10.
Stałam na środku, myśląc o tym co mam zrobić. To była naprawdę ciężka sytuacja. Biłam się z własnymi myślami, ale wiedziałam, że nie jestem taka jak on. Nie jestem osobą, która chce kogoś zniszczyć. Która lubi się na kimś mścić.
- Chcę by Wonho został, Panie Park – zaczęłam, a on się zmieszał – to do czego się dopuścił wobec mojej osoby jest nie do przyjęcia, dopiero teraz to zrozumiałam, ale wyrzucenie go z zespołu jest jeszcze bardziej nie do przyjęcia, na moją prośbę chciałabym żeby został.
- Jest Pani tego pewna? – zapytał manager.
- Nie jestem, ale wiem, że pomimo jego postawy jest gdzieś w nim człowiek, który jest bezsilny na pewne sytuacje, a ja jak mam okazję takiemu człowiekowi pomóc, to to zrobię nie zważając na przeszłość i strach jaki mi sprawił – podeszłam do Wonho i położyłam mu dłoń na ramieniu, pierwszy raz się go nie bałam – jest warty dania mu szansy Panie Park, nie potrzebuje jego przeprosin, jego podziękowań, chcę by zespoił ze sobą Monsta tak mocno by odnieśli największe sukcesy – uśmiechnęłam się patrząc jak reszta chłopaków jest w szoku słysząc moje słowa – jestem asystentką Jacksona Wanga i to się nie zmieni, nie mam zamiaru rezygnować, ale jestem w stanie pogodzić swoje obowiązki i pomóc Monsta w promocji, nie jako ich asystentka, jako ich przyjaciółka, przyjaciółka ich wszystkich.
- Wonho – odetchnął głęboko manager – masz szczęście, że ta kobieta ma dobre serce – uśmiechnął się – musisz teraz ponownie zdobyć szacunek u wszystkich i ciężko na niego zapracować.
- Dziękuję – zwrócił się do mnie Wonho patrząc mi prosto w oczy – naprawdę dziękuję – złapał mnie i mocno przytulił.
Tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia czy zrobił to szczerze, czy tak naprawdę na pokaz przy managerze, by móc do końca uratować swój tyłek. Tak naprawdę przekonam się na dniach. Ale nie obchodziło mnie to. Ja byłam spełniona swoim zachowaniem. Zachowałam się w porządku wobec wszystkich. Chciałam by wszyscy byli zadowoleni, i byli. Razem ze mną. Cieszyłam się, że zawiść mnie nie zgubiła.
- Jest jeden warunek tylko – zwrócił się do nas znowu manager – teraz obydwoje macie usiąść przy kawie, herbacie, przy czym tak chcecie i wyjaśnić sobie te nieporozumienia, rozumiemy się Wonho?
- Tak – podniósł na niego wzrok – chodź – zwrócił się do mnie i obydwoje wyszliśmy z gabinetu.
Szłam za nim, tam gdzie mnie prowadził. Nie chciałam być z nim sam na sam, ale ciekawość tego by się dowiedzieć dlaczego to wszystko robił była jeszcze większa. Czułam, że nie chodziło tylko o zastąpienie miejsca jego kolegi, bo mimo że odeszłam on nadal zachowywał się wobec mnie tak jak by pragnął by stała mi się krzywda. Wyszliśmy z agencji i ruszyliśmy do najbliższej kawiarni. Zamówiliśmy sobie obydwoje po gorącej latte i usiedliśmy przy wolnym stoliku. Było niesamowicie niezręcznie. Nie sądziłam przez te ostatnie miesiące, że dojdzie do tego, że będę piła kawę z osobą, która robiła wszystko by wyrządzić mi krzywdę.
- To co masz mi do powiedzenia? – zaczęłam pewnie, wiedząc że mam go już w garści, mimo że nie chciałam tego wykorzystywać przeciwko niemu, jak bym chciała to zrobiłabym to przy managerze.
- Słuchaj – spojrzał na mnie wzrokiem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam, był bardzo łagodny – przepraszam, zachowywałem się jak kompletny frajer, nie powinien dostać tej szansy, zasłużyłem sobie na wyrzucenie ze StarShip, ale nigdy nie sądziłem że mnie z tego wybronisz.
- Dlaczego? – nie obchodziły mnie jego przeprosiny, chciałam znać powód.
- Dominika, my nie znamy się od momentu w którym zaczęłaś tu pracować – zaczął.
- Słucham? – zapytałam, bo nie wiedziałam o czym on mówi.
- Chodziliśmy do jednego liceum – spuścił wzrok.
- I to tylko dlatego?
- Wysłuchaj mnie do końca – znowu na mnie spojrzał popijając kawę – przypomnij sobie czasy liceum, z kim trzymałaś, z jaką grupą się przyjaźniłaś, co robiłaś.
- Wszystko doskonale pamiętam, ale co to ma wspólnego z Tobą, Ciebie nie pamiętam.
- Mnie nie musisz, ale może pamiętasz Sung In Kim?
- Też nie pamiętam, Wonho to było tak dawno.
- Faktycznie, dlaczego miałabyś o niej pamiętać – zaśmiał się poirytowany – To była moja przyjaciółka, osoba za którą oddałbym życie, a Ty i Twoje koleżanki znęcałyście się nad nią całe liceum, a ja obrywałem od Twojej licealnej miłości za każdym razem gdy jej broniłem przed Wami, teraz pamiętasz? – patrzył na mnie widząc, że przypominam sobie wszystko.
Odkąd skończyłam liceum, chciałam o nim zapomnieć. Przyszłam do niego znikąd, nikogo nie znałam, nie miałam znajomych. Zostałam postawiona w najgorszym możliwym położeniu. Wiedząc jaka hierarchia panuje w koreańskich szkołach chciałam być jak najwyżej. Wtedy moja ambicja przekraczała jakiekolwiek jej pojęcie. Zachowywałam się źle wobec nauczycieli, robiłam wiele złych rzeczy by pokazać swój bunt przeciwko temu, że musiałam się znaleźć w Korei. To był bunt przeciwko moim rodzicom, którzy mnie zmusili do zostawienia wszystkiego w Polsce. Udało mi się nawiązać przez to kontakty z najbardziej popularnymi uczniami, nawet udało mi się rozkochać w sobie najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Nikt nie był w stanie powiedzieć do nas złego słowa, bo kończył po prostu źle. Chęć utrzymania swojej pozycji była silniejsza niż przemyślenia o tym, że komuś przez moje zachowanie dzieje się krzywda. Ja nie byłam głównym organizatorem znęcania się nad słabszymi uczniami, ale często brałam w tym biernie udział patrząc i tylko się ciesząc. Po liceum odcięłam się od tego całkowicie, gdy zrozumiałam, że Ci ludzie nie są moimi przyjaciółmi. Moja licealna przyjaciółka przespała się z moją licealną miłością. Nigdy nie byłam tak zraniona jak wtedy. Wtedy też wiele zrozumiałam i dotarło do mnie że źle robiłam, a Ci wszyscy ludzie nie zrobili nic złego. I obiecałam sobie, że jak zobaczę że komuś dzieje się krzywda nigdy go nie zostawię i pomogę, choćbym ja miała oberwać.
Gdy Wonho wspomniał imię tej dziewczyny nie potrafiłam skojarzyć, która to była. Nasza grupa znęcała się nad wieloma ludźmi. Ale dopiero gdy powiedział o sobie, że oberwał od mojego byłego, przypomniałam sobie całą tą sytuację. Pamiętam doskonale każdy urywek tego wydarzenia. Od tamtego czasu zmienił się diametralnie, kiedyś był malutkim chudzielcem w długich czarnych włosach, a teraz był umięśnionym, przystojnym mężczyzną.
- Teraz wszystko rozumiem – odpowiedziałam – Wonho od czasu liceum nie jestem już tą samą osobą.
- Nic nie rozumiesz – podniósł głos – ona nie żyje, rozumiesz? Popełniła samobójstwo, przez Ciebie i Twoje koleżanki! – krzyknął.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Byłam w szoku słysząc to co do mnie mówi. Łzy napłynęły mi do oczu. Teraz już wszystko rozumiałam. Nie musiał mi więcej tłumaczyć. Rozumiałam już dlaczego to wszystko.
- Zobaczyłem Cię wtedy wchodzącą z managerem i moje serce się załamało, chciałem Cię zniszczyć za to co zrobiłyście, wiedziałem że Ty nie byłaś główną prowokatorką tego wszystkiego, ale zawsze stałaś i tylko się patrzyłaś na to jak ją krzywdzą, jak krzywdzą mnie – po jego twarzy pociekły pojedyncze łzy – moja chęć zemsty była większa niż zdrowy rozsądek, nie myślałem o konsekwencjach, ale gdy usłyszałem dzisiaj to co mówiłaś, zrozumiałem że jesteś kimś innym niż byłaś w liceum, a ja zachowywałem się jak one i mogłem doprowadzić do tego samego – złapał mnie za dłoń.
- Wonho, ja ... - zatrzymałam się na chwilę – ja nie wiem co powiedzieć, ja najmocniej przepraszam, tak mi przykro, nigdy nie byłam tego świadoma do czego doprowadziłyśmy, żadna z nas nie wiedziała – rozpłakałam się, bo powaga tej sytuacji mnie przerosła.
Dotarło do mnie, że doprowadziłam do czyjejś śmierci. Nie byłam teraz lepsza od niego. Byłam o wiele gorsza. Ja nie miałam powodu do czynów, które robiłam. Nie miałam do nich prawa. I skończyło się to tragicznie, a ja nawet o tym nie wiedziałam. On stracił kogoś bliskiego, przez moje gówniarskie zachowanie.
- Po dzisiejszym wybaczyłem Ci wszystko, naprawdę – otarł mi łzy z twarzy – mam nadzieję, że Ty mi też wybaczysz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro