Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Ah! Wolność! Niech nie nazywa się wolnym człowiek, który tejże wolności nie zaznał.

,,San Martinez" zdołał uciec z Maracaibo. Wszyscy na pokładzie byli tym faktem uradowani.
Do Johna podeszli wszyscy byli więźniowie.
-Jako, że statek jest nasz, jednogłośnie wybraliśmy pana na kapitana, sir- powiedział jeden z nich.
John był tym pozytywnie zaskoczony.
-W takim razie, z kim będę pływał?- zapytał.
-Z nami wszystkimi!- krzyknął jeden z załogantów.
-Aj!- wykrzyknął John.
-Kapitanie, to czas, aby zmienić nazwę naszej łajby- dodał jakiś mężczyzna.
-Aj! To prawda!- odparł O'Connel.
Załoga czekała na odpowiedź kapitana. Po chwili John przemówił.
-Panowie... to zaszczyt powitać was na pokładzie ,,Feniksa"!- wykrzyczał pozytywnie John.
-Hura!- pokrzykiwali załoganci.
-A teraz, musimy zrobić zapasy. Kurs na Tortugę!- rozkazał.
Załoga szybko uwinęła się z żaglami i powróciła do swoich zajęć.

John zszedł do kajuty kapitańskiej. Był zmęczony nocną ucieczką, więc udał się na spoczynek.
Wchodząc, natknął się na biblioteczkę z prywatnym zbiorem poprzedniego właściciela statku.
Zwrócił on uwagę na jedną z książek, na której znajdywał się nietypowy symbol. Był to pozłacany na okładce krzyż z czerwonym wnętrzem.
John otworzył książkę i zdmuchnął z niej kurz, co spowodowało, że jedna ze stron, która ewidentnie była oderwana, spadła. John schylił się po nią i ujżał na niej starą rycinę. Był to grecki bóg morza Posejdon, wraz ze swoim trójzębem.

John wziął do ręki kartkę i przyjrzał jej się bliżej. Pod rysunkiem znajdywał się napis ,,Verum omnia simul astra".
Zainteresowało to O'Connela, jednak sęk w tym, że nie znał łaciny. Włożył on wyrwaną kartkę do książki. Na kolejnej stronie był opis. Jako, że była to rzecz, którą John umiał już przeczytać, od razu się za to zabrał.
Cytując fragment- ,,...Od stuleci nie jest znany los Trójzębu. Utożsamiany, jako przedmiot należący do Posejdona, jest jednym z obiektów marynarskich legend. Jedna z nich mówi, że w rękach śmiertelników ma niszczycielską moc, jednak zneutralizuje ją dzierżawca o dobrym sercu...".
John poczuł się zmęczony, więc odłożył książkę i położył się do łóżka. Nadal miał w głowie niedosyt wiedzy o Trójzębie. Co prawda, jeszcze nigdy żadna książka, aż tak go nie zaciekawiła, a tutaj taka niespodzianka. Zamknął oczy i usnął.
Od brawurowej ucieczki minęły 3 dni. Przeprawa przez południową część Karaibów okazała się nie być trudną. Zapewne Hiszpanie zajęci odpieraniem ataku na fort, zapomnieli nawet o małym statku, który pod osłoną nocy uciekł. No, a w skrócie- hiszpańska marynarka wojenna nie ścigała O'Connela za jego wykroczenie.
Dzień był na prawdę świetny. Słońce ogrzewało, błękitne niebo przecinały lecące mewy... zaraz... mewy... to oznaczało już tylko jedno.
-Ziemia na horyzoncie!- wykrzyczał z bocianiego gniazda jeden z piratów.
Na twarzy Johna zagościł uśmiech.
Na horyzoncie rozciągał się piękny widok wyspy. Była ona pokryta wieloma odcieniami zieleni i brązu, a nad nią unosiły się nie wielkie kłębki dymu. To Tortuga.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro