzwoite koty... - mruknął Sam przez sen i wtulił się w opakowanie do połowy zjedzonych chrupek, które trzymał w ramionach.

Alex zaśmiała się pod nosem i zajęła się dalszym ocenianiem strat.

Jej wzrok padł na Steve'a, który przykryty kocem drzemał na kanapie. Szatynka o mało nie udusiła się własną śliną, kiedy zobaczyła jego twarz - całą w mocnym makijażu.
A to, jak się obawiała, nie było wszystko. Blondyn poruszył się, zmieniając pozycję snu, a wtedy koc, którym byl przykryty, zsunął się na podłogę, ukazując jego ciało.

Steve Rogers w dziwkarskim makijażu spał na kanapie w samych bokserkach.

Alex wytrzeszczyła oczy i zaczęła się zastanawiać jak do tego doszło...

Każdy z nich był już chociaż trochę wstawiony. No może oprócz Thora, który wyjątkowo dobrze się trzymał. Musiał mieć niezłe doświadczenie w piciu tego rodzaju trunków.

- Wiesz co, Steve? Gdybyś był kobietą byłbyś piękny... - powiedziała Alex, w zamyśleniu przyglądając się twarzy blondyna i biorąc kolejny łyk kolorowej cieczy.

- Mam być zazdrosny? - burknął James, patrząc na swoją partnerkę.

- No co ty, Buckuś - szatynka wytarmosiła policzki mężczyzny, jakby był słodkim dzieckiem. - Przecież powiedziałam, że gdyby był kobietą.

- Wiesz, Steve? Jak dla mnie teraz też jesteś niczego sobie - powiedział Sam, klepiąc blondyna po policzku i chcąc go pocieszyć. - Każdy przyzwoity kot by na ciebie poleciał.

- Dzięki, przyjacielu - Rogers objął Wilsona za szyję i przytulił się do jego głowy, omal go nie dusząc.
Widząc ten napływ czułości Alex uśmiechnęła się szeroko i rzucając się Barnesowi na szyję, wtuliła się w jego włosy.

W tym czasie Thor wyjął drugą butelkę i nalał każdemu do pełna.
Kiedy moment przytulania minął, cała czwórka poczuła powinność opróżnienia swoich naczyń.

Parę chwil później, nie do końca wiadomo skąd, w dłoni Alex pojawiły się kosmetyki i razem z Wilsonem zaczęła tworzyć piękne dzieło na twarzy Kapitana, który nawet nie próbował protestować.

Dziewczyna wciąż jednak nie mogła sobie przypomnieć, jak to się stało, że Steve został w samych bokserkach. Wnioskując jednak z widoku rorzuconych na podłodze kart, domyśliła się, że grali w rozbieranego pokera albo inną podobną do tego grę. Musieli jednak nieźle oszukiwać, skoro tylko Steve był prawie nagi...

Podniosła koc, który spadł na ziemię i narzuciła go na blondyna.

Chciała zrobić to samo z Buckym, który spał na fotelu. Przechodząc nad śmieciami po jedzeniu, Alex stanęła obok fotela i wtedy po raz kolejny o mało nie udusiła się własną śliną. Ręka jej chłopaka była cała w magnesach.

W całym pomieszczeniu rozbrzmiewała dziwna, hinduska muzyka. Alex razem z Thorem, stojąc na stoliku, odprawiała jeszcze dziwniejsze tańce brzucha.

James właśnie rysował jakiejś poduszce buźkę markerem, a Sam chichocząc konspiracyjne, przyczepiał szatynowi do metalowej ręki magnesy lodówkowe, których trzymał całą garść.

Steve w makijażu i bokserkach tańczył całkiem nie do rytmu, chodząc jednocześnie wokół fotela.

Alex narzuciła koc na Bucky'ego, który przytulał pomalowaną przez siebie poduszkę.

Jeszcze raz spojrzała na bałagan, który panował w pomieszczeniu i westchnęła. Ruszyła do kuchni. Pierwszym co zrobiła, było wzięcie tabletek przeciwbólowych. Miała wrażenie, że ból zaraz rozniesie jej głowę od zewnątrz.

Po chwili wróciła do salonu z wielkim workiem na śmieci. Zaczęła zbierać śmieci z podłogi oraz stołu i wrzucać je do worka.
Było ich tak dużo, że po chwili niemal cały worek był pełny.

Alex właśnie pochyliła się obok kanapy na której spał Steve i Thor, żeby podnieść opakowanie po jakichś chrupkach, kiedy jej uwagę przykuło coś jasnego za meblem.
Podniosła to, myśląc, że jest pewnie kolejnym śmieciem.

- Co to...

Z jej ust wyrwał się zduszony okrzyk, kiedy zorientowała się, że trzyma pukiel długich, blond włosów.
Zakryła usta dłonią i rozejrzała się dookoła. Mężczyźni dalej spali, najprawdopodobniej zbyt upici, by obudzić się o tak wczesnej porze.

Kiedy schyliła się i sięgnęła dłonią pod kanapę, wyciągnęła przynajmniej tuzin podobnych kłaków.
Zrobiło jej się gorąco i sucho w gardle. Na nogach jak z waty, podeszła, do śpiącego z głową pod wielką poduszką, Thora i delikatnie zdjęła z niego przedmiot.

Wytrzeszczyła oczy, kiedy zobaczyła mężczyznę w krótkich włosach.

***

- Jak to się stało? - zapytał skonsternowany Steve, patrząc z niedowierzaniem na swojego przyjaciela. 

- Nie mam bladego pojęcia. Nie pamiętam momentu, w którym obcinaliśmy mu włosy... albo chociaż kiedy na to wpadliśmy! - wyznała szatynka.

- Musieliśmy być nieźle wstawieni - skwitował Sam.

Cała czwórka siedziała i wpatrywała się w Thora, który, jeszcze niczego nieświadomy, spał sobie w najlepsze na kanapie. Alex postanowiła obudzić swoich przyjaciół, bo sama nie była w stanie zdecydować co zrobić w tej tragicznej sytuacji.

- Nie pamiętam, że obcięliśmy mu włosy, ale wiem za to, że w pewnym momencie Steve zaczął kląć jak szewc - zaśmiał się Bucky.

- Co... ja wcale nie... - zaczął Rogers, ale śpiący na kanapie blondyn zaczął się wiercić i coś mruczeć.

- Cicho! - Alex wstrzymała oddech, czekając na rozwój sytuacji.

Blondyn przekręcił się na bok, tak, że był teraz zwrócony w ich stronę. Jego ręka automatycznie uniosła się do twarzy, chcąc odgarnąć włosy.
Kiedy nie poczuł pod dłonią włosów, zmarszczył lekko brwi i zaczął macać się po głowie, szukając brakujących mu pasm.

Nagle, całkowicie rozbudzony, otworzył szeroko oczy i poderwał się do pozycji siedzącej.

Jego spojrzenie najpierw padło na wpatrzonych w niego przyjaciół, a następnie na trzymane przez Alex jasne pasma.
Nieco zbladł, a jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.
Jednym susem zeskoczył z kanapy. Zaplątał się jednak w koc, którym był przykryty, przez co wylądował jak długi na podłodze.

Szybko uwolnił się od materiału i potykając się o własne nogi pognał do lustra, które wisiało w rogu pomieszczenia.

Mężczyzna wpatrywal się w lustro, nie dowierzając temu co widzi.

- Thor... - zaczęła Alex, ale nagle rozległ się przerażony krzyk.

- Co się stało z moimi włosami?!

- Spokojnie...

- Kto to zrobił?!

- Nie wiadomo. Byliśmy za bardzo wstawieni - wyjaśnił Sam.

- Właśnie - potwierdziła Alex. - Poza tym... Dobrze ci w krótkich... - stwierdziła niepewnie.

Thor był chyba jednak innego zdania, bo wpatrzywszy się z rozpaczą w lustro, badał rękoma swoją nową fryzurę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro