2
Przez kolejne parę dni żyłam głównie uczelnia. Był marzec więc nie zostało już tak dużo czasu do skończenia roku. Przed sobą miałam różne, liczne zaliczenia i egzaminy, do których przygotowywałam się co noc.
- Idziemy gdzieś w weekend? Rzygam już książkami. - odezwała się Patrycja, moja koleżanka ze studiów, gdy wychodziłyśmy z uczelni w piątkowe popołudnie.
- Sama nie wiem.
- Nie daj się prosić. Chociaż kawa w południe. - pokiwałam głową, bo to mogła być dobra okazja, w końcu w te sobotę nie miałam korepetycji, a kilka godzin luzu mi nie zaszkodzi. - Zgadamy się jeszcze. Cześć. - ruszyła w swoją stronę, bo mieszkała dość blisko uczelni, natomiast ja skierowałam się na przystanek.
Gdy dotarłam do kawalerki, którą wynajmowałam, wzięłam się za jakiś szybki obiad. Potem chwilę pogadałam z mamą przez telefon, sprawdziłam co nowego w Internecie i poszłam odświeżyć się w łazience. Do pokoju wróciłam przebrana w pidżamę i jedyne na co miałam ochotę to zakopać się w kołdrze, mimo że była dopiero dwudziesta. Niechętnie więc wzięłam do ręki książki i powtarzałam tematy. Chciałam uniknąć w tym roku poprawek, dlatego musiałam być w pełni przygotowana na zbliżające się, pierwsze terminy.
Odłożyłam książki na stolik, gdy na zegarze wybiła północ. Oczy same mi się zamykały, więc gdy tylko położyłam głowę na poduszce, od razu usnęłam. Sen nie trwał jednak długo, bo zaledwie godzinę później, zadzwonił mój telefon.
Byłam bardziej niż zdziwiona, bo nie spodziewałam się nikogo dzwoniącego o tak nieludzkiej porze, a jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że był to jakiś nieznany mi numer.
- Przysięgam, że jeśli ktoś robi sobie żarty... – mruknęłam do siebie i odebrałam połączenie, odzywając się dość sennym głosem. - Halo?
- No nie mów, że śpisz. - usłyszałam po drugiej stronie, nie bardzo rozpoznając ten głos.
- Kto mówi?
- Matczak, ale ten fajniejszy. - aż podniosłam się do pozycji siedzącej.
Już zdążyłam zapomnieć o tym, że poznałam tego chłopaka jakoś tydzień temu. Myślałam, że to tyle z naszej relacji, bo nie mieliśmy do siebie żadnego kontaktu, mimo że chłopak wspominał wtedy coś o układzie między nami.
- Okej, skąd masz mój numer i czego chcesz?
- Ale miło. - zachichotał, a ja zastanowiłam się czy jest trzeźwy.
- Ludzie o tej porze śpią. - mruknęłam, bo nadal byłam bardzo zmęczona.
- No tak, zapomniałem, że masz osiemdziesiąt lat. – westchnęłam.
- Do rzeczy. - pospieszyłam go.
- Jutro jestem impreza, zabieram Cię o dwudziestej. Wyślij mi twój adres, bo w notatkach taty znalazłem tylko numer telefonu. - och, wszystko jasne.
- Rozłączam się. - oznajmiłam, bo, czy pierwsza w nocy była odpowiednią porą na umawianie się? Dla mnie zdecydowanie nie.
- Mieliśmy umowę. - jęknął.
- Dobranoc. - odrzuciłam telefon na łóżko i z dziwnym spokojem znów zapadłam w, w końcu nie przerywany, sen.
Na drugi dzień obudziły mnie delikatne promienie słońca, wpadające do pokoju przez niezasłonięte rolety. Uśmiechnęłam się na myśl o ciepłym dniu, a takich zdecydowanie mi brakowało. Całe szczęście, że niedługo pierwszy dzień wiosny.
Wstałam z łóżka z dziwnie pozytywną energią, może tylko dlatego, że się wyspałam. Nie zamierzałam nad tym rozmyślać. Zrobiłam pyszne śniadanie oraz herbatę, a gdy siadłam przed telewizorem pomyślałam o spotkaniu z Patrycją, na które wyjątkowo miałam ochotę.
Moje myśli przerwał dźwięk telefonu, od razu w głowie pojawił mi się Michał, z którym rozmawiałam w nocy. Popatrzyłam na wyświetlacz, z ulgą stwierdzając, że to moja przyjaciółka, którą chyba przywołałam telepatycznie.
- Hejka, Pati. To jak się umawiamy?
- Hej, wybacz, Lena, ale nie dam rady. Wczoraj spędziłam wieczór z moim chłopakiem nad Wisłą i musiałam się przeziębić. Wiesz jakie zimne są teraz noce... No i krótko mówiąc, czuję się fatalnie. – faktycznie było słychać, że jest zakatarzona, a od czasu do czasu kasłała. Lekko posmutniałam, ale jak najbardziej rozumiałam sytuację. Zapytałam czy mam ją odwiedzić lub czy potrzebuje leków, ale zapewniła, że Maks od rana przy niej siedzi.
- W takim razie mam pewność, że jesteś w dobrych rękach. – chłopaka Patrycji poznałam jakoś parę miesięcy temu, gdy odebrał ją z zajęć, od razu wydawał się być super kolesiem, dla którego brunetka jest bardzo ważna. Tworzyli świetną parę, że gdy na nich patrzyłam, czułam się beznadziejnie samotna. - Trzymaj się ciepło, cześć.
Siedziałam tak chwilę na kanapie, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Obracałam telefon w ręce, intensywnie myśląc. Gdy już chciałam wejść w połączenia i zadzwonić do Michała, jak na zawołanie jego numer wyświetlił się na ekranie.
- No widzisz, można o normalnej porze? – nawiązałam do wczorajszej nocy.
- Zwykle o tej godzinie przekręcam się na drugi bok.
- To co to za wyjątkowy dzień?
- Miałem okropny sen.
- Co ci się śniło? – zgarnęłam talerz ze stolika i ruszyłam do kuchni, by włożyć go do zlewu.
- Porwał cię ogromny potwór z trzema głowami, a jego oczy były tak wielkie jak cztery noworodki. – zaśmiałam się na to porównanie. – Nie mogłem pozwolić, żeby cię zjadł.
- Aw, to słodkie, że się martwiłeś.
- Nie, po prostu miałaś mój telefon w kieszeni. – zaśmiał się głośno ze swojej super zabawnej historii, a ja pokręciłam głową.
- Jesteś niemożliwy.
- A tak serio to mama mi coś krzyczy ciągle, ale nieważne. Chyba zapomniałaś mi przysłać swojego adresu.
- Po prostu jeszcze się nie zgodziłam. Co to w ogóle za impreza?
- Domówka u kumpla, kilka osób, nic wielkiego. Pogadamy, napijemy się, potańczymy. Zobaczysz jak wyglądają teraz imprezy, skoro na żadnej dawno nie byłaś. – w sumie skoro Patrycja odwołała spotkanie, to mogłabym iść, ale nadal nie wiedziałam czy dobrze czułabym się w towarzystwie Michała i jego znajomych. Myślę, że całkowicie się różnimy, pod każdym względem.
- A co z twoją matematyką? – pamiętałam drugi warunek układu.
- Ale jesteś nudna. – jęknął, a ja zaśmiałam się, bo wiedziałam, że nie mówił tego złośliwie. – Ale doceniam chęć kolejnego spotkania ze mną. – usłyszałam jakiś trzask po drugiej stronie słuchawki, nim zdążyłam odpowiedzieć. – Kurwa.
- Co jest? – zaciekawiłam się.
- Kwiatek spadł.
- Sam? Ach te niezdarne kwiatki. – zironizowałam, bo byłam pewna, że jakimś cudem go zrzucił.
- Tak, nie wiem, może chciał sobie poleżeć. A mówiłem matce, że nie chcę jebanych badyli w pokoju. – po drugiej stronie znów usłyszałam jakieś dziwne odgłosy.
- Nie mów, że kopnąłeś go pod łóżko... - on naprawdę był nienormalny.
- A co miałem z nim zrobić?
- Posprzątać, tak przykładowo. – weszłam do pokoju, ogarniając go lekko, bo sama nie miałam za czysto.
- Dobra tam, rozłączam się. – przedrzeźnił mnie.
- Czekaj. Co mam ubrać? – zajrzałam do szafy. Nie miałam pojęcia czy to raczej impreza na poziomie bogatych dzieciaków, więc wypadałoby ubrać sukienkę, czy mogłam postawić na luz. Nie chciałam odstawać.
- Nie wiem, nie musisz się stroić, tam jeden jest od drugiego brzydszy. – podsumował swoich kumpli.
- A twoje... koleżanki, co ubierają na takie domówki?
- Cóż... zapomniałem wspomnieć, że będziesz tam jedyną dziewczyną.
- Michał.... – jęknęłam, bo wiedziałam, że nie będę czułam się tam najpewniej. Mimo że w miarę dogaduję się płcią przeciwną, to zdecydowanie swobodniej czuję się w towarzystwie nowo poznanych dziewczyn niż chłopaków. – Nie idę.
- Idziesz. Ubierz cokolwiek, w czym dobrze się czujesz, a wyglądać i tak będziesz ładnie. – nie wiedziałam czy to uznać za komplement, więc przemilczałam to.
- Okej. To... prześlę ci adres, do zobaczenia. – rozłączyłam się, zagryzając wargę, by powstrzymać moje kąciki ust, idące w górę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro