~1~
Nacisnęłam ostrożnie klamkę od drzwi, a kiedy ta ustąpiła, weszłam powoli do małego mieszkania.
Wydychając dym z papierosa, którego trzymałam w drugiej ręce, przeszłam przez białą chmurę, którą utworzył i znalazłam się w dość wąskim korytarzu, który był połączeniem wszystkich pomieszczeń.
Zamknęłam drzwi, starając się to zrobić jak najciszej. Miałam nadzieję przemknąć do swojego pokoju niezauważona.
Nie udało mi się to jednak, bo w chwili zamykania drzwi, usłyszałam głos dochodzący z najbliższego pomieszczenia.
— Wreszcie wróciłaś — powiedziała kobieta, tonem, który obawiałam się usłyszeć. Mógł oznaczać tylko jedno – kazanie rodzicielskie, którego w najmniejszym stopniu nie miałam ochoty słuchać.
Codzienne tego typu rozmowy w zupełności mi wystarczały.
— Musimy porozmawiać — odezwała się znowu moja matka, a ja zsunęłam buty z nóg i stanęłam w progu kuchni, po raz kolejny zaciągając się papierosem. Kobieta spojrzała na to z dezaprobatą.
— Miałaś z tym skończyć — powiedziała surowo, na co przewróciłam oczami i zgasiłam papierosa o blat, wrzucając go do kosza, który stał obok.
Dopiero teraz spojrzałam na stół, przy którym siedziała wraz z Arthurem.
— Usiądź — poprosiła stanowczo, a sam wyraz jej twarzy zdradzał, że nie przyjmuje odmowy. Wykonałam jej polecenie i natychmiast usłyszałam pytanie, skierowane w moją stronę:
— Dlaczego znowu wagarujesz?
— Nie wiem o czym mówisz — odparłam, nie patrząc na nich i oglądając swoje paznokcie.
— Dobrze wiesz. Byłam dzisiaj u twojego wykładowcy i powiedział mi, że nie było cię na zajęciach przez cały tydzień!
Ach, więc dowiedziała się od niego. Mogłam się domyślić, od samego początku wyglądał na takiego... W sumie nie pamiętałam już jak wyglądał. W każdym razie facet wiedział o kogo chodzi, kiedy moja matka pytała, czy byłam na wykładach – a to zdecydowanie nie działało na moją korzyść.
— Tak nie może dalej być. Palisz, pijesz, ciągle chodzisz na imprezy i do tego jeszcze wagarujesz! — zaczęła wymieniać moje (nie)chwalebne czyny. — Zapisałam cię na te studia, żebyś miała dobrą przyszłość!
— Nie przyszło ci do głowy, że ja nie chcę chodzić na studia? — zapytałam, ale ona, jakby w ogóle nie usłyszała tego co powiedziałam, mówiła dalej.
— Razem z twoim ojcem...
— ON NIE JEST MOIM OJCEM! — przerwałam jej wściekła.
— Razem z Arthurem — poprawiła się — postanowiliśmy, że zamieszkasz przez jakiś czas u wujka... Stwierdziliśmy, że on i jego zespół mogą mieć na ciebie dobry wpływ. Możesz też się nauczyć paru rzeczy...
— Pogięło was?! Nie zamieszkam z nim! — krzyknęłam, po raz kolejny jej przerywając.
— Nie będziesz już musiała studiować — powiedziała kobieta, chcąc mnie zachęcić.
— W DUPIE MAM TE CHOLERNE STUDIA! — byłam coraz bardziej zdenerwowana.
— Alex! Grzeczniej! — Arthur odezwał się dopiero teraz.
— Nie mów mi co mam robić! Nie jesteś moim ojcem! — krzyknęłam i wstałam. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do swojego pokoju. Weszłam do niego, głośno zatrzaskując drzwi, po czym przekręciłam klucz.
Byłam wściekła i sfrustrowana, czego powodem była, między innymi, moja bezsilność. Nawet gdybym chciała się wynieść, nie miałam gdzie się podziać.
Wściekła, wyładowałam swoją złość na najbliższej rzeczy – kopnęłam w biurko. Pod wpływem uderzenia mebel zatrzeszczał i spadło z niego zdjęcie oprawione w ramkę, a ja właśnie przyprawiłam się o ból stopy.
Roztrzaskana ramka i rozsypane na podłodze szkło, trochę mnie otrzeźwiły. Podeszłam powoli i uważając, żeby się nie skaleczyć, wyjęłam zdjęcie spośród kawałków szkła.
Fotografia przedstawiała bardzo małą kopię mnie w ramionach taty. Niestety mężczyzna umarł niedługi czas po wykonaniu tego zdjęcia.
Upływające lata sprawiły, że wspomnienia o nim nieco się zatarły, ale wciąż trzymałam się kurczowo kilku z nich.
Jednak o jednej rzeczy, jestem pewna, nigdy nie zapomnę. Mój "kochany" wujek mógł go ocalić. Miał szansę, ale jej nie wykorzystał.
Wiem, że jeśli bardzo by chciał, mógłby go uratować.
Myślę, że jeśli komuś na czymś bardzo zależy, to choćby nie wiem co, jest w stanie to zrobić. Może jemu nie zależało? Nie wiem.
Już wiele razy on i mama tłumaczyli mi, że nic nie dało się zrobić. Nie chciałam ich słuchać, nie chcę.
Ale wiem jedno: nienawidzę go. Nienawidzę go z całego serca, za to, że go nie uratował. Wszystko lepsze niż on.
Wszystko lepsze niż Tony Stark.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro