15.
Czułam jego przyśpieszony oddech na swoim ramieniu. Jego twarz coraz bardziej zbliżała się do mojej. Odwrócił mnie delikatnie w swoim kierunku. Patrzyłam w te jego delikatne, brązowe oczy. Na mojej twarzy na pewno pojawiły się rumieńce. Już dawno nie byłam w takiej sytuacji z jakimś mężczyzną. Tak blisko. I tak naprawdę chciałam być blisko. Blisko niego. Skanowałam całą jego twarz, a ona coraz bardziej się do mnie zbliżała. Nie wiedziałam czy to będzie odpowiednie, by mnie pocałował. Nie wiedziałam czy powinnam mu pozwolić. Ale tak bardzo tego chciałam, że przestałam myśleć trzeźwo. Zamknęłam oczy.
- To Wonho z Monsta X! – usłyszałam głos kobiety obok siebie, a zaraz po nim tłum pisków i okrzyków.
Momentalnie odsunęłam się od Wonho otwierając oczy i widząc jak fanki się na niego rzucają. Błysk fleszów zaczął mnie oślepiać więc odeszłam na bezpieczną odległość. Byłam zawiedziona tą sytuacją, chciałam wiedzieć czy naprawdę coś między nami jest. Ale nie zostałam dopuszczona do poczucia tego uczucia. Ale nie mogłam mieć tego nikomu za złe. To było jego życie. Właśnie takie, wśród fanów. Może to był jakiś znak? Może to jest złe i nie powinniśmy? Ale ten dzień mnie uświadomił, że jakaś bariera została przeze mnie przekroczona. Nie chciałam się sobie do tego przyznać, ale naprawdę zaczynałam go lubić.
Patrzyłam na niego delikatnie się uśmiechając, był taki uroczy jeśli chodzi o zachowanie wobec fanów. Z każdym zrobił zdjęcie, z każdym porozmawiał, mimo że zrobił się naprawdę ogromny tłum.
- Nie zbliżaj się do niego, on nie potrzebuje dziewczyny, ma nas – usłyszałam obok siebie.
- Słucham? – zapytałam odwracając wzrok i widząc nie wysoką dziewczynę stojącą obok mnie z telefonem.
- To co słyszysz, on jest idolem, nie potrzebuje mieć takiej nijakiej dziewczyny jak Ty.
- Ale my... - zaczęłam.
- Przecież prawie się pocałowaliście – przerwała mi i stanęła naprzeciwko mnie – spójrz na niego, on ma wszystko już czego mu potrzeba, nie potrzebuje jeszcze Ciebie, zniszczysz mu tylko wizerunek, szczególnie tak wyglądając – zaśmiała się.
- Słucham?! – warknęłam pod nosem.
- On takie jak Ty, może znaleźć codziennie wśród nas, odpierdol się od niego albo użyjemy czegoś czego nie chciałabyś byśmy użyły – mówiła pewna siebie.
- Przepraszam, ale ja Cię nie znam, nie wiem kim jesteś i Ty śmiesz mi grozić? – podeszłam do niej bliżej próbując grać twardą.
- Ty mnie nie, ale my znamy Ciebie Dominika – gdy wypowiedziała moje imię przez moje ciało przeszło dziwne uczucie, jakby takiego paraliżu – i nie, nie grożę Ci, ja po prostu dbam o swojego idola, by nie skończył przy boku takiego bezwartościowego czegoś.
Jej słowa z każdą sekundą były coraz ostrzejsze i mocniej na mnie wywierały wpływ. Spojrzałam przez jej ramię w stronę Wonho. Patrzyłam na jego uśmiech, patrzyłam na to jak jest szczęśliwy wśród swoich fanów. Nie bałam się jej gróźb, nie miałam nic do ukrycia. Bałam się tego, że docierało do mnie że ona ma rację. Ja nie pasuje tam jako trzecia. Tak szybko jak dotarło do mnie, że zaczęłam go lubić bardziej niż powinnam, tak szybko zostało mi to uświadomione, że to jest złe. Że po prostu nie nadaje się. Byłam nikim, byłam zwykłą asystentką, byłam dziewczyną na posyłki, a on był międzynarodową gwiazdą. Mógł mieć każdą, a mi przez myśl przeszło, że chciałby kogoś takiego jak ja? Byłam idiotką. Nigdy nie powinnam wyjść poza barierę, bo teraz czułam że to boli.
- To już Twój czas by odpuścić – znowu usłyszałam jej głos i zobaczyłam na jej twarzy ten irytujący uśmiech.
Nie chciałam dłużej jej słuchać i patrzeć na jej wyraz twarzy. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w swoim kierunku. Zeszłam z punktu widokowego i złapałam pierwszą lepszą taksówkę. Dopiero podczas jazdy wyszły ze mnie wszystkie emocje, które w sobie trzymałam. Łzy napłynęły mi do oczu. Byłam silna, a jednocześnie taka krucha. Ulżyło mi tylko z jednego faktu, że naprawdę mnie nie pocałował.
Spojrzałam na ekran swojego telefonu, w internecie szalały już moje zdjęcia z Wonho w momencie w którym chciałam go pocałować. Nie wiedziałam, że to wszystko tak szybko się rozprzestrzeni. Tytuły były jednoznaczne, a artykuły zawierały praktycznie wszystkie informacje na mój temat. Nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem komentarzy. Nie wiedziałam że ludzie potrafią być tak zawistni. Określenia kurwa, szmata, dziwka, zabije ją, pasztet były co w drugim komentarzu. Wyłączyłam telefon i rozpłakałam się jeszcze bardziej. I nie bolał mnie fakt, że ktoś pisze na mój temat takie rzeczy, tylko fakt, że muszę jednak całkowicie odsunąć się od Wonho, bo to mu zwyczajnie zaszkodzi.
Dojechałam na miejsce. Nie pojechałam do domu. Zapukałam do drzwi.
- Dominika? Co Ty tu robisz... – drzwi się otworzyły – co się stało? wchodź – zobaczyłam zmartwioną buzię Jacksona, który wpuścił mnie od razu do środka.
Nie wiedziałam gdzie mam się podziać. Nie chciałam być sama w domu. Moi rodzice nie zrozumieli by tego wszystkiego, dlatego nie chciałam by mnie widzieli w takim stanie. Potrzebowałam po prostu z kimś posiedzieć. Jackson wydawał mi się najbardziej odpowiedni z wszystkich których znam.
- Czy to ma coś wspólnego ze zdjęciami? – zapytał przynosząc mi chusteczki i szklankę wody do salonu.
- Widziałeś już? – zapytałam.
- To jest wszędzie, jesteś moją asystentką więc wszędzie i mnie oznaczano – usiadł koło mnie – przejmujesz się tym?
- Nie, tym nie, ale Jackson... – zatrzymałam się na chwilę – ja chyba go lubię – przytuliłam go mocno.
- Dominika... - wypuścił głęboko powietrze – dlaczego mu tego nie powiesz?
- Muszę się od niego odsunąć, ze względu na jego fanów i jego karierę – odsunęłam się od Jacksona na chwilę – sam wiesz jak to wygląda – otarłam łzy.
- Wiem, doskonale wiem i gdybym sam tego nie doświadczył na przykładach kobiet które kochałem, to kazał bym Ci do niego biegnąć w tej chwili i mu to powiedzieć, a jak by Cię odrzucił to bym mu nakopał – zaśmiał się – ale bycie z idolem to najcięższe co może być i póki to co do niego czujesz nie jest wystarczająco silne to jest moment w którym jesteś w stanie jeszcze zawrócić – złapał mnie za dłoń – to najgorsze rady jakie może dać Ci przyjaciel, ale jeśli nie jesteś w stanie przez to przebrnąć to nie chcę byś próbowała, bo wiem że będzie bolało.
- Pomożesz mi?
- Oczywiście, że tak, będzie ciężko ale pozbędziemy się tych uczuć – uśmiechnął się znowu mnie przytulając.
***
Wonho został otoczony przez tłum fanów. Początkowo był zły, że w takim momencie mu przerwali. Ale widząc ich uśmiechy od razu cała złość przeszła. To byli ludzie dzięki którym jest teraz tym kim jest. Bez nich by mu się nie udało. Nie mógł ich zawieść. Starał się z każdym chociaż chwilę porozmawiać, zrobić zdjęcie i podpisać autograf. Zajęło mu to sporo czasu, ale nie mógł tak po prostu odejść. W pewnym momencie rozglądnął się za Dominiką. Ale nigdzie jej nie było.
- Nie widzieliście dziewczyny z którą byłem? Mojej przyjaciółki? – zapytał fanów.
- Poszła sobie, egoistka chciała Cię tylko dla siebie i była zła, że zajęliśmy Ci trochę czasu – odpowiedziała jedna z fanek.
Dokładnie ta sama fanka, która kilka minut wcześniej wpajała Dominice jak bardzo jest nikim przy takiej gwieździe jak Wonho.
- Moja przyjaciółka? Nie, to nie w jej stylu – zaśmiał się.
- Też to słyszałam! – odpowiedziała kolejna.
- I ja też – i kolejna.
- Ja również – i następna.
Wonho się zmieszał. Nie pasowało mu to w ogóle do niej. Przecież ona zawsze dbała o to by Monsta X miała jak najwięcej fanów. Przeprosił fanów i ruszył w stronę zejścia, wyciągając z kieszeni telefon i wybierając do niej numer. Nie odebrała, ani pierwszego, ani drugiego, ani trzeciego telefonu. Nie miał zielonego pojęcia dlaczego tak się zachowała. Dlaczego zostawiła go samego nawet bez pożegnania. Złapał taksówkę i od razu ruszył pod jej dom. Podbiegł do drzwi i zapukał. Jak zwykle otworzyła mu jej uśmiechnięta mama.
- Jest Dominika? – zapytał, a jej mamie uśmiech z twarzy od razu zszedł.
- Przecież była z Tobą, nie wróciła do domu – przyjrzała mu się – Wonho? Gdzie ona jest?
- Chyba pojechała do chłopaków, tak czuję – udawał uśmiech – musieliśmy się źle zrozumieć i pomyślałem że wraca do domu, to ja pojadę do siebie po nią – pomachał w biegu mamie Dominiki i już nawet nie łapał taksówki, zwyczajnie pobiegł do dormu najszybciej jak potrafił.
Wleciał do niego jak z procy przeszukując każdy pokój.
- Co się stało? – zapytał Kihyun uważnie mu się przyglądając.
- Nie było Dominiki? – zapytał w biegu.
- Nie, co jej znowu zrobiłeś, że Ci uciekła? – zapytał zirytowany Minhyuk.
- Nie prowokuj mnie, zadzwoń do niej ktoś, może od Was odbierze – podniósł głos Wonho.
- Nie odbiera – odpowiedział Jooheon odkładając telefon.
- Ode mnie też nie – powiedział Minhyuk.
- Kurwa – przeklną pod nosem Wonho udając się do siebie do pokoju i kładąc się na łóżko.
Patrzył w sufit zastanawiając się jaki błąd popełnił tym razem, przecież było dzisiaj idealnie.
- Gdzie jesteś? – szepnął do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro