~12~
Pov Tony
Usłyszałem jak o 5 rano zaczął dzwonić alarm.
Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem do salonu.
Zastałem tam James'a, który stał nad ciałami avengersów.
Gdy tylko mnie zobaczył, rzucił we mnie czymś ciężkim.
Trafił w głowę, a ja straciłem przytomność.
Poczułem mocne szarpnięcie i powoli otworzyłem oczy.
Głowa bardzo mnie bolała.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecież James tu jest.
Wstałem i zaczałem się rozglądać, ale go tu nie było.
Zobaczyłem za to Alice, która leżała nie przytomna na ziemi.
Szybko do niej pobiegłem, a za mną reszta avengersów.
Sprawdziłem puls był prawie nie wyczuwalny.
Zobaczyłem, że ma lekko otwarte oczy.
-Alice?- spytałem ze łzami w oczach.
-Cześć tato- powiedziała z grymasem bólu na twarzy.
-Co ci się stało?- spytałem łkając.
-To James- odpowiedziała cicho.
Gdy tylko to usłyszałam moje ciało ogarnęła wściekłość.
-Zapłaci mi za to- syknąłem wściekły.
-Już zapłacił. Zabiłem go- powiedziała z uśmiechem.
Odwróciłem się i zobaczyłem na twarzach innych ból i współczucie.
Dziewczyny siedziały i płakały.
Chłopaki też uronili trochę łez.
-Uleczyłam was swoją mocą - powiedziała kaszląc.
-Umrę, ale chcę żebyście wiedzieli, że wszystkich was pokochałam jak rodzinę. Mimo, że tak krótko się znamy- przerwała na chwilę- Nie macie się smucić jak odejdę. Żyjcie dalej pełnią życia i cieszcie się każdym dniem.
A ciebie Kay nigdy nie zapomnę....
Pov Kay
Z ostatnimi słowami Alice wybuchłem płaczem.
Odeszła i to na zawsze.
Już nigdy nie poczuje na sobie jej ślicznego spojrzenia i tych miękkich ust.
Z jej ostatnim tchnieniem moje życie straciło sens.
Stark nie mógł pogodzić się z jej odejściem.
Próbował ją za wszelką obudzić.
Steve i Burton zaczęli go odciągać, a wtedy on wybuchł jeszcze większym płaczem.
Staciliśmy dziś nie tylko przyjaciółkę, ale także kapitana, członka rodziny, a ja dziewczynę.
Nigdy już nie będzie tak samo...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro