Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Każda przygoda ma swój początek, swoich bohaterów i antagonistów. A co gdyby osadzić ich w świecie XVIII- wiecznych Karaibów, gdzie na każdym kroku czyhają na nich niebezpieczeństwa? Hmm... pewnie powstałaby prawdziwa piracka wyprawa na nieznane wody!

Maracaibo, 1719 r.
Czasy były trudne dla piratów. Korsarze zbroili się przeciwko nim i zatapiali każdy napotkany statek morskiego rabusia. Takowy los spotkał także Johna O'Connela- pirata, który po jednej z bitew osadzony został we więzieniu w hiszpańskim mieście Maracaibo.
Przeciąg i chłód był odczuwalny dla wszystkich więźniów. Był już wieczór, kiedy to większość z nich już spała. Przez korytarz roznosił się tylko głos jednego z nich, który cicho nucił słowa pirackiej pieśni.
-,,...the king and his men stole the queen from her bed... the seas'll be ours..."- podśpiewywał.
Nagle, rozległ się wystrzał z armat na okręcie.
John szybko się zbudził.
-Zaraz... znam te działa!- powiedział, po czym spojrzał w otwór pomiędzy kratami w oknie.
-To ,,Zemsta"- dodał.

Zza pleców usłyszał lekko jazgotliwy głos jednego z więźniów w celi obok.
-Ta ,,Zemsta"?- zapytał.
-Tak, najlepszy statek na Karaibach...- odpowiedział.
-Skąd to wiesz?- zapytał znowu więzień.
-Bo jej kapitan to mój kuzyn- odparł John.
Miny więźniów pobladły.
Do Maracaibo pod osłoną nocy wpłynął statek, szybki galeon wojenny o czerwonych, jak krew żaglach, galionie czarnego demona z piekła rodem zakutego w łańcuchy i jęzorach ognia buchającymi z pochodni na pokładzie.

Co to był za statek? To ,,Zemsta Królowej Anny"- statek siejący popłoch na całych Karaibach i przyprawiający o dreszcze nawet największego wilka morskiego, statek, który teraz atakował port w Maracaibo.

Dookoła w powietrzu latały kule armatnie. Fort na brzegu nie pozostawał w bezruchu i także odpowiadał ogniem. Cisza nocna została zaburzona przez bitwę.
Jedna z kul wystrzelonych ze statku uderzyła w mury więzienia, w miejscu, gdzie akurat przetrzymywany był John. Pocisk zniszczył zabudowę i otworzył drogę ucieczki dla więźniów.
Jeden z osadzonych zagwizdał.
-Ej! Ferajna, droga wolna!- krzyknął.
Wszyscy osadzeni, łącznie z O'Connelem wybiegli przez dziurę w ścianie i zeszli po gruzach.
Zeszli na dół, gdzie znajdywał się garnizon hiszpańskich żołnierzy.
-Jak ci na imię?- zapytał jeden z więźniów O'Connela.
-John- odpowiedział.
-Ja to Miguel, a teraz, John, pomóż nam ich pokonać- powiedział.
Koło więźniów walały się zwłoki żołnierzy, których przygniotły cegły i zabiły kule armatnie. Korzystając z okazji, więźniowie wygrzebali z martwych ciał szable i ruszyli na Hiszpanów. Walka była zacięta. Żołnierze używali muszkietów z bagnetami i dzielnie odpierali ataki wyzwolonych piratów, jednak wygodny ubiór dał przewagę ich przeciwnikom. W ciągu paru minut, piraci rozgromili oddział wojskowy i ruszyli w stronę portu, by znaleźć statek dla siebie.
Wszyscy hiszpańscy żołnierze udali się do fortu, więc droga była z nich oczyszczona.
W mieście trwał popłoch. Co chwila słychać było wystrzały kul armatnich i krzyki ludności cywilnej.
John wraz z więźniami dotarł do portu. Stał tam tylko jeden statek, ponieważ wszystkie inne były poważnie uszkodzone lub zatopione- ,,San Martinez", dobrze uzbrojony i szybki bryg.

Piraci bez chwili wahania wbiegli na pokład statku i rozwinęli żagle.
-Przepłyniemy koło ,,Zemsty"!- krzyknął John.
-Stwierdzą, że jesteśmy dezerterami- odparł jeden z piratów.
-Nie, jeśli Czarnobrody mnie zobaczy- powiedział John.
-A kim ty, do cholery jesteś?- zapytał pirat.
-Jego kuzynem- odpowiedział John.
,,San Martinez" rozpostarł swoje białe żagle i popłynął wzdłuż burty statku atakującego Maracaibo.
Zza barierki galeonu wyjrzał mężczyzna o bujnej czarnej brodzie ubrany w czarny płaszcz, ciemny kapelusz i podpalone lonty wsadzone we włosy.
John spojrzał na niego.
-Edwardzie!- krzyknął.
Mężczyzna spojrzął się w stronę pokładu bryga.
-A niech mnie kule biją! John, ty psie!- wykrzyczał uradowany Teach.
Radość nie trwała długo, ponieważ ,,San Martinez" opuścił Maracaibo i miał już za sobą statek Czarnobrodego. Mimo to, John wiedział, że Teach go poznał i cieszył się z tego niefortunnego spotkania. Teraz, gdy wypływali z zatoki pod osłoną nocy i atakiem pirackim na hiszpański port, przed piratami rozpościerał się już tylko ocean...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro