~2~
Wstałam o 11:00.
Belli nie było w pokoju, najpewniej poszła na śniadanie.
Postanowiłam wziąść prysznic i się ubrać.
Po kąpieli założyłam przygotowany przez mnie zestaw.
Czyli bordową zwiewną sukienkę.
Do tego czarny naszyjnik z serduszkiem i czarne vansy.
Włosy spiełam w luźnego warkocza opadającego mi na prawe ramię.
Poszłam do jadalni odziwo się nie gubiąc.
Gdy tylko weszłam wszystkie oczy były zwrócone na mnie.
-Śpiąca królewna wreszcie raczyła się tu pojawić - powiedział kąśliwie Kay.
-Spałam. A nie wiem czy wiesz mi się nie przerywa- powiedziałam i usiadłam do stołu.
Wzięłam sobie zwykłe czekoladowe płatki z mlekiem i sok pomarańczowy.
-Bella idziesz ze mną do centrum?- spytałam.
-Jasne- powiedziała uśmiechnięta.
-Możemy iść z wami? - spytały dziewczyny.
-Spoko.
- Jak idzie Alex to ja zostaje - powiedziała Bella
- No właśnie nie chcę z nią iść - Alex wskazała na Belle.
- Możecie przestać. Nie obchodzi mnie co jest miedzy wami, ale ogarnij cię się- okrzyczałam je.
Burknęły coś pod nosami i dokończyły śniadanie.
-A wy idziecie z nami?- spytałam niechętnie Kaya.
-Czy ty nam proponujesz wyjście z wami księżniczko? - spytał żartobliwie.
-Można to tak nazwać - prychnęłam.
Po śniadaniu poszłam z dziewczynami do naszego pokoju.
-Ej Alice podoba ci się Kay?- spytała Kamila.
-Ja go nie lubię. Poza tym to idiota - powiedziałam obojętnie.
- Ale ty się mu podobasz- wtrąciła się Alex.
-Co wy za bzdury gadacie - prychnęłam.
-No on się z tobą przekomarza i dokucza ci.
Jak cię widzi to się uśmiecha- powiedziała Bell.
-Napewno nie- powiedziałam zmieszana.
-Ja ci mówię będziecie świetną parą - powiedziała Alex.
Rozmawiałyśmy z jakąś godzinkę gdy do pokoju wszedł Steve.
-Za 15 minut zejdzie do sali treningowej- powiedział i rzucił na ziemię czarne stroje po czym wyszedł.
Ubrałyśmy się w jedno częściowe czarne stroje z naszymi imionami.
Pobiegłyśmy do sali treningowej gdzie wszyscy na nas czekali.
-Jesteście tutaj bo musimy zdecydować kto będzie przewodził waszej drużynie - powiedział Stark i zaczął wyjaśniać co musimy zrobić.
-Wszystko jasne?- spytał.
Przytakneliśmy głową.
-To zaczynamy. Pierwsze to Alex i Kamila.
Dziewczyny poszły się zmierzyć.
Było strzelanie z łuku, broni palniej, walka i testy sprawnościowe ( typu bieganie spoki w dal itp)
Zajęło im to pół godziny. W tym czasie gadałam z Bellą.
Gdy wszyscy już się zmierzyli przyszła kolej na mnie.
Kay był najlepszy do tej pory to z nim musiałam się zmierzyć.
-Serio? To może odrazu dajcie mi tytuł kapitana- powiedział zirytowany Kay.
-Nie przeceniaj swoich możliwości dziecko- syknełam.
-Ktoś tu pokazuje pazurki - zażartował Dominic.
Najpierw zmierzyliśmy się w strzelaniu z łuku.
Poszło mi świetnie trafiłam w sam środek.
Kay tak samo.
Potem była broń.
Tutaj poszło mi gorzej.
Kay za to trafił idealnie w sam środek.
Posłał mi drwiący uśmieszek.
Następne były testy sprawnościowe.
Biegi, skok w dal, rzut piłką od tenisa itp.
Pierwsze były biegi.
Piegłam jak najszybciej potrafię. Dotarłam na metę jako pierwsza.
Posłałam dumne spojrzenie Kayowi.
Widziałam jak na trybunach siedzą wszyscy avengersi i ich dzieci.
Chyba się o coś założyli bo Burton dawał kasę Stevowi.
Zaliczyłam testy sprawnościowe na 6.
Kayowi poszły trochę gorzej.
Nadszedł czas na walkę.
Trwała ona jakieś 30 minut i zakończyła się trochę krwawo.
Ponieważ miałam rozciętą wargę i siniaki na nogach.
Mój przeciwnik ucierpiał mocniej bo miał rozcięty łuk brwiowy,parę zadrapań i mocne siniaki.
Po podliczeniu wyników okazało, się że nowym kapitanem zostałam ja!!!!
Jestem tak szczęśliwa.
-I co jestem lepsza- chwaliłam się Kayowi.
-Ta gratuluje- powiedział zniechęcony.
Podeszłam do niego i dałam mu całusa w policzek.
-Za co to ?-spytał zarumieniony.
-Za dobre chęci - odpowiedziałam
Wtedy wziął mnie na ręce i wrzucił do basenu. Staliśmy akurat koło niego.
-To też za dobre chęci księżniczko - powiedział na co się zarumieniłam.
Resztę dnia spędziliśmy wszyscy razem śmiejąc się i wygłupiając.
Zrobiłam się śpiąca i postanowiłam iść do pokoju.
Kay zaproponował, że mnie odprowadzi.
Pozostali wymienili spojrzenia w stylu "a nie mówiłem/łam" lub " co?!".
Poszliśmy na górę do mojego pokoju.
Po drodze rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Gdy byliśmy już pod drzwiami Kay zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość.
Pochylił się i wtedy...
Koniec
Jak myślicie co się stało? I co zrobił Kay?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro