~11~
Biegłem bardzo wolno. Wiedziałem, że Alex za mną nie nadąża. Dziewczyna miała bardzo słabą kondycję i małą wydolność płuc, czego przyczyną na pewno były papierosy.
Odwróciłem głowę do tyłu żeby zobaczyć czy dziewczyna jakoś daje sobie radę.
Nagle stanąłem jak wryty. Nikogo za mną nie było.
Gdzie ona się podziała?!
Rozglądałem się na wszystkie strony w nadziei, że jest gdzieś nieopodal, jednak nie było jej.
Muszę ją znaleźć. Odwróciłem się i zacząłem biec, z zamiarem przebycia tej samej trasy. Jeśli zgubiłem ją gdzieś po drodze, a nie oddaliła się za daleko, to dosyć szybko powinienem ją odszukać.
Biegłem już dobrą chwilę, kiedy zobaczyłem Alex. Stała na środku chodnika i wgapiała się w ulicę. Po jej policzkach ciekły łzy.
Nic nie rozumiem, znowu płacze?
Podszedłem do niej, ale mnie nie zauważyła. Chyba nie kontaktowała.
— Alex... — zacząłem mówić, ale przerwałem zaskoczony, kiedy dziewczyna przylgnęła do mnie wtulając się w mój tors. Ścisnęła dłońmi moją koszulkę i szlochała.
Nie wiedziałem co zrobić. Byłem, kompletnie zaskoczony. Delikatnie objąłem dziewczynę i starając się ją uspokoić gładziłem ją po plecach.
Musiałem się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Przez te kilka tygodni zdążyłem poznać Alex i wiedziałem, że jest bardzo... pyskata i nieposłuszna, w dodatku często się złości, pali papierosy i używa wulgaryzmów, ale na pewno nie płacze bez powodu. Jeśli się nad tym zastanowić, to jeszcze nigdy nie widziałem, żeby była smutna albo przybita. Coś musiało być na rzeczy. Pomimo tego, że ona chyba nie za bardzo za mną przepadała, nie chciałem żeby coś jej się stało. Musiałem więc dowiedzieć się o co chodzi.
— Alex co się stało? — zapytałem, starając się brzmieć delikatnie, kiedy dziewczyna się już uspokoiła. Odsunęła się ode mnie, unikając mojego wzroku.
— Nic... Nie ważne, miałam chwilę słabości...
— Widzę, że coś się dzieje. Zostajesz sama na środku ulicy i płaczesz, to nie jest nic. Powiedz mi co się dzieje — nalegałem, przyglądając się uważnie jej twarzy, która po moich słowach momentalnie zmieniła swój wyraz na zirytowany.
— To nie twoja sprawa — warknęła i przeszła obok mnie. Obróciłem się w jej stronę i złapałem ją za ramię, tym samym zatrzymując.
— Nie jestem twoim wrogiem, chcę ci pomóc — wyjaśniłem. — Więc powiedz o co chodzi, żebym miał szansę.
Dziewczyna patrzyła na mnie zszokowana. Jej twarz wyrażała zdziwienie, po chwili jednak przybrała maskę obojętności, ale ja widziałem, że jej oczy pozostały smutne. Chociaż próbowała ukryć emocje, nie za bardzo jej to wychodziło.
— Nie mogę o tym mówić, nie tu — powiedziała cicho.
Patrzyłem na nią w ciszy, po chwili mrucząc, żeby poszła za mną. Ruszyłem w tylko sobie znanym kierunku. Dziewczyna posłuchała i podążyła moim śladem.
***
Wchodziliśmy po starych, rozpadających się schodach, pewnego opuszczonego budynku. Przeszliśmy już ze sześć pięter i kilka nam jeszcze zostało. Alex nie mogła się nadziwić skąd znam takie miejsce.
To prawda nie było najprzytulniejsze. Od starych ścian budynku odpadał tynk, który odkrywał stare cegły. Okna były już dawno wybite, a dziury po nich, w większości zabite belkami. W środku też nie wyglądało najlepiej. Na podłodze walały się stare fragmenty mebli i szkło. Jednym słowem ten budynek był jedną wielką ruderą, ale lubiłem tu przychodzić. Coś mnie do niego przyciągało, może to, że był taki stary i przypominał mi o dawnych czasach, w których się urodziłem i wychowałem.
Doszliśmy na samą górę, znajdowały się tu drzwi prowadzące na dach. Otworzyłem je i przekroczyłem próg, a zmęczona dziewczyna poszła w moje ślady. Znów było widać efekty jej słabej kondycji, bo łapczywie łapała powietrze.
Usiadłem na starej kanapie, która znajdowała się przy krawędzi dachu. Przeniosłem ją tutaj kiedyś z niższych pięter. Kiedy byłym zły, smutny lub po prostu potrzebowałem chwili samotności, przychodziłem właśnie tu. W tym miejscu mogłem pozbierać myśli i miałem pewność, że nikt mi nie przeszkodzi.
Alex gdy tylko zdołała opanować swój oddech, usiadła obok mnie, tworząc jednak między nami dystans.
— Powiesz mi teraz o co chodzi? — zapytałem po chwili ciszy.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Nie zaprzeczyła, więc uznałem to za potwierdzenie. Zadałem kolejne pytanie, bo wiedziałem, że sama mi wszystkiego nie powie.
— Co się z tobą ostatnio dzieje? Dlaczego jesteś taka... rozchwiana?
— Wróciły do mnie pewne bolesne wspomnienia — wymamrotała cicho dziewczyna, mając chyba nadzieję, że jej nie usłyszę.
Zastanowiłem się chwilę nad jej słowami. Skoro są bolesne to chyba nie powinienem jej o to wypytywać. Chociaż z drugiej strony jeśli nie podzieli się z kimś swoimi zmartwieniami, będzie się czuła jeszcze gorzej. Ja akurat wiedziałem o tym najlepiej.
Kiedy mnie odmrozili miałem mętlik w głowie. Nie do końca wiedziałem co się stało. Nie miałem pojęcia czy ktoś kogo znam jeszcze żyje. Bolesne wspomnienia powróciły. Bucky i Peggy śnili mi się po nocach. Kiedy okazało się, że Peggy żyje nie posiadałem się z radości. Mogłem z nią porozmawiać, zwierzyć jej się z problemów, a to naprawdę mi pomogło.
Ostatnio znowu zaczęła mnie zadręczać przeszłość. Stan Peggy się pogorszył, nie mogłem... nie chciałem dokładać jej jeszcze mojego cierpienia. Dlatego ostatnio bardzo rzadko ją odwiedzałem. Wiedziałem, że gdybym przyszedł od razu zauważyłaby, że coś jest nie tak. Może to dziwne, ale chciałem ją chronić przed moim bólem, nie mogłem pozwolić na to, żeby się mną zamartwiała.
— Opowiesz mi o tym? — zapytałem, tak samo jak zawsze robiła to Peggy, chociaż i tak nie wyczekiwałem odpowiedzi. Wiedziałem, że nic konkretnego mnie z nią łączy. Nie musiała mi odpowiadać i dobrze o tym wiedziała.
Ku własnemu zdziwieniu usłyszałem jak po chwili cicho się odzywa.
— Pamiętasz tego gościa, który przyszedł na tą głupią imprezę Starka?
Momentalnie pokiwałem głową, kiedy przypomniałem sobie szatyna, który pytał mnie o Alex.
— To mój przyjaciel. Kiedyś miałam jeszcze jednego, bardzo go kochałam, ale... — zamilkła na chwilę próbując powstrzymać łamiący się głos — straciłam go... Umarł... umarł przeze mnie.
Te słowa kompletnie mnie zszokowały.
***
Siedziałem obok Alex na kanapie. Opowiedziała mi całą swoją historię, od początku. Odkąd straciła ojca, kończąc na tym jak umarł jej chłopak. Nie przypuszczałem, że ma taką przeszłość. Wszystkie zachowania, wszystkie nałogi były spowodowane jedynie tym, że tyle w życiu przeszła, że zaznała tyle bólu, nawet jako mała dziewczynka.
Patrzyłem na jej twarz. Znów była smutna, a po jej policzkach spływały łzy. Już nawet nie próbowała tego ukryć.
— To nie była twoja wina — powiedziałem i objąłem ją ramieniem, chciałem dodać jej otuchy. Zamarła, a jej mięśnie na sekundę się spięły, zaraz jednak się rozluźniła.
Chciałem jakoś odwrócić jej uwagę od przykrych wspomnień. Po chwili zastanawiania chęć wygadania się przed kimś wygrała i zacząłem jej opowiadać o sobie, zaczynając od samego początku.
Ja również opowiedziałem jej wszystko. Bardzo mi ulżyło i wydawało mi się, że jej też. Siedzieliśmy obok siebie i obserwowaliśmy krajobraz roztaczający się przed nami.
Dziewczyna widocznie chyba lepiej się czuła, bo na jej twarzy malował się spokój.
— Wiesz Steve, jednak nie jesteś tak sztywny jak myślałam — powiedziała i uśmiechnęła się zadziornie. Żartowała, a to był znak, że jej uczucia zaczynają wracać do normy.
— Dzięki... Chyba...
Niebo robiło się już szare. Chyba dosyć długo rozmawialiśmy. Właśnie miałem zaproponować, żebyśmy się zbierali, kiedy poczułem jak dziewczyna opiera się o moje ramię. Zdziwiony spojrzałem na nią. Spała. Jej twarz była teraz taka spokojna. Nie chciałem jej budzić. Trening, wspinaczka po tylu schodach i emocje, które dzisiaj jej towarzyszyły, bardzo ją zmęczyły. Wstałem więc i delikatnie wziąłem ją na ręce, po czym ruszyłem w stronę wyjścia.
***
Powrót do wieży zajął nam około godziny. Nie było wcale łatwo utrzymywać dosyć szybkie tempo, jednocześnie starając się nie obudzić dziewczyny.
Zanim wróciliśmy, zdążyło się już ściemnić. Szczęśliwy, że wreszcie dotarłem na miejsce, wyszedłem z windy. Nie zastając nikogo w salonie, udałem się prosto do pokoju dziewczyny. Wszedłem i położyłem ją na łóżku. Przykryłem ją kocem i po cichu wyszedłem.
Byłem dosyć zmęczony całym tym dniem. Wziąłem prysznic, przebrałem się w dresy i wygodną koszulkę i położyłem się na łóżko. Pierwszy raz od dłuższego czasu udało mi się zasnąć, a w nocy, tym razem nie śniły mi się żadne koszmary.
______________
Alex w końcu "zakumplowała" się ze Steve'em, cieszycie się? :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro