Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I



Inny niż inni- tak go nazywali. Nazywał się Connor Scott, a to jego historia.

Wyobraźcie sobie nastolatka: 15 lat, blond włosy ścięte po bokach, a góra sterczy w lewą stronę, niebieskie oczy, ubrany w czarną koszulkę, spodnie moro i białe trampki. Niby nic dziwnego, prawda? Jednak nie każdego da się ocenić po wyglądzie.

Był to jeden z cieplejszych wrześniowych dni. Connor miał akurat matematykę w jednej ze szkół w Montrealu. Zawsze uważał na lekcjach, ale tym razem coś bardzo go rozpraszało. Poczuł lekkie zawroty głowy i mroczki przed oczami. Nie przejął się tym za bardzo, jednak sprawiało mu to problemy na lekcji, nie rozumiał słów nauczycielki.

Widział w trochę innych kolorach, coś jakby odcień fioletu zmieszany z barwami rzeczywistymi.

-Proszę pani, czy mógłbym wyjść do toalety?- zapytał chłopak.

-Przecież miałeś od tego przerwę... idź już...- odrzekła nauczycielka.

Connor nie wiedział co zrobić, więc zadzwonił po swoich rodziców. Sam nie wiedział co im powiedzieć, to znaczy przyczynę swojego samopoczucia.

-Halo, m-mamo... czy mogłabyś po mnie przyjechać? Źle się czuję...- zapytał.

-Co ci jest, skarbie?- zapytała.

-Ja... bardzo źle się czuję...- odpowiedział.

-Poczekaj na mnie, postaram się zaraz być- powiedziała.


Po tym, jak Connor zadzwonił do swojej mamy, zadzwonił dzwonek na przerwę.

Osoby z jego klasy wyszły z Sali, w tym jego najlepszy przyjaciel- Jake Stanley- chudy i wysoki 15- latek o brązowych oczach i czarnych włosach.

-Stary, wszystko ok.?- zapytał Jake.

-Nie, niezupełnie...- odpowiedział Connor.

-Co ci jest?- znów zapytał.

-Może to trochę dziwnie zabrzmi, ale dziwnie się czuję... widzę na fioletowo i widzę te... eh.. mniejsza z tym...- odparł.

-Co widzisz?- zapytał Jake.

-Dziwne białe znaki na ścianach...- powiedział niepewnie.

-Ej ,mordo... nie wiem, co brałeś, ale zmień dilera, albo bierz połowę tego... przecież tutaj nic nie ma!- żartobliwie stwierdził Jake.

Wtedy akurat zjawiła się matka Connora- Monica Scott, 39-latka o krótkich ciemnych blond włosach. Była zaniepokojona tym, co dolega jej synowi, więc zabrała go prosto do domu, by się nim zaopiekować.

Jadąc autem wypytywała się go o to, co mu jest. Mama Connora była bardzo dociekliwą kobietą, więc była wyczulona na kłamstwa innych.

-Kochanie, co ci tak właściwie jest? Nawet mi o tym nie powiedziałeś.- zapytała kobieta.

-Źle się poczułem... nic wielkiego...- odpowiedział niepewnie nastolatek.

-Na pewno? Coś czuję, że to chyba nie przez to do mnie dzwoniłeś...- odparła.

-Nie zrozumiesz...- zwodził ją chłopak.

-Uwierz mi, nie jedno widziałam i słyszałam.- rzekła.

-No dobra... Mamo, wiem że to dziwnie zabrzmi, ale coś jest nie tak z moim wzrokiem... to znaczy... eh... widziałem we fiolecie i te dziwne... te dziwne znaki na ścianach, których wcześniej na nich nie było... wiem, to głupie...- opowiedział chłopak.

Matka chłopaka była wyraźnie zamurowana tym, co powiedział jej syn. Zaczęła się jąkać i stwierdziła, że po przespaniu się, będzie się czuł lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro