Rozdział X
Connor otworzył oczy. Dookoła było bardzo jasno. Znajdywał się w zamkniętym pomieszczeniu o białych ścianach. Wstał z łóżka i rozprostował nogi.
-Gdzie ja, do cholery jestem?- zapytał sam siebie, po czym podszedł do kąta. W górze przymocowana była kamera, w którą chłopak spojrzał. Kamera zbliżyła i oddaliła obiektyw, co wyglądało, jakby ktoś po drugiej jej stronie przyglądał się nastolatkowi. Nagle, otworzyły się drzwi izolatki.
W futrynie pojawiła się Melanie Lemay z dwoma strażnikami.
-Zabrać go do Biblioteki!- rozkazała.
-Panno Lemay... chyba zaszło jakieś nieporo...- powiedział, gdy nagle wtrąciła mu się szefowa Abstergo.
-Zamknij się i rób to, co ci każę- powiedziała.
Strażnicy skuli ręce Connora, po czym wyprowadzili go z pomieszczenia. Chłopak usilnie stawiał opór, jednak został ukarany ciosem pięści w nos, co poskutkowało krwawieniem.
Weszli do pomieszczenia, gdzie znajdywał się Animus. Strażnicy rzucili chłopaka na ziemię, po czym stanęli przy drzwiach.
-O co w tym wszystkim chodzi?!- wykrzyknął chłopak.
-Connorze, wiem, że to wygląda okropnie, ale musisz mi zaufać- stwierdziła Lemay.
-Zaufać?! Komuś, kto tak mnie potraktował?!- krzyknął.
-Po prostu mnie wysłuchaj. Interesujesz się historią, więc pewnie dużo wiesz o zakonie Templariuszy. Został założony w tym roku i upadł w tym... bla bla bla... Ale zakon przetrwał, dzięki nam. Od wieków prowadzimy wojnę z Asasynami- bestiami, które zabijają niewinnych- powiedziała.
-Czyli Abstergo to tylko przykrywka?- zapytał.
-Tak... musimy się ukrywać... nasz zakon przetrwał... ale niestety, razem z nami nasi wrogowie- bractwo Asasynów. To co widziałeś w Animusie, to twój przodek, który należał do bractwa... Jednak mimo tego, że był on zdrajcą, ty możesz to naprawić... Connor... przepraszam cię za to wszystko, ale jesteś nam bardzo potrzebny i nie możemy pozwolić, żebyś zbiegł...-powiedziała.
-Potrzebny? Do czego?- zapytał.
-Twoi przodkowie mieli związek z potężnymi artefaktami, które pozostawione zostały przez jakąś cywilizację, która ustatkowała się na Ziemi przed nami... musimy je wszystkie znaleźć przed Asasynami, by zapobiec kataklizmom i tragediom- odpowiedziała.
To właśnie prawdziwe oblicze Abstergo- następca Templariuszy.
Connor przeczuwał, że nie można im ufać, ale dobrowolnie rozmawiał z Lemay.
-A co z moimi rodzicami?- zapytał.
-Nie martw się o nich, wiedzą wszystko- stwierdziła.
Oczywiście nie wiedzieli nic, bo poprzedniej nocy zostali zabici przez agentów Abstergo. Byli oni Asasynami i mimo, że dobrze wyszkolonymi, to nie przewidzieli tego, że spotka ich taki los.
-Connorze, rozszyfrowaliśmy przekaz z synchronizacji i dowiedzieliśmy się, czym jest ów artefakt. Otóż to Trójząb, jednak mimo naszej wiedzy, poszperaliśmy trochę w twoim DNA i musimy poszukać informacji o nim trochę wcześniej niż podczas II wojny światowej. Po odszukaniu właściwych łącz, odkryliśmy, że związek z tą sprawą ma także pewien pirat- John O'Connel. Jego następca jakiś czas temu zmarł, więc to ty zasiądziesz w Helixie i ogarniesz jego wspomnienia- powiedziała.
Connor był sceptycznie nastawiony, jednak zgodził się.
Strażnicy wyprowadzili go z sali i skierowali się w stronę windy. W tym czasie, nastolatek dostał jakiegoś przywidzenia. Ukazała mu się przed oczami jakaś kobieta o ciemnej karnacji, ubrana w suknię i kapelusz. Nagle, chłopak usłyszał głos.
-Nie zapomnij, kim naprawdę jesteś!- powiedziała ów kobieta.
Connor rozpoznał ją. Była to Aveline de Grandpré, ta kobieta z obrazu.
Widać, że jej ,,obecność" wyczuł tylko nastolatek, bo ani Lemay, ani strażnicy nawet nie kiwnęli palcami.
Nagle, wraz z otworzeniem się drzwi windy, Aveline zniknęła. Widać, że Connor miał z nią coś wspólnego.
Po tym ,,objawieniu", wszyscy weszli do windy. Wszyscy w milczeniu ustatkowali się we wnętrzu, po czym Melanie nacisnęła przycisk i ruszyli w górę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro