Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21

mam nadzieję, że nie ma zbyt wielu błędów, bo nie ukrywam, że trochę się spieszyłam, chcąc wykorzystać dzisiejszą wenę i wstawić wam nowy rozdział x



Ostatnie kilka dni spędziłam w samotności. Musiałam pozałatwiać kilka formalności, takich jak rozwiązanie umowy mieszkania. Z tym poszło szybko, ale z ostateczną wyprowadzką wiedziałam, że nie poradzę sobie sama, dlatego w końcu nadszedł dzień, w którym musiałam poinformować rodziców o niezdanym semestrze.

Odchyliłam telefon od ucha, gdy mama uniosła głos.

- Wiedziałam, że tam ci tylko imprezy w głowie, a nie nauka! Co jak nie poprawisz? Zmarnowałaś tyle miesięcy....

- Mamo..

- Mówiłam ojcu, że powinnaś studiować w Krakowie i dalej mieszkać z nami!

- Poprawię to, a w między czasie pójdę do pracy, żeby opłacić następne miesiące. – przynajmniej miałam taką nadzieje, że załapię się gdzieś, gdzie będę mogła trochę zarobić, bo szczerze nie wyobrażałam sobie siedzieć cały czas w domu i kuć, mimo że kiedyś tak właśnie robiłam.

- No mam nadzieję... Przyjedziemy po ciebie jutro. Spakuj się i na wszelki wypadek pożegnaj z przyjaciółmi. Nie wiadomo czy do nich wrócisz. – nie ukrywam, że trochę mnie to zabolało.

Cóż, tak mogło być, ale już ostatnio przewałkowałam ten temat z przyjaciółmi i myślę, że nie było już nic więcej do dodania w tej kwestii. Oczywiście każda z osób, chciała mi pomóc, załatwić pracę tutaj, czy nawet pożyczyć dużą ilość pieniędzy, ale nie chciałam nikogo wykorzystywać. Może głupio wierzyłam, że po kilku miesiącach znów tu wrócę i będę dalej studiować i trzymać się z bliskimi.

Nazajutrz popakowałam ostatnie rzeczy, czekając na przyjazd rodziców. Przysiadłam na kartonowym pudle, wgapiając się w głąb mojej kawalerki. Przeżyłam tu masę rzeczy, ale najbardziej bolały mnie wspomnienia związane z Michałem.

Dotknęłam palcami moich ust, wciąż przypominając sobie nasz ostatni pocałunek. Wiedziałam, że nawet gdy wrócę za parę miesięcy nasza relacje może zmienić się diametralnie. Matczak był chłopakiem, który wiódł szybkie, żywiołowe życie. On nie zatrzymywał się w miejscu, nie myślał o błahostkach i nawet gdy coś tracił – nie zwalniał. Szczególnie teraz, gdy skończył liceum, był „wolny" i pragną, by jego kariera nabrała tempa. Czułam, że szybko pójdę w zapomnienie, miałam tylko nadzieję, że ja również potraktuję to z dystansem.

Powrót do domu był ciężki. Przez pierwsze tygodnie w ogóle nie potrafiłam się tam odnaleźć. Nie umiałam żyć z rodzicami jak dawniej, ciągle się sprzeczaliśmy, a szczególnie wtedy, gdy nadal wypominali mi studencką porażkę. Więc po prostu starałam się nie za bardzo wyróżniać, uczyłam się, robiłam to, o co mnie proszono, a w wolnej chwili przeglądałam oferty pracy, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam czy mam psychiczną siłę, by pracować. Oczywiście znalazłam też mnóstwo plusów życia z rodzicami – nie musiałam martwić się o płacenie czynszu, zakup jedzenia czy robienie prania. To odciążyło mnie psychicznie, za to myśli o życiu moich znajomych w Warszawie skutecznie to zagłuszało.

Potrafiłam całymi dniami myśleć o tym co teraz robią, czy spędzają czas razem, czy o mnie myślą, czy świetnie się bawią. Kontakt telefoniczny miałam jedynie z Patrycją, i wcale nie dziwiłam się, że chłopcy się nie odzywali, gdyż na naszym ostatnim spotkaniu, potraktowałam ich dosyć chłodno, odrzucając ich propozycję pomocy. Najbardziej jednak bolała cisza ze strony Michała, ale chyba oboje sądziliśmy, że tak będzie mniej bolało.

- To co, obejrzymy coś razem? – zerknęłam na mamę, która weszła do salonu i miską popcornu. Pokiwałam głową, robiąc jej miejsce na kanapie. – No nie bądź ciągle taka naburmuszona. – nic nie odpowiedziałam, przewracając oczami. Nie miałam do nich żalu, czy problemu, po prostu moje myśli nie mogły się ze sobą dogadać. Sama nie wiedziałam czego chcę.

Mama włączyła jakiś familijny film, a ja i tak skupiłam wzrok na ekranie telefonu. Od niechcenia włączyłam instagrama, gdzie mojej uwadze nie umknęło to, że dziwnym trafem Patrycja, Lena, Michał, Wygus, Szczepan, Adam i parę innych osób wstawiło coś na story w bliskich odległościach czasu. Weszłam w pierwszą lepszą relację, widząc, że wszyscy bawią się na jakiejś imprezie. Patrycja tańcząca ze swoim chłopakiem, Lena pijąca szoty ze Szczepanem, Wygus tańczący na stole, a na wielu zdjęciach i filmikach w tle dało zauważyć się Michała siedzącego na kanapach w jakimś klubie. Z tego co widziałam nie szczędził sobie alkoholu, ani czułości z jakąś dziewczyną siedzącą obok. Wszystko było bardzo chaotyczne, nagrywane pewnie przez kogoś wstawionego, więc nic więcej nie mogłam wywnioskować. Wiedziałam jedno – świetnie się bawili, a ja cholernie im tego zazdrościłam.

Westchnęłam, a mama od razu na mnie spojrzała. Wiedziała o co chodzi, ale jak zawsze zmieniła temat.

- Już niedługo twoje urodziny! –faktycznie parę dni temu zaczął się lipiec, ale to i tak nie miało znaczenia. Nie zamierzałam świętować. – Masz jakieś specjalne życzenia? – tak, spędzić ten dzień z przyjaciółmi. Pokręciłam jednak głową.

- Wiesz, że nie lubię niespodzianek, ani imprez. Niech to będzie zwykły dzień, proszę. – popatrzyłam na nią błagalnie, a ona pokiwała głową.

Wróciłyśmy do oglądania filmu, który po kilku minutach całkowicie mnie znużył i zasnęłam na kanapie.




Wiedziałam, że coś jest nie tak, gdy przebudziłam się w sobotę po godzinie jedenastej i to sama z siebie. Nikt nie wyciągnął mnie siłą z łóżka o porannej porze, nikt nie krzyczał, nie robił awantur... Szybko zorientowałam się, że dzisiaj jest ten „wyjątkowy dzień" – kończę dwadzieścia dwa lata i rodzice cały dzień będą sztucznie mili.

Niechętnie więc wyszłam z łóżka i udałam się do łazienki, żeby chociaż jakoś wyglądać, gdy będą wręczać mi prezent, który i tak nie będzie w moim stylu. Nie wiem jak to jest, że tyle lat mnie znają a ich prezenty to i tak totalny nie wypał – niemniej jednak, jestem wdzięczna i przyjmuję podarunki z uśmiechem, żeby nie robić im przykrości. I tak wolę nietrafiony prezent niż imprezę niespodziankę, na którą mama zaprosiłaby wszystkich krewnych, których nawet nie znam.

Gdy stwierdziłam, że wyglądam całkiem okej, prawdopodobnie najlepiej od kilku tygodni, zeszłam na dół. Ledwo weszłam do salonu, usłyszawszy okrzyki rodziców.

- Sto lat!

- Wszystkiego najlepszego, córeczko! – oboje podeszli do mnie, wręczając mi urodzinowy tort oraz torbę prezentową.

Zarówno mama, jak i tata mieli na sobie urodzinowe czapki i te charakterystyczne gwizdki, które psują się po dwóch dmuchnięciach. Ale to nie miało znaczenia - byłam bardzo wzruszona, być może z powodu nadmiernej emocjonalności spowodowanej okresem, albo po prostu zaczęłam doceniać małe gesty, tak czy siak łzy napłynęły mi do oczu.

- Dziękuję. – przytuliłam ich mocno i położyłam tort na stole. Był udekorowany malinami, waniliowym kremem , a na środku widniały czekoladowe cyfry, oznaczające mój wiek.

- Skarbie, idź po zapałki. – mama zwróciła się do taty i włożyła kolorowe świeczki do tortu. – Najpierw zdmuchniesz, a potem rozpakujesz prezent! – klasnęła w dłonie, ale jej entuzjazm jakoś mi się nie podzielał.

- Dalej, pomyśl życzenie. – ponaglał mnie tata, gdy wosk ze świec, skapywał na krem. Przymknęłam oczy, wypowiadając w myślach moje pragnienie i zdmuchnęłam świeczki za jednym zamachem, co nie było trudne, gdyż były tylko dwie.

Nadszedł ten niezręczny moment odpakowywania prezentu. Niepewnie włożyłam rękę do torebki, czując jakiś miękki materiał. Przysięgam, że jeśli to kolejny...

- Miś. – wyciągnęłam maskotkę, patrząc na nią z lekkim rozczarowaniem. Zdecydowanie nie byłam typem osoby, która lubiła pluszaki, a rodzice kilka mi już ich podarowali.

Ten jednak był inny. Mogłabym rzec – spersonalizowany, bowiem miał na sobie mini sędziowską togę. Cóż jeśli ukończę studia prawnicze, może faktycznie będzie to miłym wspomnieniem.

- Podoba ci się?

- Bardzo. – odłożyłam go na stół, znów wkładając rękę do torebki. Skarpetki, kubek i czekolada. Cóż tych rzeczy nigdy nie za wiele.

Jeszcze raz przytuliłam rodziców i poszłam do kuchni po talerzyki na tort i lampki na szampana.



Wybiła trzynasta, gdy zakończyliśmy tę urodzinową posiadówkę. W końcu znów można było traktować ten dzień jak zwykły. Trochę posprzątałam, trochę się pouczyłam, a w między czasie zerkałam na telefon, zastanawiając się czy dziś ktoś się do mnie odezwie. Jednak jak do tej pory dostałam zaledwie kilka życzeń na facebooku, od znajomych z podstawówki i gimnazjum. Nawet parę razy uśmiechnęłam się do siebie, widząc nazwiska dziewczyn, z który kiedyś łączyła nas bliska przyjaźń.

- Czy to ten twój chłopak? – podniosłam wzrok na tatę, który z dziwnym akcentem wypowiedział słowo „chłopak", patrząc jak uśmiecham się do telefonu.

Wciągnęłam powietrze, bo nie lubiłam podejmować tematu Michała wśród rodziców. Mój ojciec nie krył tego, że za nim nie przepada, a mama, mimo że pozytywnie na niego zareagowała, gdy do nas wpadł, teraz nie wspomniała o nim ani słowem, zatem ja też nie chciałam prowokować. To już nie miało znaczenia, bo może wtedy relacja między nami wydawała się być ponad koleżeńska, tak teraz nie łączyło nas nic.

- Nie wiem o czym mówisz. – odłożyłam telefon, skupiając wzrok na książce.

- Dzwoniła babcia. – do salonu weszła mama. – Mówiła, że średnio się czuje i pytała czy wpadniemy, w końcu moja siostra z Piotrem i Zosią pojechali na wakacje. Martwię się o nią.

- Pewnie, możemy zostać na weekend. – zgodził się tata, a gdy mama popatrzyła na mnie, pokręciłam głową.

- Lena. Nie chcę cię zostawiać w urodziny.

- Wiesz, że nie będę miała z tym problemu. – usiadłam na kanapie. – Poza tym.... Pamiętasz Alę? Przy okazji składania życzeń, trochę się zgadałyśmy i możliwe, że wpadnie. – skłamałam, bo naprawdę nie chciałam, żeby mama przeze mnie nie odwiedziła babci, a ja nie miałam ochoty ruszać się z domu.

- O to bardzo miłe. Kiedyś byłyście najlepszymi przyjaciółkami.

- Tak... nadal jesteśmy.

- W takim razie ja i tata się zbieramy, a wy śmiało, zamówcie sobie pizze, dokończcie szampana, może nawet zostać na noc. – pokiwałam głową, rzucając „dam jej znać".

Odetchnęłam z ulgą, gdy drzwi zamknęły się za rodzicami parę godzin później. W końcu czułam choć trochę „wolności". Zgarnęłam z kuchni szampana i jakieś przekąski, czując, że spędzę miły wieczór. Padłam na kanapę, odpalając Netflixa. Pociągnęłam solidny łyk z butelki, skupiając się na serialu.

Zerwałam się z kanapy, nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam, ani co mnie właściwie obudziło. Sięgnęłam po telefon, widząc godzinę dwudziestą drugą. Szybko przejrzałam powiadomienia, łudząc się, że moi warszawscy znajomi sobie o mnie przypomnieli, ale nic takiego się nie stało.

Odłożyłam na stolik pustą butelkę szampana i zerknęłam na ekran telewizora, wyłączając Netflxa, który jak zawsze zapytał „czy chcę kontynuować oglądanie" i wtedy znów to usłyszałam – pukanie.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym w zasadzie panowała już ciemność. Pomyślałam, że mogło mi się zdawać, że coś słyszę, ale mimo to, owinęłam się kocem i skierowałam do drzwi. Spojrzałam przez wizjer, nie widząc tam nikogo.

- Hm. – mruknęłam pod nosem, kierując się w stronę schodów na piętro. Trochę bałam się, że seryjny morderca może być już w środku, ale chyba nadal nie do końca się rozbudziłam, bo nie panikowałam aż tak bardzo. I znowu pukanie.

Przekręciłam kluczyk w drzwiach, lekko wychylając głowę – cisza i pustka. Lipcowy wiatr owiał moje ciało, więc znów schowałam się do domu. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się, widząc jak coś mignęło na końcu korytarza, a najprawdopodobniej za drzwiami tarasowymi, których stąd widziałam jedynie kawałek.

Serce podeszło mi do gardła, gdy się do nich zbliżałam. Gdy już praktycznie mogłam przez nie wyjrzeć oślepiło mnie światło i usłyszałam dziwny huk.





bardzo przepraszam za nieobecność, robię co mogę

wiem, że czekacie i dziękuję bardzo za to, jak i za 400 followersów na moim profilu x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro