Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

Alexa rozpierała radość. Cieszył się on tym, że zaraz będzie mógł użyć Animusa.
Tuż po pracy, wbiegł do domu, nie zważając uwagi na to, gdzie rzucił swoją torbę z kluczykami od auta i od razu zabrał się za zabrane z Abstergo urządzenie.
Włączył on Animusa i przywitany został ciemnym ekranem, na którym wyświetliła się instrukcja obsługi.
Krok pierwszy, to było wprowadzenie kropli swojej krwi na wysuniętą z wnętrza urządzenia małą ,,szufladkę".
-Takie poświęcenie... No, dobra... będę dzielny- pomyślał Alex.
Wziął on małą igłą i lekko ukłuł się w palec, z którego wypłynęła kropelka krwi. Mężczyzna, od razu przyłożył ją do ,,szufladki", która tuż potem się zamknęła.
-Skanowanie- odezwał się syntezator w Animusie.
Na ekranie pojawiła się trójwymiarowa helisa DNA.
-Wybierz wspomnienie- odezwał się Animus.
Alex spojrzał na ekran. Zaczął obracać całą helisą w 3d i na każdym jej elemencie zapisane były dane jego przodków.
-A, dobra tam- pomyślał, po czym dotknął przypadkowego elementu.
-Synchronizacja zaraz się włączy, podłącz słuchawki- powiedział syntezator.
Alex tak zrobił, podłączył słuchawki do małego wejścia w urządzeniu i powoli oczekiwał na włączenie się wspomnienia.
-Ciekawe, co się włączy?- pomyślał.
-Wspomnienie, 1683 rok, Wiedeń- powiedział głos syntezatora.
Alex zaczął coś widzieć, coś, jakby wnętrze, jakieś duże pomieszczenie, pełne bogatych zdobień, bardzo jasne. Przy ścianie stał wielki stół, wykonany z dębowego drzewa. Przy nim siedziało paru mężczyzn, ubranych w charakterystyczne dla barokowej epoki ubrania i siwe peruki.
-Jak to?!- rozległ się krzyk.
-O, robi się ciekawie!- ucieszył się Alex, patrząc w ekran.
Postać, którymi oczami patrzył Alex, skryta była za ścianą i podpatrywała i podsłuchiwała jakieś spotkanie.
-Przecież on nie może objąć dowodzenia! Nie ma nawet królewskiej krwi, a elekcyjnie, to każdy może być wybrany, nawet plebs!- zdenerwował się jeden z mężczyzn przy stole.
-Spokojnie, marszałku- powiedział kolejny.
-Tak jest, wasza wysokość- odparł.
Alexowi zaczęło świtać. Był to cesarz Leopold IV Habsburg.
Nagle, do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna o krzaczastych wąsach, ubrany w czerwone szaty i noszący na głowie kapelusz uszyty ze skóry dzika z ozdobnym klejnotem.
-Panowie, wiem, jaka jest sytuacja, ale w tym przypadku, nie ma wyjścia- powiedział.
-To Sobieski- pomyślał Alex, ucieszony.
-Co waść chcesz przez to powiedzieć?- zapytał marszałek.
-Turcy oblegają miasto i nie przestaną, a jedynym wyjściem byłoby przeprowadzenie całej artylerii na Kahlenberg, więc... jestem za tym, abyście szanowni państwo, dali mi zwierzchnictwo nad armią- powiedział Sobieski.
-Jak mamy dać tak ważną posadę osobie, która nawet nie ma królewskich korzeni?- denerwował się marszałek.
Sobieski, aż wrzał z nerwów.
-Wasza wysokość, drodzy książeta, marszałku... nie jestem tutaj, aby mieszać się w wasze porachunki z Templariuszami z Turcji, którzy właśnie na was napadli... Tak, wiem o tym i o Asasynach, ale nie bawię się w to, bo dla mnie liczy się tylko dobro ludzi, którzy o tym nie wiedzą, więc dlatego chcę walczyć, bo jeśli nie poddamy się tej walce, to wiele niewinnych istnień zginie, z waszej winy!- wykrzyczał Sobieski, rzucając na stół szablę.
Wszyscy zgromadzeni byli zszokowani.
Nagle, wszyscy zaczęli między sobą szeptać, z wyjątkiem cesarza Leopolda i króla Jana III Sobieskiego, który stał i spoglądał na szepty zebranych.
-Mocą demokracji, wspólnie stwierdziliśmy, że ty, królu Sobieski, obejmiesz dowódctwo nad siłami zbrojnymi- powiedział marszałek.
Leopold był zniesmaczony, że podjęto decyzję bez niego.
-W takim razie, szykować wojska! Kawaleria, artyleria i pikinierzy na Kahlenberg!- rozkazał Sobieski, zabierając ze stołu szablę.
-A wasza wysokość, co rozkaże?- zapytał marszałek Leopolda.
Mężczyzna spojrzał na niego z nerwami w oczach.
-Przyszykujcie powóz dla dwóch osób- odparł cicho.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro