Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.

- Zabieram Cię na miasto! – krzyknął zadowolony Wonho po raz kolejny odwiedzając mnie w domu.

Nie szło się do tego przyzwyczaić. Codzienne jego wizyty wydawały się nad wyraz bardzo dziwne. Zawsze znalazł powód by mnie odwiedzić. W sumie mogłam zacząć wprowadzać swój plan w życie. Miałam go na wyciągnięcie ręki i byłam pewna, że nikt mu nie robi krzywdy. Nie musiałam się wysilać.

- No dobra, mamo wychodzę! – krzyknęłam łapiąc za swoje rzeczy i opuszczając z nim swój dom – masz jakiś konkretny plan? – zapytałam zbliżając się z nim do przystanka autobusowego.

- Nie, dzisiaj całkowity spontan, gdzie nas poniesie – uśmiechnął się od ucha do ucha.

Warknęłam pod nosem na samą myśl dlaczego się na to jednak zgodziłam. Złapaliśmy najbliższy autobus i udaliśmy się do centrum. Od czasu do czasu spoglądałam na swojego towarzysza. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Naprawdę przyjemnie się na niego patrzyło. W tak krótkim czasie tyle się zmieniło. Ale chyba nie mogło skończyć się lepiej. Jak pracowałam w StarShip starałam się zrobić wszystko by moja współpraca z nim była jak najlepsza, jednak nie było mi to dane ani przez chwilę. A teraz mogę go obserwować, mogę czuć że naprawdę lubi spędzać ze mną czas.

- Co się tak na mnie lampisz? – uśmiechnął się jeszcze szerzej nie odwracając głowy w moją stronę.

- Nie lampię, zwariowałeś? – zarumieniłam się i odwróciłam wzrok w szybę.

Chyba obserwował każdy mój ruch tak samo mocno jak ja jego.

Wysiedliśmy z autobusu w centrum i stanęliśmy patrząc w którą stronę powinniśmy zmierzać i tak naprawdę dokąd. Bez konkretnego planu było ciężko, bo Seul był ogromnym miastem i miał wiele atrakcji, a myśmy stali na środku chodnika jak dwoje idiotów i zastanawialiśmy się co mamy ze sobą zrobić.

- Mam ochotę na lody, Wonho – odezwałam się w końcu gdy zauważyłam, że ludzie dziwnie na nas patrzą – chodź – złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam za sobą.

Podeszliśmy do budki z lodami i zamówiliśmy po trzy gałki. Z lodami udaliśmy się do najbliższego parku by móc podziwiać uroki tego miejsca. Często tu kiedyś przebywałam i znam ten park jak własną kieszeń. Usiedliśmy na pierwszej lepszej wolnej ławce i zajadaliśmy się lodami.

- Co tam u chłopaków? – zapytałam spoglądając na niego i zaczynając się histerycznie śmiać.

- Co znowu? – warknął zdziwiony.

- Czekaj chwilę – wyciągnęłam z torebki chusteczkę i wytarłam nią czubek jego nosa, który usmarował sobie lodami.

- Dziękuję – zaśmiał się zerkając na mnie i czułam, że coś kombinuje – U chłopaków w porządku – dotknął palcem jednej z gałek i szybkim ruchem obsmarował mnie po całym policzku.

- Ile Ty masz lat, Wonho? Serio? – mruknęłam zła pod nosem schylając się po torebkę by wyciągnąć kolejną chusteczkę.

Nagle na swoim policzku poczułam coś ciepłego. Kątek oka zobaczyłam jak Wonho swoimi ustami wycałowuje mój policzek pozbywając się tego co przed chwilą tam zostawił.

- Co ty robisz? – odepchnęłam go od siebie – zachowuj się – powiedziałam to z taką grozą w głosie, że obydwoje wybuchliśmy śmiechem.

Dokończyliśmy lody i ruszyliśmy przed siebie. Stwierdziliśmy, że przejdziemy się przez deptak, a potem udamy się na punkt widokowy jak się ściemni. Czułam się przy nim jak przy osobie, którą znam od zawsze. Nasza rozmowa już nie kryła w sobie niezręczności. Ciągłe jego żarty poprawiały mi humor. Naprawdę dobrze się z nim bawiłam i nie chciałam by to się kończyło.

***

Wonho siedział w swoim pokoju i odliczał minuty. Odliczył minuty, by znowu móc do niej pojechać. Czekał na to cały dzień, czekał aż sam skończy pracę, aż ona skończy pracę. Te kilka tygodni wszystko zmieniło. Zastąpił sobie ją nią. I był z tego powodu szczęśliwy. Wiedział, że one nie są tą samą osobą, ale tak się przy niej czuł. Była miła, czuła, niewinna w każdym ruchu. Tak jak by dziewczyna z liceum nigdy w niej nie istniała. Nie mógł uwierzyć, że tak łatwo to wszystko mu przyszło. Ale był jej wdzięczny, za każdą spędzoną sekundę. Pomogła mu, mimo że nie musiała. Czuł się dziwnie jak tylko o niej myślał. Bo myślał cały czas. Dawał z siebie wszystko na treningach, ale cały czas się rozpraszał. Każdego dnia czekał aż ona wejdzie do sali by pomóc im ogarnąć jakiś nowy event. Ale jak nie przychodziła, to on przychodził do niej. Zawsze otwierała mu drzwi z początkowym zmieszaniem, by za chwilę obdarować go uśmiechem. Dawno się tak nie czuł.

Wybiła 15, złapał za swoje ciuchy i udał się do najbliższego przystanku. Chciał by ten dzień był wyjątkowy. Ubrał się tak by nikt nie był w stanie rozpoznać go na ulicy, by mógł swobodnie poruszać się z nią po mieście. Chciał to zrobić właśnie z nią.

Obydwoje udali się do centrum. Zjedli lody, rozmawiali, śmiali się, robili ciągle zdjęcia, kupili sobie pamiątkowe bransoletki. Jak starzy dobrzy przyjaciele. Naprawdę czuł się z nią wyjątkowo. Jak mógł być tak głupi i tak ją kiedyś traktować? Jak mógł pociągnąć za te długie lśniące czarne włosy? Jak mógł uderzyć to smukłe ciało? Jak mógł? Cały czas się nad tym zastanawiał, że dopuścił się tak wielu błędów. A ona tu nadal z nim jest, uśmiecha się do niego, dotyka go delikatnie i przypadkowo i wie doskonale że się już go nie boi. To chciał osiągnąć, chciał zdobyć jej zaufanie.

Wieczór zapadł szybko w Seulu, Wonho tak bardzo nie chciał by ten dzień dobiegł końca. Obydwoje udali się na punkt widokowy. Dzisiejsze niebo wyglądało jakby zostało specjalnie zaprojektowane na dzisiejszy dzień. Było całkowicie czyste i gwiaździste. A miasto wyglądało tego wieczora jeszcze bardziej olśniewająco. Wonho stał i patrzył jak Dominika z ekscytacją biega od barierki do barierki podziwiając widoki. Jej uśmiech przyprawiał go o dreszcze.

- Zakochuje się? Czy to jest właśnie takie uczucie? – powiedział do siebie cicho.

Wiedział, że to dzieje się wszystko za szybko, ale nie potrafił powstrzymać swoich myśli i uczuć. Jego serce biło przy niej tak szybko, dawno nie doświadczył takiego uczucia przy nikim. Ostatni raz w liceum przy swojej przyjaciółce. A teraz przy niej. Ale przy niej było to jeszcze mocniejsze.

Powoli ruszył w jej stronę. Ona stała nadal przyglądając się miastu przy barierce. Nie spodziewała się niczego. Poczuła ręce na swojej talii i poczuła jak ktoś mocno przytula się do jej pleców . Uśmiechnęła się do siebie. Dzisiejszy dzień sprawił jej tyle frajdy. A jego bliskość sprawiała, że dostawała gęsiej skórki. Dzisiejszy dzień coś zmienił w ich relacjach. Zmienił też coś w jej uczuciach. Pierwszy raz naprawdę chciała by on jej nie puścił, by przytulił ją jeszcze mocniej. By czas się zatrzymał właśnie w tym momencie.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro