Prolog
Stała czujność!
Harry Potter nie spodziewał się, że te słowa będą go prześladować nawet po wojnie. Nie wypowiadał ich jednak Moody tylko on sam niczym mantrę, która pozwalała mu logicznie myśleć.
Zachował tą czujność kiedy Draco Malfoy napisał list z prośbą o spotkanie, na którym szczerze go przeprosił za te wszystkie lata szkolne, podziękował za uratowanie życia w Pokoju Życzeń i powiedział, że nie liczy już na nic z jego strony. Harry jednak musiał chyba całkowicie oszaleć kiedy kilkanaście tygodni później zeznał na korzyść Malfoy'a podczas jego procesu co przyczyniło się do tego, że Draco nie został zesłany do Azkabanu i mógł cieszyć się względna wolnością. To samo zrobił dla Narcyzy, bo nawet on nie byłby w stanie okłamać Voldemorta o tym, że jego największy wróg nie żyje kiedy prawda wyglądała zupełnie inaczej.
Zachował też czujność kiedy rozstawał się z Ginny pół roku po wojnie. Musiał być wtedy naprawdę delikatny, bo blizny wojenne nadal w nich były, a czarodziejski świat ciągle był pogrążony w chaosie. Nie chciał dawać jej żadnych złudnych nadziei na ewentualny powrót, tylko postawić sprawę jasno. Wyszło mu fatalnie, bo Ginny nie odzywała się do niego do tej pory, ale chociaż nie musiał udawać, że jest z nią szczęśliwy. Co innego marzyć o ukochanej osobie i traktować spotkanie z nią jako nagrodę kiedy w końcu wygra się wojnę, a co innego kiedy dopadło ich to jak ta wojna ich zmieniła.
Zachował też czujność kiedy zdecydował wrócić na Grimmauld Place 12. Do domu, który był przesiąknięty złymi duchami i czarną magią. Ale był jednocześnie miejscem, gdzie wspomnienia o Syriuszu, Remusie, Tonks czy Moodym nadal były żywe. Wiedział, że oni nigdy już nie wrócą, ale łatwiej było to wszystko znieść kiedy miał miejsce gdzie oprócz śmierci były widma osób, które kochał, lubił czy szanował. Dlatego za pomocą magii, skrzata i przyjaciół doprowadził to miejsce do porządku i wprowadził się tam, by móc w końcu nazywać jakieś miejsce swoim domem.
Czujność, a może ostrożność zachował też wtedy kiedy wypełniał dokumenty potrzebne mu żeby dostać się na Szkolenie Aurorskie. Oczywiście Potter usłyszał, że posada Aurora czeka na niego nawet bez szkolenia czy skończonej szkoły. Harry jedyne o co poprosił to o to żeby przymknięto oko na to, że nie ma żadnych OWUTEMÓW. Po prostu nie był w stanie przekroczyć progu szkoły i nie widzieć morza krwi, rannych osób czy martwych ciał ułożonych w Wielkiej Sali. Całe szczęście nie tylko on miał taką traumę i część osób nigdy nie wróciła do szkoły. Zaczął trening na Aurora mając w głowie fakt, że gdyby był tu Moody to zanim usiedliby z Ronem na wykładzie już kilkanaście razy usłyszeli, że muszą zachować stałą czujność.
Czujność zachował nawet wtedy kiedy tym razem to on wysłał list z prośbą o spotkanie do Draco Malfoy'a. Sam do końca nie wiedział czemu to zrobił, ale stwierdził, że nawet półtora roku po pokonaniu Voldemorta jego Śmierciożercy są na wolności, to nie należy mieć jeszcze jednej osoby, z którą sprawy nie są wyjaśnione. Malfoy przyszedł. I nawet nie wyśmiał go kiedy Potter zaproponował coś na kształt znajomości. A potem już nawet nie dziwił się kiedy Malfoy przychodził na Grimmauld Place 12 z butelką skrzaciego wina i całą masą obelg na Ministerstwo Magii, które kazało mu przychodzić na cotygodniową kontrolę różdżki i przepytywali pod wpływem Veritaserum o to co robił, z kim i dlaczego. Po prostu go wpuszczał i wyjmował z kredensu dwa kieliszki.
A szczególną ostrożność zachował wtedy kiedy Ron Weasley poprosił go o pomoc w wyborze pierścionka zaręczynowego dla Hermiony Granger. Harry o mało wtedy nie spadł z krzesła kiedy czerwony jak burak Ron wydukał przed nim, że chce się oświadczyć Hermionie. Dwa lata po wojnie więc wylądowali razem w mugolskim sklepie z biżuterią i przeglądali coraz to nowsze pierścionki zaręczynowe. Harry nawet nie wiedział, że to będzie takie trudne.
Sam postarał się o wzmożoną czujność kiedy przez własną głupotę został sparowany do projektu zaliczeniowego razem z Pansy Parkinson. Tą samą, z którą nie miał kontaktu od wojny. Niby wiedział co się z nią działo, ponieważ Malfoy opowiadał co u jego przyjaciółki, ale to nie to samo co kontakt twarzą w twarz. Był czujny kiedy musieli się dogadać jak zrealizować zadanie, które dostali. Był czujny nawet po tym jak Pansy nieco nieskładnie i bardziej próbując się wytłumaczyć, przeprosiła go za to co się stało w Wielkiej Sali kiedy Czarny Pan przemówił, że jeśli wydadzą Harry'ego Pottera to nie będzie walki. Był czujny i ostrożny wtedy kiedy stwierdził, że chciałby pocałować Parkinson. Nie wiedział jaka będzie jej reakcja, ale w razie czego (gdyby chciała rzucić na niego jakąś klątwą) miał różdżkę w pogotowiu kiedy przybliżał się do pocałunku. W końcu jednak mógł pozwolić sobie na swobodę kiedy leżeli z Pansy w jej mieszkaniu i po prostu cieszyli się swoją obecnością.
Jeden z momentów kiedy nie był wystarczająco czujny (a powinien, na Merlina!) nastąpił podczas jednej akcji z pełnoprawnymi Aurorami, gdzie jakiś Śmierciożerca zabił jego przyjaciela. A on nie zareagował zbyt szybko, by ocalić Ronowi życie.
****
Dzień dobry w nowym ff! Tym razem to Harry i Pansy będą grać pierwsze skrzypce. Mam nadzieję, że się spodoba!
Dajcie znać jak pierwsze wrażenia po prologu ;)
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro