Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

Wspomnienie I c.d.
Westerplatte, 1 września 1939

Dookoła było pusto, bo wszyscy jeszcze spali. W nieskazitelnej ciszy słychać było obijanie się morskich fal o nabrzeże w porcie. Śpiew rannych ptaków z lasu budził przyrodę. Zaczął się nowy dzień- pierwszy dzień nowego miesiąca.
W porcie stał zacumowany niemiecki pancernik kieszonkowy ,,Schleswig- Holstein". W bardzo dużej ciszy, jego dwie wieżyczki z działami obróciły się w stronę nabrzeża. Niczym grom z jasnego nieba, rozległ się wystrzał. Huk rozniósł się ekstremalnie szybko i daleko w porannym paśmie ciszy.

Były to pociski wystrzelone z pancernika. Rozniesiony przez leśne drzewa dźwięk wystrzału rozpoczął to, czego cała Europa bała się najbardziej- wojnę.

Tymczasem w Gdańsku budził się poranek. Niespodziewanie do mieszkania Janka wbiegł Karol.
-Janek, Janek!- krzyczał Karol.
-Co się stało?- zapytał przecierając oczy.
-Stało się! Wojna wybuchła!- krzyknął.
Janek szybko zerwał się z łóżka.
-Skąd to wiesz?- nerwowo zapytał Janek.
-Mieszkam niedaleko Westerplatte i Widziałem, jak ten niemiecki pancernik strzela w nabrzeże w budki strażnicze. Od razu po tym przybiegłem do ciebie- powiedział.

Nagle w chwili zamyślenia Janka słychać było szturmujący dźwięk lecących na niebie samolotów.
Karol wyjrzał przez okno i spojrzał w górę.
-To sztukasy, szybko uciekajmy!- krzyknął.
Mężczyźni bez chwili wahania wybiegli z pokoju i zeszli do piwnicy.
Dziesiątki myśliwców Luftwaffe typu Junkers Ju 87 zaczęły swój atak na Wolne Miasto.

Dookoła słychać było wybuchy i walenie się gruzu na ziemię. Wojna zaczęła zbierać swoje krwawe żniwo.
Tymczasem w piwnicy, Janek założył swój strój Asasyna i przyodział ukryte ostrze.
-Teraz już nikt z nas nie jest bezpieczny- stwierdził Karol.
-To prawda, teraz jesteśmy zdani tylko na samych siebie- powiedział Janek.
Ich rozmowę przerywały co jakiś czas wybuchy pocisków, a na ich głowy spadał kruszący się tynk z sufitu.
-Co teraz zrobimy?- zapytał Karol.
-Musimy skontaktować się z naszym mistrzem. On będzie wiedział, co robić- odpowiedział Janek.
Kamienica, w której mieszkał Mistrz była 200 metrów dalej. Asasyni wybiegli z piwnicy i zaczęli biec przez kamienistą drogę.
Dookoła nich zrzucane były bomby. Dźwięki wybuchów zagłuszały odgłosy ich biegu. Obydwoje wymijali nowo powstające leje po bombach na drodze i zakrywali rękoma twarz po tym, jak wybuchy spowodowały rozbicie się szkła w oknach kamienic.
W końcu dobiegli. Drzwi były zamknięte na klucz, więc Karol szybko wysunął swoje ukryte ostrze, włożył je w dziurkę od klucza i począł nim kręcić. Nie minęło 5 sekund, a mężczyzna otworzył zamknięte drzwi. Widać miał w tym wprawę.
Szybko wparowali do mieszkania Mistrza.
-Mistrzu! Co mamy robić?!- krzyknął Karol.
Na podłodze leżały ciała z zakrwawionymi głowami. To byli pozostali Asasyni, którzy należeli do bractwa w Gdańsku.
W dużym fotelu przy oknie siedział zakapturzony mężczyzna, który cicho kaszlał. Był to ich mentor.
Podbiegli do mężczyzny i zauważyli, że w brzuchu ma wbity długi nóż, który przytwierdzał go do oparcia ów fotela.
-Oni... oni na nas polują...- wykrztusił z siebie Mistrz.
-Mistrzu, ty krwawisz! Szybko, Janek, daj jakiś kawałek szmaty!- krzyknął Karol.
-Nie! Wysłuchajcie mnie uważnie... Templariusze zabijają nas jeden po drugim... mają większą liczebność... musicie... musicie... bronić Fragmentu Edenu- powiedział mistrz, po czym dał Asasynom kartkę ze wskazówką, gdzie i czym jest ów artefakt.
-Mistrzu... pomożemy ci!- krzyknął Janek.
-Nie! Ja już swoje zrobiłem... teraz czas na was... jesteście naszą jedyną nadzieją...- powiedział, po czym wyzionął ducha.
Janek i Karol byli bardzo zasmuceni, słowa dławił im płacz.
-Działamy w mroku <szloch>, by służyć światłości... kim jesteśmy?- zapytał Karol zapłakany.
-Jesteśmy... Asasynami- odpowiedział cicho Janek.
-Kim?- zapytał cicho Karol.
-Asasynami- odrzekł Janek.
-Kim do jasnej cholery jesteśmy?!- wykrzyknął Karol.
-Asasynami!- krzyknął Janek.
Karol odwrócił się do Janka.
-W nas cała nadzieja- stwierdził Karol.
-Tak... musimy działać- dodał Janek.
Karol otworzył kartkę, którą dostał od mentora. Widniały tam słowa: ,,Rzymskie to wierzenie
W morza szum utożsamiane,
Każdy śmiertelnik drży
przed tym, co ów dzierży."

W parę godzin, Gdańsk zmienił się z pięknego miasta, w gruzowisko.

Jedno było już jednak pewne- Europa stanęła przed poważnym wyborem, a ziemia znów nasiąknęła polską krwią...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro