Ślub
Dzień ślubu
-Jaaaa, gdzie wy mnie prowadzicie, mówiłam że nie chce niespodzianek, nie w ciąży - powiedziała Nataszka do nas gdy prowadziłyśmy ją w sukni ślubnej, dalej się nie skapnęła
U Steva
-Kurłaaaaaa, nie wkurłiajcie mnie, bo zaraz urodze - drze się Loki
-To odstaw tą gaśnice, mówiłem że nie będziemy jej bić - powiedział Stevem
Było wielkie zamieszanie, Pepper jako jedyna rozsądna osoba im pomagała. Wszystko było prawie gotowe gdyby nie fakt że Loki zaczął rodzić.
-AaaaaaAaaaaAaaaaaAaaaa, ja rodze, położna?! - zaczął się drzeć Loki jak małe dziecko
-Kurla, mój brat rodzi, który to miesiąc?! - krzyknął Thor
Steve w tym momencie się załamał, wyszystko miało być dopięte na ostatni guzik, a tu takie suprajs.
-Uspokójcie się patafiany - krzyknął Steve
-Zamknij się ty midgardczyku plepsowy - powiedział Loki
-Jedź z Thorem do szpitala a my się zajmiemy wszystkim - powiedział Steve
Jak powiedział tak zrobili. Dalej panowało zamieszanie, gdy nagle wbiła Natasza.
U nas
Idziemy sobie z Nataszką pod rękę no i nagle potkamy się o kamyka. No i ja, niezdara, przywalam łbem o ziemię. No ale szybko wstałam, wszytko ok. No i nagle usłyszałyśmy krzyki i wybiegajacego Lokiego z Thorem, znaczy Nat nie widziała tylko słyszała. Ale okej. No i nagle Nat się wkurzyła, zdjęła opaskę, i wbiła na swój własny ślub. Nic nie powiedziała tylko odrazu się hajtneli, i było wesele.
-Umc, Umc, kochani jak się bawicie? - krzyknął Srark
-Wspaniale - krzyknął Bucky
-Teraz taniec małóżenstwa - powiedział Tony i póścił wolną muzykę.
-Ale których - zapytał Pietro
-No Fataszki i Stevena idioto!!
-A Oki
NO i tak czekaliśmy, aż w końcu im się znudził ten taniec i sobie poszli. Teraz scena jest nasza.
W tle leciał,, Ogórek, ogórek, zielony ma garniturek" no i zaczęliśmy pląsać. Pląsaliśmy kilka godzin, aż w końcu każdy miał to gdzieś i poszliśmy po pokoji. Oczywiście każdy z kimś miał pokój *lenny*
Wiem jedynie, że jak ma się pokój obok Viszyna i Wandzi to zły pomysł. Nie mogliśmy zasnąć. Nie robili tego co myślicie, oglądali teletubise głośno. No to wbiłam do ich pokoju i co zobaczyłam to się nie odzobaczy.
Deadpool i Bruc Benner grali w szachy.
-To może ja wyjdę i wejdę? - powiedziałam
I jak powiedziałam tak zrobiłam. Ale jednak jak zrobiłam tak cofnęłam się do swojego pokoju i nie wychodziłam przez najbliższy tydzień. Morał jest taki żeby nigdy nie grać szachy z Deadpoolem, i nie wchodzić do pokoju Wandzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro