Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX

,,Martwi głosu nie mają..."- Armando Salazar, Piraci z Karaibów Zemsta Salazara.

Udało się! Wszystkim piratom udało się uciec ze świątyni, która tuż po tym, zapadła się pod ziemię.
-Abraham ma Trójząb! Co teraz zrobimy?!- denerwowała się Rosa.
Zawalona świątynia odsłoniła coś, co pozwoliło Johnowi na udzielenie odpowiedzi Rosie.
Otóż, w małej zatoczce zacumowany był statek Kennetha, na który Anglicy zbiegli, by uciec z wyspy.

-Wracamy na statek!- rozkazał John.
-A co z Trójzębem?!- niepokoiła się Rosa.
-Dogonimy Abrahama statkiem- odparł John.
Piraci zaczęli biec przez drogę, unikając już bagien. Pozwoliło im to na szybsze dostanie się na statek.
John wszedł na pokład i dobiegł do steru.
-Podnieść żagle!- rozkazał, po czym skierował ,,Zemstę" w stronę statku wroga.
John podpłynął w od bakburty okrętu liniowego nieświadomych ataku Brytyjczyków.
-Ognia!- krzyknął.
,,Zemsta" ostrzelała salwą burtową statek Abrahama.

-Znaleźli nas! Na stanowiska!- rozkazał Kenneth.

Żagle na statku wroga podniosły się.
-Zmiotą nas!- denerwowała się Rosa.
-Nie martw się, to najszybszy statek na tych wodach!- odparł zuchwale John.
Kapitan piratów dzielnie manewrował swoim statkiem, omijając wystrzały z dział wroga.
-Sir, ich statek jest za szybki, nie damy im rady!- wykrzyczał zdenerwowany redcoat.
Abraham zauważył w końcu, że jego ,,Mroczny Anioł" jest za ciężki i za duży, by stawić opór ,,Zemście Królowej Anny".
Owszem, siłą ognia bezsprzecznie dominowali brytyjczycy, jednak to John O'Connel miał w rękach ster najszybszego statku na Karaibach... przynajmniej teraz zwrócił on na to uwagę.
Rosa oglądała sytuację na pokładzie wroga przez lunetę.
-Coś jest nie tak... Abraham zszedł z mostka i do tego zamknęli furty działowe- powiedziała.
-Nie możr być!- wtrącił, zabierając kobiecie lunetę.
Nagle, Kenneth Abraham wyszedł ze swojej kajuty z Trójzębem w rękach.
-Co on wyprawia?!- zaniepokoił się John.
Dowódca Brytyjczyków wyciągnął go przed siebie i zaczął nim wymachiwać.
Wszyscy mieli na twarzach zdziewienia, dopóki nie dowiedzieli się, co mężczyzna zrobił.
Piraci poczuli lekki odrzut i pochył ich statku, chociaż morze było spokojne.
-Co się dzieje?- pytali się załoganci ,,Zemsty".
Wtedy właśnie, wszyscy ujrzeli to.
Woda od bakburty pirackiego statku zaczęła bulgotać i powoli rozstępywać się, jak zaczesywanie przedziałka pomiędzy włosami.
Minęło kilka sekund i z pokładu ,,Zemsty" widoczne było dno morskie. Morze rozstąpiło się.

Teraz, nie było czasu na pościg. John chwycił za ster i zaczął manewrować okrętem tak, by nie wpadł i nie został zassany przez pustkę pomiędzy morskimi falami.

Ten ruch ze strony Abrahama, pozwolił mu na ucieczkę i odseparowanie się od atakującego i szybszego statku pirackiego.
-Kapitanie! Nie dościgniemy ich już!- wykrzyczał pirat na bocianim gnieździe.
John spojrzał na ,,Mrocznego Anioła" z pogardą i chęcia zemsty.
Statek wroga zaczął znikać na horyzońcie, a zlewające się morskie wody lekko sciągnęły ,,Zemstę".
-Wszystko przepadło...- powiedziała zasmucona Rosa.
-Nie... to nie jest koniec!- odparł John.
-Jest... Abraham zbiegł z Trójzębem... a my co mamy?- zapytała, nie oczekując odpowiedzi.
-Mamy nadzieję! Kurs na Tortugę!- rozkazał John.
Kobieta popatrzyła na O'Connela, gdy to powiedział i wrócił jej na twarzy mały, choć widoczny uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro